Czy ligowy średniak, który aspiruje do tego, by stać się dla ligi kimś więcej, może poradzić sobie z utratą swojej największej gwiazdy? Włodarze Aston Villi zrobili w tym oknie transferowym wszystko, by na jego finiszu móc powiedzieć, że tak. Jak wiadomo, Birmingham nie jest już aktualnym adresem zamieszkania Jacka Grealisha. Anglik wypłynął na szerokie wody, przenosząc się do City, a wynikające z jego sprzedaży 100 milionów funtów, trafiło do kasy jego macierzystego zespołu. Przed zarządem The Villans pojawiło się więc wyzwanie, co zrobić byśmy nie musieli płakać po Jacku? Na ten moment, może się wydawać, że znaleźli odpowiedź na to wcale niełatwe pytanie.
Wpływ wychowanka
Nie ma co się oszukiwać. Grealish to piłkarz, który w wielu momentach ciągnął zespół niemal w pojedynkę. Wystarczy wspomnieć sezon 19/20, w którym to Aston Villa niemal rzutem na taśmę uchroniła się przed spadkiem. Wpływ Anglika na pozytywne zakończenie był nieoceniony. Jego 8 goli i 6 asyst to zaledwie wierzchołek góry z napisem „zasługi Grealisha”. Kapitan Aston Villi był w tamtej kampanii najczęściej faulowanym piłkarzem w lidze (4.6 faulu na mecz), osiągnął drugi wynik kluczowych podań (2.5 na mecz), a także chętnie dryblował (2.0 na mecz). Krótko mówiąc, to zawodnik, od którego w ofensywie zależało niemal wszystko. Kolejny sezon był jednak jeszcze lepszy. Jego 6 goli i 10 asyst, a także mniejsze liczby w postaci wyżej wymienionych zdobytych fauli na mecz (4.2 – 1 wynik w lidze), kluczowych podań (3.1 – 2 wynik w lidze), czy dryblingów (2.5 – 4 wynik w lidze), to statystyki, które pozwalają nazwać wychowanka Aston Villi jednym z najlepszych piłkarzy w Anglii. Jego forma zaowocowała zresztą solidnym wynikiem The Villans, którzy tym razem nie musieli drżeć o utrzymanie, a spokojnie uplasowali się na pozycji numer 11, na finiszu rozgrywek. Co więc zrobić, by zastąpić Grealisha?
Misja prawie niemożliwa
Zadanie jest trudne. Wszystko dlatego, że na świecie jest naprawdę niewielu piłkarzy o tak dużej kreatywności, jaką posiada Jack Grealish. A nawet jeśli jakiegoś udałoby się znaleźć, to raczej żaden z nich nie paliłaby się do przeprowadzki na Villa Park. Nikt z nas nie wyobraża sobie chyba Kevina de Bruyne, czy Bruno Fernandesa pakujących walizki i machających na pożegnanie Manchesterowi, po to, by zasilić The Villans. Trudno też podejrzewać Angela Di Marię, czy choćby Rodrigo De Paula, o opuszczenie Paryża lub Madrytu, kosztem zamieszkania w Birmingham. Takie rzeczy się po prostu nie dzieją. To futbolowe science-fiction. Skoro więc nie da się zastąpić dotychczasowego lidera zespołu w skali 1:1, to jego obowiązki należy rozłożyć na więcej niż jednego piłkarza. I właśnie tym tropem poszli włodarze Aston Villi. Zresztą, nikt nie wyjaśnił tego lepiej, niż klubowy CEO, Christian Purslow, który za pośrednictwem mediów społecznościowych wydał komunikat, którego fragment pozwolę sobie przytoczyć:
Dean Smith i ja nigdy nie chcieliśmy zastąpić Jacka w skali 1:1. Naszą strategią była analiza i wypełnienie pustki po jego kluczowych atrybutach. Jego kreatywność, asysty, gole. Ta mieszanka pozwoliła nam na utworzenie listy z trzema ofensywnymi piłkarzami. Emiliano Buendia, Danny Ings i Leon Bailey. Wierzymy, że pod postacią tych piłkarzy, otrzymamy te cechy, których poszukiwaliśmy. Uważamy też, że to pozwoli nam na zmniejszenie skali odpowiedzialności, która do tej pory spoczywała na jednym, fenomenalnym zawodniku.
