Przypadek Dawida Szulczka pokazał ekstraklasowym ekipom, że czasami fajnie jest sięgnąć po kogoś mniej doświadczonego, zamiast wciąż napędzać karuzelę trenerską. Na ten moment jest to niestety przykład dość odosobniony jednak dość dobitny. Nieszablonowość zaledwie 32-letniego szkoleniowca pozwoliła wyprowadzić Warte Poznań ze strefy spadkowej i po raz kolejny nadać jej większe znaczenie w Ekstraklasie.
Jego przypadek był dość sporym skokiem na głęboką wodę. Warto jednak zastanowić się ilu ciekawych szkoleniowców młodego pokolenia tak naprawdę kryje się w niższych ligach. Jeżeli przeanalizujemy sobie kilka nazwisk, możemy dojść do wniosku, że talentów tam nie brakuje. Często są to talenty bardzo nieoszlifowane, ale jednak są. Dziś przedstawiam wam TOP 5 (kolejność niezobowiązująca i skrajnie subiektywna) trenerów z niższych lig w naszym kraju, którzy nie przekroczyli 40 lat i mają ogromny potencjał.
Dawid Kroczek (33 l.) – bez klubu
Kandydatura ta może wydawać się dziwna, może nawet nieco kontrowersyjna, ale myślę, że zasługuję ona na wspomnienie. Jedyny trener z listy, który aktualnie nie ma pracy, choć pewnie ten stan rzeczy nie utrzyma się na długo. Dawid Kroczek, bo o nim mowa jest trenerem dosyć nietypowym. Nigdy nie uprawiał zawodowo piłki nożnej, nie miał ani trochę wyrobionego nazwiska, a i tak udało mu się trenować zespół w Fortuna 1 lidze w tak młodym wieku. Początkowo zaczynał, jak trener młodzieży, co wbrew pozorom nie jest zbyt częstą praktyką wśród młodych, aspirujących szkoleniowców. Dwukrotnie triumfował w Pucharze Tymbarku. Stosunkowo szybko udało mu się jednak wybić w piłce zawodowej.
Jego pierwszą dorosłą drużyną w karierze był Sokół Aleksandrów Łódzki, z którym w wieku zaledwie 31 lat prawie udało mu się awansować do 2 ligi. Zabrakło im tylko jednego punktu, aby zdetronizować ówczesnego lidera, czyli Sokół Ostróda. Po tym jakże udanym sezonie współprace zaproponował mu trener Resovii Rzeszów – Radosław Mroczkowski.
Po odejściu pierwszego trenera Resovii stał się jego naturalnym zastępcą i jako 33-letni trener objął 1-ligową ekipę. Trzeba przyznać, że jest to ewenement sporych rozmiarów. Ciężko oceniać grę Resovii pod jego batutą. Z jednej strony widzimy bardzo mierną średnią punktową wynoszącą zaledwie 1,40 punktu na mecz i 11 miejsce w lidze, które także mogło być dużo lepsze. Z drugiej za to niektóre pojedyncze spotkania były w jego wykonaniu po prostu świetne.
– 0:3 z ŁKS-em Łódź
– 3:0 z Chrobrym Głogów (bądź co bądź finalistą baraży)
– 4:1 z Arką Gdynia
– 1:4 z Widzewem Łódź
– 0:3 z Odrą Opole
Naprawdę szkoda, że ekipie tej brakowało regularności, bo miało to prawo zadziałać. Resovia również ma spore ograniczenia budżetowe i sportowe. Z drugiej strony, jeżeli ktoś na przestrzeni lutego i maja zalicza tylko jedno ligowe zwycięstwo ciężko go przesadnie zachwalać. W przypadku tej kandydatury bardziej należałoby rozpatrywać sam potencjał trenerski tego szkoleniowca, bo ten niejeden raz pokazywał, że takowy posiada. Jak poinformował Przemysław Mamczak z Weszło ma on zostać nowym trenerem 3-ligowej Unii Skierniewice. Na pierwszy rzut oka jest to spory zjazd, ale może właśnie coś takiego pozwoli mu się odbudować. Trzeba jednak przyznać, że okresu w Resovii nie można jednoznacznie odczytywać jako porażki. Wydaję mi się, że jeszcze kiedyś usłyszymy o tym nazwisku – prędzej, czy później. Akurat w tym przypadku czasu jest sporo.
Artur Węska (33 l.) – Lech Poznań II
Artur Węska trenerską karierę zaczynał w Zniczu Pruszków jako asystent. Już tam miał okazje współpracować z późniejszym trenerem Lecha Dariuszem Żurawiem. Poza nim wśród jego współpracowników wyróżnia się nazwisko innego ekstraklasowego szkoleniowca – Dariusza Banasika. Z nim miał okazje pracować między innymi w Pogoni Siedlce i a jakże w Radomiaku Radom. Tam jednak nie miał zbytnio okazji przebić się jako trener pierwszej drużyny. Takową dostał dopiero po powrocie do Znicza. Jego okres jako pierwszy trener ekipy z Pruszkowa można rozpatrywać całkiem pozytywnie. Udało mu się utrzymać swój zespół w 2 lidze, co nie było prostym zadaniem, biorąc pod uwagę potencjał ludzki, jaki miał do dyspozycji.
Z funkcji trenera drugiej drużyny Lecha w pewnym momencie zrezygnował Rafał Ulatowski i tu pojawiła się furtka dla trenera Węski. Przez znajomość z Dariuszem Żurawiem był ciekawą opcją w kwestii współpracy. Pamiętajmy, że praca w rezerwach bywa dość specyficzna. Rezerwy mają stanowić wspólny organizm z pierwszą drużyną i drużynami juniorskimi, dlatego komunikacja jest tutaj czynnikiem kluczowym chociażby w kwestii przepływu zawodników. Artur Węski otrzymał więc tę posadę, ale nie obyło się bez kontrowersji. Zazwyczaj bowiem takie stanowiska otrzymują osoby, które są mocno związane z klubem, środowiskiem i poznańską piłką. Tutaj Lech miał do czynienia z osobą zupełnie inną. Jednocześnie zapewniał, że trener w stu procentach pasuje do ich koncepcji.
Choć w pierwszym sezonie nie wyglądał to zbyt ciekawie, w następnym rezerwy Lecha pokazywały się ze strony coraz to lepszej. Przede wszystkim zredukowali oni ilość traconych bramek znacznie uszczelniając formację defensywną. Ostatecznie Lech zakończył tuż przed miejscem premiującym baraże do Fortuna 1 ligi, a trener Artur Węska mimo małego niedosytu pokazał, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Biorąc pod uwagę jego wiek i obecne umiejętności możemy się spodziewać, że kiedyś usłyszmy o nim w kontekście ekstraklasowej piłki.
Konrad Gerega (32 l.) – Skra Częstochowa
Gdy Marek Gołębiewski został zwolniony ze Skry Częstochowa, nie brakowało kontrowersji. Były już szkoleniowiec Legii zrobił z ekipy, która biła się o utrzymanie w 2 lidze, drużynę, która poważnie liczyła się w walce o baraże, co za tym idzie awans do Fortuna 1 ligi. Jak często w polskiej piłce jednak bywa, stał on się ofiarą własnych sukcesów. Przyzwyczaił on zarząd do wyników często ponad stan i gdy tylko pojawiła się lekka zadyszka, bezrefleksyjnie go zwolniono. Jak sam mówił w wywiadzie dla Weszło, na odchodne dostał od prezesa chłodne „z tej mąki chleba nie będzie”. Historia dość kuriozalna nawet, jak na nasze warunki. Niemniej jednak dziś nie o nim, a o jego następcy, którym został wówczas jeszcze 31-letni Konrad Gerega.
Młody trener został rzucony na bardzo, ale to bardzo głęboką wodę. Trzeba także przyznać, że prędkość, z jaką zaliczał awanse w swojej karierze, jest zdecydowanie do pozazdroszczenia. Zaledwie sezon przed objęciem pierwszej drużyny był on czynnym zawodnikiem, po roku spędzonym jako asystent dostał ekipę, która miała już niedługo walczyć o awans do 1 ligi. Trzeba jednak przyznać, że nie utonął w tej głębokiej wodzie, bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowej roli i zaczął pięknie pływać kraulem. Udało mu się dokończyć dzieło swojego poprzednika i sensacyjnie awansować do baraży. Po ciężkiej przeprawie z Chojniczanką Chojnice przejechał się po KKS-ie Kalisz aż 3-0. Można narzekać na to, że decyzja zarządu Skry o zwolnieniu Gołębiewskiego była dość nielogiczna, ale trzeba oddać, że chociaż w pewnym stopniu się ona opłaciła. Nowy trener zdołał wpompować świeżą krew w żyły swoich zawodników.
Sezon w Fortuna 1 lidze dla Skry powinien być w teorii drogą przez mękę. Przy takim budżecie transferowym i potencjale ludzkim skazywano ich na pożarcie, ale wbrew pozorom nie był tak źle. Ba! Momentami było nawet bardzo dobrze. Jesień w ich wykonaniu była bardzo solidna. Chwilami nawet nieśmiało zaczęły pojawiać się ambicja barażowe. Niestety, w rundzie wiosennej drużyna się mocno posypała. Przez całą rundę wiosenną wygrali tylko i wyłącznie jedno spotkanie z GKS-em Tychy. Utrzymali się głównie przez dobrą dyspozycję z jesieni. Niemniej jednak, gdyby złapali regularność, mogliby naprawdę grać fajną piłkę na poziomie 1 ligi. Dodatkowym utrudnieniem zapewne było to, że nie było im dane grać na ich macierzystym obiekcie, co mogło mieć spory wpływ na nikłą frekwencję na trybunach. Reasumując jednak trener Konrad Gerega wraz z Jackiem Rokosą wycisnęli z tej ekipy wszystkie soki. Chętni zobaczyłbym taki duet operujący ciekawszym potencjałem ludzkim. Kto wie? Może już niedługo będzie nam to dane zobaczyć.
Grzegorz Mokry (37 l.) – Wigry Suwałki
Bardzo ciężko pozbyć się czasami łatki asystenta. Są trenerzy, którzy zwyczajnie sprawdzają się, gdy działają „w cieniu” i nie wychylają się przed pierwszego szkoleniowca drużyny. Niektórzy nie mają takich ambicji, inni po prostu nie dają sobie rady w roli pierwszego trenera (dajmy np. takiego Bogdana Zająca). Grzegorz Mokry przez lata pełnił rolę asystenta w naprawdę wielu projektach. Praktycznie przez 9 lat nie wybijał się ze wspomnianego cienia. Współpracował głównie z dwoma szkoleniowcami – Arturem Skowronkiem i Dominiakiem Nowakiem. Owszem zdarzały mu się pomniejsze epizody np. z Peterem Hyballą w Wiśle, ale były to tylko mało znaczące okresy przejściowe. Na ławce trenerskiej spędził spokojnie ponad 100 spotkań, oglądając i analizując spotkania Ekstraklasy i Fortuna 1 ligi.
Pierwszą szansę, aby poprowadzić zespół samodzielnie, dostał stosunkowo niedawno, bo w ubiegłym sezonie. Z całkiem niezłym rezultatem prowadził bowiem 3-ligowe rezerwy Miedzi Legnica. Zajął on 3 miejsce po rundzie jesiennej. Trener Mokry był jednak żądny wyzwań i gdy pojawiła się oferta od 2-ligowych Wigier Suwałki, nie wahał się zbyt długo. Rozwiązał kontrakt z Miedzią i stanął przed wyzwaniem zastąpienia znanego dobrze Dawida Szulczka. Szkoleniowiec Warty Poznań był jednym z powodów napisania tego tekstu. Jego historia pokazuje, że warto stawiać na młodych trenerów z niższych lig w Polsce. Zmusza ona także niektóre polskie kluby do częstszego spoglądania na ten rynek. 32-letni szkoleniowiec Warty Poznań już jako trener Wigier dostał łatkę prawdziwego rewolucjonisty i ulubieńca fanów. Zastąpienie takiej persony to ciężki kawałek chleba. Można jednak powiedzieć, że trener Mokry zdołał go unieść.
Można powiedzieć, że w Suwałkach po jego przyjściu było cukierkowo. Nie odstawał od swojego poprzednika ani na milimetr. Zaledwie 2 porażki w całej rundzie wiosennej, solidna średnia punktowa wynosząca 1,94. Wigry miało wszystko, aby nawet awansować do Fortuna 1 ligi, co byłoby niebywałym sukcesem. Owszem, na pewno część tego potencjalnego triumfu należałaby się też Szulczkowi, ale generalnie to właśnie trener Mokry był w stanie dokończyć jego dzieło, chociaż lepiej użyć tu stwierdzenia, że wyrzeźbił on nowe, równie dobre, jak to aktualnego trenera Warty. Niestety, w barażach prawdziwej tragedii. Motor Lublin, ten sam Motor Lublin, który wyłapał czwórkę od Ruchu Chorzów w finale baraży, był w stanie kilka dni wcześniej dopiec w ten sam sposób Wigrom Suwałki. Nic na to nie wskazywało, Wigry przed spotkaniem były w obiektywnie lepszej formie, ale boisko zweryfikowało. Motor był zwyczajnie dużo lepszą drużyną.
Co do samego trenera Mokrego podpisał on nowy kontrakt i najprawdopodobniej zostanie w Suwałkach na następny sezon. Mimo wszystko po takim pokazie umiejętności fajnie byłoby zobaczyć go chociaż na poziomie Fortuna 1 ligi. Pokazał on, że świetnie funkcjonuje nie tylko jak asystent, ale również pełnoprawny, pierwszy szkoleniowiec drużyny. Jest to postać, którą z pewnością warto monitorować.
Daniel Myśliwiec (36l.) – Stal Rzeszów
Tutaj mówimy już o trenerze, który w przyszłym sezonie będzie grał w 1 lidze, ale z czystym sumieniem mogę założyć, że poradziłby sobie na poziomie Ekstraklasy. Daniel Myśliwiec to gość, który nienagannie wygląda pod względem zarówno taktycznym, jak i mentalnym. Gdy postanowiłem napisać tekst o utalentowanych szkoleniowcach z niższych lig był pierwszym nazwiskiem, jakie wpadło mi go głowy. Dlaczego?
Droga, jaką przeszedł i doświadczenie, jakie zebrał, jak na jego wiek jest co najmniej imponujące. Zaczynał jako analityk w Legii po tym, jak trenował drużynę z A-klasy. Miał okazje pracować z ekipą, która wówczas grała w Lidze Mistrzów. Owszem, nie jako trener, jednak miał on do czynienia i ogromny wkład w analizę tuzów europejskiego futbolu. Mógł rozwijać się w tym kierunku, piastować ciepłą posadkę, ale jego ambicja bycia trenerem był silniejsza. Odszedł z Legii i asystował w takich klubach, jak Górnik Łęczna, Arka Gdynia czy Chojniczanka Chojnice współpracując między innymi z Jackiem Zielińskim. Po epizodach w 3-ligowej Wólczance i Lechii Tomaszów Mazowiecki udało mu się uzyskać posadę w Stali Rzeszów.
Jego początki w Stali były dość kontrowersyjne. Stal w założeniu miała dostać się do baraży, a początkowo głupi traciła punkty. Styl gry się bronił, ale nie wystarczyło to, aby zakwalifikować się do baraży. Doszło nawet do konfliktu między kibicami a sztabem trenerskim i piłkarzami. „Fani” Stali Rzeszów po meczu z Sokołem Ostróda wtargnęli do szatni i zrobiło się dosyć nieprzyjemnie. Trzy ostanie kolejki sezonu 2020/21 to trzy porażki. Po co to wszystko piszę? Po to, aby pokazać, z jakiego szamba musiał wychodzić trener Myśliwiec. Choć poważnie mówiono o jego odejściu to dostał jeszcze jedną szansę i świetnie ją wykorzystał.
Sezon 2021/22 można nazwać passą sukcesów. Zaledwie 4 porażki w całym sezonie, z czego jedna w Pucharze Polski z Rakowem Częstochowa. Co ciekawe nawet Marek Papszun na pomeczowej konferencji prasowej uznał:
– Mimo tego, że przegrali, to dobrze się zaprezentował i gratuluję i kibicuję temu projektowi, bo widać, że to jest projekt prowadzony bardzo sensownie i wszystko wskazuje na to, że to się uda, ale to już nie należy do mnie.
Stal została niekwestionowanym liderem 2 ligi. Owszem, można mówić, że jak na ten poziom skład personalnym po prostu musiał spowodować sukces, ale rola trenera także była tu kluczowa. Przecież to właśnie trener Myśliwiec zbudował takich piłkarzy, jak np. Ramil Mustafaev, czy Dawid Olejarka, którzy zostali wypuszczeni do Ekstraklasy. To on odbudował piłkarzy takich, jak Prokić, czy Małecki.
Wspomniałem też o imponującym „mentalu” trenera Daniela Myśliwca. Czym się to objawia? Niesamowicie zaimponował mi podczas rozmowy z Szymonem Janczykiem z Weszło:
– Ostatnio Olimpia Elbląg bardzo fajnie zniwelowała nasze atuty i mamy kolejny bodziec do rozwoju. Piłkarze, widząc, że wszystko fajnie hulało, a my wprowadzamy nowe rzeczy, zaczynali myśleć, że kombinujemy i udziwniamy. A tamten mecz pokazał, że trzeba się rozwijać, bo gdy stoisz w miejscu, to ktoś cię wyprzedzi.
Takie podejście pokazuje jego perfekcjonizm i świadome podejście do doskonalenia drużyny. Nie traktuje porażki jako wypadku przy pracy chociaż spokojnie by mógł. Przecież na przestrzeni całego sezonu Stal pokazała wyższość na tle całej ligi. Jest to trener, który potrafi uczyć się na własnych błędach, traktować je jako zapalnik do dalszego doskonalenia swojego warsztatu. Między innymi dlatego uważam, że to kwestia czasu, kiedy zobaczymy jego nazwisko w Ekstraklasie. Nie bez powodu był jednym z głównych kandydatów do zastąpienia Marka Papszuna, gdy był blisko odejścia do Legii. Kto wie? Może jeżeli projekt Stali Rzeszów będzie wciąż rozwijał się w takim tempie, to właśnie w tej ekipie zaliczy swój debiut na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce.
Skomentuj