Bundesliga do raportu: Vfl Bochum – Jaki sezon, taki Union

Po raz pierwszy od sezonu 2008/09 na boiskach 1. Bundesligi mogliśmy zobaczyć klub, który swoje domowe mecze rozgrywa na Vonovia Ruhrstadion. Od razu stał się takim moim pupilkiem i chuchałem, dmuchałem, aby spędzili więcej niż jeden rok na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Udało się i bardzo się z tego cieszę. Kto był specjalistą od strzałów z dystansu? Dlaczego w pewnym momencie można ich było spisywać na straty? Jak budowali swoją twierdzę i który Polak będzie w nadchodzącym sezonie bronił barw tego zespołu? Czas pochwalić drugiego z beniaminków, bo jest za co.

MÓJ TYP NA TEN SEZON

            O ile SpVgg Fuerth trudno było dawać jakiekolwiek szanse na utrzymanie, o tyle podopiecznym Thomasa Reisa bliżej było do Unionu Berlin z sezonu 2019/20 niż do czerwonych latarni z ubiegłych lat takich jak Paderborn, Nuernberg czy Eintracht Braunschweig. Nie stracili tak wielu ważnych person jak wspomniane Koniczynki, ale główny architekt awansu, czyli Robert Zulj, autor 15 goli i 15 asyst na zapleczu, odszedł do Zjednoczonych Emiratów Arabskich za 350 tys euro. Za to został Simon Zoller, który miał ciut gorsze statystyki (15 bramek, 10 ostatnich podań), ale był sercem tej drużyny. Władze chciały go otoczyć wyróżniającymi się zawodnikami z 2. Bundesligi oraz takimi z doświadczeniem bundesligowym (tak Panie Mislintat, można ich nabywać!). Dlatego wzięto Sebastiana Poltera z Fortuny Sittard, Christophera Antwi-Adjeia z Paderborn, Michaela Essera z Hannoveru 96, Patricka Osterhage z rezerw Borussii Dortmund oraz rozgrywającego świetny sezon w barwach Partizana Belgrad (40 meczów, 21 bramek, 10 asyst) Takumę Asano. Wszyscy przyszli za darmo. Do tego w Bochum wypożyczyli Elvisa Rexhbecaja z Wolgsburga, Eduarda Loewena z Herthy i Kontantinosa Stafylidisa z Hoffenheim. Okienko wręcz wzorowe jak na beniaminka. Pamiętam, że Union w swoim pierwszym w historii sezonie ustawiłem na ostatnim bezpiecznym miejscu, czyli piętnastym. Powtórzyłem to i w tym przypadku. Każda inna lokata niż piętnasta mimo wszystko był wynikiem ponad stan, który – jak się później okaże – zawodnicy Vfl osiągnęli.

