Jego historia to najlepszy dowód na to, jak wiele można osiągnąć, ciężko pracując. Transfer z 5 ligi angielskiej do szkockiej Premiership, debiut i czyste konto w meczu przeciwko Rangers, dobra, równa forma na przestrzeni całego sezonu. Max Stryjek opowiedział mi o tym, jak mu się żyje w Szkocji, marzeniach o grze w Premier League i warunkach pracy w Livingston. Zapraszam!
W trwających rozgrywkach Premiership zagrałeś łącznie w 18 spotkaniach, 8 razy zachowując czyste konto. Jak oceniasz ten sezon?
Bardzo pozytywnie. Pobyt w Livingston zaczynałem od ławki rezerwowych. Obecnie mam rozegranych około 30 meczów, licząc te pucharowe. Na pewno jest to udany sezon, jestem zadowolony z jego przebiegu. Grałem bardzo pewnie, za swoje występy zbierając dobre noty. Do końca rozgrywek zostały jeszcze dwa mecze, z Rangers i St. Johnstone. Mam nadzieję, że pokażemy się w nich z jak najlepszej strony i uda nam się zdobyć punkty.
Jakie uczucia towarzyszyły Ci zaraz po dołączeniu do Livingston? Czy podpisując kontrakt, znałeś niezwykłą historię Davida Martindale’a?
Nie, nie znałem historii Davida Martindale’a. Kiedy podpisywałem kontrakt, myślałem o tym, że mam szansę zagrać w szkockiej Premiership i koncentrowałem się tylko na tym. Livingston dał mi możliwość rozwoju i gry na wysokim poziomie, dlatego zdecydowałem się przyjąć ich ofertę. Jeśli chodzi o naszego menedżera, to dopiero później dowiedziałem się o jego przeszłości, ale jestem osobą, która nie ocenia książki po okładce. Dla mnie zawsze jest życzliwy i profesjonalnie wywiązuje się ze swoich obowiązków.
Na Wyspach mieszkasz już od kilku lat. Jak bardzo różni się życie w Szkocji od tego w Anglii? Czy zauważasz jakiekolwiek różnice?
Na Wyspach mieszkam już od prawie dziewięciu lat. Nie zauważyłem praktycznie żadnych różnic. Wszystko jest zbliżone do siebie. Oczywiście poza akcentem (śmiech). Na północy Anglii jest on podobny do tego szkockiego. Podczas mojego pobytu w Southampton, ludzie często pytali mnie, czy mieszkałem w przeszłości na północy kraju, właśnie przez mój akcent. Jeśli chodzi o życie codzienne, wszystko wygląda bardzo podobnie. Ludzie wszędzie są dla mnie mili i życzliwi.
Z którym z piłkarzy Livingston masz najlepszy kontakt?
Ze wszystkimi mam bardzo dobre relacje. Najlepiej dogaduję się z Marvinem Bartleyem, Efe Ambrose, Craigiem Sibbaldem, Stevenem Lawsonem i Jonem Guthrie.
Jay Emmanuel-Thomas to wychowanek Arsenalu. Czy na treningach da się zauważyć, że pierwsze kroki w karierze stawiał w tak renomowanym klubie i jest wyróżniającym się zawodnikiem na tle reszty zespołu?
Jay jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie, a piłka nie przeszkadza mu przy nodze. Gra inteligentnie i potrafi zaskoczyć przeciwnika. Bardzo często strzela bramki, po których cała drużyna składa ręce do oklasków. Widać, że jest klasowym zawodnikiem.
Mówi się, że Livingston to sypialnia Edynburga. Jak Ci się tam żyje? Czy miałeś już okazję, by zobaczyć, jak pięknym krajem jest Szkocja?
Livingston jest niewielkim i spokojnym miastem, ale w czasie pandemii nie miało to właściwie żadnego znaczenia, bo wszystko wokół było zamknięte. Teraz kiedy obostrzenia zostały poluzowane, jeśli tylko czas na to pozwala, wraz z moją dziewczyną staramy się zwiedzać Szkocję. W przyszłości planujemy wybrać się na północ, gdzie nie mieliśmy okazji być do tej pory. Poza tym Livingston leży niedaleko Edynburga, który ma piękną starówkę. Gdy jest ładna pogoda, wybieramy się tam lub spacerujemy po plaży na Portobello.
Twoja historia dowodzi, że ciężką pracą i wiarą we własne umiejętności można zajść bardzo daleko. Czy kiedy trenowałeś w juniorskich drużynach Polonii Warszawa, spodziewałeś się, że przyjdzie Ci kiedyś grać przeciwko Rangers i przybić piątkę ze słynnym Stevenem Gerrardem?
Mało osób o tym wie, ale w przeszłości przebywałem na testach właśnie w Rangersach. Miałem wtedy 13 lub 14 lat. Szczerze mówiąc, jeszcze podczas pobytu w Polonii, nie wybiegałem myślami aż tak daleko w przyszłość i starałem się koncentrować tylko na utrzymaniu dobrej formy. Kiedy dane mi było zadebiutować przeciwko Rangers, poczułem, że moja marzenia właśnie się spełniają. Jeśli chodzi o Stevena Gerrarda, zawsze podziwiałem go jako zawodnika. Pamiętałem go z czasów gry w Liverpoolu, szczególnie z finałowego meczu Ligii Mistrzów w Stambule, gdzie jednym z bohaterów został Jerzy Dudek. Pomyślałem wtedy, że fajnie byłoby go kiedyś spotkać, jednak nigdy nie przypuszczałem, że nastąpi to w takich okolicznościach.
