Wczoraj rozmawiałem z Ancelottim. Madryt jest w moim sercu. Jestem dobrym przyjacielem Carlo, wiem też, że cieszy się ze swojej Romy i kolegi Jose. Zobaczymy, czy Ci dwaj młodzi trenerzy wygrają swoje finały – w ten jakże charakterystyczny dla siebie sposób Mourinho skomentował swój piąty awans do finału europejskiego pucharu. Już w tym tygodniu obaj gentlemani wystąpią kolejno w finale Ligi Konferencji oraz Ligi Mistrzów.
Dziewiętnaście lat temu oboje triumfowali ze swoimi drużynami w Europie. Jose z Porto w Pucharze UEFA, Carlo z Milanem w Lidze Mistrzów. W 2003 roku po raz pierwszy w karierze awansowali do finału europejskiego pucharu i po niespełna dwóch dekadach w dorobku mają równo pięć takich awansów do finału. Ostatnie lata dla obu szkoleniowców to nie najlepszy okres. Wydawało się, że ich czas w poważnym futbolu już minął. Mourinho do Romy trafił z Tottenhamu, gdzie nie sprostał oczekiwaniom i po zaledwie 17 miesiącach został zwolniony. Podobnie było z Ancelottim. Gdy przed startem obecnego sezonu Florentino Perez zatrudnił Włocha, wielu zadawało sobie pytanie: Czy Ancelotti zasłużył na powrót do Realu? Nieudany epizod w Evertonie i wydawać by się mogło, że Carlo wyląduje na peryferiach poważnej piłki. Lecz każdy z nas doskonale wie, że futbol lubi pisać niebywałe scenariusze. Taki był też pisany obu tym Panom, bo znów jest o nich głośno. Carlo Ancelotti powalczy o swój czwarty triumf w Lidze Mistrzów, z kolei Jose Mourinho chce być pionierem, który jako pierwszy wywalczy trofeum za triumf w Lidze Konferencji. Dzięki temu Portugalczyk w środę planuje zapisać się w historii futbolu jako pierwszy trener, który zdobędzie wszystkie trzy europejskie trofea. A historia finałów Jose w Europie zawsze ma ten sam tytuł – finałów się nie gra, finały się wygrywa.
Był tam Bóg, a po Bogu – ja Jose Mourinho
Dobre wyniki osiągnięte z Uniao Leiria sprawiły, że na początku 2002 roku Jose Mourinho został przedstawiony jako pierwszy trener FC Porto. Swoją pracę w jednym z najbardziej utytułowanych klubów w Portugalii rozpoczął w swoim stylu. Podczas jednej z pierwszych konferencji zarzucił, że skład Porto jest najgorszym od ponad dwudziestu lat, ale mimo to w przyszłym roku wygrają w lidze. I zrobili to. Początek jego pracy to prawdziwa rewolucja kadrowa. Jose pozbył się zawodników, których uważał za pozbawionych motywacji i starał się ściągnąć piłkarzy głodnych sukcesu. Wtedy to do zespołu dołączyli m.in. Maniche, Nuno Valente, Paulo Ferreira – trójka która później trafiła do reprezentacji Portugalii oraz Brazylijczyk Derlei. Gdy 21 maja 2003 roku FC Porto dotarło do finału Pucharu UEFA, gdzie miało zmierzyć się z Celtikiem Glasgow w prasie i telewizji wspominano poprzednie boje tych drużyn. Dwa sezony wcześniej oba zespoły rywalizowały ze sobą w Lidze Mistrzów, jednak tego środowego wieczoru Porto Mourinho niewiele miało wspólnego z tamtą drużyną, co podkreślał nasz główny bohater na przedmeczowej konferencji.
Od ostatniej potyczki z Celtikiem mamy w klubie 14 nowych zawodników. Być może tylko Deco i Jorge Costa mają szansę, aby wyjść w podstawowej jedenastce w finale. To jest zupełnie nowy zespół, większość graczy nie ma wielkiego doświadczenia na arenie międzynarodowej. To jest mój zespół!