PRZEBIEG SEZONU

             Na początku był czwartoligowy Wuppertaler SV oczywiście w DFB-Pokal. Męczyli się, dusili, ale ostatecznie wyszli zwycięsko. Co prawda po dogrywce, ale ich pierwszy rywal ligowy skompromitował się walkowerem, więc zawsze mogło być gorzej. Właśnie z Wolfsburgiem zaczynali swoją batalię o utrzymanie. Przegrali co prawda 0:1, ale pozostawili po sobie dobre wrażenie. Natomiast powrót Bundesligi na Vonovia Ruhrstadion nie mógł się zacząć lepiej. Wygrana z naprawdę świetnie przygotowanym do sezonu Mainz 2:0 pokazuje wiele, ale atmosfera na trybunach, ofensywnie nastawiona drużyna Reisa, genialny rajd Gerrita Holtmanna zakończony objęciem prowadzenia… Tam się wszystko zgadzało! Jednak w następnych dwóch meczach zostali brutalnie sprowadzeni do parteru. Na porażkę 1:2 z Koeln można jeszcze przymknąć oko, ale 1:3 z Herthą bolało dość mocno. Zwłaszcza że radzili sobie w tym spotkaniu bardzo dobrze. Niestety, brakowało skuteczności, a Stara Dama skrzętnie to wykorzystała. Na domiar złego przyszła katastrofalna wiadomość: zaangażowany we wszystkie bramki do tej pory Simon Zoller zerwał więzadła podczas treningu. To był dla nich mocny cios. Trzy następne mecze to był czas impotencji strzeleckiej. Wyglądali, jakby cały czas nie mogli się otrząsnąć po stracie swojego najlepszego zawodnika. Wyniki w tym czasie słabo wyglądały: 0:7 z Bayernem, 0:0 z tak samo słabym wówczas Stuttgartem i 0:3 z Lipskiem. Światełko w tunelu pojawiło się po spotkaniu beniaminków.  Po minutach wreszcie padł gol po stronie ekipy Reisa. Autorem został nie kto inny jak kapitan Anthony Losilla. Lepszego momentu na przełamanie nie mogli sobie znaleźć. Poszli za ciosem i tydzień później pokonali Eintracht 2:0. Od tej pory rozpoczął się powolny proces budowania twierdzy Bochum. Zwycięstwo po karnych w pucharze z FC Augsburg tylko poprawiło morale piłkarzy i nie przeszkodziła w tym porażka 1:2 z BMG, bo znowu nie byli gościnni na Ruhrstadion. Tym razem ich ofiarą padł Hoffenheim (2:0), a ozdobą spotkania stał się gol Milosa Pantovicia z połowy boiska w ostatniej akcji tego spektaklu.

Co zdobywali u siebie, w delegacjach umykało, chociaż te przegrane nie były już jakieś wyraźne. Wspomniane spotkanie z BMG czy 0:1 z Bayerem stały na dość wysokim poziomie. Tradycyjnie jak wrócili do siebie, to pokonali kolejnego rywala – tym razem rewelację sezonu Freiburg 2:1, a decydującą bramkę strzelił… oczywiście Pantović z dystansu! Pewność siebie podskoczyła tak mocno, że po 45 minutach wyjazdowego meczu z Augsburgiem wygrywali 3:0. Ostatecznie gospodarzom nie udało się całkowicie wrócić do gry i przegrali 2:3. Rok zakończyli niespodziewanym remisem z BVB 1:1 i porażkami z Arminią 0:2, która łapała pomału formę, oraz z Unionem 0:1. Po 17 kolejkach zajmowali 12. miejsce z 20 punktami, o trzy więcej niż szesnasty Stuttgart.

            Runda rewanżowa zaczęła się zaskakująco dobrze – od wygranej z Wolfsburgiem 1:0, która została zrównoważona przez Mainz w kolejnej serii spotkań. Tym razem to ekipa Bo Svenssona pokonała Bochum 1:0, ale trzy dni później nie było już tak kolorowo. Tym razem to ekipa Reisa była górą w DFB-Pokal. Zwyciężyli 3:1 i awansowali do ćwierćfinału. Ten mecz rozpoczął serię pięciu spotkań bez porażki. Głównie przydarzały się remisy (2:2 z Koeln, 1:1 z Herthą), ale to, co się stało, gdy do Zagłębia Ruhry przyjechał Bayern, przechodzi ludzkie pojęcie. Fenomenalne bramki Holtmanna i Christiana Gamboi, fatalne w skutkach błędy obrony Bawarczyków spowodowały, że wynik końcowy widniał… 4:2 dla Bochum! Święto na trybunach i boisku. Zdecydowanie najlepszy ich mecz w tym sezonie. Neutralizacja największych atutów mistrza Niemiec i wykorzystanie słabości wyszły perfekcyjnie. Szkoda, że nie przełożyli tego na Stuttgart i znowu przyszedł remis. Można było przeżyć przegraną z rozpędzonym Lipskiem 0:1. Tak samo coraz bardziej uciążliwy stał się Puchar Niemiec. Zakończyli swój udział na przegranej po dogrywce z Freiburgiem 1:2 w ćwierćfinale.

Od tego momentu można już było skupić się tylko na lidze. Bardzo ważne zwycięstwo z radzącym sobie coraz lepiej SpVgg Fuerth 2:1 dało chwilę oddechu piłkarzom. Jedenaste miejsce po 25 seriach spotkań, 32 punkty, 9 oczek przewagi nad strefą barażową – wydawało się, że powinni dać radę. Nie zmieniały się nastroje nawet po przegranych z Eintrachtem 1:3 i Gladbach 0:2 Swoją drogą, podopieczni Adiego Huettera mieli sposób na klub z Nadrenii Północnej – ugrali w końcu dwa komplety. Tak samo jak Bochum na Wieśniakach – na PreZero Arena wygrali 2:1. Nie dali się ograć również Bayerowi (0:0), za to nie mogą zaskakiwać porażki z Freiburgiem (0:3) i Augsburgiem (0:2). Wreszcie nadszedł dzień, w którym zapewnili sobie utrzymanie już na amen. Stało się to po szalonym meczu zakończonym wielkim zwycięstwem na Signal Iduna Park 4:3. Można więc powiedzieć, że w Zagłębiu Ruhry nie rządzi ani Borussia Dortmund, ani Schalke, tylko potężne VfL Bochum. Trzeba było jeszcze odbębnić dwa ostatnie spotkania, w których zainkasowali 3 punkty (2:1 z Arminią i 2:3 z Unionem). Ostatecznie zajęli 13. lokatę z 42 punktami, tyle samo co Wolfsburg i zdobywca Ligi Europy Eintracht Frankfurt. Kto by pomyślał przed sezonem, że taka kolej rzeczy będzie miała miejsce?

POCHWAŁY

O opinię odnośnie tego sezonu spytałem sympatyka tej drużyny Kubę Lewandowskiego:

Generalnie dla mnie Bochum w ubiegłym sezonie było rewelacją. Graliśmy bardzo prostą, ale mądrą piłkę. Dobrze grający nogami w bramce Riemann, skonsolidowana obrona, dyrygent Losilla w środku pola, szybcy i niekonwencjonalni skrzydłowi dośrodkowujący na Poltera i spokojne utrzymanie z przewagą 9 punktów.

Jak widzimy, Kuba już wymienia wyróżniające się postaci w ekipie Reisa. Czy można nazwać Manuela Riemanna najlepszym graczem Bochum? Tak. Czy wymieniłbym go w TOP5 bramkarzy tego sezonu Bundesligi? Tak, jak najbardziej! W całym sezonie wykonał 118 interwencji – więcej mieli tylko Yann Sommer, Stefan Ortega i Lukas Hradecky. W statystyce średnich obron na mecz (około 3,7) zajął natomiast drugie miejsce za Ortegą. Emanuje niesamowitym spokojem w bramce. Świetny na linii i przedpolu. Obrona nie musiała się martwić o własne tyły.

A jak już jesteśmy przy defensorach. Świetny sezon jak na 20-latka zaliczył Armela Bella-Kotchapa. Bardzo dobrze się dogadywał z Maximem Leitschem. Jest to materiał na transfer do lepszego klubu w przyszłości. Na razie życzę mu powodzenia w Southampton. Nie przypominam sobie lepszych boków obrony w zespole z dolnej połowy tabeli w Bundeslidze niż Danilo Soares i wspomniany wcześniej Gamboa. Solidni w obronie, do tego mega pomocni w akcjach ofensywnych, dawali dobre dośrodkowania – zwłaszcza Soares.

Środek pola to niezmordowany Anthony Losilla. Kapitan, dyrygent, przecinak. Wygrał najwięcej pojedynków główkowych w całej Bundeslidze (143). To on dawał sygnał do ataku. To dzięki niemu Bochum uwierzyło w siebie po wygranej z Fuerth. Jeżeli zapytasz mnie o definicję przedłużenia ręki trenera, to ja Ci pokażę Losillę. Skrzydłowi? Nieosiągalni. W szczególności tak mogę napisać o Gerricie Holtmannie i Takumie Asano. Pierwszy strzelił 5 bramek i zaliczył 7 ostatnich podań. Japończyk natomiast miał tego trochę mniej – 3 gole, 4 asysty, ale za to wykonał największą liczbę sprintów w całym sezonie (705, 27. wśród wszystkich piłkarzy ligi). Obydwaj starali się, jak mogli, by jak najszybciej przetransportować piłkę w pole karne, a tam już na nią czekał Sebastian Polter – napastnik stworzony do tej drużyny. Harował jak wół z przodu, strzelał ważne bramki. Zdziwiłem się kiedy zobaczyłem jego statystyki: aż 11 goli i 3 asysty! A wydawał się taki trochę drewniany. Jednak tę czutkę gdzie wyląduje piłka w polu karnym, to ma niezłą. My tak mówimy o zawodnikach, a zapominamy o głównym architekcie tego utrzymania, czyli trenerze. Kuba docenia jego kunszt:

Nie byłoby tego oczywiście, gdyby nie trener Thomas Reis. To on potrafił tę skuteczną prostotę taktyczną dobrze wdrożyć w zespół i ułożyć szatnię.

Może Bochum nie ma jakiś wirtuozów piłki nożnej. Może poza Bella-Kotchapem nie posiada utalentowanych zawodników. Ale kolektyw, jaki oni tworzą, jest niesamowity. To właśnie jest zasługa wielkiego Thomasa Reisa. Dostosował doskonale styl gry pod zawodników i to nie był w żadnym wypadku antyfutbol. Sam podczas meczu żyje tym co się dzieje na boisku. Może nie tak energicznie reaguje jak Steffen Baumgart, ale nie można o nim też powiedzieć, że siedzi cały czas na ławce trenerskiej. Jest jeszcze jeden bardzo ważny atut Bochum w tym sezonie. O tym też Kuba wspomniał:

Wartym uwagi jest jeszcze fakt, jaką twierdzę zbudowaliśmy przy Vonovia Ruhrstadion. Pamiętajmy o zwycięstwie nad Bayernem 4:2.

No to zobaczmy w tabelę jak sobie radzili u siebie. 28 punktów w 17 meczach, 11. miejsce – wynik bardzo dobry jak na beniaminka. Jeśli do tego zauważymy, że tyle samo oczek na własnym stadionie zdobyli BMG i Hoffenheim, a zaledwie punkt więcej Freiburg, to tym bardziej należy docenić ekipę Reisa. Górna połowa tabeli musiała się nieźle napocić, by w ogóle zdobyć jakieś punkty. Ostatecznie z drużyn z dziewięciu pierwszych miejsc tylko Lipskowi i Unionowi udało się zgarnąć komplet z Ruhrstadion. Kibice mogą być z nich dumni.

KULA U NOGI

            Czy jest coś, z czego sympatyk Bochum nie jest zadowolony? Coś się znalazło:

Na minus niestety postawa ekipy na wyjeździe, która nie zawsze mogła zadowalać. Poza tym można ganić kilku zawodników, jednak pamiętajmy że w większości to są piłkarze z potencjałem bardziej na 2.Bundesligę, niż na najwyższą klasę rozgrywkową.

Czternaście oczek to faktycznie nie jest najlepszy dorobek. To może było spowodowane tym, że trybuny nie pomagały piłkarzom, a wręcz przeciwnie. Ale nad tym tak bardzo bym nie płakał, bo niektóre drużyny, w tym drugi z beniaminków SpVgg Fuerth, radziły sobie jeszcze gorzej. Skupiłbym się na tych zawodnikach, którzy sobie nie poradzili za dobrze w tym sezonie. Zawiódł mnie Juergen Locadia. Zdziwiłem się i jednocześnie cieszyłem, że dołączył do drużyny z Zagłębia Ruhry, ale mimo dobrego pierwszego wrażenia później wyglądał po prostu słabo, jakby był ciałem obcym w zespole. Odnośnie Milosa Pantovicia mam ambiwalentne uczucia. Z jednej strony strzelił kilka ważnych i widowiskowych goli, ale z drugiej nic więcej nie pokazywał. Niby ofensywny pomocnik, a bardziej kreatywny wydawał się być Eduard Loewen (nomen omen też świetny sezon w jego wykonaniu). No i najbardziej mnie irytujący zawodnik Bochum – Christopher Antwi-Adjei. Zazwyczaj wchodził z ławki, ale jak pojawiał się na boisku, to stawał się jeźdźcem bez głowy. Jak już miał okazję do wykończenia, to marnował ją koncertowo. Brakuje mu ogłady, spokoju przy wykończeniu… Oprócz szybkości to atutów u niego nie widzę.

