Półfinały Ligi Mistrzów za nami. Jak wszystkim doskonale wiadomo, w decydującym starciu spotkają się PSG i Bayern. Pierwsi pokonali we wtorek RB Lipsk. Drudzy wygrali w środowym spotkaniu z Olympique Lyon.
Tyle jeśli chodzi o oczywistości.
To na czym chciałbym się jednak skupić ma związek – a jakże! – z Robertem Lewandowskim. Polak zagrał przyzwoity mecz. Nie było to popisowe spotkanie w jego wykonaniu. Był aktywny, strzelił gola, zrobił swoje. Widowisko to miało jednak innych bohaterów. Z Gnabrym na czele.
Średni mecz w wykonaniu Polaka, nie przeszkodził jednak komentatorom TVP, w notorycznym wymienieniu jego nazwiska i odnoszeniu się do jego wyników. Nie ważne co dzieje się na boisku, o Robercie zawsze warto wspomnieć.
I tak:
-na wstępie dowiedzieliśmy się, że wszyscy Polacy, liczą na sukces Roberta w drodze po triumf w Lidze Mistrzów
Sorry, ja na przykład kibicowałem Lyonowi.
-mogliśmy się zastanawiać czy statystycy zaliczą Polakowi asystę, po tym jak zmarnował sytuację na gola, najpierw nie trafiając w piłkę, a następnie uderzając nią w bramkarza, po czym dobitkę na bramkę zamienił Gnabry
Serio?
-wspólnie żałowaliśmy, że Alaba nie oddał wolnego Robertowi
No szkoda.
Do czego zmierzam?
Bayern Monachium to nie Reprezentacja Polski, a cały piłkarski świat nie kręci się wokół jej napastnika. Oglądając mecz francuskiego zespołu z niemieckim, chciałbym posłuchać o czymś innym, niż o kolejnym rekordzie Lewandowskiego. To, czego oczekuję to obiektywny i rzeczowy komentarz. Nic ponadto. Czy to naprawdę tak wiele?
I żeby była jasność. To nie jest hejt w kierunku Panów Iwańskiego i Onyszko. Ten pierwszy to solidny komentator, którego cenię. Drugi, dopiero co debiutował jako „dwójka” i miał prawo nie być perfekcyjny.
Zresztą, zbytnia ekscytacja naszym rodakiem to przywara niemal wszystkich komentatorów, których mamy okazję słuchać, podczas transmisji Ligi Mistrzów. I nie dzieje się tak od dziś! Nie ważne czy to Polsat, czy TVP. Nie ma znaczenia czy oglądamy mecz w fazie grupowej, czy półfinale. Bez różnicy czy rywalem Bayernu jest Liverpool, czy Olympiakos.
Lewandowski to, Lewandowski tamto.
Lewy, Robert, Polak, rodak, nasz napastnik.
Czy to nie nasze kompleksy? Od lat cierpieliśmy na brak liderów. Wiecznie brakowało nam piłkarza takiego kalibru. Teraz kiedy go mamy, zwyczajnie dajemy się zwariować.
Trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której holenderski komentator „zagaduje” spotkanie, odnosząc się na każdym kroku do Depaya. Nie chce mi się wierzyć, że pracownicy hiszpańskich stacji kibicowali oficjalnie Bayernowi, ze względu na Thiago i raczej nie daję wiary w scenariusz, w którym chorwaccy spikerzy nie widzą świata poza Perisicem. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale to i tak o niczym nie świadczy. To po prostu nie powinno tak wyglądać.
O Lewandowskim należy mówić dużo i często. Ale są do tego lepsze okazje. Nie mam nic przeciwko analizom zagrań Roberta w pomeczowym studio. W przedmeczowym zresztą też. Chętnie poczytam o nim w gazecie, czy posłucham w radiu. Ale na Boga! Nie przez 90 minut meczu!
Zresztą, to nie tylko mój pogląd. Śmieją się z tego moi koledzy, z którymi oglądam spotkanie. Krytykują to użytkownicy Twittera. Bawi to nawet osoby nieinteresujące się piłką. Nie widzę tego chyba tylko pracownicy telewizji.
Robert i jego Bayern!
A więc drodzy komentatorzy. Finał, już w jutro. Przed nim, zalecam puścić sobie w tle melodię z „Yellow Submarine” i głośno zaśpiewać:
„Bayern Munchen to nie jest polski klub, to nie jest polski klub, to nie jest polski klub…”
Niezależnie jak mocno kibicujecie Lewemu.
Michał Bakanowicz
Skomentuj