Futbol…Każdy piłkarski kibic pamięta zapewne początek swojej przygody z piłką. Pierwszy mecz na który zabrał go ojciec, pierwszą transmisję obejrzaną w telewizorze czy też pierwszą większą imprezę piłkarską, którą świadomie przeżywał. Ja pamiętam Euro 96 i farfocla Olivera Bierhoffa, strzelonego w finale reprezentacji Czech. Chociaż pierwszą, magiczną i zapamiętaną przeze mnie najbardziej imprezą był Mundial we Francji w 98 roku. Każdy kibic wie także że przed owym wydarzeniem piłka nożna również istniała. Jednak najczęściej postrzega te czasy jako legendarne, znane jedynie z opowieści starszych fanów, kibicowskich mentorów. Najczęściej ojca. To coś jak słuchanie legend o rycerzach, mitów o starożytnych herosach. O tym jak w roku pańskim 1974 zjednoczeni pod biało-czerwoną chorągwią Polacy walczyli o triumf, sławę i honor. Opowieść o Mundialu 74 to smutna historia, bo ostatecznie zatriumfowało zło w postaci reprezentacji RFN, która dzielnych, polskich rycerzy ubiła w bitwie „na wodzie”. Ostatnią przeszkodą krzyżackich potomków był kwiat rycerstwa zjednoczony pod pomarańczową banderą. Kapitanem owej ekipy był mityczny, futbolowy bohater – Johan Cruyff. Johan Cruyff, którego ziemski żywot dobiegł końca dziś, ale którego piłkarska sława zgaśnie wraz z końcem świata. Co prawda wówczas ekipa „Oranje” poniosła porażkę ale to nie przeszkodziło Cruyffowi zostać uznanym najlepszym graczem tamtej imprezy. Zresztą reprezentacja Holandii z lat 70tych to jedna z ikon futbolu. To początki tej pomarańczowej siły, kochanej przez kolejne dekady nie tylko przez holenderskich kibiców. To przełomowy na tamte czasy „futbol totalny” wymyślony przez Rinusa Michelsa a którego jednym z głównych wykonawców był właśnie Cruyff.
Trzykrotny zdobywca Złotej Piłki „France Football”. 9-krotny mistrz Holandii. Mistrz Hiszpanii. 3-krotny zdobywca Pucharu Europy. Wicemistrz świata ze wspomnianego mundialu w Niemczech. 2-krotny król strzelców ligi holenderskiej. 5 razy najlepszy piłkarz Holandii. Przez wielu uznawany najwybitniejszym piłkarzem w historii europejskiego futbolu. Jego sukcesy można tak wymieniać bez końca…
Kiedy zawiesił buty na kołku, przeniósł się za linię boczną by sterować drużyną jako trener. Tu także oddał serce dwóm zespołom, które były dla niego najważniejsze a dla których on jest niewątpliwie wielką legendą: Ajaxowi Amsterdam i FC Barcelonie. On zbudował fundamenty pod to, co następnie w Katalonii tworzyli Rijkaard i Guardiola. Pod wielką, mityczną, niezniszczalną Barce. Geniusz futbolu, wprowadzający w tę dyscyplinę innowacyjność porównywalną do wynalazków Elona Muska we współczesnym świecie. On rozbudowywał futbol totalny. To dzięki niemu Ajax Amsterdam z lat 90tych produkował genialnych, widowiskowych piłkarzy pokroju Kluiverta, Bergkampa czy Davidsa. I to w dużej mierze dzięki niemu cały czas możemy podziwiać piłkarzy pokroju Xaviego czy Iniesty.
Gracz zdolnościami piłkarskimi wyprzedzający swoje czasy, Albert Einstein futbolu, jeśli chodzi o piłkarskie IQ. Wyznawca widowiskowego futbolu, potrafiący krytykować swoją własną reprezentację za zbyt defensywną grę, pomimo awansu tejże do finału mundialu w RPA w 2010 roku. Uważał że kadrze „Oranje” nie przystoi posiadanie piłki na poziomie poniżej 60%. Krótko mówiąc – piłkarski czarodziej sprzed czasów, gdy piłkarzy niczym żywność GMO hodowało się w laboratoriach (czyt. Hermetycznych szkółkach) i tworzyło niczym roboty a futbol przepełniony był petrodolarami i nazwami arabskich linii lotniczych na koszulkach. Najdobitniej oddaje to ten cytat (jeden z wielu) holenderskiego mistrza:
Czuję się fatalnie, gdy talenty są odrzucone na bazie komputerowych statystyk. Bazując na kryteriach, które teraz stosuje Ajax, zostałbym odrzucony. Kiedy miałem piętnaście lat, nie mogłem kopnąć piłki dalej niż na 15 metrów lewą nogą i może 20 prawą. Jednak moja technika i wizja nie była wykrywalna przez komputer.
Mistrzu, zachwycaj teraz wszystkich swoją klasą w piłkarskim raju!
Skomentuj