Jest jeszcze jeden aspekt, który beniaminek musi koniecznie naprawić. Sprawdziłem sobie xG całej drużyny i okazało się, że ona powinna mieć aż 6,78 (w zaokrągleniu 7) goli więcej! Skuteczność stała na dość niskim poziomie. Ileż to było takich meczów, kiedy prowadzili 1:0, była końcówka meczu, wychodzili do kontrataku z ogromną przewagą liczebną i to marnowali? Od razu mówię, że całkiem sporo. Jeżeli to będą kontynuowali w przyszłych rozgrywkach, to może to kosztować stratę punktów. A wtedy może ich zabraknąć w ostatecznym rozrachunku…

CO DALEJ?

            W obozie Bochum dość pokaźne zmiany, o czym mówi Kuba:

W następnym sezonie niestety przeczuwam ciężką walkę o utrzymanie w lidze. Odeszło od nas m.in. dwóch podstawowych stoperów (Bella-Kotchap i Leitsch), napastnik Sebastian Polter czy Eduard Löwen. Jestem jednak dobrej myśli, bo też kilku ciekawych piłkarzy dołączyło do klubu z Nadrenii Północnej.

Pisałem już wyżej, że Armel Bella-Kotchap dotarł do Anglii. Klub zarobił na nim 10 mln euro – to robi wrażenie. Natomiast Maxim Leitsch został kupiony przez Mainz za 3,5 mln euro. Do tego za 1,5 mln sprzedano do Schalke Sebastiana Poltera. Oprócz tego z wypożyczeń wrócili Eduard Loewen do Herthy, skąd wyjechał za ocean do St. Louis, i Elvis Rexhbecaj do Wolfsburga. Skończył się kontrakt Pantoviciowi (jest już w Unionie), Robertowi Tesche (VfL Osnabrueck), Locadii, Herbertowi Bockhornowi i Danny’emu Blumowi, którzy zostali bez klubu na ten moment. Ale ktoś musiał przyjść prawda?

Przede wszystkim wykupiono Konstantinosa Stafylidisa z Hoffenheim i wydano pół miliona za Philippa Foerstera ze Stuttgartu (ten ruch mnie nie przekonuje – irytował mnie ten chłopak strasznie złymi zagraniami i nieskutecznością). Poltera ma zastąpić Philipp Hofmann z Karlsruher SC, a pustkę w środku pola mają zapełnić Kevin Stoeger z Mainz i… Jacek Góralski z Kajratu Ałmaty! Tak, będziemy mieli reprezentanta Polski w VfL! Mnie ten transfer dosłownie zszokował, bo nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że popularny Jaca trafi do Bundesligi. Ale jednak tak się stało i liczę na dobre występy byłego pomocnika Jagiellonii. Jestem ciekawy, czy będzie dostawał szanse Jordi Osei-Tutu sprowadzony z Arsenalu U23, ale fakt, przyda się alternatywa dla Gamboi. Podsumowując, o utrzymanie będzie bardzo ciężko, ale wierzę, że sezon, który minął, będzie dla nich wyznacznikiem jak mają grać. Już nie mogę się doczekać spotkania Bayer-Bochum i walki w środku pola Góralski-Robert Andrich. Jedno jest pewne: nogi będą kopane/

Adrian Malanowski

Za pomoc przy realizacji tekstu jeszcze raz dziękujemy Kubie Lewandowskiemu

Bundesliga do raportu:

SpVgg Fuerth

Arminia Bielefeld

Hertha Berlin

Vfb Stuttgart

Fc Augsburg

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: