Wszyscy z pewnością pamiętamy jak przed Euro 2012 były piłkarz reprezentacji Anglii Sol Campbell przekonywał kibiców do tego, by ci nie ryzykowali wyjazdu do Polski i na Ukrainę, ponieważ z tej podróży mogą powrócić w trumnach. Argumentował to tym, że na stadionach państw gospodarzy mistrzostw wszechobecny jest rasizm i w ogóle pod względem kultury trybun jesteśmy sto lat za murzynami (czyli za samym Solem J ), dodatkowo telewizja BBC wyświetliła stronniczy dokument potwierdzający tą tezę . Mistrzostwa się odbyły, angielscy kibice wrócili cało do swoich domów a Campbell został przez nich wyśmiany. Po piątkowych wydarzeniach, które miały miejsce w Paryżu zastanawia mnie jednak coś innego. Panie Campbell, co pan powie swoim kibicom przed przyszłorocznym, francuskim turniejem? Wszak wznoszenie rasistowskich okrzyków choć dla wielu krzywdzące i bolesne to jednak jeszcze nie bestialskie mordowanie ludzi.
Kilka dni temu w Narodowe Święto Niepodległości, tradycyjnie przez Warszawę przeszedł Marsz Niepodległości. W porównaniu z poprzednimi latami, ten tegoroczny marsz odbył się w dość spokojnej atmosferze. Wydaje mi się że najbardziej zawiedzione takim obrotem sprawy były media ze stacją TVN na czele. A skoro nic nadzwyczajnego na Marszu się nie wydarzyło, to trzeba było jakiś powód do skrytykowania MN samemu wymyślić. Tak więc na szklanym ekranie mogliśmy oglądać wszelakie (głównie lewicowe) „autorytety” jak chociażby Piotr Szumlewicz czy prof. Monika Płatek lamentujące nad falą nacjonalizmu, ksenofobii i nietolerancji, która zalała nasz kraj. Solą w ich oku było już samo hasło marszu: „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski.” a nawet transparent niesiony przez uczestników owego wydarzenia, na którym widniał napis „wolimy kotleta od Mahometa”. Swoją drogą nie za bardzo rozumiem co w tym haśle jest tak kontrowersyjnego, sam również wolę schabowego od twórcy obcej mi religii. No ale cóż, przecież jak się dobrze popatrzy to można w owym sloganie znaleźć niewyczerpane pokłady islamofobii. Swoją drogą ciekawe dlaczego feministyczne „Pussy Riot” biegające na golasa po kościołach, tych ludzi jakoś nie uwiera. Wspomniane przeze mnie „autorytety” nie potrafiły również pojąć jak ci „nietolerancyjni faszyści”, którzy maszerowali ulicami Warszawy mogą nie zgadzać się na sprowadzenie do ich kraju tysięcy obcych im kulturowo syryjskich (zresztą nie tylko) uchodźców uciekających przed wojną do „lepszego świata” (i do zasiłków socjalnych…). I tak się dziwili i przeklinali tych prostaków (jak stwierdził p. Miecugow z TVNu – w większości pijanych, bezrobotnych), którzy hańbią Polskę swoim nacjonalizmem i brakiem otwartości na inne kultury i zanim dziwić się skończyli to ci imigranci z bliskiego wschodu w imię swojej religii wymordowali na ulicach Paryża prawie 130 osób w zaplanowanych i skoordynowanych zamachach. Co ciekawe zamachach mających miejsce nie cały rok po ataku terrorystycznym na redakcję tygodnika „Charlie Hebdo”. Francuzi nie odrobili lekcji i po raz drugi w 2015 roku zostali dotkliwie ugodzeni przez islamskich, podkreślmy to ISLAMSKICH terrorystów. Tak naprawdę nie obudzili się z ręką w nocniku ale po samą szyję w szambie. Francuski rząd obudzony przez nagły policzek wymierzony ich krajowi przez bandytów, których jeszcze nie dawno zapewne wpuścili w imię tolerancji i pomocy bliźniemu razem z innymi uchodźcami do swojej ojczyzny, nagle przypomniał sobie że trzeba podjąć jakieś działania zapobiegające dalszemu rozlewowi krwi. Prezydent Francois Hollande postanowił zamknąć granice państwa i tym samym zapuszkować się razem z tysiącami, jeśli nie milionami potencjalnych, anonimowych morderców. Dobrze, rozumiem że nie każdy arabski uchodźca jest terrorystą, ale nie czarujmy się. Można próbować zakłamywać rzeczywistość, ale ISIS obiecało że wśród imigrantów poumieszczają swoich ludzi i jak widać nie było to tylko czcze gadanie. Jak z tej masy ludzi powyławiać tych, którzy nimi są? Tymbardziej jak miałby zrobić to polski rząd, który jak słusznie zauważył kiedyś Paweł Kukiz, nie mógł sobie dać rady nawet z kelnerami? Oczywiście „autorytetów” to nie przekonuje i dla nich największą bolączką tych zamachów jest fakt, że ISIS dało niepodważalny argument „faszystom”, którzy teraz obwiniać będą Allahowi ducha winnych muzułmanów a nie tych wstrętnych morderców z Państwa Islamskiego, tak- Islamskiego, którzy jak sama nazwa ich samozwańczego kraju wskazuje, również muzułmanami są i właśnie w imię tej religii mordują. Dziwnym trafem zamachów dokonują właśnie w tych liberalnych, otwartych (wykastrowanych!) państwach typu: Francja czy USA a nie w nieprzychylnie im nastawionych „ciemnogrodach” jak państwa grupy wyszehradzkiej. Zachód w momencie gdy napluje im się w twarz udaje że pada deszcz. Nie dziwie się tamtejszym politykom, zapewne mają w tym jakiś swój ukryty cel. Przeraża jednak to, w jakim stopniu zmanipulowane i ogłupione jest społeczeństwo, które łyka wszystkie te brednie podawane im przez politycznie poprawne media. Zresztą kraje zachodu jak dla mnie od dawna skazane są na coraz bardziej przyśpieszającą degrengoladę społeczną i moralną. Niestety w naszym kraju odsetek osób zatrutych tą medialną propagandą również jest bardzo wysoki. Przeraża ilość osób ustawiających sobie na swoich facebookowych profilach filtr w kolorach francuskiej flagi, wstawianie hashtagu #PrayForParis częstokroć przez osoby, które ze sferą duchowo-religijną mają tyle wspólnego co prezydent Kwaśniewski z klubem abstynenta. Zresztą większość tych osób nawet nie za bardzo potrafiłaby wyjaśnić tego, w jakim celu to zrobiła. To bardziej przejaw mody, chęci bycia trendy. Ustawienie flagi Francji na profilówce jest fajne, ale już wywieszenie flagi narodowej za oknem na 11 listopada śmierdzi cebulą. Tak przynajmniej zdawać by się mogło patrząc na ich ilość na balkonach i domach polskich miast i wsi podczas zeszłotygodniowego święta. Jak podsumował na swoim profilu twitterowym Rafał Ziemkiewicz: „Europa odpowie z całą bezwzględnością. Użyjemy hasztagów, lajków, łańcuchów serc, manif, apeli intelektualistów. Wszystkich dostępnych broni!” Trudno się z tym niezgodzić. Miło że społeczeństwo pokazuje swój sprzeciw wobec paryskich zamachów. Ale na dłuższą metę co to daje? Terroryści z Państwa Islamskiego raczej nie wezmą sobie do serca tej internetowej lawiny współczucia i nie zaprzestaną dalszego szerzenia „jedynej prawdziwej religii” Przeżywam deja vu. To samo widziałem po wspomnianych styczniowych zamachach na redakcję Charlie Hebdo. Na portalach społecznościowych działo się dokładnie to samo o czym wspominam teraz. Jeśli zdarzy się (odpukać, chociaż to wielce prawdopodobne) kolejny tak spektakularny zamach, zapewne przeżyje kolejne deja vu. Będą ginąć kolejni ludzie a na twitterze będą powstawać kolejne hashtagi. W telewizji cały czas wmawiać nam będą że nie wolno nam uchodźców utożsamiać z terrorystami a największym zmartwieniem establishmentu będzie lament skrajnej prawicy (czyli każdy niepochlebny komentarz na temat islamu, uchodźców itp. Itd., który z komentatora uczyni faszystę).
Wracając już do tematu piłki. Na gorąco, po zamachu wiele osób zwątpiło w sens brania udziału w losowaniu puli biletów na Euro 2016. Nie można się dziwić, bo mało kto poza emocjami piłkarskimi chciałby przeżywać jeszcze dreszczyk emocji niczym z gry w rosyjską ruletkę. Być może porównanie troszkę przesadzone, no ale trudno mieć inne myśli po obejrzeniu wiadomości z Paryża. Dodatkowo turniej piłkarski, ściągający do Francji kibiców z całej Europy to doskonała okazja do zaplanowania zamachu. Zapewne ilość stężenia służb mundurowych na metr kwadratowy będzie olbrzymia ale obawy i tak pozostaną. Przeniesienie turnieju do innego państwa raczej też tutaj nie wchodzi w rachubę, przynajmniej tak utrzymują piłkarskie władze. Zresztą jeśli wydarzenia z feralnego piątku 13stego nie są początkiem jakiejś permanentnej wojny partyzanckiej na terenie wroga rozpoczętej przez dżihadystów, to do czerwcowego turnieju emocje powinny troszeczkę opaść. Legendarny trener m.in. Liverpoolu, Bill Shankly powiedział kiedyś: „Niektórzy ludzie uważają, że piłka nożna jest sprawą życia i śmierci. Jestem rozczarowany takim podejściem. Mogę zapewnić, że to coś o wiele ważniejszego.” Wielu kibiców futbolu zapewne wychodzi z podobnego założenia i żaden zamaskowany terrorysta z karabinem w ręku nie jest w stanie zepsuć im tego święta jakim będą przyszłoroczne rozgrywki. Do tej grupy zaliczam się również ja. Mam zamiar jechać do Francji i pragnienie obejrzenia Lewego, Krychowiaka czy Glika reprezentujących mój kraj na francuskich murawach jest o wiele silniejsze niż strach przed islamskimi bojownikami.
Skomentuj