Letnie zakupy
Jasnym jest więc, że takie rozwiązanie daje zespołowi większą nieprzewidywalność, i paradoksalnie w wielu momentach może wyjść drużynie na dobre. Menedżer Aston Villi, Dean Smith, zdaje się zresztą to potwierdzać, wypowiadając się w niemal identycznym tonie, przy okazji wywiadu dla telewizji Canal+, w programie „Jej wysokość Premier League”.
Straciliśmy naszą gwiazdę – Jacka Grealisha, ale mamy wrażenie, że stworzyliśmy lepszy zespół. Nie zastąpiliśmy Jacka bezpośrednio, ale sprowadziliśmy innych zawodników jak Buendia, Ings, Bailey i Young. (…) Wiedzieliśmy, że Manchester City zainteresowany jest Jackiem Grealishem, znaliśmy też jego wartość. Kiedy pojawiły się pierwsze plotki, mieliśmy dwa plany. Plan A – z Grealishem i plan B – bez Niego. Ten drugi polegał na tym, by nie szukać bezpośredniego zastępstwa za Jacka, byśmy po zakończeniu tego okienka, byli lepszym zespołem, niż przed nim. (…) Mamy odpowiedni balans między doświadczeniem, mentalnością zwycięzców, oraz jakością całej kadry. W tym sezonie możemy być bardziej elastyczni i kreować szanse z wielu miejsc boiska. To ma być nasz atut.
Tak więc The Villans, zgodnie z powyższą filozofią, ruszyli na zakupy, a w ich koszyku wylądowali wcześniej wymienieni Ings, Bailey i Buendia. Oprócz nich do zespołu trafili też Ashley Young i Axel Tuanzebe, ale ja chciałbym skupić się na pierwszych trzech, typowo ofensywnych graczach, o których mówił Purslow.
Danny Ings
Angielskiego snajpera raczej nikomu przedstawiać nie trzeba. Były napastnik Southampton zdobył w tamtym sezonie 12 ligowych goli, oraz zaliczył 4 asysty. Biorąc pod uwagę przeciętność jego zespołu, oraz problemy zdrowotne, które pozwoliły mu na rozegranie zaledwie 2185 minut (29 razy na boisku), jest to wynik całkiem przyzwoity. Prawdziwy Ings to jednak ten z kampanii 19/20. 38 spotkań, 22 gole i 2 asysty. Robi wrażenie. Jednak patrzenie na Ingsa tylko i wyłącznie przez pryzmat liczb, jest nie do końca słuszne. Anglik to zawodnik na pierwszy rzut oka niepozorny, ale mimo wszystko nieźle wyszkolony technicznie, potrafiący znaleźć się w grze kombinacyjnej, a przede wszystkim bardzo inteligentny. Zresztą, nikt nie zareklamuje go lepiej, niż on sam. Jego transfer już zaczął się spłacać, gdyż w dwóch ligowych meczach zdobył on dwa gole. Pierwszy co prawda z rzutu karnego, ale za to drugi strzelony przewrotką. Jeśli zdrowie dopisze, będą mieli z niego pociechę na Villa Park.
Leon Bailey
Ten jamajski skrzydłowy miał w swojej karierze okres, w którym wydawało się, że niedługo będą walczyć o niego najlepsze kluby w Europie. Mowa tu o finiszu rozgrywek Bundesligii 17/18. Wtedy 21-letni Bailey kończył je z dorobkiem 9 goli i 6 asyst. Potem jego rozwój nieco przyhamował, ale nie na tyle, by stwierdzić, że jest on piłkarzem bezwartościowym. Wręcz przeciwnie, ostatnia ligowa kampania była pod względem liczb najlepszą w jego karierze, gdyż zdobył na jej przestrzeni 9 bramek i 8 asyst. Skrzydłowy Bayeru Leverkusen wyróżniał się oprócz tego pod względem dryblingu (2.5 na mecz – 5 wynik w lidze), a także notował solidne rezultaty jeżeli chodzi o kreację (1.6 kluczowego podania na mecz), czy grę pod faul (1.4 wywalczonego faulu na mecz). Generalnie mówimy tu o skutecznym i przebojowym skrzydłowym, zweryfikowanym w silnej lidze. Ktoś taki na pewno Aston Villi się przyda, tym bardziej że zdążył się on już popisać asystą w debiucie z Watford.
Emiliano Buendia
Byłego piłkarza Norwich zostawiłem na deser. Nieprzypadkowo, gdyż ze wszystkich letnich nabytków The Villans, to właśnie on wydaje się tym, któremu najłatwiej będzie wejść w buty Grealisha. Oczywiście, wcześniej ustaliliśmy, że raczej nikt nie jest w stanie zastąpić Anglika w 100%, ale to właśnie Argentyńczyk jest piłkarzem o charakterystyce nieco zbliżonej do tej właściwej dla byłego piłkarza z Birmingham. Jeśli wrócimy do sezonu 19/20, w którym to Grealish okazał się kołem ratunkowym swojego zespołu, to nie sposób nie pochwalić za tamten okres również Buendii. Argentyńczykowi co prawda nie udało utrzymać się Kanarków w lidze, ale jego gra, oraz liczby, świadczą o tym, że wówczas robił, co mógł. Strzelec 1 gola, autor 7 asyst, a także piłkarz, który wyróżniał się pod względem kreacji (2.3 kluczowego podania na mecz – 3 wynik w lidze, 0.3 prostopadłego podania na mecz – 2 wynik), oraz przebojowości (2.8 dryblingu na mecz – 4 wynik). Koledzy kroku jednak nie dotrzymali, w związku z czym Buendia kolejny sezon spędził na zapleczu Premier League. Ale cóż to były za rozgrywki w jego wykonaniu! 15 goli i 16 asyst (biorąc pod uwagę regularny sezon i play off), a także znakomite wskaźniki, jeśli wziąć pod uwagę małe liczby (najlepszy w kluczowych i prostopadłych podaniach – 3.1 na mecz i 0.3 na mecz). To wszystko połączone z awansem Kanarków do Premier League sprawiło, że tytuł MVP sezonu Championship padł łupem Argentyńczyka. Tak więc były piłkarz Norwich wydaje się być gotowym na kolejną przygodę z najwyższym poziomem rozgrywkowym w Anglii, ale tym razem w barwach silniejszego zespołu.
Przejrzysty projekt
Filozofia osób odpowiedzialnych za rozwój Aston Villi jest jasna i klarowna. Odejście najlepszego piłkarza i symbolu klubu, zawsze jest bolesne dla fanów. W Birmingham zrobiono jednak wszystko, by nie tylko zminimalizować ten ból, ale też, by móc spojrzeć w przyszłość z entuzjazmem. I oczywiście, papier przyjmie wszystko, a rzeczywistość zweryfikuje boisko. Nie zmienia to jednak faktu, że na pierwszy rzut oka Purslow i spółka stanęli na wysokości zadania, mogąc być wzorem dla wielu klubów, które muszą się zmagać z utratą swych gwiazd. Ten projekt, a także przekaz z nim związany, ma po prostu ręce i nogi. Nic tylko patrzeć i się uczyć.
źródło statystyk: WhoScored
Michał Bakanowicz
Skomentuj