Skąd wziął się kryzys Radomiaka Radom?

Długo wyczekiwany awans do pierwszej ligi, a po dwóch latach jeszcze dłużej wyczekiwana promocja do Ekstraklasy, bo druga w historii  i to po trzydziestu sześciu latach oczekiwania. Efektowna jesień, która zaprowadziła klub do ścisłej czołówki, co jak na beniaminka grającego zawodnikami robiącymi awans jeszcze z drugiej ligi było nie lada osiągnięciem. To wszystko spięte blisko czteroletnią kadencją trenera Dariusza Banasika, który nad Mleczną już został okrzyknięty najlepszym szkoleniowcem w ponad stuletniej historii klubu. Dlaczego zatem mimo nadspodziewanie dobrej pierwszej części sezonu wiosna jest zgoła inna od jesieni i Radomiak ma takie problemy z wygrywaniem? Złożyło się na to kilka czynników

Późne transfery

Zimą w Radomiu w kwestii transferów długo nic nie działo. Zwłaszcza w kontekście wzmocnień, bo takowych poza Dawidem Olejarką nie było, a  jak grom z jasnego nieba na kibiców spadła  z kolei informacja, że dotychczasowy pewniak Michał Kaput grający w środku pola skorzysta z oferty Piasta Gliwice. To jeden z wiernych żołnierzy Banasika, z którym wspólne pojawili się w Radomiu latem 2018 roku i zdobywali kolejne awanse. Trudno jednak dziś niepowodzenia sprowadzać jedynie do wyjęcia jednego elementu z układanki, choć sam zawodnik miał duży wpływ na grę całego zespołu. Nowych piłkarzy owszem w Radomiu zakontraktowano, ale zrobiono to w zasadzie w ostatniej fazie okresu przygotowawczego i to w kategoriach „last minute”. Dzięki kontaktom mołdawskiego dyrektora sportowego Octaviana Moraru na południu województwa mazowieckiego pojawili się w ten sposób gracze z Brazylii, którzy stanowią w Radomiaku sporą liczbę, a dodając do tego zbliżonych kulturowo Portugalczyków, wyjdzie nam spora kolonia piłkarzy portugalskojęzycznych. Zimą do i tak sporej grupy południowców dołączyli zatem: Jo Santos, Abraham Marcus oraz Luizão. Kadrę wzmocniono  także doskonale znanym z polskich boisk Danielem Łukasikiem. Jak te transfery wyglądają zatem po weryfikacji? Może poza ostatnim z wymienionych  delikatnie pisząc…dość średnio.

Kontuzja filara defensywy, kartki oraz rotacja ustawień

Jakby problemów było w Radomiu, do niezbyt sprawdzonych transferów doszły pechowe wydarzenia, które też kolejny raz pokazały, że Dariusz Banasik wraz ze swoim skromnym sztabem posiada garnitur skrojony niemal na styk. Z gry na dłuższy czas wypadł Damian Jakubik, który również pamięta w Radomiu drugą ligę kilka lat temu. To zdecydowanie jeden z tej grupy piłkarzy Zielonych, którzy ciągną cały ten wózek. Trudno w to uwierzyć, ale to w klubie jedyny prawy obrońca i kiedy grać już nie mógł, na tej flance grał choćby Luizão, który jest pomocnikiem, albo jak w ostatnim meczu w Łęcznej Goncalo Silva, a to przecież środkowy defensor. Ponadto z gry za nadmiar kartek wypadali absolutni liderzy formacji obronnej, czyli para stoperów Raphael Rossi-Mateusz Cichocki. Te znaczące ubytki przed kolejnymi bataliami sprawiały, że radomianie grali w składzie eksperymentalnym raz czwórką z tyłu, raz trójką zmieniając z meczu na mecz ustawienie. Trudno w takich momentach o regularność i wypracowanie schematów, kiedy trzeba łatać dziury, jednocześnie oczekując, że nie wpłynie to na jakość gry i punktowanie.

Powtarzające się problemy z MOSIR

Być może  kontuzji Jakubika w ogóle by nie było, gdyby nie dziury w murawie, która wyglądała jak losowo wybrana łąka w podradomskim Wolanowie, a jej właściciel czekał właśnie na unijną dopłatę. Jak owe feralne wydarzenie na Twitterze skomentował dyrektor miejskiej spółki, która odpowiedzialna jest w Radomiu za przygotowanie boisk? Ano stwierdził, że Arkadiusz Milik doznał podobnej kontuzji na prostej murawie. To fakt, ale mimo wszystko można raczej stwierdzić, że jadąc w pełni sprawnym autem prawdopodobieństwo, że zepsuje się ono w trakcie jazdy, jest sporo mniejsze, niż gdyby w podróż wybrano się pojazdem odbitym ze szrotu. Sam  wspomniany piłkarz to  niezwykle zawzięty i charakterny zawodnik, ale doznał zerwania więzadeł krzyżowych właśnie na fatalnej murawie w meczu ze Stalą Mielec za którą odpowiedzialny jest przecież Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Radomiu. Każdy, kto wspomnianą wyżej potyczkę obejrzał, ten wie, z czym musi zmagać się Radomiak w Ekstraklasie. Jakby tego było mało, w ubiegłym tygodniu radomianie rywalizowali o ligowe punkty z Jagiellonią, ale żeby dobrze się do tej potyczki przygotować… musieli wyjechać dwieście kilometrów do Przasnysza, bowiem boiska treningowe nie nadawały się, by na nie wejść. Dotąd problemy z MOSiR nie były aż tak widoczne pod względem postawy zespołu, bo Dariusz Banasik ze sztabem i piłkarzami robili wynik i tak temat się jakoś ogarniał. Czy te pojawiające się co jakiś czas rewelacje związane ze spółką MOSiR miały wpływ na postawę zespołu? W jakimś stopniu zapewne tak.

Brak ciśnień

W Radomiu na całe szczęście swój sukces budowany przecież przez lata konsumują łyżeczką, a nie chochlą i mimo jednego zwycięstwa w ostatnich dziesięciu meczach nikt nie myśli o zwolnieniu Dariusza Banasika. Wszyscy bowiem doskonale wiedzą, jaką drogę przebył ten klub, by znaleźć się w miejscu, w którym jest teraz.  Już teraz można śmiało stwierdzić, że kończący się sezon to udana kampania dla beniaminka. Do europejskich pucharów Zieloni nie awansują, ale to tylko pokazuje, że sportowy rozwój w ostatnich latach szedł bardzo sprawnie. Nawet mimo słabszej rundy wiosennej, która może być odłożoną w czasie opłatą frycyowego typową dla beniaminków.

Bartłomiej Jędrzejczak

fot: zbiory własne autora

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: