Po niedawnym meczu Arsenalu Londyn z Leicester City Alexis Sanchez wrzucił do sieci fotkę, na której pokazywał z miną zbitego psa, wewnętrzną stronę swojej wargi. Na wardze widać było małe zaczerwienienie, spowodowane zapewne piłką, ciśniętą w stronę Chilijczyka przez Roberta Hutha. Niemiec za swoje zachowanie otrzymał w tamtym meczu czerwoną kartkę a Alexis mógł się pochwalić za to na swoich mediach społecznościowych swoimi ranami odniesionymi w bitwie. Internet na widok owego zdjęcia oszalał rozpoczynając znów serię utyskiwań i westchnień pod tytułem: „Kiedyś we futbolu mieliśmy prawdziwych facetów a teraz to same pizdeczki grają”. Łukasz „Juras” Jurkowski wrzucił na swój fanpage fotkę na której obok siebie byli zestawieni Alexis Sanchez i jego zadrapanie oraz zawodnik MMA Diego Sanchez z całą twarzą zalaną krwią po walce. Wszystko to skwitowane komentarzem: „Alexis Sanchez vs Diego Sanchez… Football vs MMA… Dziewczyny vs Mężczyźni..”. Jakiś czas później dodał jednak do tego kolaż zdjęć z zestawieniem „pięciu jego ulubionych boiskowych twardzieli”. W tym zestawieniu TOP 5 znaleźli się: Marcin Wasilewski, Michał Pazdan, Arek Głowacki, Vinnie Jones i Roy Keane. A mnie naszła chwila zadumy. Cóż zmieniło się w tym futbolu, że kiedyś piłką rządzili twardziele a teraz wyżelowane pizdeczki z markowymi torebkami „Luj Witą” i w koszulkach wyciętych w serek?
Po pierwsze. Czy naprawdę tak wiele się zmieniło? Czy faktycznie piłka nożna tak zniewieściała? Wszak uwielbiamy przecież z rozrzewnieniem wspominać dawne czasy i mitologizować oraz wynosić na piedestał każdy aspekt naszego życia, który miał miejsce 10, 15, 20 lat temu. „Kiedyś to robili porządne filmy”, „Kiedyś to powstawała dobra muzyka a nie to gówno co teraz”, „kiedyś dziewczyny się bardziej szanowały”, „Kiedyś samochody się nie psuły” kiedyś, kiedyś, kiedyś …. Jakby tak się wsłuchać w te wspominki to wychodzi na to, że świat cofa się w rozwoju bo im więcej czasu upływa tym wszystko jest coraz gorsze. Pokolenie lat 50tych i 60tych ma nawet inklinacje do opowiadania z nutką rozrzewnienia w głosie jak to „za komuny było lepiej”. Cóż… może na tej samej podstawie idealizujemy futbol sprzed 10,15,20 lat. Zapewne za kolejną dekadę będziemy płakać że skończyła się era piłkarskich bogów pokroju Messiego i Ronaldo. Czasy się zmieniają, każda dekada miała w sobie coś co warto wspominać, upamiętniać. Szczególnie kiedy było się dzieckiem wszystko wydawało się wspaniałe i magiczne. Moje pokolenie ma w zwyczaju upamiętniać lata 90te i wszystko co z nimi związane, w szczególności całą popkulturę. Gumy „Turbo”, anime na Polonii 1 czy muzyka Eurodance. Są to rzeczy, które towarzyszyły nam przez cały okres dorastania. Dla wielu osób były to najwspanialsze lata życia. Wszystko było prostsze, beztroskie. Nic dziwnego że te czasy zajmują w naszym życiu tak ważne miejsce. Tak samo pokolenie lat 70tych z tęsknotą wspominać będzie karbid, korkowce z odpustu czy oranżadę w proszku. Na tej samej podstawie każdy fan piłki wynosi na ołtarze ten kawałek historii futbolu, który był mu najbliższy. W zależności na kim się wychowałeś. Ja na Zidane i brazylijskim Ronaldo. Starszy brat na Linekerze i Maradonie a jego dzieciak ma właśnie Messiego i CR7. Każdy ma coś dla siebie, każdy ma co wspominać.
Po drugie. Przywołałem na wstępie TOP5 boiskowych twardzieli, które opublikował na swoim „fejsie” Juras. Nie bez powodu. Znalazło się tam miejsce dla Vinnie Jonesa. Postać to z całą pewnością kultowa. Lider tzw. „Szalonego gangu”, czyli drużyny AFC Wimbledon z przełomu lat 80tych i 90tych. Drużyny która zasłynęła niezwykle ostrą grą. Mającą w swoim składzie rzeźników pokroju Denisa Wise’a, Johna Fashnau czy wspomnianego Jonesa. Czym wyróżniał się ten gracz? Jak już wspomniałem, niezwykle brutalną grą. Był królem gry faul w lidze rzeźników. Piłkarzem był przeciętnym. Umiejętnościami się nie wyróżniał. Nigdy nie zagrał w reprezentacji Anglii (zagrał za to w kadrze Walii, mimo że był Anglikiem). Miał jednak również talent do występowania przed kamerą, umiał się sprzedać. Wydał kasetę VHS z poradnikiem jak faulować. Trafił potem do świata showbiznesu. Gra m.in. w filmach Guy’a Ritchie’go. Umiał się dobrze sprzedać. Dziś wspomina się go jako „boiskowego rozrabiakę”. A na boisku potrafił robić takie rzeczy: https://www.youtube.com/watch?v=nLhO2i4cTco&t=7s. A weźmy np. ten faul Jonesa na Ericu Cantonie: https://www.youtube.com/watch?v=P4T2pXeE6YQ. Czysta postać boiskowego bandytyzmu. Wejście z powietrza dwoma wyprostowanymi nogami, pewnie centymetry dzieliły Jonesa od tego aby wymazać z historii Manchasteru United jego legendę, jaką był Cantona. Kolejna postać przywołana przez Jurasa. Roy Keane. Pamiętacie jego odwet na Alfie-Inge Haalandzie? https://www.youtube.com/watch?v=p_st29mlQwU. Ten faul złamał Norwegowi karierę. A Irlandczyk zemścił się za to, że Haaland 3,5 roku wcześniej miał do niego pretensje o próbę wymuszenia rzutu karnego. Hmm. Jakbyśmy to teraz nazwali? „Boiskowy rozrabiaka” czy po prostu przejaw boiskowego bandytyzmu? Czym to się różni od brutalnej gry Jakuba Tosika czy Abdula Aziza Tetteha w polskiej lidze? Tym że Keane był klasowym piłkarzem a Jones miał pomysł na swoje życie? Czym różnią się przytoczone przeze mnie faule od boiskowej bandyterki zafundowanej nam przez np. Łukasza Tymińskiego czy Miroslava Bożoka w obecnej kampanii Ekstraklasy? Może to po prostu znów robienie z niektórych piłkarzy postaci kultowych, przez co na ich występki przymyka się po czasie oko? W każdym bądź razie brutalna boiskowa gra zdarzała się zawsze i zdarzać się będzie dopóki istnieje futbol.
Po trzecie. Świat poszedł do przodu. Może po prostu futbol rozwinął się na tyle, że obecnie gra jest bardziej fair play? Może piłka poszła w stronę czystej, finezyjnej gry a nie rąbanki i taktyki „kick & rush” czego najlepszym dowodem jest rozwój ligi angielskiej? No tak. Ilość symulek i boiskowych „nurków” momentami przeraża. Ale czy kiedyś pod tym względem było o wiele lepiej? W obecnych czasach jesteśmy bombardowani taką ilością spotkań, że ciężko by co tydzień gdzieś nie zdarzyły się próby wymuszenia faulu, płakanie w ramię sędziego itp. W weekend na tapet możemy wziąć zarówno Premier League, Ligue 1, La Ligę, Ekstraklasę a nawet ligę chińską. Wystarczy kablówka i możemy cały dzień skakać po kanałach pomiędzy kolejnymi spotkaniami. A na stream’ach w internecie można oglądać najbardziej egzotyczne rozgrywki. Kiedyś oglądać mogliśmy Ligę Mistrzów i co dwa lata Euro lub Mundial. W szczególności gdy nie posiadało się Canal Plus. Wyniki śledziliśmy za pomocą telegazety i czasopism. Ciężko mi się więc odnieść do tego jak wyglądały proporcje pomiędzy takimi chorymi zagrywkami kiedyś a dziś. Ale nie dam sobie wmówić, że kiedyś biegali po boiskach sami gladiatorzy a teraz tylko metroseksualne lale. W naszej reprezentacji mamy chociażby Pazdana i Glika. Grzesiu Krychowiak pomimo swojego specyficznego image’u jest dla mnie też boiskowym wojownikiem. Bonucci, Chiellini, Ramos, Kante… można wymieniać długo. Zresztą co jest wyznacznikiem bycia twardzielem? Zbigniew Kruszynski, Polak grający w Wimbledonie w czasach „Crazy gang” wspominał w jednym z wywiadów jak przed meczem z Liverpoolem Vinnie Jones rozbił piłkarzom „The Reds” drzwi od szatni wielkim młotem. Gdyby obecnie na podobny pomysł wpadł Mario Balotelli z miejsca zostałby okrzyknięty mianem idioty. Może po prostu punkt widzenia zależny jest od punktu siedzenia? Futbol stał się bardziej profesjonalny. Angielscy twardziele pokroju Paula Mersona czy Paula Gascoigne’a skończyli marnie. Dziś jeśli piłkarz nie prowadzi się wg. wzorców na bycie profesjonalistą jak Robert Lewandowski, nie ma czego szukać w zawodowej piłce. Są oczywiście wyjątki jak Jamie Vardy, no ale potwierdzają one tylko regułę. Rozwój futbolu, profesjonalizacja klubów, zdrowy i higieniczny tryb życia. Tutaj też można szukać przyczyn tego, że piłce przycięto pazury. Nawet wywiady z piłkarzami odbywają się zazwyczaj wg. podobnych schematów, bo powiedzenie czegoś kontrowersyjnego może się wiązać z sankcjami zapisanymi w kontrakcie zawodnika.
Gdy kilkanaście dni temu Kamil Glik przebiegł się po nodze Gonzalo Higuaina w rewanżowym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów internet znów oszalał. Jego profil facebook’owy zalała fala negatywnych komentarzy, pisanych w głównej mierze przez Polaków. Zapewne przez polskich fanów Juve, ale mniejsza o to. Oj, odcięło Gliksonowi w tamtej sytuacji prąd i nie ma z czym dyskutować. Ale skąd to się wzięło? Boiskowy bandyta? Kamil z pewnością jest jednym z ostrzej grających polskich obrońców. Ale w skali światowej? Nie wyróżnia się jakoś szczególnie. Dla mnie osobiście budzi chyba największą sympatię z grona wszystkich naszych reprezentantów. Bardziej kojarzę go z nieustępliwością i twardą walką niż z przejawami chamstwa na murawie. Po meczu Juventus vs. Monaco udzielił dla Canal Plus dość emocjonalnego wywiadu. Dla mnie przekaz jego słów był jasny. W jego żyłach nadal płynie bordowa krew Torino. Jego dusza jest nadal rogata jak byk w herbie największych rywali Juventusu. Jego korzenie tak głęboko wrosły w glebę stolicy Piemontu, że gdzieś tam pod skórą, w każdym meczu nadal znajduje się trykot klubu, którego był kapitanem. W jego słowach nadal można było wyczuć nienawiść do „Starej Damy”. Oczywiście to nie usprawiedliwia tego co zrobił Higuainowi na boisku, ale zapewne dla sporej rzeszy kibiców Torino po raz kolejny stał się bohaterem. I zapewne sympatia tych kilkuset jest dla niego ważniejsza niż nienawiść milionów. To jak? Boiskowy bandyta czy piłkarski twardziel? Wszystko znów zależy od perspektywy z jakiej się na to spojrzy. Koniec końców faulowanemu Argentyńczykowi nic się nie stało … tak jak Cantonie. Haaland szczęścia miał mniej … czy Wasilewski (Witsela nienawidzę).
Suma summarum. Nie wydaje wam się, że nie tylko piłka stała się bardziej miękka? Popatrzmy na świat dookoła, na image obecnych facetów. Spodnie rurki, obcisłe koszulki, lekki makijaż zrobiony do szkoły „by czuć się bardziej świeżo”. Wszechobecna, przesadzona, bezmyślna hipertolerancja (może akurat nie w Polsce 😉 ). Nie macie wrażenia, że całe społeczeństwo stało się bardziej zniewieściałe? Tak więc może futbol dostosowuje się do tempa i standardów jakie dyktuje świat? Skoro on produkuje metroseksualnych chłopców to siłą rzeczy oni trafiają również do piłki nożnej w przewadze względem „bad boy’ów”.
Tak więc ciężko będzie nam się już doczekać zdjęć takich jak to legendarne Terry’ego Butcher’a, zabryzganego krwią, po meczu ze Szwecją w ramach eliminacji do Mundialu w 1990 roku. W zamian dostajemy coraz bardziej dynamiczną i widowiskową grę. Więcej finezji mniej trzeszczących kości. Więcej nurkowania mniej walki do upadłego. Niewiele możemy na to poradzić. Zresztą jak już mówiłem, piłkarscy gladiatorzy zdarzają się nadal, tylko są przykryci większą warstwą płaczących panienek. A może to my zmiękliśmy i ci którzy kiedyś byli dla nas twardzielami, dziś stali się bandytami?
Skomentuj