Dokładnie rok temu Manchester United za pośrednictwem swojej strony internetowej poinformował cały świat o pozyskaniu rewelacji ligi Portugalskiej ze Sportingu. Spekulacji oraz oczekiwań wobec nowego nabytku było sporo, jednak z perspektywy czasu wiemy, że sprowadzenie Bruno do Anglii było strzałem Ole Gunnara w dziesiątkę. Piłkarz od tamtego momentu rozwinął się na niesamowity poziom, co przełożyło się także na funkcjonowanie drużyny. Po roku spędzonym na Old Trafford przez Fernandesa można jasno stwierdzić, że był to jeden z najlepszych transferów ostatnich lat w Premier League.
TRANSFER I OCZEKIWANIA
Ole Gunnar Solskjaer według doniesień, sprawę sprowadzenia Bruno Fernandesa dyskutował z zarządem już przed sezonem 2019/20. Wówczas do transakcji jednak nie doszło, ponieważ być może właściciele nie darzyli jeszcze zbyt wielkim zaufaniem Norweskiego szkoleniowca, a już wtedy byłby to spory wydatek. Jednak w zimowym okienku ubiegłego sezonu, kiedy Portugalczyk rozegrał kolejne fenomenalne pół roku w barwach Sportingu (8 bramek i 7 asyst w samej lidze), zarząd zezwolił na negocjacje z zawodnikiem. Ostatecznie 29 stycznia 2020 roku Manchester United poinformował o sprowadzeniu Bruno za około 60 milionów euro.
Kwota jak na zawodnika spoza czołowej piątki lig robi ogromne wrażenie i równie spore były oczekiwania wobec nowego piłkarza. Za sobą miał 137 występów w barwach Sportingu, w których strzelił 63 bramki i zaliczył 52 asysty. Wynik absolutnie fenomenalny. Przychodząc do Premier League, nikt raczej nie oczekiwał od niego podobnych rezultatów, bo wiadomo – wyższy poziom. Jednak każdy sądził, że płacąc taką kwotę za piłkarza, ten w dość szybkim tempie wpasuje się w drużynę i będzie pokazywał się z najlepszej strony. Spore nadzieje wobec nowego nabytku miał także, a być może nawet i przede wszystkim Solskjaer. Szkoleniowiec Czerwonych Diabłów naciskając na zarząd w kontekście tego transferu, musiał oczekiwać od piłkarza, że ten go nie zawiedzie i udowodni wszystkim swoją wartość. Jakby nie patrzeć, był to także brakujący element układanki w całej drużynie United. Wszystkie pozycje były na swój sposób już obsadzone, ale brakowało solidnego playmakera, który będzie gwarancją sporych liczb. Stawiając więc na konkretnego zawodnika do tej roli, ten musi się liczyć, że wszystkie oczy w najbliższym czasie będą zwrócone właśnie na niego, a nagła zmiana formy zespołu będzie zapewne efektem jego przyjścia.
Dzisiaj jednak już wiemy, że Portugalczyk nie tylko spełnił wszystkie oczekiwane punkty na liście, ale też dopisał własne, jeszcze bardziej wygórowane, które także wypełnił. Z perspektywy czasu nikt nie może się przyczepić do tego transferu, a co najwyżej pogratulować wszystkim osobom za niego odpowiedzialnym, że doszedł on do finalizacji.
ŻYCIOWA FORMA
W trakcie dwu i półrocznego pobytu w Sportingu Fernandes rozgrywał fenomenalne zawody, będąc prawdopodobnie najlepszym piłkarzem portugalskiej Ekstraklasy. W sezonie 2018/19 w samych rozgrywkach ligowych zdobył 20 bramek i 13 asyst, co nawet w Primeira Liga robi ogromne wrażenie. Wizja przebicia dyspozycji z rodzimego kraju piłkarza była w głowach kibiców raczej dość odległa. Na pewno nie przypadała na sam początek przygody w nowym klubie, tylko bardziej w kontekście kilku przyszłych lat. Sam piłkarz miał jednak inne plany. Bruno jest trochę zaprzeczeniem definicji i stereotypów dotyczących zawodnika grającego na pozycji „10”. Według wielu stwierdzeń rozgrywający jest typem piłkarza z definicji mało zaangażowanym w defensywę. Ma on za zadanie głównie wykreować sytuacje po otrzymanej piłce, a samemu nie za wiele o nią walczy. Fernandes, mimo że występuję na pozycji dziesiątki, to takim typem zawodnika nie jest. Włącza się do odbioru niemal zawsze, gdy jest do tego okazja. Statystyka „przechwyty na mecz” wynosi u niego średnio 0.8, a dla przykładu u Jamesa Maddisona – zaledwie 0.3.
U Bruno wielki talent idzie więc równomiernie w parze z ogromną pracowitością i wolą walki na boisku. Głównie właśnie dzięki temu bez większych problemów, a wręcz z futryną wszedł do najlepszej ligi świata. Non-stop robi progres, ciągle stara się doszlifować niedoskonałości, i to go właśnie doprowadziło do miejsca, w którym jest. Runda wiosenna w poprzednim sezonie była wręcz fenomenalna w jego wykonaniu, więc jak określić tę jesienną obecnego? Każdy kibic Manchesteru United chciałby, aby wszedł na jeszcze wyższy poziom, jednak wielkim wyczynem będzie utrzymanie obecnej przez jak najdłuższy czas.
Często mówi się, że piłkarz potrzebuje czasu, aby przyswoić się do ligi. Szczególnie takie stwierdzenia występują w najmocniejszych rozgrywkach krajowych, a już na pewno, kiedy trafi do niej piłkarz grający dotychczas w teoretycznie słabszej lidze. Bruno Fernandes jednak z miejsca obalił to przekonanie, zdobywając już w pierwszym miesiącu gry statuetkę najlepszego zawodnika lutego Premier League. Bycie najlepszym piłkarzem nawet w okresie kilku tygodni w tak mocnej lidze jest dużym wyróżnieniem, a zdobycie tego tytułu w trakcie pierwszych spotkań w tychże rozgrywkach, jest osiągnięciem na skalę historyczną. Taki też był właśnie miniony rok dla Portugalczyka, bo bez względu czy w przyszłości zaliczy jeszcze lepsze okresy – pierwsze miesiące w Manchesterze utkwią mu w pamięci do końca życia. Liczne indywidualne nagrody, masa rekordów, czy ogrom fenomenalnych występów – a to wszystko w zaledwie jeden rok.
WPŁYW NA DRUŻYNĘ
Życiowa forma najlepszego zawodnika drużyny mocno wpływa na zespół i nie inaczej było z Czerwonymi Diabłami. Być może nie był to najlepszy rok w całej historii jak w przypadku Bruno, ale już na pewno najwybitniejszy i najbardziej obiecujący w ostatnich kilku latach. Przyjście Fernandesa było uzupełnieniem brakującej części układanki, ale spowodowało także znaczny wzrost formy innych zawodników.
Bezpośredniego wpływu na to sam Bruno raczej nie miał, ale jego wybuch formy był impulsem oraz natchnieniem do cięższej pracy innych zawodników, oraz samego trenera. Mając piłkarza, wokół którego można budować wyjściowy skład, szkoleniowiec ma szanse bardziej się skupić na innych czynnikach pracy.
Portugalczyk pełni niesamowicie ważną funkcję w taktyce drużyny, ale nie można stwierdzić, że drużyna jest od niego niemal całkowicie uzależniona. Bywały momenty, tym bardziej w ostatnim czasie, kiedy Bruno w przeciwieństwie do reszty drużyny – rozegrał przeciętne spotkanie, a mimo to United zdołało zagrać zadowalające zawody. Wypadnięcie Fernandesa na pewien okres mogłoby w jakimś stopniu odcisnąć piętno na funkcjonowaniu zespołu, jednak nie stanąłby on raczej w miejscu, a w tak wielkiej machinie jest to ważny element. Nikt raczej nie chciałby przeprowadzić eksperymentu pod tytułem „Co gdyby nie Bruno?”, a już na pewno nie Ole Gunnar. Związek Bruno Fernandes – Manchester United zbiera owoce z dwóch stron i bez żadnego kryzysu potrwa to jeszcze przez długi czas. Póki jedna ze stron będzie wierna drugiej, wszystko w tej kwestii powinno funkcjonować wyśmienicie.
MATEUSZ PEREK
Skomentuj