EuroLevante, czyli najlepsze Levante w historii.

W wielosekcyjnym klubie Levante występuje dość rzadko spotykana rywalizacja pomiędzy sekcją męską a damską założoną w 1998. Panie w przeszłości odnosiły zdecydowanie większe sukcesy. Cztery razy zdobywały mistrzostwo Hiszpanii, łącznie dwunastokrotnie kończyły sezon na podium oraz zdobyły sześć Pucharów Królowej. Drużyna męska nie odnosiła tak spektakularnych sukcesów, ale warto docenić sezon 2011/12 oraz 2012/13 w wykonaniu Granotas.

SKROMNY PROJEKT Z NOWYM STERNIKIEM

W sezonie 10/11 zespół Granotas prowadził Luis Garcia, ale po zakończeniu rozgrywek przeniósł się do Getafe. Jego miejsce w Levante zajął Juan Ignacio Martinez, który wcześniej z sukcesami prowadził Cartagenę w rozgrywkach Segunda Division. Po kilku latach pracy na niższych poziomach rozgrywkowych w końcu otrzymał szansę pracy w hiszpańskiej elicie. Levante było wówczas skromnym klubem. Kibice Levante wciąż miele z tylu głowy wspomnienia związane z katastrofalnym sezonem 07/08 zakończonym spadkiem oraz dwóch latach spędzonych na zapleczu.

Nie dziwi więc fakt, że wówczas głównym celem Levante było pewne utrzymanie w Primera Division. Narzędzia do zrealizowania tego celu były jednak mocno ograniczone. W zależności od źródeł budżet klubu na początku sezonu 11/12 oscylował w granicach 22 milionów euro (najniższy budżet w stawce), a do zespołu trafiali głównie piłkarze, niedoceniani lub ci, którzy szukali przystani do odbudowania.

Starano się nie nadwyrężać budżetu, ponieważ sytuacja była nadal napięta do tego stopnia, że dwa lata wcześniej klub został zmuszony do organizacji meczu pomiędzy Levante a drużyną złożoną z gwiazd ligi hiszpańskiej. Pieniądze ze sprzedaży biletów przeznaczono na pokrycie zaległych pensji zawodników.

Przed startem sezonu 11/12 dołączyli:
Pallardo za 200k euro z Getafe,
Pedro Lopez za 200k z Realu Valladolid,
Navas wyp. za 150k euro z Albacete,
Barkero za darmo z Numancii,
del Horno za darmo z Valencii,
Farinos za darmo z Herculesa,
Aranda za darmo z Osasuny,
El Zhar za darmo z Liverpoolu,
Cabral wyp. z Arsenal FC,
Arouna Kone wyp. z Sevilli.

REMISOWY POCZĄTEK I LIDER PRIMERA DIVISION

Zespół, który składał się z 24 piłkarzy, w tym siedmiu wychowanków ruszył na zgrupowanie przedsezonowe do Holandii i Belgii. Kolejnym etapem przygotowań były spotkania towarzyskie w Hiszpanii oraz w Anglii. Czasu do rozpoczęcia rozgrywek nie było dużo, a trener musiał szybko zaimplementować swoje pomysły. Jego Levante starało się grać futbol na miarę potencjału. Stabilna gra w obronie w połączeniu z szybkimi kontrami stały się specjalnością tej ekipy i ostatecznie przyczyniły się do sprawienia kilku niespodzianek, ale po kolei.

Sezon ligowy rozpoczęli od trzech remisów, kolejno z Realem Saragossa, Getafe i Racingiem Santander. W czwartej kolejce na Ciutat de Valencia zawitał Real Madryt z Jose Mourinho za sterami. Niespodziewanie Los Blancos przegrali to spotkanie 1:0, a bohaterem Las Granotas stał się Arouna Kone, który wykończył akcję Javiego Venty.

W przypadku Kone należy zatrzymać się na moment. Zazwyczaj piłkarze, których sprowadza Monchi, są chwaleni, natomiast w przypadku Iworyjczyka dyrektor sportowy Sevilli się pomylił. Po dobrym sezonie w PSV, Sevila zapłaciła za niego 12 milionów euro z nadzieją, że za moment będzie można na nim jeszcze zarobić. Okazało się, że wówczas najdroższy piłkarz w historii Sevilli nie jest najłatwiejszym piłkarzem do współpracy.

