Zwolnienie Nigela Pearsona mogło komuś utknąć w zalewie ostatnich meczów i informacji oraz fakcie, że Watford nie jest jednym z najpopularniejszych klubów na świecie. Jednak kibice dogłębnie śledzący Premier League byli w szoku. Nigel Pearson to był jeden z ostatnich trenerów, który zasłużył na wypowiedzenie. No ale przy rządach rodziny Pozzo wszystko jest możliwe.
Watford obejmował na ostatnim miejscu w tabeli z 6-punktową stratą do bezpiecznego miejsca. Po niecałym miesiącu pracy zniwelował różnicę i wyprowadził klub ze strefy spadkowej, a w mediach pojawiały się głosy, że jest cudotwórcą. Teraz zostawia go z 3-punktową przewagą “nad kreską” i prawie pewnym utrzymaniem. Jako pierwszy menadżer Premier League pokonał Liverpool w tym sezonie. Do momentu zwolnienia poprowadził klub w 55% spotkań tego sezonu. Za jego kadencji Watford zdobył 74% wszystkich punktów i goli w obecnej kampanii, a stracił tylko 47% bramek. Biorąc pod uwagę tabelę za okres, kiedy był menadżerem, Watford zajmuje 12 miejsce i zdobył o 1 punkt więcej niż walczący o Ligę Mistrzów Leicester. Jakich statystyk, by nie wyciągać, w każdej bił swoich poprzedników na głowę. Zwolnienie Nigela Pearsona to jedna z największych zagadek tego sezonu.
W ostatnich trzech kolejkach Watford wygrał dwa bardzo ważne mecze w kontekście utrzymania: z Norwich oraz Newcastle, co sprawiło, że aby pozostać w elicie musieli wykonać tylko jeszcze jeden krok lub czekać na potknięcia Bournemouth i Aston Villi. Jakkolwiek by nie analizować, wszystko wskazywało na to, że nagrodę dla bohatera sezonu w ekipie Szerszeni powinien zgarnąć Nigel Pearson.
W Watfordzie nic jednak nie jest normalne. Odkąd klub przejęła rodzina Pozzo, w 8 sezonach zatrudniła 11 menadżerów. W obecnym wyrzuciła już trzech. Jedynym trenerem, który przepracował więcej niż jeden sezon, był Javi Gracia. Zwalniają przy pierwszej lepszej okazji. Trenerzy pracują tam do pierwszego kryzysu. Nie dostają szansy, aby zażegnać dołek i wrócić silniejszym. Przy takich działaniach nie da się budować stabilnego klubu. Dla trenerów na Vicarage Road każda porażka to nie powód do wyciągnięcia wniosków, a przybliżanie się do drzwi wyjściowych. Tam nie ma czasu, aby wejść do drużyny, zrobić przegląd kadry, wymienić niepasujące elementy, nadać styl zespołowi i dopiero punktować. Nie można liczyć na długofalowy projekt. Tam trzeba wejść z drzwiami i futryną i punktować od pierwszego meczu. Tak, jak zrobił to Nigel Pearson. Który i tak został zwolniony. Bo w pewnym momencie jego zespół zaczął punktować gorzej.
Czy decyzja rodziny Pozzo jest logiczna? Oczywiście, że nie. Ale wbrew pozorom da się znaleźć w miarę logicznie wytłumaczenie. W momencie zwalniania Pearsona Watoford miał trzy punkty przewagi nad Bournemouth i tyle samo nad Aston Villą, a na horyzoncie spotkania z Manchesterem City i Arsenalem. Jeśli władze klubu chcą utrzymać się w elicie, nie patrząc na przeciwników, to Szerszenie musiałaby zapunktować przeciwko Obywatelom lub Kanonierom. Utrzymując formę z ostatnich tygodni, jest to bardzo ciężkie zadanie i raczej mało możliwe do wykonania. Więc rodzina Pozzo prawdopodobnie wpadła na pomysł, aby skorzystać z efektu nowej miotły. Czy drugi trener Hayden Mullins to zagwarantuje? Raczej wątpię, ale jeśli nowy sezon, niezależnie od wyniku poprzedniego, Watford miał rozpocząć z nowym trenerem, to warto spróbować.
Zapytacie: ale dlaczego po sezonie Pearson miałby opuścić Vicarage Road? Patrząc na formę i osiągnięcia zespołu po restarcie ligi, ale przede wszystkim na niechlubną historię zwolnień trenerów w klubie są podstawy, aby myśleć, że władze Watford nową kampanię chcą zacząć z czystą kartą. Szerszenie w ostatnich tygodniach grają bardzo słabo. Jedyny dobry mecz zagrali z Newcastle. Pearson przywiązał się do jednego ustawienia, tych samych nazwisk i nie był otwarty na zmiany. Nie próbował eksperymentować z systemem i taktyką, czy wprowadzaniem młodych zawodników. Zespół wydawał się wypalony. Nie było tego ognia, który menadżer zapalił z pierwszym wejściem do szatni. W porównaniu do początkowego okresu angielskiego szkoleniowca Watford zaliczył spory zjazd.
I tutaj znów wracamy do punktu wyjścia – Pearson jest kolejnym menadżerem, który nie dostał szansy zażegnać kryzysu. Co więcej, przy obecnym potencjale kadry Szerszeni wątpię, że zespół stać na coś więcej niż tylko walkę o utrzymanie. A wydaje się, że rodzina Pozzo myśli, że jest inaczej. Że w przyszłym sezonie przyjdzie trener z pomysłem na grę i zrobi z Watfordu zespół na miarę środka tabeli. Niestety, szybko mogą się rozczarować, a kolejny śmiałek, który podjął się wyzwania pracy na Vicarage Road, padnie ofiarą złego zarządzania klubem i wpisze sobie do CV zwolnienie. Tak jak Nigel Pearson, który zrobił z nimi wyniki grubo ponad stan i kilka miesięcy później sam padł tego ofiarą. Przyjmując ofertę pracy z Watfordu, musisz liczyć się z tym, że za niedługo czeka cię eksmisja.
Skomentuj