Nowe rozdanie w Aston Villi. Początek przygody.

Stało się! Ubiegłej soboty Steven Gerrard wygrał swoje pierwsze spotkanie w Premier League, jako klubowy menadżer. I to już w debiucie! Tak więc fani Aston Villi nie musieli długo czekać na pierwszy wybuch radości pod wodzą nowego szkoleniowca. Oczywiście, jeden mecz to zbyt wcześnie, by wyciągać jakiekolwiek wnioski, ale w Birmingham pojawił się pierwszy promyk nadziei, na to, że ten plan po prostu ma prawo wypalić.

Praca w Szkocji

Były kapitan Liverpoolu ma już za sobą świetny okres w poważnej piłce. Jego dotychczasowa kariera w zespole Rangers trwała łącznie 3,5 roku i wyglądała więcej niż dobrze. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że kibice z Ibrox, byli mocno zniesmaczeni odejściem swojego menadżera. Tym bardziej, że Gerrard jeszcze nie tak dawno zapewniał wszystkich na około, że nigdzie się nie wybiera. Ale umówmy się, propozycja pracy w Premier League to coś, czemu oprzeć się jest niezwykle trudno. Wiedzą o tym doskonale fani odwiecznego rywala Rangersów, Celticu. Nie tak dawno, w bardzo podobnych okolicznościach ich klub opuszczał – były zresztą szkoleniowiec Gerrarda – Brendan Rodgers. Irlandczyk postawił na pracę w Leicester, kosztem kontynuowania jej w Szkocji. Cóż, można się na to obrażać lub nie, ale powrót Gerrarda na angielski grunt to coś, co musiało się wydarzyć prędzej, czy później. Poszło stosunkowo szybko i patrząc na dotychczasowe osiągnięcia trenerskie byłego piłkarza Liverpoolu, trudno się dziwić, że na jego usługi znaleźli się chętni. W końcu przełamanie dziesięcioletniej dominacji odwiecznego rywala Celticu, to nie lada wyczyn. Sezon 20/21 był tym, w którym Gerro sięgnął wraz ze swoimi podopiecznymi po krajowy prymat, a tym samym wprawił w ekstazę miejscowych kibiców, którzy powoli zaczynali już zapominać, jak to jest być najsilniejszym klubem w Szkocji. A dziś? Trudno cokolwiek Gerardowi zarzucić. Anglik pozostawia swoim następcom zdrowo funkcjonujący klub, który jest liderem tabeli i ma realną szansę na awans do kolejnej fazy Ligi Europy. Mówiąc krótko, to był kawał dobrej roboty.

Ulubione ustawienie

Zanim jednak Gerrard osiągnął swój pierwszy gigantyczny sukces, potrzebował trochę czasu, by znaleźć swój pomysł na pokonywanie kolejnych rywali. Ulubionym systemem Anglika jest gra w formacjach 4-3-3, co na pierwszy rzut oka wydaje się rozwiązaniem dość typowym. To co jednak wyróżnia menadżera Aston Villi, od większości szkoleniowców jest fakt, że tam gdzie wielu wystawia typowych „odwróconych” skrzydłowych, tam Gerrard lubi skorzystać z ofensywnych pomocników lub środkowych napastników, którzy przyzwyczajeni są raczej do gry bliżej osi boiska, niż przy jego bocznych liniach. 

Na poniższym obrazku widzimy jedenastkę Gerrarda, która wyszła na ostatni mecz Rangersów w Lidze Europy z Brondby. Niech ona posłuży więc jako przykład, oraz punkt odniesienia.

I tak, po lewej stronie mamy tutaj Sakalę, który jest kojarzony raczej jako środkowy napastnik. Po prawej zaś środkowego pomocnika w postaci Aribo.

Jeśli powiążemy to z ostatnią (zamieszczoną poniżej) ekipą, która wyszła na pierwszy mecz pod wodzą Gerrarda, możemy dojść do wniosku, że szkoleniowiec ten będzie próbował przenieść swój pomysł ze szkockich boisk na angielską ziemię.

Bo przecież każdy średnio zainteresowany kibic Premier League wie doskonale, że Watkins to żaden skrzydłowy, a po prostu napastnik, a i Beundii bliżej do miana ofensywnego pomocnika, niż gościa, który lubuje się w inicjowaniu akcji w bocznym sektorze.

Tego typu gra stwarza przestrzeń i nadaje duże znaczenie bocznym obrońcom. I oczywiście, korzystanie z powyższych w kontekście gry ofensywnej niczym nowym nie jest, ale z kilkoma wyjątkami, jest ono raczej typowe dla systemu gry z klasycznymi wahadłowymi (3-4-3, 3-5-2), niż w wariancie w jakim proponuje nam Gerrard. Zresztą, tutaj nie trzeba być wybitnym analitykiem, by przyznać, że aktywizacja boków defensywny to konik Anglika. Wystarczy spojrzeć na suche liczby jego zawodników, z ostatnich sezonów.

O ile forma Barisica (lewy obrońca), to po prostu liczby na dobrym poziomie, o tyle już wyczyn Taverniera (prawy obrońca) to fenomen na skalę światową. Trudno oczywiście zakładać, że ktoś z dwójki Targett/Cash będzie osiągał aż takie liczby, ale już mecz z Brighton pokazał, że zarówno jeden jak i drugi, powinien mieć spore znaczenie w atakowaniu bramki rywala. By nie być gołosłownym wystarczy wspomnieć strzał Casha z 12 minuty, kiedy to brawurowo wszedł w pole karne rywala i był bliski strzelenia bramki. Należy też zaznaczyć fakt, że Targett osiągnął w tym spotkaniu statystyki, które przełożyły się na tytuł czołowego zawodnika meczu wg. portali takich jak WhoScored, czy SofaScore. Wynika to to między innymi z liczby 8/10 wygranych pojedynków, 4/6 udanych dośrodkowań, czy też 3 kluczowych podań. Na bokach działo się w tym meczu sporo.

Filozofia gry 

Gerrard to menedżer, który podczas pobytu w Glasgow wypracował nie tylko dobre wyniki, ale także wyrazisty styl. W rozmowie w Four Four Two, pokrótce definiuje go tak:

„Jeśli przyglądaliście się mojej pracy w Rangersach, to macie całkiem duże pojęcie na temat tego, jak chcę prowadzić zespół. Chcemy grać rozrywkowo i przyjemnie dla oka, na tyle, na ile tylko mamy możliwość. Jednak tym co chciałbym wpoić i poprawić, jest struktura zespołu z defensywnego punktu widzenia. Nasza gra bez piłki, odległości między zawodnikami, nasze ustawienie, i to co mamy zamiar robić by odebrać futbolówkę. To wszystko jest dla mnie bardzo ważne. Mam akurat to szczęście, że przez lata byłem zawodnikiem u topowych menadżerów, z których warsztatu mogłem czerpać.”

Po zsumowaniu powyższej wypowiedzi szkoleniowca, z tym co zdążyliśmy zauważyć podczas jego pracy w Szkocji, tworzy nam się obraz filozofii Gerrarda. Jest to futbol bezpośredni, oparty na grze w wysokim pressingu, kontroli wydarzeń meczowych, a – być może – przede wszystkim, dbałości o defensywę. Rangers w poprzednim sezonie pod wodzą Anglika straciło zaledwie 10 bramek w 33 spotkaniach ligowych! Oczywiście, liga szkocka i angielska to rozgrywki na zupełnie innym poziomie i łączy je chyba tylko brytyjska tożsamość. Jasnym jest, że Gerrard nie musiał dotychczas rywalizować z takimi menadżerami jak Guardiola, Klopp, czy Tuchel. Jeśli chcesz świecić pełnym blaskiem w Anglii, musisz wymyślić coś ekstra. Szczególnie jeśli marzysz o pracy w klubie jeszcze większym niż Aston Villa…

Wątek liverpoolski 

Bo przecież fakt, że marzeniem Gerrarda, jest przyszłość za sterami Liverpoolu, żadną tajemnicą być nie może. Przejście byłego kapitana The Reds do zespołu z Birmingham, zdaje się być zresztą idealnym rozwiązaniem zarówno dla kibiców z miasta Beatlesów, jak i samego Anglika. Zanim wskoczy się na wodę sporo głębszą niż rzeka Mersey, warto jest złapać szlify w innym klubie, grającym w najlepszej lidze świata. Przekonał się o tym choćby Frank Lampard, który mimo świetnej pracy w Derby County, ostatecznie nie sprawdził się w Chelsea. Nikt z zainteresowanych nie chciałby, by taki scenariusz przydarzył się Gerardowi, więc nowy krok byłego szkoleniowca Rangersów, wydaje się być optymalnym. I choć on sam zaprzecza jakoby traktował pracę na Villa Park, jako jeden z przystanków na drodze do głównej stacji, to kibice na The Kop już wiedzą, kto trafi na ławkę The Reds, kiedy tylko z klubem pożegna się Jurgen Klopp.

Oczekiwania w Birmingham 

Oczywiście tylko wówczas, jeśli nowa misja Gerrarda zakończy się sukcesem. To warunek konieczny. Jasnym jest, Aston Villa to nie klub, który może walczyć o tytuł. Konkurencja jest tutaj zbyt silna, a powtórki z mistrzowskiego sezonu Leicester raczej ciężko się spodziewać. Niemniej, kadra zespołu z Birmingham wygląda całkiem obiecująco. Być może najlepszy bramkarz zeszłego sezonu Emiliano Martinez, mający na koncie reprezentacyjne występy lider defensywy Tyrone Mings, charyzmatyczny i pracowity John McGinn, czy wreszcie plejada ofensywnych piłkarzy jak Bailey, Buendia, Watkins i Ings, to fundamenty pod naprawdę ciekawą ekipę. Rolą Gerrarda jest poskładanie tych puzzli, nadanie The Villans wyrazistego stylu i postawienie kolejnego stempla w swoim menadżerskim CV. Najbliższa okazja do złapania kolejnych plusów już w ten weekend. Gerro i spółka zmierzą się na wyjeździe z Crystal Palace, prowadzonym przez jego boiskowego rywala, Patricka Vieirę. Czy to będzie kolejny,  – póki co – bardzo mały kroczek Gerrarda w długiej drodze do domu? W mieście Beatlesów trzymają za to kciuki.

źródło statystyk: SofaScore

Michał Bakanowicz

Fot. marca.com


Dodaj komentarz

Start a Blog at WordPress.com.

Up ↑