Z perspektywy czasu transfer Iworyjczyka do Sevilli okazał się jednym z najgorszych transferów Monchiego. Choć w Sevilli mu nie poszło, to dziwnym trafem odnalazł się w Levante, do którego w pierwszej kolejności został wypożyczony. Przychodził jako następca Felipe Caicedo i wykonał swoją pracę należycie, choć na początku sezonu był totalnie bez formy i trener zdecydował się na grę z fałszywą dziewiątką. Jego kontrakt z Sevillą kończył się w czerwcu 2012, czyli w momencie zakończenia wypożyczenia. Teoretycznie, więc w 2012 mógł podpisać kontrakt z Levante bez udziału Sewilli, ale w wypożyczeniu zawarto klauzulę, która dawała Sevilli pewną furtkę. W przypadku zdobycia przez Kone 18 bramek, jego kontrakt Sevillą zostałby przedłużony automatycznie. Pod koniec sezonu Arouna Kone zbliżył się mocno do tej granicy, co było nie w smak zarówno piłkarzowi (nie miał zamiaru wracać do Sevilli), jak i Levante, które miało w planach dużo zarobić na Iworyjczyku. Do dziś ptaszki ćwierkają, że nie zagrał w dwóch ostatnich spotkaniach sezonu, nie ze względu na kontuzję, lecz w obawie o to, że może strzelić osiemnastego gola.

Skład Levante w spotkaniu z Realem Madryt

Po zwycięstwie z Królewskimi Levante wskoczyło na najwyższe obroty. W 9. kolejce mierzyli się z Villarrealem. Las Granotas zajmowali wówczas drugie miejsce w lidze, ale wiedzieli, że w przypadku zwycięstwa, przeskoczą w tabeli Barcelonę, która straciła punkty z Sevillą. Levante wygrało 3:0 i tym samym zaczęło przewodzić stawce. W następnej kolejce wygrali z Realem Sociedad po golu Rubena Suareza z rzutu wolnego w 93. minucie spotkania i dopiero Osasuna przerwała serię siedmiu zwycięstw.

PROBLEMY NA POCZĄTKU RUNDY REWANŻOWEJ

Po 19. kolejce mając 31 punktów na koncie, zajmowali czwartą pozycję tuż za Barceloną, Realem i Valencia. Drugą rundę spotkań rozpoczęli źle. Od remisu, który poprzedził serię czterech porażek, co zepchnęło ich na siódmą pozycję. Ciosem dla zespołu w połowie sezonu była kontuzja kluczowego dla zespołu Juanlu. Hiszpan w meczu rewanżowym Pucharu Króla z Deportivo la Coruna złamał kość piszczelową, przez co wypadł na wiele tygodni. Ponadto zimą odeszło kilku piłkarzy: Nano i Rafa Jordà odeszli do ligi chińskiej, Carlos Aranda do Realu Saragossa, Wellington do Alcoyano, a Héctor Rodas do Elche CF. Braki uzupełnili Óscar Serrano, Pedro Botelho i Abdelkader Ghezzal ten ostatni okazał się kluczowym zawodnikiem w 38. kolejce.

SINUSOIDA I WALKA DO OSTATNIEJ KOLEJKI

Levante w drugiej części sezonu grało w kratkę. Piłkarze Jose Ignacio Martineza nie byli w stanie ustabilizować formy, ale ich rywale w walce o europejskie puchary również nie byli w stanie utrzymać doskonałej formy w kilku spotkaniach z rzędu. W 29. kolejce zawodnicy Levante ponownie znaleźli się na miejscu dającym możliwość występów w Lidze Mistrzów. Apetyty zaczęły rosnąć i wszystko nadal było możliwe. W 32. kolejce podejmowali Atletico i było to niezwykle ważne spotkanie z perspektywy możliwości awansu do europejskich pucharów. Atletico łączyło wówczas grę w lidze hiszpańskiej z europejskimi pucharami, co było szansą na sprawienie niespodzianki. Trzy dni wcześniej Los Colchoneros pokonali Hannover96 w ¼ finału LE. Atletico źle weszło w to spotkanie i już w pierwszej minucie stracili bramkę za sprawą Valdo. W 10. minucie podwyższył Arouna Kone, a wynik nie zmienił się do końca meczu. W 37. kolejce Las Granotas utrudnili sobie zadania, przegrywając z Mallorcą, przez co spadli na siódme miejsce. Ostatnia seria spotkań zapowiadała się więc niezwykle ciekawie. Levante zajmowało siódmą lokatę z 52 oczkami na koncie, żeby dostać się pucharów, musieli wygrać swój mecz i liczyć na potknięcie Mallorci bądź Atletico. Mallorca przegrała z Realem Madryt 4:1, zaś Atletico wygrało z Villarrealem i tym samym spuścili Żółtą Łódź Podwodną do drugiej ligi.

Levante wygrało w przekonującym stylu 3:0 z Atleticiem, który kilka dni wcześniej przegrał finał Ligi Europy z Atletico Madryt. Dwie bramki zdobył wspomniany wcześniej Abdelkadder Ghezzal (zwłaszcza pierwsze trafienie jest godne uwagi) a wynik spotkania uderzeniem z rzutu karnego ustalił Francisco Farinos. Dla gości ten mecz nie miał większego znaczenia. Czekali już tylko na finał Copa del Rey z Barceloną. Niestety tamto spotkanie również przegrali 3:0.

Był to pierwszy awans Levante do europejskich pucharów. Około 22:30 kibice razem z piłkarzami świętowali historyczny sukces na murawie stadionu. Następnie piłkarze udali się do szatni, a trener Juan Ignacio Martinez w przypływie emocji wskoczył pod prysznic w garniturze, co zostało uwiecznione przez klubową telewizję.

ELIMINACJE I FAZA GRUPOWA

W sierpniu doszło do ważnego z punktu widzenia klubu losowania. W ostatniej rundzie kwalifikacji do LE Levante wylosowało szkocki Motherwell. Trzecia drużyna SPL przegrała u siebie 0:2 po bramkach Juanlu i El Zhara, a następnie na wyjeździe 1:0 po bramce Gekasa, co dało Levante możliwość gry w fazie grupowej.

W grupie los skojarzył ich z niemieckim Hanowerem, holenderskim Twente i szwedzkim Helsingborgiem. Spotkania w tej grupie były bardzo wyrównane i zgodnie z przewidywaniami najsilniejszą drużyną okazał się Hannover. Pierwsze spotkanie wygrali przedstawiciele Bundesligi, a drugie zakończyło się remisem. W starciach z Twente raz górą było Levante, a raz spotkanie zakończyło się remisem. Helsingborg okazał się najłatwiejszym rywalem, ponieważ Levante wygrało oba spotkania. Wyniki tych spotkań dały Levante awans z drugiego miejsca.

W 1/16 Levante czekał dwumecz z faworyzowanym Olympiakosem. Grecki zespół miał zdecydowanie większe doświadczenie w europejskich pucharach, ale to Levante wygrało oba spotkania. Pierwsze 3:0, a rewanż w Grecji 0:1. Wydawało się, że dla Levante w pucharach nie ma rzeczy niemożliwych. W kolejnej rundzie przyszło im się zmierzyć z Rubinem. W Walencji kibice nie obejrzeli bramek i choć Levante nie wygrało, ważne, że Rubin nie zdobył bramki na wyjeździe. Rewanż okazał się bardzo wymagający. W pierwszych 90 minutach nie było bramek, więc trzeba było rozegrać dogrywkę. W niej Levante opadło z sił i Rubin zwyciężył 2:0.

Choć porażka nie jest niczym przyjemnym, to kibice Granotas do dziś spotykają spotkania w pucharach z uśmiechem na ustach. Drużyna, która nie była przyzwyczajona do gry co trzy dni, mogła nareszcie skupić się na lidze. Sezon zakończyli się 11 miejscu, a dyrektor sportowy Levante, Manuel Salvador, ogłosił odejście trenera Juana Ignacio Martíneza z klubu. Wyznał, że była to najtrudniejsza decyzja w jego karierze, która dotknęła go osobiście, lecz uznał, że klub potrzebuje trenera z nieco innym spojrzeniem na futbol. Tym samym zespół objął Joaquin Caparros, a Juan Ignacio Martinez odszedł do Realu Valladolid. Dziś prowadzi Real Saragossa. Objął tę drużynę w trudnym momencie, ale wszystko wskazuje na to, że wyprowadził zespół na prostą.

PAWEŁ OŻÓG

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: