Przez cały obecny sezon stołek trenera Betisu należy do najgorętszych i nic nie wskazuje na to, by sytuacja się zmieniła. Na moment uspokoiło ją zwycięstwo z Realem, które skomplikowało sytuację „Los Blancos” w walce o tytuł mistrzowski, ale Betis nadal nie spełnia pokładanych nadziei. A przecież po letnich transferach mieli dołączyć do ligowej czołówki, tymczasem strata do miejsca dającego możliwość udziału w Lidze Europy wynosi 9 punktów, a ligowa kolejka wciąż trwa. Dlaczego jest tak źle, skoro miało być tak dobrze?
Kiedy trener wchodzi w buty Quique Setiena, czeka go naprawdę trudne zadanie, o czym przekonali się trenerzy zastępujący obecnego trenera Barcy w klubie z Wysp Kanaryjskich. W pierwszym sezonie po odejściu Setiena z UD Las Palmas klub pożegnał się z Primera Division i wielu kibiców zatęskniło za charakternym szkoleniowcem. Przed sezonem 2019/2020 obecny trener Barcelony opuścił Betis i jak wielu twierdziło, zostawił solidne fundamenty swojemu następcy Rubiemu, który w rozgrywkach 2018/19 zrobił z Espanyolem Barcelona wynik ponad stan i zdołał awansować do europejskich pucharów kosztem choćby Athleticu Bilbao.
Kojarzycie ogłoszenia z serwisów motoryzacyjnych, w których ktoś próbuję sprzedać nieskończony projekt samochodu rajdowego, do którego wystarczy dołożyć kilka komponentów i już wszystkie oesy będą jego? W teorii Rubi dostał właśnie taką nieskończoną rajdówkę, a w dodatku włodarze Betisu postanowili dołożyć trochę grosza i sprowadzili na Estadio Benito Villamarin kilka uznanych nazwisk takich jak Fekir, o którym chwilę wcześniej mówiło się, że jest już jedną nogą w Liverpoolu, Borja Iglesias, którego Rubi prowadził w Espanyolu i sprawił, że napastnik, który przez długi czas tułał się po rezerwach klubów LaLiga, nagle stał się odkryciem sezonu i czołowym strzelcem rozgrywek. Zresztą spójrzcie sami:
-Odchodzi Firpo, a w jego miejsce przyszło dwóch piłkarzy zaprawionych w bojach, czyli Alfonso Pedraza i Alex Moreno.
-Odchodzi Pau Lopez, a za niego przychodzi doświadczony Joel Robles i wciąż młody Dani Martin, któremu trener bramkarzy Betisu wróży wielką karierę.
W miejsce świetnego Lo Celso do Betisu trafia gwiazda Fekir Olympique Lyon.
Jak sami widzicie o ile piłkarze, którzy pożegnali się z Betisem, byli ważnym zawodnikami dla tego zespołu, o tyle nie można powiedzieć, że Betis nie próbował sprowadzić w ich miejsce wartościowych następców. W trakcie zawieszenia rozgrywek z powodu koronawirusa Rubi wspominał, że jego piłkarze są pod ścisłą kontrolą, zachowując pełen profesjonalizm. W dodatku podkreślił, że jego sztab dba o to, by zapewnić drużynie zróżnicowane ćwiczenia, które ułatwią powrót do gry, który nie spełnił pokładanych oczekiwań. Dwa spotkania i tylko jeden punkt. Ktoś może powiedzieć, że Sevilla i Granada, to bardzo wymagający rywale, przeciwko którym nie gra się łatwo. W pełni się z tym zgadzam, ale czy drużyna, która aspiruje do wejścia na wyższy poziom, nie powinna pokazać swoją wartość właśnie w takich spotkaniach? Mecz z Sevillą oddzielił chłopców od mężczyzn. Sevilla zdominowała swojego lokalnego rywala i pod tym względem nie ma żadnej dyskusji. Betis nie był w stanie przeciwstawić się choćby świetnie dysponowanym Lucasowi Ocamposowi i Mounirowi El Haddadiemu. Środek pola złożony z takich graczy jak Alena, Canales i Guido Rodriguez nie był w stanie stwarzać przewagi na boisku i można było w ciemno przewidywać, że Rubi w kolejnym meczu dokona wielu zmian personalnych. Z piłkarzy grających w centralnej części boiska ostał się tylko Canales, a w miejsce kompletnie niewidocznych Aleni i Rodrigueza wskoczyli Guardado i Edgar. Można było zauważyć poprawę, ale wciąż od tej drużyny można oczekiwać znacznie więcej. Już w pierwszej odsłonie spotkania Betisowi przydarzyła się prosta strata Joaquina, która doprowadziła do strzelenia bramki na 1:0 przez Granadę. O ile za ten błąd należy w pełni zganić doświadczonego gracza, o tyle uczciwie trzeba przyznać, że należy do wąskiego grona piłkarzy Verdiblancos, którzy ciągną ich grę od samego początku sezonu i śmiało, można powiedzieć, że bez Joaquina ten zespół znalazłby się w strefie spadkowej. Betis w drugiej połowie coraz mocniej naciskał i nie trzeba było zaglądać w statystyki (82% posiadania piłki), by zauważyć ich przewagę. W 85. minucie bramkę dla Betisu po rzucie karnym zdobył Sergio Canales. Chwilę wcześniej Domingos Duarte do spółki z Jesusem Vallejo sfaulował Borję Iglesiasa, co dało podstawy sędziemu do wskazania na wapno. Betis nie poprzestał na wyrównaniu wyniku spotkania i już 3 minuty później wyszedł na prowadzenie za sprawą Cristiana Tello, któremu przy strzale ewidentnie dopisało szczęście. Betis prowadził 2:1, ale tak jak już zdążył nas przyzwyczaić, po raz kolejny w kluczowej sytuacji zabrakło koncentracji. Tym razem po rzucie rożnym remis Granadzie uratował kompletnie niekryty Roberto Soldado.
Po spotkaniu Sergio Canales nie krył zdegustowania sytuacją z doliczonego czasu gry i wypomniał, że po raz kolejny Betisowi zdarza się wypuścić zwycięstwo z rąk. Rubi na konferencji pomeczowej stwierdził, że nie ma tematu jego zwolnienia i już myśli o kolejnym spotkaniu. Szczerze mówiąc, zastanawiam się, jaka byłaby reakcja ze strony klubu, gdyby nie sytuacja związana z pandemią koronawirusa. Możliwe, że już po tym remisie Rubi pożegnałby się z Betisem.
Co jest nie tak z zespołem Rubiego? Teoretycznie mamy tam kilka głośnych nazwisk, ale piłka jest sportem zespołowym i weryfikuję zespół jako całość. Betis jest czwartą drużyną LaLiga pod względem posiadania piłki, ale często niewiele z tego wynika. Grają często dość wolno, co z pewnością nie ułatwia zdobywania przestrzeni na boisku. Pod względem zdobywania bramek nie jest jeszcze najgorzej, choć szczerze mówiąc 3 bramki Borjy Iglesiasa na przestrzeni całego sezonu to wynik równie bezzębny, jak jego gra, choć w poprzednim sezonie grał naprawdę dobrze i 28 milionów euro, które zapłacił za niego Betis, wydawało się uczciwą ceną. Na początku sezonu w kwestii zdobywania bramek wyręczał go Loren, który w pierwszych dziewięciu kolejkach strzelił 7 bramek, co skłoniło mnie do nagrania video na YouTube o ciekawostkach związanych z tym piłkarzem. Dzisiaj Loren ma 9 bramek, co pokazuje, że w pewnym momencie się kompletnie zaciął. Rubi przez pewien czas testował grę dwójką napastników, ale wielokrotnie podkreślał, że nie jest przekonany co do słuszności wystawiania Lorena i Iglesiasa równocześnie.
Wcześniej wspominałem o tym, że Betisowi zdarza się popełniać głupie błędy. Siedem czerwonych kartek na przestrzeni sezonu daje im hańbiące pierwsze miejsce w tej klasyfikacji i co oczywiste bardzo utrudnia zdobywanie punktów. Z czego wynikają te błędy? W dużej mierze z braku koncentracji. Większość z tych kartek była wynikiem indywidualnej pomyłki w ocenie sytuacji. Ten aspekt złożył się na to, że są obecnie drugą najgorszą defensywą w całej lidze. Rubi próbował gry w różnych systemach, czy to z czwórką, czy trójką defensorów, ale wciąż defensywa Betisu momentami przypomina sito z dużymi oczkami. Na usprawiedliwienie szkoleniowca Verdiblancos w jakimś stopniu działają kontuzje Sidneia, wokół którego miała zostać zbudowana defensywa Betisu. Aissa Mandi przy Feddalu, czy Marcu Bartrze nie wygląda zbyt pewnie i co więcej, Bartra grał na tyle słabo na pozycji środkowego obrońcy, że Rubi wielokrotnie decydował się na umiejscowienie byłego piłkarza BVB oraz Barcelony na pozycji środkowego pomocnika. Na dobrą sprawę, żaden z wymienionych środkowych obrońców nie może powiedzieć, że rozgrywa przynajmniej dobry sezon. Betis ma również problem ze zbieraniem drugich piłek i odbiorami, przez co w kluczowych momentach nie są w stanie kontrolować spotkań. Innym ważnym mankamentem w grze Betisu są pojedynki w powietrzu. Na ten moment są w tej klasyfikacji czwartą najgorszą drużyną.
Duże nazwiska nie zawsze się sprawdzają. Transfer Nabila Fekira do Betisu był dla wielu dużym zaskoczeniem. Jego grę w biało-zielonej koszulce nie można jednoznacznie ocenić. Z jednej strony jest bardzo groźny w ofensywie i swoimi dryblingami oraz strzałami stwarza duże zagrożenie, ale z drugiej strony mało pomaga w destrukcji i miewa sporo momentów, w których znika na kilkanaście minut. Francuskiej media sugerowały, że być może znudziła mu się gra na południu Hiszpanii, ale sam zawodnik twierdzi, że chciałby kontynuować swoją przygodę w Betisie. Innym sporym nazwiskiem, o którym mówi się dużo, jest William Carvalho. W 2018 przychodził do zespołu jako Mistrz Europy z 2016 roku i podobnie jak w przypadku Fekira wielu dziwiło się, że trafił na Estadio Benito Villamarin. Od samego początku Carvalho miał wskoczyć do składu i sprawić, że Betis włączy się w walkę o trzecią pozycję w lidze. Rzeczywistość zweryfikowała przewidywania i transfer Carvalho nieco zawiódł. Już pod wodzą Rubiego nie opuszcza go pech i jest stale prześladowany przez urazy, co nie pozwala mu wejść na poziom, którego oczekiwano od piłkarza, który wcześniej był łączony z największymi klubami w Europie. Dziś wydaje się, że kolejny sezon może rozpocząć już w innym zespole.
W ramach podsumowaniach trzeba uczciwie przyznać, że przygoda Rubiego nie należy do udanych. Nie można powiedzieć, że Rubi jest słabym trenerem zwłaszcza w chwili, gdy porównamy stan, w którym zostawił Espanyol do obecnego. Być może stał się nieco ofiarą swojego sukcesu. W Betisie spodziewano się po nim znacznie więcej i wielu liczyło na to, że ekipa zrobi krok do przodu. Tymczasem jego Betis bardziej przypomina ekipę ze schyłkowego okresu pracy Quique Setiena. Ze swojej strony życzę Betisowi poprawy gry i liczę na to, że w przyszłym sezonie, może pod wodzą innego szkoleniowca zaczną grać na miarę oczekiwań.
Paweł Ożóg
Skomentuj