Moim gościem był Mark Higgins. Kibic, który od 45 lat kibicuje Kanonierom, a na pierwszym swoim meczu był w 1979 roku, gdy Arsenal grał przeciwko Stoke na Highbury. Na mecze domowe oraz wyjazdowe uczęszcza regularnie od 1983 roku. Głównym tematem naszej rozmowy był pamiętny finał Pucharu UEFA z 2000 roku, gdy Arsenal mierzył się z Galatasaray. Zapraszam!
Mark, jesteś kibicem Arsenalu od 45 lat. Zjeździłeś całą Anglię wzdłuż i wszerz. Powiedz mi, jak zostałeś Kanonierem?
Mój brat został fanem Arsenalu w 1971 roku, gdy zdobyliśmy dublet. Ja wtedy zacząłem kolekcjonować karty z piłkarzami na szkolnym boisku. Alan Ball był jednym z pierwszych graczy, których pamiętam. Zacząłem śledzić losy Kanonierów w telewizji i radiu i wraz z moimi irlandzkimi rodzicami poczułem przynależność do zespołu. Pat Jennings i Liam Brady byli moimi bohaterami. Pamiętam, że przebieg Pucharu Anglii w sezonie 77/78 był zacięty i po raz pierwszy posmakowałem rozczarowania po przegranym finale z Ipswich.
Byłeś także na wielu meczach w Europie, który z nich najbardziej zapadł Ci w pamięci i dlaczego?
Zdecydowanie finał Pucharu Zdobywców Pucharów w Kopenhadze 1994, ale tuż za tym meczem wymieniłbym również półfinał z PSG oraz spotkanie w lidze mistrzów 2006 przeciwko Realowi Madryt. Wracając do Kopenhagi, jest to piękne miasto z cudownymi ludźmi, a oczekiwanie na mecz było jak jedno wielkie świętowanie. Byliśmy (kibice Arsenalu) dosłownie wszędzie i, mimo że wszyscy skazywali nas na przegraną w spotkaniu przeciwko potężnej wtedy Parmie, przeżyliśmy noc nie do zapomnienia.
Finał Pucharu UEFA 2000 Arsenal vs Galatasaray w Kopenhadze. Byłeś obecny na tym meczu, zgadza się?
Tak, przybyłem do stolicy Danii w dniu meczu z powodu osobistych zobowiązań i toksyczną atmosferę tego spotkania dało się wyczuć od samego początku. Przed meczem było dużo problemów, a na samym stadionie mnóstwo Turków. Nie graliśmy najlepiej tego dnia i widać, że nie czuliśmy się pewnie, gdy doszło do rzutów karnych. Po meczu udałem się z przyjaciółmi do naszych znajomych, których poznaliśmy podczas finału w 1994.
Arsenal trafił do trzeciej rundy tych rozgrywek, po odpadnięciu z fazy grupowej Ligi Mistrzów. W drodze do finału pokonaliśmy między innymi: Nantes, Deportivo La Coruna, Werder Brema oraz Lens, więc śmiało można powiedzieć, że przyszło nam to dość łatwo, prawda?
Nie do końca się z Tobą zgodzę, że była to łatwa droga. Osobiście byłem na wyjazdowych spotkaniach w Bremie i Lens, które jak się później okazało, były fantastycznymi wyprawami.
Porównałem nasz skład z tamtego czasu ze składem Galatasaray i teoretycznie przewyższaliśmy Turków umiejętnościami na każdej pozycji. Jak myślisz czego nam zabrakło, by odnieść zwycięstwo?
Po prostu nie wykorzystaliśmy swoich szans i nie zaryzykowaliśmy. Wydaje mi się też, że podeszliśmy do tego spotkania ze zbyt dużym respektem.
Atmosfera tego spotkania była bardzo gorąca, ale nie tylko na boisku. Również poza stadionem. Czy jadąc do Kopenhagi, spodziewałeś się takiego obrotu spraw?
Niestety tak. Przedmeczowa otoczka była napięta od samego początku, szczególnie przez to, co przeszli fani Leeds United w półfinale.

Turcy w półfinale grali z Leeds United i podczas pierwszego meczu w Stambule dwóch angielskich kibiców zginęło podczas zamieszek od dźgnięcia nożem.
To, co się wtedy wydarzyło, było wielką tragedią, której nikt nigdy nie powinien łączyć z piłką nożną. Na przestrzeni lat zaprzyjaźniliśmy się z wieloma fanami w całej Europie i poza nią, ale to wydarzenie pozostawiło gorzki smak dla każdego kibica.
Przed finałem dużo mówiło się o planowanej zemście ze strony angielskich kibiców. Z tego powodu do Danii pojechali nie tylko fani Arsenalu, ale również innych brytyjskich drużyn (Leeds, Chelsea, Rangers, Cardiff, Swansea). Obydwa kluby oraz policja apelowały przed meczem o spokój, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu.
Kopenhaska policja była bardzo źle przygotowana do tego meczu i niestety, ale trzeba przyznać, że to wstyd szczególnie po atmosferze święta, jakie się tam odbyło podczas finału Pucharu Zdobywców Pucharów w ’94.
Do głównego starcia kibiców doszło na Placu Ratuszowym w Kopenhadze. Czy byłeś świadkiem tych zdarzeń?
Na szczęście nie. To wszystko działo się jeszcze przed moim przybyciem.
Kilku kibiców Arsenalu zostało ciężko rannych nożem. Wydaje mi się, że przede wszystkim zawiodła policja, które ewidentnie nie była przygotowana do takiej skali zamieszek. Co sądzisz na ten temat?
Było to na pewno bardzo smutne doświadczenie. Jaką trzeba być osobą by przynieść ze sobą nóż na mecz piłki nożnej?
W internecie jest ogromna ilość zdjęć i filmów z tamtego dnia i naprawdę nie wyglądało to bezpiecznie. Media podawały informację, że 19 osób zostało rannych, a około 60 aresztowanych. Co sobie pomyślałeś, gdy wracałeś do domu?
Myślałem wtedy, że to co się wydarzyło będzie kolejną złą reklamą dla futbolu.
Dzień po tych wydarzeniach dyrektor wykonawczy FA David Davies przeprosił za zamieszki, a z kolei komitet wykonawczy UEFA ostrzegł rząd brytyjski, że jeżeli dojdzie do kolejnych awantur z udziałem angielskich kibiców, reprezentacja Anglii może nawet zostać wykluczona z Euro 2000. Jakie wtedy panowały nastroje wśród fanów?
Były duże niepokoje co do tego, co stało się z fanami Leeds, a do tego media potęgowały ciągłe napięcie. Angielska praca szybko podchwyciła temat zachowania angielskich fanów, ale nie opowiadając pełnej historii, co zawsze jest frustrujące dla większości dobrze zachowujących się fanów.
Skomentuj