Jak radzisz sobie z obciążeniem psychicznym i presją? W jaki sposób rozładowujesz swoje napięcie?
Jaką presją? (Śmiech). Robię to, co lubię i jeszcze mi za to płacą. Ogólnie zawsze, przed każdym meczem czuję pozytywny stres, ale przez lata gry w piłkę nauczyłem się radzić sobie z napięciem i przygotowywać mentalnie. Każdy reaguje na to w inny, indywidualny sposób. Mieszkam ze swoją dziewczyną, która jest moim wsparciem. Często ze sobą rozmawiamy, trenujemy razem na siłowni, spacerujemy. W taki sposób relaksuję się najlepiej.
Jak bardzo profesjonalnym klubem jest Livingston? Jeśli miałbyś porównać go do Sunderlandu, co zrobiło na Tobie największe wrażenie?
Ciężko jest porównać ze sobą te dwa kluby. Sunderland przez lata grał w Premier League, czyli najlepszej lidze Świata. Grali na pięknym i nowoczesnym stadionie, dysponowali ogromnym budżetem, nieporównywalnym z Livingston. Ośrodek treningowy i organizacja na każdym szczeblu w Sunderlandzie była na bardzo wysokim poziomie. Jeśli chodzi o Livingston, jest to mniejszy, ale ambitny klub, w którym nie brakuje profesjonalizmu. Pomimo mniejszych możliwości finansowych odnosi sukcesy i z roku na rok staje się coraz poważniejszą marką szkockiej Premiership, co tylko dowodzi, jak dobrze i umiejętnie jest zarządzany.
Wiem, że jednym z Twoich marzeń jest gra w Premier League. Czy jest drużyna, której barwy chciałbyś prezentować najbardziej?
Tak to prawda. Chciałbym kiedyś zagrać w Premier League, poczuć klimat najlepszej ligi świata, ale nie mam tam swojej ulubionej drużyny. W tym momencie koncentruję się tylko na dobrych występach w Livingston i stabilizacji formy. Chciałbym pomóc kolegom z drużyny w odniesieniu sukcesów. A jaka będzie przyszłość? Czas pokaże.
Muszę spytać o Twojego menedżera. Jakim człowiekiem jest David Martindale? Często rozmawia indywidualnie ze swoimi zawodnikami, czy robią to raczej członkowie jego sztabu szkoleniowego?
Davie jest bardzo otwartym człowiekiem, szczerym i profesjonalnym. Rozmawia indywidualnie z każdym z nas, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Lubi szczerość i nie owija w bawełnę. Zawsze mówi bez ogródek, czego od nas oczekuje. Zdarza się, że w szatni jest ostro, jednak wszyscy jesteśmy profesjonalistami i doskonale rozumiemy, że ma to na celu poprawę jakości gry i oczyszczenie atmosfery.
Kto, Twoim zdaniem, jako eksperta w tej dziedzinie, powinien znaleźć się w kadrze jako bramkarz numer 3 na zbliżającym się EURO?
Dlaczego nie ja? Dałbym sobie szansę w reprezentacji Polski!
Czy gdybyś dostał lukratywną ofertę z któregoś z czołowych polskich klubów, zdecydowałbyś się wrócić do kraju?
Rozważyłbym taką propozycję, ale wszystko zależałoby od warunków takiego transferu. Jak na razie, koncentruję się wyłącznie na Livingston, z którym chcę odnosić sukcesy.
Jak bardzo rozpoznawalny jesteś na szkockich ulicach? Czy zdarza się, by ktoś zaczepił Cię, prosząc o zdjęcie lub autograf?
Obecnie bardzo rzadko wychodzę z domu w związku z pandemią. Nawet jeśli jestem w miejscu publicznym, mam na twarzy maseczkę, więc nie jest łatwo mnie rozpoznać. W przeszłości oczywiście zdarzało się, że ktoś na ulicy zaczepiał mnie, chcąc zamienić parę słów.
Sytuacja w Szkocji wydaje się opanowana, a liczba zakażonych spada z dnia na dzień. Jak bardzo uciążliwy był to okres dla Ciebie, jak i członków klubu? Czy Wasze życie zmieniło się jakoś szczególnie podczas tego trudnego okresu?
Moje życie nie zmieniło się praktycznie wcale. Podczas pandemii miałem dużo czasu na autorefleksję. Trenowałem i robiłem to, co zawsze. Miałem dużo czasu na edukację i skupiałem się na samorozwoju. Jeśli chodzi o klub, to wszyscy mieli pozytywne nastawienie mimo ciężkiej sytuacji związanej z obostrzeniami.
Co mógłbyś powiedzieć młodym adeptom, zaczynającym dopiero przygodę z piłką? Jaki jest Twoim zdaniem klucz do sukcesu?
Ciężko trenuj, bądź cierpliwy, poświęć się w stu procentach temu, co robisz. Słuchaj rad i wskazówek trenerów i bardziej doświadczonych kolegów. Czerp jak najwięcej radości z gry. Szanuj siebie i swój czas!
Rozmawiał Karol Koczta
Skomentuj