Wygraliśmy, a zwycięzców się podobno nie sądzi. Internet znów podzielił się na dwa obozy. Jeden cieszy się ze zwycięstwa w teoretycznie najtrudniejszym meczu, który czekał nas w grupie, zaś drugi krytykuje kadrę za brak stylu i pomysłu na grę. Podejrzewam, że gdyby Polacy wygrali 5:0 to i tak znalazłoby się spore grono hejterów, którzy uważaliby, że z tak słabą Austrią to ch*j, a nie wygrana. Taka mentalność internetowych trolli. Spokojnie. Nie założyłem na twarz różowych okularów i zdaję sobie sprawę, że wczorajszy mecz był daleki od ideału. Po prostu nie lubię bezmyślnej krytyki, a takiej w internecie zawsze jest pod dostatkiem.
Zagraliśmy słabo. Marsz Radeckiego, który rozbrzmiewał wczoraj przed meczem na stadionie Ernsta Happela, nijak komponował się z postawą piłkarzy na boisku. Bardziej by tu pasowały przaśne rytmy Bayer Full (pewnie dlatego Grosicki się odnalazł 😉 ). Wywalczyliśmy jednak trzy punkty i to był cel nadrzędny. Lepiej wygrać po słabym meczu, niż wyjechać z Wiednia z pustymi rękami po nawałnicy na austriacką bramkę i przypadkowym golu, straconym w 90 minucie. Czy mieliśmy wczoraj sporo szczęścia? Myślę, że tak. Szczęście w futbolu jest jednak potrzebne. „Gdyby nie słupek. Gdyby nie poprzeczka. Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka” śpiewał Kazik Staszewski w utworze „Plamy na słońcu” i było to hasło stanowiące przez lata kwintesencje polskiego futbolu. Od zawsze brakowało nam szczęścia. A szczęście sprzyja lepszym. Mógł być karny po faulu Kędziory w akcji, którą Austriacy przeprowadzili zaraz po straconym golu. Mogliśmy dostać gwoździa w końcówce, gdyby Janko nie był już hobby-playerem i pamiętał, jak się wykańcza sytuacje 100%. Z drugiej strony, mieliśmy strzał Grosika, który tylko sobie znanym sposobem obronił Lindner. Mieliśmy 200% sytuację Piątka, który mógł zabić mecz i zostać absolutnym bohaterem spotkania (i tak został). Nie było tak, że zasłużyliśmy w tym meczu na porażkę. Myślę, że remis byłby sprawiedliwy. Futbol nie jest sprawiedliwy. Mieliśmy indywidualności a Piątek to w tej chwili wyższa półka niż Arnautović. Indywidualności to wartość dodana, która często przesądza o ostatecznym wyniku. Austriacy mieli dwie – Alabę i właśnie Arnautovicia. My teoretycznie mieliśmy większą ilość piłkarzy z wyższej półki, którzy mogli odpalić akcję indywidualną. Zrobił to złoty chłopak, któremu wychodzi ostatnimi czasy wszystko i jak tak dalej pójdzie, to wkrótce dorobi się w naszym kraju statusu świętego. Schował wczoraj Milika (Arek zagrał beznadziejnie, jak z Senegalem) do kieszeni i być może napastnik Napoli długo w niej pozostanie. Szkoda, bo ja Arka bardzo lubię. Na przekór hejtowi, który na niego spływa. Ale jeśli w zamian Św. Krzysztof z Mediolanu będzie nas błogosławił taką grą? Jestem w stanie to zaakceptować.
Obiecałem sobie, że dam selekcjonerowi kredyt zaufania do eliminacji. Teoretycznie nie powinien go wczoraj wyczerpać, bo w końcu zdobył trzy punkty i wygrał swój pierwszy mecz w roli opiekuna kadry. Oglądając jednak spotkanie, długimi momentami nie mogłem pozbyć się przekonania, że trener może wyjechać z Ekstraklasy, ale Ekstraklasa z trenera nigdy. Facet, który prowadził GKS Katowice i Wisłę Płock, zawsze będzie się chował za gardą, a gra jego zespołu będzie przypominać chaos. Nawet jeśli ma do dyspozycji zawodników, którzy w piłkę grać potrafią. Większość tych piłkarzy, którzy wczoraj wybiegli na murawę we Wiedniu, gra w zespołach o klasę lepszych od polskich klubów. Każdy z nich wielokrotnie udowadniał za granicą, że wie, na czym polega piłkarskie rzemiosło. Wielu z nich nie potwierdza jednak tego na kadrze. Zieliński czy Milik, często nie są tymi samymi graczami co w Napoli. Czy to wina większej presji? Może słabego selekcjonera? Za krótki jestem, by to wiedzieć. Wiem jedno. Szwedzi, Rosjanie czy Chorwaci nie zrobili dobrych wyników na rosyjskim Mundialu, ze względu na ich porywający poziom gry. Zrobili to dzięki dyscyplinie taktycznej i stałym fragmentom gry, które były kluczowe na turnieju w Rosji. Do ilu sytuacji dopuściliśmy wczoraj podopiecznych Franco Fody? Wspomniany strzał Janko był najgroźniejszy. Szczęsny obronił kilka piłek, ale umówmy się, z całym szacunkiem dla Wojtka, bramkarz tej klasy musi sobie radzić z takimi uderzeniami. Nie były to jakieś bardzo wymagające strzały. Groźnie uderzył też Arnautović. Po rzucie wolnym – stałym fragmencie gry. Nasze sytuacje były bardziej klarowne. Gra obronna wyglądała przyzwoicie (chociaż trzeba jeszcze kilka rzeczy naprawić). Bramkę zdobyliśmy po wcześniejszym rzucie rożnym. Może to jest klucz do sukcesu? Nie silmy się na jakąś wyrafinowaną grę i nie chciejmy być na siłę widowiskowi. Skupmy się na tych kilku, kluczowych elementach. Dyscyplina w tyłach, stałe fragmenty a doprawieni kilkoma indywidualnościami jesteśmy w stanie osiągać satysfakcjonujące wyniki. Nikt chyba nie zaprzeczy, że goły wynik wczorajszego spotkania nas zadawala? Przecież za trenera Nawałki też często tak właśnie wyglądała gra. Nie zagramy z niezłymi rywalami atakiem pozycyjnym, bo tego nie potrafimy. Nie potrafiliśmy zdominować swego czasu Gruzji, nie potrafiliśmy Ukrainy na Euro, ale suma summarum zwyciężaliśmy w tych meczach. Oczywiście. Wiele jest jeszcze do poprawy, ale pamiętajmy. My mamy być efektywni, a nie efektowni. Tak było wczoraj. Trenerze, nadal masz moje wsparcie. Futbol reprezentacyjny to nie są klubowe fajerwerki, tu nie ma czasu na wypracowanie odpowiednich schematów. Nie spodziewajmy się tiki-taki i Heavy Metalu Kloppa.
Moja ocena indywidualna poszczególnych graczy:
Wojciech Szczęsny (7) – Solidny mecz. Wywiązał się z prawie wszystkich zadań. Co miał obronić, to obronił. Na minus jedynie nieporozumienie z Beresiem i Bednarkiem przy sytuacji Janko. Ogólnie rzecz biorąc pewny punkt w bramce, ale tego się wszyscy spodziewaliśmy.
Tomasz Kędziora (5) – Oj, robił z nim Alaba wiatrak w początkowych fragmentach meczu. Raz dał się też łatwo zwieść Arnautoviciowi. Był też bliski sprokurowania rzutu karnego. Później trochę okrzepł, ale spodziewałem się solidniejszego meczu. A, no i zaliczył asystę … jakby nie patrzeć…
Kamil Glik (6) – Stary, dobry Kamil. Kasował górne piłki, przerywał akcje. Mecz na plus.
Jan Bednarek (6) – Obydwaj środkowi obrońcy zagrali wczoraj przyzwoite zawody. Cieszy mnie, że Bednarek zaczyna krzepnąć i coraz pewniej czuje się w kadrze. Regularna gra w Premier League owocuje. Kilka razy dał się we znaki Arnautoviciowi. Na minus ta sama sytuacja co u Szczęsnego. Raz też się obciął przy długiej wrzutce rywala, ale na szczęście Szczęsny wyprzedził napastnika gospodarzy.
Bartosz Bereszyński (7) – Widać było, że lewa flanka to nie jest jego macierzysta pozycja. Mimo to uważam, że zagrał naprawdę dobrze. Szczególnie podobała mi się jego gra do przodu. Ładnie podłączał się pod akcje ofensywne zespołu. W obronie też solidnie. Raz sprokurował niepotrzebny faul w pobliżu pola karnego. No i nie umie grać lewą nogą. A to spora rysa u LEWEGO obrońcy. Może lepiej sprawdziłby się duet Bereś na prawej, Jędza na lewej? W każdym razie mi tam się Bereś wczoraj podobał.
Grzegorz Krychowiak (5) – To nadal nie jest ten „Krycha”, którego znaliśmy i kochaliśmy jeszcze ze dwa lata temu. Po odejściu z Sevilli nadal nie może wskoczyć na odpowiednio wysoki pułap. Przeciętny występ.
Mateusz Klich (4) – Kompletnie niewidoczny. Powinien odpowiadać za kreowanie gry, ale zupełnie tego nie robił. Efektem był chaos w środku pola i długimi fragmentami dominacja rywali w tej strefie boiska. Centrum boiska to był wczoraj nasz najsłabszy punkt.
Piotr Zieliński (6) – Wbrew krytykom, uważam, że zagrał wczoraj przyzwoicie. Miał kilka przebłysków. Podobał mi się szczególnie szybki odbiór po stracie w środkowej strefie i rajd, zakończony fajnym rozrzuceniem futbolówki za linię obrony rywala. Oczywiście nadal ma spore pokłady, których nie potrafi jakoś uwolnić.
Kamil Grosicki (8) – Dla mnie gracz meczu wczoraj. Regularnie urywał się austriackim defensorom. On świetnie odnajduje się w grze „na chaos” J. Czasem doskonały rajd kończył się beznadziejną wrzutką, ale to też dość charakterystyczne dla tego piłkarza. Trzeba go brać z całym jego inwentarzem. Cały czas był pod grą. W pierwszej połowie stworzył naszą najgroźniejszą okazję. Bił rzut rożny przy sytuacji bramkowej. Ambitnie. Widać było, że był głodny gry.
Arkadiusz Milik (3) – Bardzo słaby występ Arka. Kompletnie niewidoczny, czego efektem była zmiana już po przerwie. Możliwe, że wczorajszym meczem na dłużej wykreślił się z pierwszego składu.
Robert Lewandowski (6) – Solidnie, ale bez fajerwerków. Doskonały pass do Piątka, zmarnowany przez snajpera Milanu. W ogóle kilkukrotnie próbował no-look-passów. Cofał się, walczył, starał, jak na kapitana przystało. Ale wiadomo, że od niego każdy wymaga czegoś ekstra.
Krzysztof Piątek (7) – Pio, pio, pio, pio. Kapitalny to widok, gdy Piątek wykonuje swoją cieszynkę w koszulce z orłem na piersi. Wszedł, zrobił swoje. Typowy Piątek. Szkoda zmarnowanej sytuacji sam na sam. Fajnie, że mając dwóch takich superstrzelców, akcenty obronne rywala będą musiały się bardziej rozłożyć, przez co Lewy też powinien mieć więcej miejsca.
Przemek Frankowski (6) – Solidna zmiana, dwa razy pociągnął tą prawą stroną. Przytrzymywał piłkę w końcówce. Uważam, że spełnił swoje zadanie.
Skomentuj