Debiut w Ekstraklasie w wieku 17 lat, powołania do młodzieżowej reprezentacji, rozwój w zrównoważonym tempie. Patrykowi Dziczkowi wróżono wielką karierę. Po zdobyciu Mistrzostwa Polski z Piastem Gliwice przeniósł się do Lazio, aby zbierać kolejne piłkarskie szlify pod okiem włoskich trenerów.
Wypożyczenie do Salernitany nie było dziełem przypadku, ponieważ oba kluby mają tego samego właściciela – Claudio Lotito. Patryk miał zdobyć doświadczenie na zapleczu Serie A, żeby w przyszłości być włączony do składu biancocelestich. W październiku otrzymaliśmy niepokojące informację, że Dziczek stracił przytomność na treningu. Polak wrócił do gry, ale w sobotę podczas spotkania z Ascoli sytuacja się powtórzyła. Lekarz Salernitany potwierdził atak epilepsji. Trzeba modlić się i trzymać kciuki, żeby 23-latek wrócił do zdrowia i do piłki nożnej.
WYCHOWANEK PIASTA
Drużyna Piasta zrobiła nabór do młodzieżowej drużyny chłopakom z rocznika 1998. W oczy rzucił się młody ośmioletni Patryk Dziczek, który przerastał o głowę rówieśników. Chłopak nie tylko wyróżniał się wzrostem, ale i doskonałym operowaniem piłki. Od pierwszego treningu trenerzy zauważyli, że Dziczek ma smykałkę do futbolu. Do drużyny z Gliwic trafiło wielu młodych piłkarzy, którzy jednak po pierwszych miesiącach rezygnowali z treningów, a u Patryka było inaczej. Z chęcią chłonął wiedzę od trenerów i z chęcią zostawał po treningu, aby poprawić atrybuty piłkarskie, z którymi ma problem.
„Od początku to był chłopak z charakterem. Nie raz trzeba było z nim odbyć męską rozmowę, ale wiedział, że chce grać w piłkę. Ciężko go było zdjąć z boiska na zmianę, po treningu zostawał, żeby jeszcze poćwiczyć” – Opowiada były trener Patryka z grup młodzieżowych Witold Czekański.
Dużą rolę w karierze Patryka odegrał ojciec, który w przeszłości również był piłkarzem. Niespełnione marzenia chciał od zawsze przelać na syna. Z Patrykiem spędzał mnóstwo czasu po treningu na boiskach lub przy domu.
Trenerzy ze starszych grup młodzieżowych przez długi czas zwracali uwagę na Patryka, aż w końcu doszli do wniosku, żeby chłopak trenował i rozgrywał mecze ze starszymi, aby przyspieszyć rozwój utalentowanego chłopaka.
Dziczek rozwijał się ekstremalnie szybkim tempie i już w wieku 15 lat trenował z drużyną seniorów Piasta Gliwice. Rok później został zgłoszony do szerokiej kadry pierwszego zespołu na ligę. Jednocześnie rozgrywał mecze w rezerwach drużyny i juniorach, dodatkowo trenował z pierwszą drużyną. Był to ciężki okres dla Patryka, ale wtedy osiągnął największy skok jakościowy i nie popadł w przepaść między juniorską a seniorską piłką.
EKSTRAKLASA CZEKAŁA OTWOREM
W dniu 5 czerwca 2015 roku Patryk Dziczek w wieku 17 lat zadebiutował w Ekstraklasie. Młody pomocnik nie będzie wspominał miło pierwszego spotkania w seniorskiej drużynie Piasta. Zespół z Gliwic mierzył się w spotkaniu ligowym z Cracovią. Patryk wyszedł na spotkanie od pierwszej minuty i miał problem z odnalezieniem się. Popełniał dużo strat i wyglądał na przestraszonego. W przerwie spotkania Dziczek został zmieniony, a Piast przegrał domowe spotkanie z Cracovią aż 0:3.
„Wróciłem do domu i się rozpłakałem. Poszedłem na górę do swojego pokoju i leżąc na łóżku, rozmyślałem, co poszło nie tak”. – wspomina w wywiadzie swój debiut w Ekstraklasie.
Fala krytyki nie wylała się na młodego piłkarza, ale na trenera Radoslava Latala, który rzucił Patryka na głęboką wodę bez jakiegokolwiek przygotowania mentalnego. Czeski trener tłumaczył się takim wyborem, że naciskał na niego zarząd klubu, który chciał mieć jak najszybciej wychowanka w swojej drużynie.
Z chłopakiem wiązano przyszłość i przewidywano mu wielką karierę piłkarską. Patryk od zawsze wyróżniał się charakterem. Na treningach ze starszymi kolegami pokazywał, że ma przysłowiowe „jaja”. W tamtym okresie tłumaczył, że uderzyła mu do głowy woda sodowa.
„Przed debiutem w ekstraklasie poczułem się pewnie. Myślałem, że wszystko świetnie się układa i czasem może coś odpyskowałem starszym piłkarzom… Po tamtym meczu z Cracovią zszedłem na ziemię. Dziewczyna zawsze mi powtarza, bym nigdy się nie wywyższał, bo na moje miejsce może być kilku innych piłkarzy”.
Nieudany debiut schłodził apetyty Polaka. Patryk zaczął jeszcze ciężej pracować i przygotowywać się do roli podstawowego piłkarza Piasta.
PEWNE MIEJSCE W XI
Z miesiąca na miesiąc Dziczek stawał się lepszym piłkarzem i coraz ważniejszą postacią w szeregach Piasta Gliwice. Patryk już u Dariusza Wdowczyka był podstawowym piłkarzem, ale miał jednak mniej zadań na boisku. Jak młody piłkarz był oszczędzany w niektórych założeniach. Dopiero przyjście Waldemara Fornalika sprawiło, że pozycja Dziczka w składzie drużyny z Gliwic była niepodważalna. Aktualny trener Piasta wpoił chłopakowi marzenia o grze w lepszym klubie i lepszej lidze. Powtarzał wielokrotnie te słowa w wywiadach. Dziczek dwukrotnie przeczytał książkę „Obsesja doskonałości”, która była pewnego rodzaju jego treningiem mentalnym. Treść książki pozwoliła Patrykowi marzyć o wysokich celach.
Piast Gliwice w sezonie 2018/19 został Mistrzem Polski. Podopieczni trenera Fornalika sięgnęli po to trofeum w pięknym stylu, a Patryk Dziczek był jednym z ważniejszych piłkarzy, którzy dążyli w pogoni za wymarzonym pierwszym w historii mistrzostwie kraju. Polskiemu pomocnikowi została przyznana nagroda dla „najlepszego młodzieżowca ligi”.
KONIEC GLIWICKIEJ PRZYGODY
Na Dziczka uwagę zwróciły zagraniczne kluby. Polak jednak większą część okresu przygotowawczego przeszedł z Piastem. Chciał pomóc drużynie awansować do Europejskich Pucharów, jednak cel nie został osiągnięty. Dużo się mówiło o odejściu Patryka po spotkaniu wyjazdowym w eliminacjach do Ligi Mistrzów z Bate Borysów, kiedy schodząc z boiska, Polak kopnął stojące bidony i nie podał ręki trenerowi Fornalikowi. Zmiana podyktowana była żółtą kartką i ostrą grą pomocnika.
„Rozmawialiśmy już na ten temat. Patryk przyszedł i wyjaśnił sytuację. Był bardzo zły na siebie. Ten mecz mu nie wyszedł i to była autentycznie złość na samego siebie. To wszystko rozumiemy. Ostatnio miał dużą dawkę emocji: zdobycie mistrzostwa Polski, Mistrzostwa Europy do lat 21, teraz eliminacje do Ligi Mistrzów. To się nawarstwiło. Cóż, takie sytuacje się zdarzają. Najważniejsze, że wszystko wyjaśnione” – opowiadał Waldemar Fornalik oficjalnej stronie klubu.
Ostatnie spotkanie Dziczek w koszulce Piasta rozegrał 4 sierpnia 2019 roku z Wisłą Płock. Polak spędził na boisku 82 minuty, ale wszyscy w klubie i kibice byli przekonani, że są to ostatnie dni Patryka w Gliwicach. Niecałe dwa tygodnie później Polak podpisał kontrakt z Lazio. Do drużyny ze stolicy Włoch trafił za 2.25 mln euro i natychmiastowo został wypożyczony do klubu z Serie B – Salernitany. W barwach Piasta Gliwice rozegrał w 71 meczach, zdobył 5 bramek i 2 asysty.
TERAZ SALERNO. POTEM RZYM
Patryk trafił do granaty na dwuletnie wypożyczenie. Polak miał problem na samym początku z aklimatyzacją i przestawieniu się z Ekstraklasy na Włoską piłkę. Dużym problemem Dziczka był okres przygotowawczy, który spędził w Polsce, zamiast w Italii. Miał problem ze zgraniem i komunikacją, ale gdy przyjeżdżał na młodzieżową kadrę, to robił różnicę i wyróżniał się na tle innych młodych chłopaków. Dziczek szybko zapisał się na kurs językowy, żeby lepiej dogadywać się z piłkarzami. Na treningu Dziczek doznał poważnego urazu więzadeł pobocznych, ale wystarczył miesiąc, aby wrócił do pełni sił. Polak pierwszą ligową szansę otrzymał dopiero 7 grudnia 2019 roku w spotkaniu wyjazdowym z Cittadellą. Po tamtym spotkaniu Patryk na stałe zagościł w podstawowym składzie Salernitany i przez prawie 3 miesiące (12 spotkań z rzędu) nie opuścił ani jednej minuty. Wspaniałą formę Polaka zastopowała przerwa ligowa spowodowana pandemią koronawirusa. Po blisko 4 miesiącach wznowiono rozgrywki, ale Patryk nie imponował już taką formą. Już nie był niezastąpiony. Często był zmieniany, wielokrotnie oglądał mecz z wysokości ławki, czy nawet trybun. W dniu 29 czerwca 2020 Dziczek zdobył swoją pierwszą bramkę na Półwyspie Apenińskim przeciwko Cremonese. Cały sezon trenerem Salernitany był doświadczony Gian Piero Ventura, który w ciepłych słowach chwalił polskiego pomocnika.
„Za dwa lata będzie podstawowym zawodnikiem klubu Serie A. Jest profesjonalistą, dobrze mówi po włosku. Jest dobry technicznie i ma wysokie morale”. – mówił 72-letni ówczesny selekcjoner granaty.
Pierwszy sezon Patryka we Włoszech można uznać za dobry. Były problemy na początku, ale Salernitana to świetny klub na przetarcie do pierwszej drużyny Lazio. Dziczek zapowiedział, że chce podążyć śladami przyjaciela, którego trzymał się blisko – Jeana Daniela Akpa-Akpro, który zwrócił na siebie uwagę trenerów Lazio i podpisał kontrakt z drużyną ze stolicy Italii. Kolejny sezon był jednak w cieniu dramatu.
SMUTNE INFORMACJE
W sobotnim spotkaniu z Ascoli Patryk Dziczek bez kontaktu z zawodnikiem upadł na murawę. Do Polaka szybko podbiegł kapitan Salernitany Francesco Di Tacchio. Włoch zaczął wyjmować Patrykowi język z buzi, którym się dusił.
„Bóg dał mi siłę, aby pomóc Dziczkowi. Od razu zrozumiałem, że to coś poważnego i wyciągnąłem mu język” – opowiada kapitan Salerno.
Bardzo szybko zareagowali lekarza obu drużyn oraz pracownicy pogotowia, którzy przewieźli Dziczka do szpitala nieopodal znajdującego się od stadionu. Sytuacja wyglądała dramatycznie, a filmiki krążące po Internecie mrożą krew w żyłach. Z Patrykiem do szpitala pojechał Paweł Jaroszyński.
„Całą sytuację zobaczyłem dopiero w internecie. Ławki rezerwowych są ustawione daleko i nie widziałem, co się stało. Patryk szybko odzyskał przytomność i w karetce już normalnie rozmawialiśmy. W samym szpitalu nie mogłem być zbyt długo z powodu pandemii” – opisuje polski obrońca reprezentujący Salernitanę.
Było to drugie zasłabnięcie Polaka w przeciągu pół roku. Pierwszy raz Polak stracił przytomność na treningu przed początkiem sezonu. Po wstępnych badaniach Patrykowi nic nie dolegało, a sam piłkarz nie czuł się najgorzej.
„Szczegółowo mnie diagnozowano, dwukrotnie miałem rezonans głowy, EKG serca, regularnie pobierali mi krew. Myślę, że przez tydzień przeszedłem więcej badań niż przez całe dotychczasowe życie. Sprawdzili mój stan zdrowia bardzo dokładnie, ostatecznie nie znaleźli żadnej przyczyny omdlenia” – podkreślał Patryk w wywiadzie dla Włoskiej prasy.
W poniedziałek przewieziono polskiego piłkarza do Rzymu, aby przeszedł dodatkowe badania pod okiem specjalistów. Lekarz Salernitany na konferencji prasowej po spotkaniu ligowym potwierdził, że upadek Dziczka na murawę wiązał się z atakiem epilepsji. Padaczka nie wyklucza go z uprawiania sportu, jednak drugie omdlenie w przeciągu kilku miesięcy pokazuje skalę problemu.
#ForzaDziczek
KACPER KARPOWICZ
Skomentuj