Przystępując do finału, Porto miało już zapewniony tytuł w kraju. Na 30 kolejek wygrali aż 25 spotkań i tylko cztery zremisowali. W finałowym meczu na Estadio Olimpico w Sevilli potrzebna była dogrywka, w której niezawodny Derlei strzelił swojego 11 gola w rozgrywkach i tym samym przypieczętował wielki triumf Smoków. Wtedy to Jose po raz pierwszy przedstawił się piłkarskiemu światu. Jego Porto stało się pierwszym portugalskim klubem, który sięgnął po to trofeum, a jednocześnie pierwszym od 1990 roku, który dotarł do decydującej rozgrywki o któryś z europejskich pucharów. Kolejna taka okazja przytrafiła się rok później. Mourinho mimo wielu ofert z ligi hiszpańskiej kontynuował swoją pracę na Das Antas. Przed sezonem został zapytany, jak poradzi sobie jego zespół w nadchodzącym sezonie Ligi Mistrzów, odparł: „Nieźle nam idzie… ale nie sądzę, żeby udało nam się wygrać”. Pokora, czy jednak kolejna z jego psychologicznych gierek, która miała zmniejszyć presję oczekiwań jego piłkarzy? Myślę, że mimo wszystko sam siebie zaskoczył, a pewność co do osiągnięcia końcowego sukcesu przyszła wraz z jego szaleńczym biegiem radości wzdłuż linii bocznej, po decydującym golu Costinhi na Old Trafford. Nie ostatnim takim jego biegiem w historii tych rozgrywek…
Spotkanie w Anglii dało moim zawodnikom wiarę, że możemy zajść na sam szczyt. Moja drużyna po 90 minutach odpadła… a w 91’ weszła do ćwierćfinału.
W kolejnej fazie Porto uporało się z Lyonem oraz Deportivo La Coruna, by w finale Ligi Mistrzów zmierzyć się z AS Monaco. To było coś więcej niż mecz, bo poza tytułem najlepszej drużyny Starego Kontynentu odgrywała się też drugoplanowa walka o miano najlepszego trenera młodego pokolenia. Naprzeciwko Mourinho stanął Didier Deschamps. Spotkanie w Gelsenkirchen rozpoczęło się nieszczęśliwie dla Francuzów, z powodu kontuzji Ludovica Giuly’ego. Uraz kapitana Monaco Jose skomentował tak: „To zmieniło bieg meczu i pozwoliło nam grać w piłkę tak, jak lubimy.” Porto wygrało 3-0, po jednym z najnudniejszych finałów w historii Champions League. Co ciekawe, Mourinho w podstawowej jedenastce wystawił tylko piłkarzy, którzy mówili po portugalsku, co było ewenementem. Kibice Smoków oszaleli na punkcie portugalskiego szkoleniowca, który w dwa sezony powiększył klubową gablotę o dwa najważniejsze puchary w Europie. Jednak tamten finałowy mecz był jego ostatnim w roli trenera Porto, bo po sezonie zgodnie z przewidywaniami przeniósł się na Stamford Bridge. „Prywatnie był to dla mnie trudny wieczór, ponieważ przepełniały mnie sprzeczne uczucia.”
Uczeń lepszy od mistrza
Na kolejny swój finał europejskiego pucharu Jose Mourinho musiał czekać aż sześć lat. Wtedy to już jako trener Interu Mediolan zmierzył się z Bayernem Monachium. Jego pierwszy rok pracy na Półwyspie Apenińskim w Champions League zakończył się dość szybko, bo na 1/8 finału. Manchester United najpierw wygrał 2-0 na Old Trafford, a w rewanżu nie pozwolił Mediolańczykom na odrobienie strat. W kolejnym sezonie Inter zajął drugie miejsce w swojej grupie i w pierwszej rundzie fazy pucharowej wylosował były klub Mourinho – Chelsea. Powrót „The Special One” na wyspy okazał się szczęśliwy dla naszego bohatera. Jego Inter był górą w obu spotkaniach, wygrywając 2-1 oraz 1-0. A Mourinho? W swoim stylu skomentował tamtą rywalizację: „Ja wygrywam trofea, oni wygrywają coś tam.. Puchar Anglii”. W ćwierćfinale „Nerazzurri” wygrywając dwukrotnie po 1-0 z CSKA Moskwa przypieczętowali awans do półfinału, a tam czekała już Barcelona Pepa Guardioli. Dodatkowo pikanterii tej rywalizacji dodawał fakt, że przed tamtym sezonem Inter wymienił Ibrahimovica na niechcianego w Katalonii Samuela Eto’o. Kameruńczyk wraz z nowymi kolegami z szatni zwyciężył 3-1 na San Siro i rewanż zapowiadał się ekscytująco. Już w 28 minucie meczu Thiago Motta otrzymał czerwoną kartkę, przez co Inter grał w dziesiątkę. Gra w osłabieniu z Barceloną na Camp Nou przez ponad godzinę był niczym wyrok. Mourinho nie pozostało nic innego, jak tylko „zaparkować autobus” we własnym polu karnym. Ba! Nawet samolot, bo jego piłkarze rzadko kiedy zapuszczali się na drugą połowę. Taktyka Jose sprawdziła się i gol Pique w końcówce nie zmienił już losów rywalizacji. Końcowy gwizdek de Bleeckere spowodował, że Mourinho zaprezentował światu swoją kolejną historyczną cieszynkę. Tym razem wbiegł na murawę i gestykulował w stronę sektora gości, po drodze przepychając się jeszcze z Victorem Valdesem. Jak ważną rangę dla Jose miał tamten rezultat, z pewnością świadczy porównanie wyniku 0-1 do „najsłodszej porażki” w karierze Portugalczyka.
Mourinho znów był wielki. Wprowadził Inter do finału Ligi Mistrzów po raz pierwszy od 1972 roku. W Madrycie ich rywalem był Bayern Monachium z Louisem van Gaalem na ławce trenerskiej. Bawarczycy od pierwszych minut ruszyli na Mediolańczyków i najpierw Demichelis, a później Arjen Robben byli bliscy strzelenia bramki. Jednak zmarnowane okazje tej dwójki zemściły się i w 35 minucie Diego Milito otworzył wynik finału. Mający korzystny wynik Inter ponownie w tamtej edycji Ligi Mistrzów zaserwował włoskie catenaccio, przez które Bayernowi ciężko było się przebić. Na dwadzieścia minut przed końcem kontra Interu pozwoliła strzelić Milito swojego drugiego gola w meczu. Mourinho znów triumfował, tym razem na oczach swojego dawnego szefa z czasów współpracy w Barcelonie. Po latach to zwycięstwo wspominał tak: „Bardzo dobrze znam van Gaala. Wiedziałem, że ego i poczucie własnej wartości spowodują, że będzie wierny swoim ideom. To była moja przewaga”.
Najcięższy sezon w karierze
Czas po erze Sir Alexa Fergusona to bez wątpienia trudny okres dla sympatyków Czerwonych Diabłów. Dopiero przyjście Jose Mourinho na Old Trafford sprawiło, że nastroje w czerwonej części Manchesteru się poprawiły. Wicemistrzostwo Anglii i przede wszystkim trumf w Lidze Europy to nie małe osiągnięcia. W pierwszym swoim sezonie pracy z United wprawdzie zajął dopiero szóste miejsce w ligowej tabeli, lecz przygoda w Lidze Europy trwała aż do 24 maja. Równo pięć lat temu jego Manchester United dotarł do finału, gdzie przyszło im mierzyć się z Ajaxem Amsterdam. Ten finał był jednym z najnudniejszych finałów w historii Ligi Europy, ale dla Jose bez wątpienia to nie miało znaczenia. Liczył się wynik końcowy. Kibice zgromadzeni na Friends Arena czekali na pierwszy strzał w tym meczu aż do 18 minuty. Wtedy precyzyjne i przede wszystkim szczęśliwe uderzenie Paula Pogby dało prowadzenie United. Od tego momentu Holendrzy zmuszeni byli szukać swych okazji do wyrównania. Na boisku przeważali zarówno w posiadaniu piłki, liczbie podań oraz strzałów, ale na nic się to zdało. To zasługa Mourinho, który idealnie dopasował taktykę pod rywala. Styl United nie był efektowny ale na pewno efektywny. Swoją wizję tłumaczył następująco: „W piłce jest wielu poetów, ale oni nie wygrywają zbyt wielu trofeów”. Zaraz po przerwie jeszcze Mkhitaryan podwyższył prowadzenie i United zdobyło brakujące trofeum w swej gablocie. Na pomeczowej konferencji Jose nie ukrywał radości:
„W końcu wracamy do Ligi Mistrzów jako zwycięzcy trofeum. Poza tym klub ma w tej chwili w swojej gablocie puchary za wygranie wszystkich rozgrywek na świecie. Ciężko na to pracowaliśmy.”
Cztery finały w europejskich pucharach i tyle samo triumfów. Teraz szansa przed Jose Mourinho na wygranie kolejnego ważnego trofeum. „Liga Konferencji to trudne rozgrywki, ale musimy przejść do historii, wygrywając finał”- podkreśla przed meczem z Feyenoordem Mourinho. Gen zwycięzcy Jose ma w tym pomóc AS Romie, by ta wywalczyła swoje pierwsze trofeum od 2008 roku. A Mourinho? Znów chce być pierwszym. Tym razem jako pierwszy trener w historii futbolu, który wygrał Ligę Mistrzów, Ligę Europy i Ligę Konferencji. A gdy znów to zrobi, znów zwycięży w swoim piątym finale europejskiego pucharu to zapewne każdy kibic na świecie przed sobą będzie miał słynny już viral z Tik Toka i to charakterystyczne: I am Jose Mourinho!”
Skomentuj