Wszyscy czuliśmy się w ostatni piątek tak, jakby nadchodziły Święta Bożego Narodzenia. Po półtoramiesięcznej przerwie wracały rozgrywki Ekstraklasy. Bardzo za nimi tęskniliśmy, chociaż myśląc w sposób racjonalny ciężko nam uzasadnić dlaczego. Ja na ten przykład podświadomie czułem, że po kilku pierwszych meczach inauguracyjnej kolejki będę miał już Ekstraklasy serdecznie dość. Czy tak było? Hmm… prawdę mówiąc, wcale nie było tak źle i z radością poczekam na kolejną serię gier.
Owszem. Było kilka sytuacji, które przyprawiały o uśmiech zażenowania gdy obejrzało się ich powtórkę (pozdrawiamy Pelle van Amersfoorta i Sasę Balicia). Mieliśmy jednak powrót Pogoni w Płocku, bombę Modera w Poznaniu, całkiem dynamiczny mecz w Krakowie, w którym to głównie Wisełka nadawała ton gry, a Lechia potwierdziła, że 2-0 to niebezpieczny wynik jest. Faworyci robili swoje i wygrywali mecze, co przecież w tej lidze nie jest normą a często wręcz anomalią. Przerwa zimowa upłynęła nam pod znakiem wyprzedaży graczy, którzy potrafili prosto kopnąć piłkę. Okazało się jednak, że jeszcze kilku sensownych piłkarzy w tej lidze zostało. Jakimś cudem ostał nam się Jorge Felix, Christian Gytkjaer, jest też kilku młodych, którzy nie trafili na tapet średniaków z Serie A. Chociażby Maciej Rosołek znów ukłuł rywala i na twiterze mogły posypać się suche żarty. Bo przecież Rosołek w niedzielę musi być (he-he-he). Z pewnością wielokrotnie w czasie najbliższych tygodni przeklniemy to nasze polskie piekiełko, wyłączymy nie jeden mecz po pierwszych dwóch kwadransach gry i poświęcimy seans meczu pokroju Korona-Zagłębie na rzecz obejrzenia dokumentu o porze godowej małpek Bonobo, czytany głosem Krystyny Czubówny. Ale to nie jest jeszcze ten moment. A może zatrudnienie pani Czubówny byłoby świetnym rozwiązaniem dla Canal Plus? Jej kojący głos mógłby służyć za uzdrawiający balsam dla naszych skołatanych nerwów w czasie transmisji jakiejś beznadziejnej 90-minutowej rzeźni. Gorsza od niektórych ‚ekspertów’ by nie była. Pani Krystyna kojarzona jest jako lektor filmów przyrodniczych, a w naszej lidze czasem jak w lesie…
Weźmy na ten przykład takich kibiców Legii, którzy od lat prowadzą narrację, według której Polonii w Warszawie nie ma. Jednak gdy pojawia się potencjalny sponsor, który może wpompować trochę grosza w ‚Czarne koszule’, to urządzają akcje, które mają na celu sabotowanie tego nieistniejącego według nich klubu. I to przy aprobacie wielu ludzi, których można by uznać za osoby publiczne. Sam przez wiele lat biegałem po trybunach, stojąc w młynie i cisnąć po przyjezdnych. Jestem w stanie zrozumieć piłkarski szowinizm, którym charakteryzują się polskie stadiony. Ale kiedyś nastąpił ten moment, że dorosłem. Czego i wielu osobom uczęszczającym na Łazienkowską życzę. Polonii zaś życzę wszystkiego dobrego, bo to ważny i zasłużony klub dla historii polskiego futbolu. Z fartem.
Kolejne okienko transferowe i kolejna podróż Kamila Grosickiego. Tym razem obyło się bez gnania na złamanie karku, by podpisać papiery minutę przed końce widełek transferowych. Nie było też niespodziewanych zwrotów akcji. Nawet jechać nie trzeba było tak daleko. Grosik zamienił Hull na WBA. W miniony weekend miał okazje, by zadebiutować w barwach swojego nowego pracodawcy. Był to debiut całkiem udany, gdyż nasz reprezentacyjny pędziwiatr zaliczył w meczu z Millwall asystę. A miał na to zaledwie 25 minut, gdyż właśnie tyle czasu wygospodarował dla niego trener Sven Bilić. Szkoda tylko, że tym, który dwukrotnie w tym meczu musiał wyciągać piłke z siatki, był Bartosz Białkowski.
Dziewiątą bramką w Serie A popisał się Arek Milik. Niewiele zabrakło, a nasz napastnik zaliczyłby spektakularne pudło. Futbolówka po jego strzale zmieściła się do bramki Lecce na ‚aby, aby’. Wcześniej odbiła się jeszcze od poprzeczki. Masa internetowych trolli rzuciła się natychmiast wytknąć Arkowi, że oto snajper naszej repry PRAWIE zmarnował kolejną stuprocentową szansę. No właśnie drogie trolle – prawie robi wielką różnicę. Jest kolejna brameczka. 36 już w historii występów wychowanka Rozwoju Katowice w najwyższej klasie rozgrywkowej w Italii. Strzelec wyborowy musi mieć również instynkt i szczęście… ekhm… #Inzaghi.
Jej Wysokość Premier League ma relaks zimowy. Znaczy się, liga angielska jest zbyt rozbudowaną i dynamiczną ligą, by pozwolić sobie na jakieś dłuższe przestoje. Przerwa polega na tym, że kolejka została podzielona na dwie części na przestrzeni dwóch tygodni. W sobotę i niedzielę zobaczyliśmy raptem trzy spotkania. Nadal do góry pnie się Everton, w którego Carlo Ancelotti pchnął nowego ducha. Carletto poprowadził „The Toffees” w ośmiu spotkaniach ligowych, w których poniósł zaledwie jedną porażkę. Pod jego skrzydłami jak na zawołanie zaczął strzelać Dominic Calvert-Lewin, a Theo Walcott powoli przypomina piłkarza. Carlo zna się na swojej robocie, w co niektórzy mogli zwątpić po epizodzie Włocha w Napoli. Patrząc jednak na ‚wyczyny’ Gennaro Gattuso w klubie z Kampanii dochodzimy do wniosku, że Ancelotti wcale nie prezentował się tak źle w tym pierdolniku pod egidą De Laurentisa. Kiedyś w polskich mediach krążyła plotka, jakoby Gattuso mógł objąć stery w białostockiej Jagiellonii. Idealnie by tam pasował wraz z nowym bramkarzem Jagi wprost z Arsenalu. Kosmopolityczny śmietnik by nam się zrobił na Podlasiu. Z chęcią wysłałbym tam jeszcze Benteke, który zatracił gdzieś instynkt strzelecki i jeszcze chwila a nadawałby się co najwyżej jako wypalona ciekawostka do takiej egzotyki jak Ekstraklasa, ale Belg w końcu się przełamał. Napastnik Palace czekał na bramkę od kwietnia 2019 roku. Niewiele to trafienie pomogło, bo podopieczni Hodgsona przegrali i czekają na trzy punkty od Boxing Day. W dodatku jedna z najskuteczniejszych defensyw Premier League przeobraziła się w ser szwajcarski. Cały czas solidnie poczyna sobie za to harda banda z Sheffield, a John Lundstram wynagrodził wiarę wszystkich graczy FPL w to, że to jeszcze nie czas na sprzedawanie go w tej grze. W ostatnim meczu Brighton vs. Watford padł remis i to by było na tyle…
Czasem przerwa od piłki robi nam dobrze. Dziwię się tym, którzy narzekają, na przerwy reprezentacyjne. Fajnie spędzić weekend z włączonym Canal Plus i odpalonym na laptopie Eleven + flashscore, ale co za dużo to niezdrowo. Futbol to narkotyk, a narkotyki łatwo przedawkować. Nie zaniedbujcie innych pasji ;).
RG
Skomentuj