A wszystko zaczęło się na niefortunnych Mistrzostwach Europy we Francji… To znaczy ogólnie dla Reprezentacji Polski jak wiadomo Euro było jak najbardziej fortunne. Ale z perspektywy Arka Milika? Z jednej strony to po nim nastąpił warty około 30 baniek euro transfer do wicemistrza Włoch. Status najdroższego polskiego piłkarza w historii. Na ile jednak wpływ na ten transfer miała postawa Milika na czerwcowym czempionacie? Tam obraz gry w wykonaniu naszego piłkarza był dość, hmm … powiedzmy sobie dyskusyjny. Szczególnie z perspektywy kibiców, którzy status znawców futbolu przyjmują raz na dwa lata przy okazji większych turniejów. Szczególnie tych, na których pokazuje się nasza kadra. Znawcy, których wygłaszane mądrości ograniczają się do formułek typu: „Pewnie znowu przepierdolą”, „Ale ten Milik cienki, ja bym już go nie wystawiał w ogóle” lub „ale że Dudka na mundial nie wzięli?”. W czerwcu mój ulubiony komentarz nazywał się: „Dlaczego Nawałka nie zmienił Fabiana na Boruca przed karnymi?”. To chyba ci co w życiu oglądali jedynie mecz Kostaryka-Holandia na Mistrzostwach Świata w Brazylii, albo fani szczypiorniaka gdzie normalnym manewrem jest zmiana bramkarza na rzut karny. Na Euro rozpoczęła się też inna krucjata internetowych napinaczy, gimbazy i innej maści selekcjonerów sprzed telewizora. Operacja o pseudonimie: „Kto bardziej pojedzie po Miliku”.
Start operacji nastąpił bezpośrednio po meczu z Irlandią Północną. Co prawda Milik strzelił bramkę, która dała nam wygraną z wyspiarzami, ale przy okazji zmarnował dwie stuprocentowe sytuacje. No spoko, więcej batów za ten mecz zebrało się Michałowi Pazdanowi, który na koniec imprezy … co ja właściwie gadam … który już po następnym meczu obwołany został bohaterem narodowym. Cała sytuacja fajnie obrazuje fakt jak szybko kibice przechodzą ze skrajności w skrajność. Po meczu z Irlandią nawet Sylwester Wardęga apelował do internautów o przystopowanie fali hejtu lejącej się w stronę „Pazdka” a 4 dni później szlagierem w internetach stał się utwór „Pazdan Boy” będący peanem pochwalnym na cześć stopera Legii. I tak jak notowania „Piranii” wystrzeliły w górę po meczu z Niemcami, tak fala krytyki spływającej na ówczesnego snajpera Ajaxu rosła z prędkością zadłużenia narodowego. Tak, przyznaję się, ja też czułem wściekłość i frustrację oglądając Arka marnującego kolejne „setki”. Facet po tych dwóch meczach mógł zapewnić sobie przedwcześnie tytuł króla strzelców francuskiej imprezy. W meczu ze Szwajcarami również w pierwszych minutach miał okazję usadzić Helwetów na tyłkach, ale przestrzelił w sytuacji w której przed sobą miał tylko pustą bramkę. Czempionat dobiegł końca a internauci nadal wylewali swoje uszczypliwości czy to na profilu facebook’owym Milika czy też w innych miejscach sieci. Wysyp memów, wysyp żenujących żartów pokroju: „Polska reprezentacja wyląduje spóźniona na Okęciu bo Milik na odprawie nie trafił do bramki”. Karol Strasburger lubi to. Na domiar złego przyszedł jeszcze pechowy mecz eliminacyjny z Kazachami, w którym Milik znów mając przed sobą pustą bramkę obił poprzeczkę. No i nagonka nabrała rozpędu na nowo … To nic że w międzyczasie Milik rozgościł się w Neapolu niczym król. Skarcił dwoma golami wielki AC Milan … a przynajmniej to co zostało z wielkiego Milanu. Strzelił dwa gole Dynamo Kijów w Lidze Mistrzów, wchodząc z ławki znów ustrzelił dublet przeciwko Bolonii zapewniając wygraną Napoli. W ostatnią środę też strzelił w Lidze Mistrzów z karnego Benfice. Neapol oszalał na jego punkcie a Polska hejtuje. W Neapolu prawie zapomnieli o sprzedanym latem Higuainie a w Polsce zastanawiają się czy w październikowym meczu z Danią nie wystawić lepiej do ataku Glika, który ostatnio strzelał na potęgę.
Do napisania tego tekstu nakłonił mnie wpis, który ujrzałem ostatnio na facebook’owym koncie Kuby Błaszczykowskiego. „Każde powołanie do reprezentowania kraju to wielkie wyróżnienie, motywacja i duma!” Taka była treść wpisu Błaszczykowskiego lub najpewniej ghostwritera zajmującego się jego profilem. Tak zaś brzmiał jeden z najpopularniejszych komentarzy pod owym wpisem, uwaga , cytuję: „weź to Milikowi powiedz”. To poruszyło już mnie na maksa. Wpis wywołał ogólną wesołość i komentarze zwrotno-pochwalne dla jego autora w stylu „och, ach jaki jesteś zabawny, ten Milik to przecież taka oferma, w Napoli strzela a Polskę ma w dupie”. Teraz pozwolę sobie zakląć ….Nosz kurwa jego mać !!! Debilizm bijący z treści tego komentarza jest porażający. Rozumiem że jego autor miał zapewne 13 lat, chciał błysnąć a kluczem do uzbierania góry „okejek” jest komentarz uderzający w coś co teraz jest w modzie … w tym wypadku – „dopierdol się do Milika” i bez znaczenia jest to czy komentarz będzie miał jakikolwiek sens. Czyli co? Nieskuteczność Milika nie wynika z pecha czy blokady. Nie, ona wynika z tego że Milik ma w dupie grę z orzełkiem na piersi. Eureka! No genialne! Tego się nie spodziewałem… Internet w niektórych przypadkach naprawdę powinien być dostępny dopiero po ukończeniu 18 lat. Chociaż czasami i to by nie pomogło.
Wspominałem wcześniej o wpisie Wardęgi, który po meczu z Irlandią apelował by dać spokój Michałowi Pazdanowi. Nie wiem czy obaj panowie znają się osobiście. Być może. Być może nasz jutuber wiedział o tym że „Pazdek” swój profil śledzi i ciąży mu ilość negatywnych komentarzy. Mamy XXI wiek. Żyjemy w globalnej wiosce. Kontakt z drugą osobą jest o wiele prostszy niż kiedyś. Nawet jeśli jest ona gwiazdą piłki nożnej. Kontakt z fanami jest o wiele prostszy. A to nie zawsze jest dobre. To że Milik śledzi swoje media społecznościowe można było wywnioskować w czasie Euro. Treść wpisów zamieszczanych przez niego w czasie rozgrywania turnieju niby miała świadczyć o jego wyluzowaniu i dystansie ale mam wrażenie że działało to odwrotnie. Czuć w nich było raczej spięcie, luz był na siłę. Nawet wtedy gdy Russell Crowe wbił Arkowi szpilkę na twitterze. Każdy jest tylko człowiekiem. Jedni mają wszystko w dupie jakby mieli wyjęty układ nerwowy, inni przejmują się każdą drobnostką. Mało kto z nas może sobie wyobrazić jaka presja ciąży na piłkarzu grającym na wielkim turnieju. Zresztą, jak wy czulibyście się, gdybyście pewnego dnia weszli na swojego „fejsa” a w skrzynce znaleźlibyście 1500 wiadomości z krytyką skierowaną pod waszym adresem? Pod każdą fotką 1500 komentarzy w których nieznajomi obrażaliby was na 1500 różnych sposobów? Udźwignęlibyście? Są piłkarzami i taki jest ich zawód i część ryzyka, która z tym się wiąże. Kiedyś zjechać mógł cię co najwyżej dziennikarz w gazecie i to w sposób kulturalny. Teraz może po Tobie pojechać Seba z 3b z gimnazjum w Siemiatyczach. Seba, który cię nie lubi bo kolega Karol strzelił mu tobą hat-tricka w Fifa 16.
Lubimy znajdować sobie kozła ofiarnego. Za czasów Fornalika i Smudy był to Robert Lewandowski. „W Bayernie chuju strzelasz a dla kadry nie chcesz”. Za Nawałki „Lewy” się odblokował i uzyskał status świętego. „Och jak on cudownie ściąga na siebie uwagę obrońców robiąc miejsce innym kolegom z ataku”. Tak brzmiało usprawiedliwienie słabego meczu RL9 gdy dostawał podwójne krycie i chuja mógł zrobić w czasie gry. Taaa, zawsze musi być ktoś kogo ubóstwiamy i kozioł ofiarny. Tymi dwoma rolami podzielili się teraz nasi napastnicy. Do statusu świętego awansował ostatnio też Kuba Błaszczykowski. Był naszym najlepszym graczem na Euro, zgadzam się z tym. Co było jednak stemplem pieczętującym nietykalność Kuby? Spieprzony karny z Portugalią, który wyrzucił nas poza turniej. Przypomnę tylko że Milik wykorzystał obydwa „wapna” we Francji. Kuba był pocieszany z każdej strony. Gdyby strzelił a ostatniego karnego spudłowałby Krychowiak, to strzelam w ciemno że to „Krycha” zostałby najbardziej komplementowanym graczem. Jak czasami człowiek na chłodno pomyśli o tym jak działa „serce kibica”, to nie ma w tym momentami żadnego racjonalizmu.
Tak swoją drogą, chyba najbardziej legendarnym kozłem ofiarnym polskich kibiców był Grzegorz Rasiak. Grzegorz Rasiak, który był swego czasu synonimem słowa oferma. Gość, który na boiskach w lidze angielskiej strzelił ponad 60 goli. Głównie w Championship, która zżuła i wypluła już wielu polskich graczy. Rasiak w jednym sezonie potrafił tam załadować 18 bramek. W kadrze zagrał 37 razy, 8 razy wpisując się na listę strzelców. W dziesiątkach jak nie setkach mogę liczyć polskich graczy, którzy takiej kariery Rasiakowi mogą tylko pozazdrościć a którzy z pewnością mają od niego lepszą reputację w kraju. Przypomnę tylko że zagranica zweryfikowała takich graczy jak choćby Tomek Frankowski czy Paweł Brożek. Kozaków, ale tylko na własnym podwórku. Mam wrażenie że jeszcze chwila a Milik może doczekać się statusu nowego Rasiaka.
A tak na koniec tym wszystkim psycholom, którzy odsądzają Milika od czci i wiary i tego że ma grę w kadrze w dupie (chociaż wierzę że takich kretynów jest niewielu) tylko przypomnę. 22 lata, najdroższy piłkarz w historii polskiego futbolu, 32 gry w pierwszej reprezentacji i 11 bramek dla niej zdobytych (nie wspomnę o bilansie w reprezentacjach juniorskich). W tym: gol napoczynający Niemców w historycznym meczu wygranym 2:0 na Narodowym, gol wyrównujący w meczu ze Szkotami na Narodowym, gol napoczynający Gruzinów w meczu na Narodowym. To wszystko w kampanii eliminacyjnej do francuskiego Euro. Bramka dająca historyczne, pierwsze zwycięstwo na Mistrzostwach Europy w meczu z Irlandią Północną, przepuszczenie piłki dzięki któremu Błaszczykowski w meczu ze Szwajcarią znalazł się sam na sam z Sommerem i mógł go zapytać w który róg mu strzelić. Dwa wykorzystane karne w konkursach jedenastek. To na Euro za które był opluwany. Większe brawa zebrał za Euro Kapustka, który popisał się ładnym, ale ostatecznie obronionym przez McGoverna strzałem w pierwszym meczu. I to właściwie był jego największy przebłysk na tym turnieju. To tylko tak by jeszcze raz pokazać jak nieracjonalnie się czasami kierujemy w swoich osądach… Jeśli następnym razem będziesz mieć ochotę zjechać kogoś anonimowo w internecie, to naprawdę pomyśl dwa razy!
Skomentuj