Ivan Jurić nieprzerwanie od 19 lat pracuje we Włoszech. Wcześniej jako piłkarz z powodzeniem radził sobie w Serie A. Był bardzo cenionym na Półwyspie Apenińskim pomocnikiem, ale nigdy nie znajdował uznania selekcjonera reprezentacji Chorwacji i na swoim koncie ma tylko 5 spotkań w narodowych barwach. W dzisiejszym tekście przybliżę pokrótce sylwetkę obecnego opiekuna Hellasu Verona.
W świat trenerski wchodził małymi kroczkami, był asystentem Gian Piero Gasperiniego w Interze i Palermo. Gasp i Jurić na tyle zbliżyli się do siebie, że nazywają siebie przyjaciółmi po dwóch stronach barykady. Przez sezon Ivan był trenerem Mantovy występującej w Lega Pro, czyli Serie C. Schody i wymagania rozpoczęły się od momentu, kiedy w sezonie 2015/16 objął Crotone. Drużynę, w której występował przez wiele lat. Zarząd Pitagorcich przedstawił mu swoje cele. Mierzyli wysoko. Chcieli jak najszybciej awansować ze swoim zespołem do Serie A. Juricowi udało się to już w pierwszym sezonie, czym zwrócił na siebie oczy piłkarskiej Italii. Przez małe zamieszanie w klubie zespół Crotone musiał rozwiązać umowę z trenerem, ale bardzo szybko zgłosiła się po niego Genoa. Ta sama Genoa, w której zakończył karierę piłkarską. Enrico Preziosi już w lutym pożegnał się z Chorwackim trenerem, ponieważ drużyna znajdowała się na samym dole tabeli. Prezes Grifonów jest znany ze swoich kontrowersyjnych decyzji i już na samym początku sezonu 2017/18 Ivan dostał kolejną szansę jako trener Genoi. Sytuacja się powtórzyła, tylko został zwolniony jeszcze wcześniej, bo już w listopadzie. Jak mówi przysłowie: „Do trzech razy sztuka”. To w przypadku Chorwata się sprawdziło. Preziosi po raz kolejny zatrudnił Ivana Jurica na stanowisku trenera w trakcie sezonu 18/19, ale to był najkrótszy pobyt przybysza z Bakanów na stanowisku coacha w Genoi. Otrzymał tylko 2 miesięcy i w grudniu już był na bezrobociu.
Hellas Verona w sezonie 2018/19 zajęła 5 miejsce w tabeli i awansował do baraży. Wkrótce został rozegrany play-off o jedno miejsce przyznające prawo gry w Serie A. W pierwszej eliminacyjnej rundzie, piłkarze z miasta Romea i Julii odprawili z kwitkiem Perugie. Później w dwumeczu ograli Pescare i w finale mieli się zmierzyć z Cittadellą. Pierwsze spotkanie zostało rozegrane na stadionie Pier Cesare Tombolato i gospodarze pewnie pokonali Hellas 2:0. Trzy dni później miał zostać rozegrany rewanż w Veronie. Kibice Cittadelli byli już pewni historycznego awansu do Serie A, ale takiego obrotu spraw, jakiego byli świadkami, zapewne się nie spodziewali. Dość zaskakująco Gialloblu odrobili straty z nawiązką i pokonali u siebie na stadionie rywali 3:0. W Veronie rozpoczęła się feta kibiców Hellasu, ponieważ ich odwieczny rywal spadł z ligi, a oni awansowali. Niestety problemy miały dopiero nadejść. Prezes Maurizio Setti powiedział otwarcie, że mają najniższy budżet w całej lidze i utrzymanie będzie cudem. Parę dni po awansie klub podpisał kontrakt z nowym trenerem, który miał doświadczenie na poziomie Serie A, czyli Ivanem Juricem.
Pierwszym transferem chorwackiego trenera do Gialloblu był Mariusz Stępiński, który trafił z Chievo za około 5.5 mln euro. Polak miał być gwarancją dwucyfrowej liczby bramek w sezonie. Paweł Dawidowicz został wykupiony z Benfiki. Do klubu trafił też były podopieczny trenera z Genoi Miguel Veloso. Ponadto klub zasilili jeszcze Sofyan Amrabat, Amir Rrahmani, Davide Faraoni, Samuel Di Carmine czy Darko Lazović. Transfery nie powalały, coach Jurić musiał wszystko poukładać i wdrożyć taktykę, która będzie idealna pod danych piłkarzy. Na dzień dobry chorwacki trener przedstawił swój projekt i pomysł na grę z trójką obrońców. W drużynie panowała przed sezonem na tyle dobra atmosfera, że dzień przed meczem inaugurującym początek nowego sezonu z Bologną, trener Jurić zaprosił piłkarzy, cały zarząd i asystentów na piwo, aby zbliżyć do siebie całą drużynę. Początek sezonu był trudny dla beniaminka i po zaledwie 9 kolejkach drużyna była spisywana na straty. Po przerwie świątecznej nastąpił przełom, drużyna była już na tyle zgrana, że zawodnicy byli gotowi na każdego przeciwnika. Nadeszła seria 10 meczów bez porażki, w tym zwycięstwo na własnym stadionie z Juventusem (2:1) i remisy wyjazdowe z Lazio i Milanem. Drużyna wskoczyła do czołowej „10”, a włoskie media rozpisywały się o drużynie i samym trenerze, który robił wyniki ponad stan. Sezon zakończyli na wysokim i niespodziewanym 9 miejscu. Zakończył się pierwszy sezon pracy z drużyną Ivana Jurica, a kibice Gialloblu pokochali Chorwata.
Nowy sezon, cele niezmienne, Hellas dalej planuje utrzymać się w elicie. Kibice cicho mówią, że marzy im się gra w europejskich pucharach, ale nastroje znów tonuje prezes Setti. Klub nie szalał na rynku transferowym, ponieważ środki przeznaczone na kupno zawodników nie pozwalały sięgnąć po graczy, o których marzył Jurić. Drużyna z Verony nadal jest na szarym końcu jeśli chodzi o finanse, budżet nie powala na nogi. Najdroższym nabytkiem Ivana Jurica był Adrien Tameze, który wiosnę spędził w Atalancie Bergamo i tam nie zdołał przekonać do siebie Gian Piero Gasperiniego. Co więcej, przyjaciel Jurica proponował zakup Francuza, ponieważ wiedział, że idealnie wkomponuje się do ustawienia jego drużyny. Do klubu musieli trafić zawodnicy z wypożyczeń. Tacy zawodnicy jak Ebrima Colley, Mert Cetin, Federico Ceccherini, Antonin Barak czy Ivan Ilić nie zdołali przebić się w swoich klubach, dlatego uznali, że Verona to idealny kierunek, żeby zrobić dwa kroki do przodu. Po odejściu Marasha Kumbulli, Amir Rrahmaniego i Sofyana Amrabata, eksperci przewidywali, że Hellas nie będzie rewelacją jak w poprzednim sezonu. Sęk w tym, że ekipa Ivana Jurica gra jeszcze skuteczniej i jeszcze lepiej, a sam trener tonuje nastroje, mówiąc, że to jeszcze nie jest to, czego oczekuje od piłkarzy. Zwycięstwa z Lazio, Romą (walkower) i Atalantą potwierdziły znakomitą formę drużyny. Do tego potrafili na wyjeździe zremisować z Milanem i Juventusem. W tym sezonie prawdziwymi liderami drużyny są Mattia Zaccagni, który doskonale odnajduje się w filozofii Hellasu oraz prawdziwa rewelacja rozgrywek – Marco Silvestri. Na ten moment drużyna z Wenecji zajmuje wysokie 7 miejsce w tabeli. Przed nami calcio boxing day i po tym okresie będziemy mogli ocenić drużynę Hellasu, czy stać ich na wysokie miejsce i sprawienie niespodzianki. Zespół Gialloblu znany jest ze swojej doskonałej defensywy. Po odejściu podstawowych obrońców z zeszłego sezonu (Kumbulli i Rrahmaniego) oraz prywatnych problemach Koraya Guntera, zapowiadał się kataklizm w tylnej formacji. Zrobić coś z niczego, to umie Ivan Jurić. W tym sezonie w obronie doskonale prezentuje się Paweł Dawidowicz czy Matteo Lovato, a statystyki pokazują, że mają na tym etapie jeszcze mniej straconych goli co w poprzednim sezonie. Problemem drużyny może być obsada pozycji napastnika. Andrea Favilli i Nikola Kalinić nie dają tej jakości, jakiej chciałby sam trener, a Samuel Di Carmine i Eddie Salcedo to nie są nominalne „9”, dlatego w ostatnim spotkaniu z Lazio na pozycji napastnika wybiegł Adrien Tameze, środkowy pomocnik i zaprezentował się wyśmienicie. W każdym spotkaniu Hellas wychodzi z innym nastawieniem, Ivan Jurić potrafi przemeblować taktykę czy ustawienie, aby idealnie wypadła na tle innych drużyn. Podopieczni Juricia są ekipą bardzo uniwersalną i miłą dla oka, ponieważ czerpią inspirację zarówno z oldschoolowej włoskiej piłki jak i tej nowoczesnej. Zyskali w tym sezonie wielu nowych sympatyków, którzy zakochali się w filozofii i koncepcji Ivana Jurica.
Kacper Karpowicz
Skomentuj