Rok 2016 może się okazać przełomowym w najnowszej historii polskiej piłki kopanej. Najpierw nasza Reprezentacja dotarła na francuskim Euro do ćwierćfinału tej imprezy a teraz jesteśmy o krok od przełomu w rodzimym futbolu w wydaniu klubowym. Po 20 latach przerwy do fazy grupowej Ligi Mistrzów awansuje Mistrz Polski. Bo tego już się schrzanić nie da, prawda?
Przed dwoma dniami piłkarze warszawskiej Legii ograli na Aviva Stadium w Dublinie zespół Dundalk wynikiem 0:2. Żeby wyeliminować „Wojskowych” sympatyczni Irlandczycy musieliby we wtorkowy wieczór zlać podopiecznych Hasiego różnicą trzech bramek. Jesteśmy narodem piłkarskich pesymistów, szczególnie jeżeli chodzi o rozgrywki klubowe. Fakt faktem, nasze zespoły dawały nam wielokrotnie mocne argumenty do tego by ten pesymizm w sobie trzymać. 20 lat posuchy w czasie której do bram najbardziej prestiżowych rozgrywek zdarzyło nam się zbliżyć dwukrotnie. W roku 2006 gdy Wisła Kraków po dogrywce musiała w dwumeczu rundy play-off uznać wyższość Panathinaikosu (A gdyby nie błąd sędziego, który nie uznał prawidłowo zdobytej bramki Penksy Wiślacy w LM by zagrali) oraz w roku 2011 kiedy to również Wiślacy decydującą o awansie bramkę stracili dopiero 3 minuty przed końcem meczu. Chociaż, nie oszukujmy się, w rewanżowym meczu APOEL podopiecznych Maaskanta dosłownie miażdżył. Reszta batalii kończyła się bardziej lub mnie spektakularnymi wpierdolami, w czasie których przeciwnicy nie dawali polskim zespołom cienia nadzieji. Zrozumiałe było to jeszcze do czasu reformy Platiniego, kiedy to na drodze Mistrza Polski stawały zazwyczaj zespoły pokroju Realu czy Barcelony. Od czasu do czasu los zsyłał kogoś kto jeszcze w momencie losowania dawał nadzieję na to że w jakiś sposób uda nam się prześlizgnąć do elity, ale w ostatecznym rozrachunku nawet Szachtar czy Anderlecht okazywały się dla Polaków progami zdecydowanie zbyt wysokimi. Przełomem miała być wspomniana reforma, która w sytuacji uprzywilejowanej stawiała kluby piłkarsko słabsze, stwarzając im łatwiejszą ścieżkę awansu do fazy grupowej. Mimo to, przez ostatnie 7 sezonów Mistrz Polski nie potrafił skutecznie powalczyć o to by móc wysłuchać z perspektywy murawy hymnu Champions League. Eliminowały nas kolejno: Levadia Tallin, Sparta Praga, wspomniany APOEL, Helsingborg, Steaua, Marta Ostrowska do spółki z Bereszyńskim i FC Basel. Nastał jednak rok pański 2016 i okazał się dla polskiej piłki niezmiernie szczęśliwy. Ułożył Legionistom ścieżkę awansu tak prostą że naprawdę do awansu potrzebne było minimum przyzwoitości. Nie jestem fanem Legii. Zdarzało mi się lżyć Legionistów z wysokości trybun tak jak to robi większość Polski. Jestem jednak zdania że CWKS jest jedynym zespołem, który był w stanie ten awans wywalczyć. Myślę że mimo tej śmiesznej ścieżki: Zrinskij, Trencin, Dundalk wyłożyłoby się na niej 15 pozostałych zespołów naszej ekstraklasy. Zresztą czy wiele większy potencjał od tej trójki posiada Shkendija Tetovo lub SonderjyskE, które eliminowały Craxę i Zagłębie? Może wyższy poziom ma IFK Goeteborg ale akurat Szwedzi nie dali Piastunkom nawet podskoczyć. Wiele zespołów naszej ligi wyłożyło by się już na Mostarze a Zagłębie, Lech w takiej formie jak teraz czy Lechia, możecie mnie zlinczować, ale dostałyby w pysk od Trencina, który pod względem umiejętności czysto piłkarskich prezentował się bardzo fajnie. Legia Hasiego jest słaba. Legia Hasiego nie ma stylu. Widać że ten zespół jest w przebudowie aczkolwiek mam wątpliwości co do tego czy Warszawiacy pod wodzą Albańczyka w ogóle odpalą. Obym się mylił bo jednak miło by było gdyby CWKS w tej Lidze Mistrzów nie stanowił zupełnego tła. Zresztą co do sceptycznego podejścia do legijnej wizji Hasiego jeszcze wrócę. Na czym skończyłem? Legia Hasiego nie ma stylu. Los zechciał jednak że w momencie kiedy Legia wchodzi w ligę tak słabo a dodatkowo wykłada się w Pucharze Polski już na pierwszej przeszkodzie, to paradoksalnie w tej samej chwili może awansować do tej wymarzonej Ligi Mistrzów, która przez ostatnie dwie dekady była tylko mokrym snem polskich kibiców. Uważam że jest to efekt doświadczenia Legii, która już 4 sezon z rzędu zagra w europejskich pucharach całą jesień. Czwarty sezon z rzędu pogra w fazie grupowej europejskich rozgrywek. Na ten poziom nie udało się wskoczyć ani Lechowi, ani żadnemu innemu klubowi z Polski. Dzięki temu również że „Wojskowi” notorycznie grają w Europie los przyznał im w momencie kiedy nie są w najwyższej dyspozycji szczęśliwą kartę. To dzięki temu uzyskali taki współczynnik, który zapewnił im rozstawienie w ostatniej rundzie eliminacji. Nie jest tak że Legia ma fuksa, jak chcieliby powiedzieć wszyscy jej przeciwnicy, Legia na tego fuksa zapracowała w taki sposób, że nie kompromitowała rokrocznie swojego kraju w europejskich rozgrywkach a zapracowała na status przeciętnego, europejskiego klubu – status, który dla reszty peletonu polskich drużyn jest w tym momencie poza zasięgiem. Śmiać mi się chce też gdy ktoś wysuwa argument pod tytułem „gdyby mój klub dysponował takim budżetem jak Legia to już dawno by awansował do LM”. A czyją winą jest że poszczególne kluby nie potrafią wspiąć się na taki poziom finansowy jaki prezentuje Legia? Kto zabrania Jagielloni, Cracovii czy innej Pogoni tak zarządzać klubem, by osiągnąć wyższy poziom wizerunkowo-marketingowy? Tak, Legia z racji wielkości i statusu miasta być może ma łatwiej ale czy mają za to przepraszać? Lech był już na ostatniej prostej by Warszawiaków doścignąć ale jak widać spaprał sprawę. Bogusława Leśnodorskiego można lubić lub nie, ale uważam że żaden klub w naszym kraju od dawna nie miał tak efektywnego, reprezentatywnego i dobrze spełniającego swoją rolę prezesa. Nie przemawia również do mnie argument, mówiący o tym że zastrzyk gotówki, który spłynie do Legii w nagrodę za awans może zabić rywalizację w lidze. Legia będzie miała monopol na wygrywanie ekstraklasy? Nie wiem, być może. Ale jeżeli ta kasa sprawi że Legia jeszcze podniesie swój poziom a to zaowocuje jeszcze lepszą grą w pucharach i równaniem do takich klubów jak np. Basel czy Ajax to mnie to absolutnie nie martwi. Legia ma być słabsza i biedniejsza w imię tego by rywalizacja na rodzimym podwórku była ciekawsza? Bezsensu. Staram się patrzeć na to przez pryzmat kibica polskiej piłki, odstawić na bok dylematy sympatii klubowych. Jeśli polski klub ma szansę zaistnieć w Europie to będę mu kibicował bez względu czy to Pogoń, Zagłębie, Lech czy Legia. Na europejskim podwórku wychodzę z założenia że w pierwszej kolejności klub reprezentuje swój kraj. Gdy Astana wchodziła rok temu do LM to zazdrościłem Kazachstanowi drużyny, gdy wchodził APOEL to Cypryjczykom. Skoro kibic piłki w europie może zobaczyć że Legia jest w Lidze Mistrzów i pomyśleć: „Ooo, zagrali w ćwierćfinale Euro, teraz mają klub w Champions League, może tam faktycznie po boiskach nie biegają białe niedźwiedzie?” to dla mnie ekstra.
Jak wspomniałem wcześniej, awans będzie efektem: po pierwsze łutu szczęścia, po drugie doświadczenia Legii w grze w europejskich pucharach. Po prostu, Legioniści zarówno z Mostarem jak i Trencinem wygrywali obyciem i umiejętnością planowania i rozkładania sił w poszczególnych meczach, poszczególnych ich fragmentach. Można się z tego śmiać, ale porównajmy doświadczenie Michała Kucharczyka przez pryzmat pucharów a porównajmy np. Cetnarskiego czy Arka Woźniaka, którzy odpadli ze swoimi teamami wcześniej. Niby jakiejś super różnicy pod względem piłkarskim nie ma ale w tej kwestii? Właśnie. Czysto piłkarsko? Miałem wrażenie że zarówno Bośniacy jak i Słowacy górowali pod względem technicznym. Kultura gry to zresztą to co w polskiej piłce kuleje moim zdaniem najbardziej. Niestety to co starczyło na zespół z Bałkanów, naszych południowych sąsiadów i wyspiarzy to jak wiemy na fazę grupową już zdecydowanie za mało. Nie ma wątpliwości że jeśli Legia chce się pokazać w klubowej elicie od dobrej strony to pomysł Hasiego na tą ekipę musi w końcu zacząć być zauważalny. Jak narazie widzimy jakieś pojedyncze, udane fragmenty gry w wykonaniu zespołu ze stolicy. W przeważającej jednak większości gra Legii przyprawia o ból zębów. Odnoszę jednak wrażenie że Hasi chciałby wprowadzić w Legii właśnie większą kulturę, grać piłkę techniczną. W tym celu sprowadził zawodników, których kojarzył z czasów pracy w Belgii (Jak takie ściąganie znajomków skończyło się w Wiśle za czasów Maaskanta to już osobna kwestia). Nie dam sobie ręki uciąć że próba zaadaptowania takiego stylu gry w Legii przyniesie w końcu pożądany skutek. Byłbym skłonny bardziej przychylić się do opinii że optymalnym sposobem gry Legionistów było takie wybieganie, wysoki pressing, dobre przygotowanie motoryczne i mówiąc wprost – jeżdżenie na dupach jakie miało miejsce za czasów Czerczesowa. Materiał którym dysponuje Hasi jest zbyt toporny by zacząć grać piłkę efektowną dla oka a te pojedyncze jednostki, sprowadzone przez albańskiego trenera i predysponowane do takiej gry mogą zginąć w zderzeniu z drwalską i przaśną ekstraklasą.
Jeżeli potwierdzą się też pogłoski mówiące o tym, że Legię po awansie opuści Nikolić i Pazdan, to zespół będzie trzeba dodatkowo wzmocnić. Właśnie przeczytałem że bułgarskie media spekulują iż zaawansowane rozmowy ze stołecznym zespołem prowadzi Dimitar Berbatov. Marketingowo i na warunki gry w lidze polskiej – strzał w 10tkę. Ale ile w tym prawdy? Narazie traktuję to jako plotkę. Wszak Berbatov ostatnimi czasy obniżył loty, ale nie jest piłkarzem wypalonym jak Krasić trafiający do Lechii a i od Daniela Ljuboji Bułgar jest o klasę lepszy. Legioniści musieliby sięgnąć głębiej do portfela.
No cóż. Jak na razie trzeba zadowolić się tym że będzie nam dane po 20 latach oglądać polski zespół w europucharach a następnie trzeba się „martwić” co dalej. Bo spytam raz jeszcze … tego nie da się spieprzyć, prawda Legio?
Skomentuj