Bundesliga do raportu: FC Augsburg – Drift po piłkarsku

W dzisiejszej części naszego cyklu „Bundesliga do raportu” w którym Adrian Malanowski podsumowuje ubiegły sezon Bundesligi w wykonaniu poszczególnych ekip, przyszedł czas na drużynę, w której występuje duet Polaków. Jak spisał się zespół Robert Gumnego i Rafała Gikiewicza? Zapraszamy do lektury!

Chciałem napisać jakiś ładny wstęp, ale w mistrzowski sposób wyręczył mnie Krzysiek Tkaczyk. Tak więc czyń swoją powinność:

Gdyby Augsburg był samochodem, uwielbialiby go miłośnicy driftu. Takie ślizganie się, jakie serwuje bundesmaniakom ekipa z WWK-Areny przebijałoby niejedno BMW E36 posiadające pakiet młodego driftera. Na swój sposób jest to oczywiście sztuka, by cały czas utrzymywać się w Bundeslidze – spytajcie w Norymberdze, Bielefeld, czy w Hamburgu, z jak miłą chęcią by przyjęli trzynaste, czternaste, czy piętnaste miejsce w Bundeslidze przez parę lat. Przepchnąć mecz kolanem (ała, w tym momencie przypominam sobie ten pod kątem stylu obrzydliwy mecz w Bielefeld, wygrany przez FCA) też trzeba umieć, a wiele ekip miewało z tym problemy, które kończyły się między innymi degradacją

            Ja tego klubu po prostu nienawidzę za to. Przez takie drużyny jak ta w Zweite Bundesliga kiszą się Hamburger SV i Hannover 96. A oni nadal będą się szczycili tym, że nigdy z 1. Bundesligi nie spadli. Za styl powinni już 3-4 lata temu być ponownie na zapleczu. No cóż, kolejny sezon będę musiał się użerać z zespołem bez ambicji. A może jednak nie będzie tak źle? Dlaczego pod pewnym aspektem można ich porównać do Hoffenheim? Jak sobie poradzili Polacy w tym ciężkim sezonie i co pokazuje, że ofensywa klubu z Bawarii to dno i wodorosty? Zapraszam na piątą część serii „Bundesliga do raportu”, a w niej ekipa Markusa Weinzierla.

MÓJ TYP NA TEN SEZON

            Przynajmniej mogę się pochwalić, że przewidziałem ich miejsce na koniec, bo uznałem, że na 3-4 kolejki przed końcem rozgrywek zapewnią sobie utrzymanie i potem dograją byle jak sezon. A mogę rzec, że transfery wyglądały dość rozsądnie. Skutecznie zabezpieczono się przed odejściem Marco Richtera do Herthy, Raniego Khediry do Unionu i powrotu z wypożyczenia do BMG Laszlo Benesa – zakupiono za 7 mln euro z Gentu Niklasa Dorscha i wypożyczono z opcją wykupu Arne Maiera, czyli środek pola wyglądałby tak, jak w reprezentacji Niemiec U21 na Mistrzostwach Europy w zeszłym roku, które nasi zachodni sąsiedzi wygrali. Interesującym ruchem również było wypożyczenie z Brighton Andiego Zeqiriego. Lecz nadal mi czegoś brakowało w tym składzie. Środek pola okey, ale co z pozycją numer 10? Czyżby Markus Weinzierl miał stosować najprostsze środki, by przetransportować piłkę w pole karne rywala? Brzmi to niepokojąco, a rezultat nie mógł być pozytywny. Poza tym jak już futbolówka znajdzie się w szesnastce, to kto oprócz Zeqiriego miałby ją zamienić na gola? Nie widzę w tej roli ani Michaela Gregoritscha, ani Floriana Niederlechnera, ani tym bardziej Alfreda Finnbogasona. Czyli już można było wyczuć problemy z konstruowaniem ataków. W defensywie wydawało się, że nie będzie aż tak źle. Na bramce solidny Rafał Gikiewicz, w obronie Reece Oxford, Felix Uduokhai, Jeffrey Gouweleeuw, po bokach Iago, Raphael Framberger i Robert Gumny. Czyli w sumie kadra podobna jak w Arminii, solidnie z tyłu, ubogo z przodu.

PRZEBIEG SEZONU

Na początek rozgrzeweczka, czyli wesoły pucharowy mecz z czwartoligowym Greifswalder FC zakończony zwycięstwem 4:2, a jak się posypało w pierwszej kolejce, to z przytupem! Mecz u siebie przegrany aż 0:4 z Hoffenheim. „Forma” strzelecka utrzymywała się aż do 10. serii spotkań, ale po kolei. Pierwszy punkt piłkarze Augsburga zdobyli we Frankfurcie po bezbramkowym remisie. Ale kolejna kompromitacja na własnym stadionie czekała już w blokach. I faktycznie, 1:4 z Bayerem, ale tydzień później remis 0:0 z Unionem. Nadszedł wreszcie czas na pierwszą wygraną, a ofiarą stało się jeszcze bardziej beznadziejne w tym czasie BMG. I tak w sumie wyglądał cały sezon Augsburga. Działy się takie cykle, w których schemat był identyczny: grali piach przez 3-4 mecze, a gdy się paliło pod nogami Weinzierla, to wygrywali w dobrym stylu, pojawiała się nadzieja na przyjemniejszy dla oka Augsburg, aż nadeszło następne spotkanie, gdzie wracał stary „dobry” zespół. Tak nastrojeni przystępowali do starcia z Freiburgiem po wygranej ze Źrebakami. I co? Po pierwszej połowie już można było wyłączyć telewizor, bo przegrywali 0:3. Kabaret pod bramką Gikiewicza trwał w najlepsze.

Następnie pozornie postraszyli BVB, ale i tak dostali 1:2. Dawno nie było remisu u siebie? No to cyk, 1:1 z Arminią, po którym strasznie bolały zęby od patrzenia na boiskowe popisy. Trzeba byłoby zostać upokorzonym przez kogoś? Proszę bardzo, 1:4 z Mainz. W DFB Pokal odpadli po karnych z VfL Bochum. I nadszedł dzień, po którym nic już nie było takie samo. Otóż wspominałem wcześniej o tej 10. kolejce nie bez kozery. Było to bowiem pierwsze ligowe spotkanie, w którym piłkarze Augsburga strzelili więcej niż jedną bramkę! Cztery razy Florian Mueller musiał wyciągać piłkę z siatki! Parafrazując słynny tytuł pewnego artykułu: Piłkarze zablokowali Stuttgart. Bramkarz sparaliżowany. Trener bije brawo, kibice tańczą poloneza.  A później tu już w ogóle szaleństwo, bo po spodziewanej porażce 0:1 z Wolfsburgiem (no bo przecież nie może być dwóch zwycięstw z rzędu, na co to komu?) nagle… wygrywają z Bayernem 2:1 i to zasłużenie! Szok niedowierzanie, miliony pytań bez odpowiedzi. A zaufania do trenera dzięki temu starczy do końca sezonu. Ale po co powtarzać działające schematy na innych rywalach, skoro można grać piach i stracić punkty z siermiężną Herthą i przegrać z Bochum 2:3? Dobra, trzeba wlać nowej nadziei w serca kibiców. No to włączono tryb Dorsch show, co zaowocowało pokonaniem na wyjeździe 2:0 Koeln. Rok jednak kończyli dwoma remisami z Lipskiem i SpVgg Fuerth (to był dopiero piąty punkt Koniczynek w sezonie). Po 17 seriach spotkań dopiero 15. pozycja z zaledwie punktem przewagi nad 16. Stuttgartem i dwoma nad 17. Arminią. Nie były to dobre wieści dla fanatyków klubu z Bawarii.

            Od początku rundy rewanżowej zmieniło się niewiele. Znowu dostali od Hoffe, tym razem 1:3. Potem tradycyjny remis z Eintrachtem i lanie w Leverkusen 1:5. Tym razem pierwsze zwycięstwo czekali kibice krócej, bo jakimś cudem ograli Union i to różnicą więcej niż jednej bramki (2:0). A koło fortuny kręciło się dalej. Było zwycięstwo, to trzeba je zrównoważyć kilkoma meczami z beznadziejnym stylem. I tak w spotkaniach z nimi zwycięsko wychodzili BMG i Freiburg (kolejno 2:3 i 1:2). Stwierdzili, że fajnie by było wygrywać przez chwilę, gdy zobaczyli, że znajdują się w strefie barażowej. Wzięli się do roboty. Oczywiście po drodze musieli urwać punkty komuś z czołówki, a wypadło na BVB (1:1 po bardzo dobrym meczu). Następnie stała się rzecz, której nawet najtęższe umysły nie potrafiły pojąć. Po raz pierwszy w tym sezonie (i ostatni) drużyna Rafała Gikiewicza… wygrała dwa mecze z rzędu! Najpierw brała ona udział w najgorszym meczu w tej edycji Bundesligi, w którym pokonanym na placu boju została Arminia, a potem niespodziewanie zemściła się na Mainz i wygrała z nimi 2:1. Mało tego! Byli naprawdę blisko, by przedłużyć tę serię do trzech! Grali na wyjeździe ze Stuttgartem i spokojnie utrzymywali wynik 2:0 na swoją korzyść. Ale jak to mówi Pan Czesław Michniewicz 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik. Skończyło się nie tyle utratą prowadzenia, tylko porażką z Die Schwaben. To dzięki temu powrotowi podopieczni Pellegrino Matarazzo uwierzyli, że jeszcze zdołają się podnieść, także tyle dobrego wyszło z Augsburga. O dziwo, wrócili potem na zwycięską ścieżkę po starciu z Wolfsburgiem (3:0), ale to tylko na chwilę. Zobaczyli bowiem, że są raczej na bezpiecznym, 13. miejscu, więc mogą włączyć swój tradycyjny protokół, czyli męczenie buły do końca sezonu. I tak rozdali punkty Bayernowi i Hercie (dwa razy porażka po 0:1), by pokonać niewalczące już o nic Bochum 2:0. Trzy ostatnie kolejki to cykl pod tytułem dwa lania i zwycięstwo na koniec (1:4 z Koeln, 0:4 z Lipskiem, 2:1 z SpVgg Fuerth). I tak po raz kolejny prześlizgnęli się do następnego sezonu Bundesligi.

POCHWAŁY

            Co ciekawe, nie zaczniemy tutaj od tego co się działo na boisku. Zresztą niech się wytłumaczy Tomasz Nowak, stały bywalec trybun podczas spotkań Augsburga:

O położeniu stadionu, otaczającej bazie i samej WWK Arenie mogę mówić tylko w superlatywach. Nowocześnie, funkcjonalnie i bardzo „przytulnie”. Mankament dla kibiców szczególnie rzadziej bywających tam na meczach to fakt, że w punktach z jedzeniem/piciem na stadionie można płacić tylko kartą do tego specjalnie przeznaczona. Kartę tą może nabyć co prawda w łatwy sposób w okolicach stadionu od obsługi, jednak możesz doładować ją, tylko płacąc gotówką. Atmosfera na stadionie taka jak się spodziewałem. Doping dosyć głośny, raczej spokojny, mało fanatyczny. Jeśli chodzi o ten niemiecki stadionowy „Stimmung” są stadiony zdecydowanie lepsze. Jednak bardzo chciałbym pochwalić grupę wyjazdową kibiców FCA. Mimo nie jakiejś wielkiej liczebności, na wyjazdach naprawdę dawali radę Dało się odczuć wsparcie dla drużyny.

Nie powiem, nasz rozmówca trochę mnie zachęcił do odwiedzenia Bawarii i kto wie, może w najbliższym czasie pojadę na WWK Arena. Tak więc jak ktoś szukał opinii odnośnie stadionu Augsburga, no to tutaj Tomek dał jak najbardziej pozytywną recenzję. Ale teraz wróćmy na boisko, bo pewne aspekty mogły się podobać u Markusa Weinzierla, na przykład lewa strona boiska, o czym Tomek wspomina:

Na największy plus zdecydowanie lewa strona pod znakiem Iago i Pedersena. Decydujący udział w większości kontrataków, dużo bramek po akcjach tą stroną, która z perspektywy sezonu była motorem napędowym Augsburga.

Szkoda, że trener tak rzadko wykorzystywał ten atut. Najczęściej albo grał jeden, albo drugi. A mecz chociażby z Bayernem pokazał, że współpraca pomiędzy Brazylijczykiem a Duńczykiem wygląda znakomicie. Benjamin Pavard był niemiłosiernie kręcony przez tę dwójkę. Więc tak jak mówię – gdyby Weinzierl powtarzał ten schemat częściej, to styl nie byłby tak mizerny, a i kilka punktów więcej wpadłoby na konto klubu. Pochwały również dla szefa defensywy:

Indywidualnie na pewno za pierwszą połowę sezonu wyróżniłbym Oxforda, dużo ważnych interwencji w defensywie, jak i kilka strzelonych bramek.

Anglik to obrońca, do którego najmniej się można przyczepić. Grę w powietrzu opanował do perfekcji zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Fantastycznie antycypował zamysły przeciwników. Zawsze wiedział gdzie się ustawić względem przeciwnika. Totalny szef obrony, który w niektórych sytuacjach ratował Gikiewicza z opresji. A jak już, Tomku, przy Polaku jesteśmy…

9 czystych kont. Super wynik jak na pozycję FCA. W zdecydowanej większości meczów dawał spokój drużynie, kilka bardzo ważnych interwencji, na pewno kilka/kilkanaście punktów to zasługa Gikiego, jak choćby Koeln gdzie wyjmuje 2 setki, a później wygrywają, czy ważne interwencje przeciwko Arminii. Bardzo ważny punkt zespołu i materiał na kapitana.

Rafał już trzeci sezon z rzędu grał w Bundeslidze: w Unionie rok, teraz skończył drugi w Augsburgu. I trzeba obiektywnie powiedzieć, że był to najlepszy sezon Gikiego. Mimo że stracił o dwie bramki więcej niż w poprzednich dwóch rozgrywkach, to czystych kont aż tylu nie miał w żadnej z tych edycji. Ale spokojnie, powołania do kadry nie dostanie, za to co czasami wygaduje w wywiadach, jak się domaga tej reprezentacji dla siebie. Tym zachowaniem bardziej się od kadry oddala, niż do niej przybliża. No to kto jeszcze do pochwalenia Tomaszu?

Niklas Dorsch. Brakowało mu trochę przez cały sezon partnera do gry w środku żeby mógł sobie więcej pozwolić na grę w ofensywie, jednak i tak był mega ważny w perspektywie całego sezonu. Dużo walki, wślizgów, przechwytów, kilka fajnych podań. Mecz życia zagrał w Kolonii, do tego piękna bramka.

To prawda, Dorsch zasługuje na pochwałę. Mam nadzieję, że przyszły sezon będzie równie solidny dla Niemca. Zwłaszcza, że powinien częściej występować w środku pola razem z Arne Maierem. Potrafi w odpowiednim momencie regulować tempo ataku klubu z Bawarii. Jak już jesteśmy przy ofensywie, to Krzysiek Tkaczyk, naczelny hejter drużyn z dolnych rejonów tabeli, ma kogoś do polecenia:

Prawdopodobnie najlepszym piłkarzem FCA w kampanii 2021/22 był Michael Gregoritsch, który pierwsze kilkanaście kolejek… był rezerwowym.

Jeżeli siermiężny Michael Gregoritsch jest najlepszym zawodnikiem ofensywnym FCA, to dobrze nie świadczy zarówno o samej kadrze, jak i o Weinzierlu. Na koniec plusów mocne słowa od Krzyśka:

Największe atuty Augsburga Weinzierla w czasie kampanii 2021/22 nazywają się SpVgg Fuerth oraz Arminia Bielefeld. Tylko fatalna postawa tych dwóch ekip oraz Stuttgartu i Herthy sprawia, że po raz kolejny na WWK-Arenie mogą cieszyć się ze spokojnego utrzymania oraz nie obgryzać nerwowo paznokci patrząc, czy aby ekipa Tedesco zgodnie z planem zrzuca marzenia Arminii o utrzymaniu na ziemię, jednocześnie obserwując, czy Steffen Baumgart dobrze zmotywował piłkarzy w celu zdobycia trzech oczek na Mercedes-Benz Arenie.

I tym akcentem możemy płynnie przejść do minusów.

KULA U NOGI

            Zaczynamy od hejtowania Markusa Weinzierla przez Krzyśka Tkaczyka:

Nie sposób skomentować pracy Markusa Weinzierla. Nie ulepszył on w ogóle gry drużyny, a wręcz wygląda ona gorzej niż rok temu. Mówią, że statystyka jest jak stringi – pokazuje wiele, ale nie pokazuje najważniejszego, ale nie ma w tym przypadku, że w rankingu not Kickera Augsburg jest trzeci od końca. Niżej jest tylko skazywane na spadek od 34. kolejki 2.Bundesligi 2020/21 Fuerth, a także Hertha, w której hasło „kompromitacja” jest odmieniane przez wszystkie przypadki.

Czy to wina trenera? Oczywiście, że tak! Już wcześniej sygnalizowałem niezrozumiałe wybory personalne po stronie 47-letniego Niemca. Mamy Gregoritscha w formie i Zeqiriego? Nieważne, postawię na Niederlechnera, bo czemu nie. Iago i Pedersen dobrze ze sobą współpracują? Świetnie, to jednego dam do składu, a drugi niech siedzi na rezerwie. Robert Gumny dobrze sobie radzi na prawej stronie? To postawię go na półprawym środku obrony. Przecież co może pójść nie tak? Dorsch i Maier jednocześnie na boisku? Postawię na mojego ulubieńca Jana Moravka. Właśnie, Jan Moravek… Dlaczego taki piłkarz jak on jeszcze występuje w jakimś klubie z Bundesligi? Czy on miał kwity na Weinzierla? Bo na pewno nie wchodził na boisko ze względu na umiejętności, bo ich zupełnie nie miał! Głupie straty, niedokładne podania do tyłu, poruszanie się po boisku niczym mucha w smole… Tragedia! A Krzysiek się nie zatrzymuje i jedzie po nich dalej:

Również gra w delegacjach wychodzi Augsburgowi wyjątkowo beznadziejnie. Zaledwie 13 punktów jest wynikiem żałosnym, to kolejny aspekt, w którym najwydatniej Augsburgowi pomagają rywale, którzy w tej statystyce wypadają jeszcze gorzej.

Trzynaście oczek zdobytych na wyjazdach daje Augsburgowi aż trzynaste miejsce. Wyprzedza pod tym względem drużyny, które zostały w tyle w końcowej tabeli (Stuttgart, Hertha, Arminia, Fuerth) oraz… Mainz. O ile u siebie jeszcze można ich styl gry przełknąć, o tyle na wyjeździe wjeżdżał typowy antyfutbol: głęboka defensywa , czasami nieźle dziurawa, i laga na Gregoritscha czy szybkiego na prawej stronie Rubena Vargasa. Ot, cały pomysł Weinzierla na mecz. No wspaniały, pięknie się te mecze oglądało, łza się w oku kręciła. Z wściekłości. Już wolałem kroić cebulę niż oglądać tę żenadę. O kolejnych negatywnych aspektach wspomina Tomasz Nowak:

Moim zdaniem najważniejszy to brak stabilności, odwagi w grze, brak chęci narzucenia swojego stylu w większości meczów. Kamyczek do ogródka Reutera jak i Weinzierla. Słabe decyzje personalne w zimowym okienku, ogórek Pepi, który nie wniósł nic za tyle wydanej kasy. Były mecze gdzie była spójna defensywa, ale trzeba powiedzieć, że zdarzały się spotkanie gdzie drużyna i linia obrony były kompletnie rozjechane. Zbyt dużo bramek na przestrzeni sezonu straconych w ten sam sposób czyli po zagraniu z boku boiska w pole karne. Brak wyciągniętych wniosków ze strony trenera.

Zacznijmy od początku, czyli braku stabilności, czyli wspomniane przeze mnie cykle. Nie może być stabilnie, skoro co chwilę zmienia się skład! W jednym meczu stawia się na lewej stronie na Iago i Pedersena (wspomniana wygrana z Bayernem), a dwa tygodnie później zamiast Duńczyka występuje… prawy skrzydłowy Vargas, a po pierwszej połowie przegrywają z Bochum 0:3. Przecież to jest niepoważne traktowanie Madsa. Fakt, wiele razy na niego narzekałem, ale w ostatecznym rozrachunku dawał z Iago bardzo dużo. Markus Weinzierl nie wyciągał wniosków z dobrej gry, ale też nie poprawiał błędów z przeszłości. A miał stosunkowo proste zadanie, bo wystarczyło nauczyć bronić zespół podczas różnego typu dośrodkowań. Ale nie, to go przerasta, to dla niego za dużo. Lepiej trenować jak najlepszą lagę do przodu na kontratak. Dobry plan! No i na koniec ruchy transferowe Augsburga. Jest zima. Widać gołym okiem, że rozgrywającego za żadne skarby nie ma. Co robisz? Wzmacniasz atak jeszcze jednym szrotem, jakim jak na razie jest Ricardo Pepi. Najlepsze jest to, że wydajesz na chłopa ponad 16 mln euro, bijesz klubowy rekord transferowy, a później okazuje się, że… nie jest przygotowany na grę w Bundeslidze! To ja się pytam gdzie jest skauting w tym klubie? Dlaczego nikt nie powiedział: Ej, to nie pyknie, można się jeszcze wycofać? Oczywiście dziesiątki jak nie było, tak nie ma i nie wiadomo czy będzie. Być może będzie chciał kogoś takiego nowy trener. No właśnie, nowy…

CO DALEJ?

            Bo władzom chyba się coś przestawiło w głowie i wreszcie zwolnili Weinzierla. Według mnie długo, długo za późno, ale dobra, wykonało się. Tak jak dwa lata temu Hoffenheim zatrudniło szkoleniowca rezerw Bayernu Sebastiana Hoenessa, tak teraz Augsburg zrobił podobny ruch. Zatrudnili trenera również z rezerw, ale BVB, czyli Enrico Maassena. Jakie odczucia co do niego ma Tomasz?

Enrico Maassen, młody trener chce grać nowoczesny i ofensywny futbol. To już duży plus w stosunku do pragmatycznego stylu Weinzierla. Przede wszystkim dzięki tej zmianie zespół ma szanse się rozwinąć, zrobić krok do przodu.

Tylko czy ma do tego wykonawców? Nie na wszystkie pozycje, co dalej wspominaTomek:

Na kilku pozycjach są jeszcze braki, które ewidentnie trzeba załatać i tu pytanie czy zarząd faktycznie planuje wzmocnienia. Na dzisiaj potrzeba zdecydowanie piłkarza do środka pola, potrafiącego wykreować akcje, czy utrzymać się przy piłce. Brakuje też dynamicznego napastnika gwarantującego minimum 10 goli w sezonie. Bez takiego zawodnika ciężko zrobić krok do przodu jako drużyna. No i na koniec nie było by źle wzmocnić prawe skrzydło zawodnikiem potrafiącym wygrać 1 na 1, szybkim, dynamicznym. Prawa obrona także nie była gwarantem pewności w poprzednim sezonie.

Dziesiątka w moim mniemaniu jest potrzebna od zaraz. Napastnik także zwłaszcza, że mówi się o odejściu Gregoritscha. Zainteresowanym jego usługami jest Freiburg. Obawiam się jednak, że będą pokładali nadzieje w Pepim. Z tą prawą stroną to się nie zgodzę. Były mecze, w których fajnie się zazębiała współpraca Daniela Caligiuriego z Robertem Gumnym. Do tego można dodać Vargasa, który jako tako sobie radził, ale nie miał z kim grać przez dłuższą chwilę. Dlatego skrzydła mogą tak zostać, ale centralna oś boiska w ofensywie zdecydowanie do wymiany. Nie chcę więcej widzieć tak głęboko odsuniętego Gregoritscha. Tomek raczej optymistycznie patrzy na ten zespół, natomiast inne zdanie o tym ma Krzysiek Tkaczyk:

Będzie miał nieco trudniej niż w zeszłym sezonie, ponieważ dwa najsłabsze teoretycznie zespoły odpadły z Bundesligi. Ich postawa jest niewiadomą na swój sposób, bo Maasen może wejść z buta i atakować puchary (vide Koeln i Baumgart), ale również może totalnie w realiach elity się nie odnaleźć. Osobiście uważam, że będzie mały progres względem poprzedniego sezonu, natomiast tzw „augsburgowania” czyli przepychania meczów w obrzydliwym stylu i tak nie unikniemy, ponieważ kadra tego klubu jest jaka jest

Także rabini są niezdecydowani. Jaką twarz Augsburga nam ukaże Enrico Maassen? Przekonamy się już za około miesiąc. Ja mam nadzieję, że wykorzysta potencjał młodych takich jak pozyskany z SpVgg Fuerth Maximilian Bauer czy naszego Polaka Gumnego. Dajmy mu czas. A ślizganie zostawmy drifterom nie klubom z Bundesligi.

Adrian Malanowski

Za pomoc w powstaniu tekstu dziękujemy Krzyśkowi Tkaczykowi i Tomaszowi Nowakowi

W cyklu „Bundesliga do raportu” do tej pory podsumowaliśmy następujące zespoły”

SpVgg Fuerth

Arminie Bielefeld

Hertha BSC

Vfb Stuttgart

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: