Rzadko widzimy takie przypadki nie tylko w Bundeslidze, ale i w Europie, żeby jakaś drużyna odpuściła ligę dla europejskich pucharów. Tak było z drużyną Olivera Glasnera. Kiedy trafili w ćwierćfinale na FC Barcelonę, to wajcha poszła zdecydowanie w kierunku Ligi Europy. Jak widać, opłaciło się. Po raz pierwszy od 25 lat niemiecka drużyna, która nie jest Bayernem, zdobywa europejskie trofeum. Jakie cechy wspólne miał Eintracht i Legia Warszawa? Jak zastąpiono Andre Silvę? Za co jest i będzie wdzięczna Orłom Borussia Dortmund i czy Kevinowi Trappowi należy się „jedynka” w reprezentacji? Zapraszam na wesołe podsumowanie sezonu w wykonaniu 11. drużyny Bundesligi.
MÓJ TYP NA TEN SEZON
Na początek słowo od kibica Eintrachtu znanego na Twitterze pod nickiem sooyzee:
Na początku sezonu nie było nic, co by wskazywało na jakikolwiek sukces. W poprzednim sezonie zrobiliśmy z siebie frajera, gdyż na własne życzenie wyrzuciliśmy się z Ligi Mistrzów, a tragedię zapoczątkowało odejście Adiego Huttera, które zostało ogłoszone jeszcze przed końcem sezonu. Podczas letniego okienka odszedł dyrektor sportowy, Fredi Bobic, najlepszy strzelec Andre Silva, o odejściu przebąkiwał Daichi Kamada, był też cyrk z kolejnym zębem trzonowym – Filipem Kosticiem. Ostatnia dwójka została, a ofensywę uzupełniono Rafaelem Santosem-Borre oraz Jesperem Lindstroemem.
To teraz po kolei. Jeżeli chodzi o trenera, to Eintracht stał się ofiarą efektu domina. Zaczęło się od Borussii Dortmund. Władze tego zespołu postanowiły w samym środku sezonu ogłosić nowego szkoleniowca na nowe rozgrywki. Został nim Marco Rose, czyli opiekun Borussii Moenchengladbach. Max Eberl, dyrektor sportowy Źrebaków, nie chciał czekać do końca, więc dogadał się właśnie z Adim Huetterem. I teraz to Eintracht musiał coś zrobić. Zachował się fair i poczekał na rozwój sytuacji Olivera Glasnera, który popadł w konflikt z Joergem Schmadtke (no kto by pomyślał, że dyrektor sportowy Wolfsburga się z kimś pokłóci?) i odszedł z VfL Wolfsburg, który doprowadził do czwartej lokaty, premiowanej grą w Lidze Mistrzów. Tak więc wziął fachowca Bobić… A nie, czekaj, on też odszedł, tyle że do Big City Club! Czy wyszło mu to na dobre? Sami możecie sobie odpowiedzieć na to pytanie. A jak to było z napływem piłkarzy? Niestety wicekról strzelców Andre Silva odszedł za 23 mln euro do RB Leipzig, a Dejan Loveljić zamienił Orły na MLS. Atak musiał być totalnie przemodelowany. Ciężkie zadanie zastąpienia Portugalczyka dostał Rafael Borre – kolumbijski napastnik z River Plate o charakterystyce zupełnie innej niż Silva. Bardziej uczestniczy w konstruowaniu akcji, niż stoi w polu karnym i czeka na piłkę. Dodatkowo dodano trochę szybkości na skrzydłach – z Broendby przyszedł Jesper Lindstroem, a z Milanu wypożyczono z opcją wykupu Jensa Pettera Hauge. Zabezpieczono lewe wahadło Christopherem Lenzem z Unionu Berlin. Z czasowych pobytów wrócili Goncalo Paciencia i Danny da Costa. O dziwo został Filip Kostić, który był dosłownie o krok od transferu do Lazio, i Daichi Kamada – jeden z architektów świetnego zeszłosezonowego wyniku Eintrachtu. Z racji straty Silvy umiejscowiłem ich na miejscu siódmym, czyli będą puchary, ale z tyłu głowy miałem świadomość o przykładaniu przez nich dużej wagi do europejskich pucharów. Tak było w sezonie 2018/19, kiedy dochodzili do półfinału Ligi Europy.
PRZEBIEG SEZONU
Nie pokładano za dużych nadziei w tym sezonie po tak dużych zmianach, o czym mówi sooyzee, ale też pokrótce opowiada o rundzie jesiennej:
Nikt nie liczył na cokolwiek w tym sezonie, a jeśli ktoś się łudził, to Olivier Glasner wraz z Markusem Kroesche przywitali się sążnistym laniem od Dortmundu 2:5. Gra Frankfurtu była w kratkę, raz miażdżyli rywala, ale byli nieskuteczni, a niekiedy nie mogli wyjść z własnej połowy. Dostawałem autentycznie szewskiej pasji, gdy kolejny raz nie potrafiliśmy zamknąć meczu pomimo stuprocentowych sytuacji, a finalnie lądowaliśmy z kolejną stratą punktów. Pierwsza runda mimo wszystko została zakończona w niezłym stylu, bo byliśmy dość blisko miejsc pucharowych.
Zanim jednak mecz na Signal Iduna Park miał miejsce, to piłkarze Eintrachtu zmniejszyli liczbę rozgrywek do dwóch. Stało się tak po porażce 0:2 z trzecioligowym SV Waldhof Mannheim w ramach 1. rundy Pucharu Niemiec. Inauguracja Bundesligi też nie poszła pomyślnie – 2:5 z BVB to mocno rozczarowujący początek ligi. Następnie zawodnicy z Frankfurtu postanowili ani nie wygrywać, ani nie przegrywać – aż sześć remisów z rzędu, co nie napawało optymizmem kibiców, bo zespoły, które urywały punkty ekipie Glasnera, nie prezentowały jakiegoś wysublimowanego stylu.
Bez bramek przeciwko Augsburgowi, po 1:1 z Arminią, Stuttgartem, Fenerbahce w Lidze Europy (akurat tutaj spotkały się dwa fajnie grające zespoły), Wolfsburgiem i Kolonią. Tę serię przerwał dopiero mecz w Belgii, gdzie Orły skromnie pokonały 1:0 Royal Antwerp. Następnie przyszła niespodziewana pierwsza wygrana w lidze. Bo jak inaczej nazwać zwycięstwo 2:1 na wyjeździe z Bayernem? Ale nierównej gry Kosticia i spółki ciąg dalszy nastąpił po przerwie reprezentacyjnej. Na własnym stadionie Eintracht przegrał z Herthą 1:2. Potem zwycięstwo z Olympiakosem 3:1 i znowu musieli uznać czyjąś wyższość. Tym razem to VfL Bochum wygrało z nimi 2:0.
Coś musiało się stać po remisie 1:1 z RB Leipzig, bo nie tylko w Europie, ale i w lidze zaczęło coś trybić. Najpierw 2:1 pokonany Olympiakos. Następnie dwa zwycięstwa w Bundeslidze – 2:1 z SpVgg Fuerth osiągnięte w końcówce i 2:0 na trudnym terenie we Fryburgu. Kolejny pozytywny bodziec to gol w końcowej fazie meczu Goncalo Paciencii i ostatecznie remis 2:2 z Royal Antwerp. Dzięki zwycięstwu 2:1 z Unionem Berlin Eintracht nadal piął się w górę, ale przystopowało ich Hoffenheim, które z Orłami wygrało 3:2 u siebie. To nie zraziło Glasnera do dalszego wygrywania. To była wpadka, która każdemu się zdarza w pewnym momencie. Remis 1:1 z Fenerbahce dał awans do fazy pucharowej Ligi Europy z pierwszego miejsca, dzięki czemu zaczynali to ciut później niż chociażby Borussia Dortmund czy RB Leipzig. Rok kończyli w świetnych humorach – trzy wygrane z rzędu w lidze kolejno z Bayerem (5:2, chociaż przegrywali 0:2), Borussią Moenchengladbach (3:2) i Mainz (1:0) wywindowały zespół na szóste miejsce, czego się nie spodziewałem po niemrawym początku sezonu.
Wydawało się, że rok 2022 Eintracht zacznie tak samo dobrze jak zakończył 2021. Prowadzenie 2:0 z BVB nie zwiastowało niczego złego. Jednak tym razem to podopieczni Marco Rosego pokazali charakter i zwyciężyli 3:2. Rundę rewanżową Orły zaczęły jeszcze gorzej niż jesienną – wyniki 1:1 z Augsburgiem i 0:2 z Arminią nie napawały optymizmem. Zwycięstwo 3:2 ze Stuttgartem nie zmieniło nastawienia drużyny, gdyż potem przyszły trzy porażki z rzędu – 0:2 z Wolfsburgiem, 0:1 z Koeln i 0:1 z Bayernem. Ale ważne słowa ma do przekazania fanatyk klubu z Frankfurtu:
To nie miało znaczenia. Nasze występy w Lidze Europy i dość krótka kadra spowodowały, że Glasner musiał postawić wszystko na jedną kartę – grę na jednym froncie.
I tym jednym frontem stała się Liga Europy. Perspektywa gry w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów kusiła bardzo, a krótszą drogę do tego mieliśmy przez europejskie rozgrywki niższej rangi. Tak więc po wygranej z Herthą 4:1 przyszedł czas na pierwszą przeszkodę, jaką był Real Betis. Pierwszy mecz w Hiszpanii i od razu niemała zaliczka przed rewanżem – wygrali bowiem 2:1. Między pierwszym a drugim meczem trzeba było zagrać ligę, ale i tutaj wyszli zwycięsko. Ofiarą stał się VfL Bochum, z którym Eintracht wygrał 2:1. Hiszpanie koniecznie chcieli nadrobić straty sprzed tygodnia i dopięli swego w 90. minucie, a dokładniej to zrobił to Borja Iglesias. I gdy wydawało się, że rywalizacja rozstrzygnie się w karnych, to dośrodkowanie ostatniej szansy wykonał Filip Kostić, niefortunnie interweniował Guido Rodriguez i Eintracht przeszedł do ćwierćfinału. Losowanie sprawiło, że czekał frankfurtczyków ciężki bój – na Deutsche Bank Park miała przyjechać FC Barcelona. Już po wynikach widać było, że wszystkie siły skierowano na europejskie puchary. Remisy 1:1 z Lipskiem i 0:0 z SpVgg Fuerth nie miały znaczenia. Najważniejszy był mecz z Katalończykami, który też zremisowali, a bohaterem stał się strzelec bramki, którego wspomina sooyzee:
Zimowe wzmocnienie prawego wahadła Ansgarem Knauffem było genialnym posunięciem.
Właśnie, Ansgar Knauff został wypożyczony na półtorej roku z Borussii Dortmund. Za Marco Rosego mało grał, więc aby się rozwijał, to czasowo wzmocnił Orły. Wówczas Oliver Glasner postanowił stawiać go nie na prawym skrzydle, ale na prawym wahadle. W domowym meczu z Barceloną to właśnie on strzelił przepiękną bramkę. Wynik 1:1 to bardzo dobry rezultat przed rewanżem. W międzyczasie zawodnicy Eintrachtu zdążyli przegrać 1:2 z Freiburgiem, ale kogo to obchodziło w tamtym momencie? Zaraz miała mieć miejsce inwazja na Camp Nou!
30 tysięcy kibiców zrobiło sobie święto na trybunach, a jedenastu zawodników – na boisku. Czwarta minuta – Kostić wykorzystuje karnego po faulu na Jesperze Lindstroemie. 36. minuta – Rafael Borre pozazdrościł Knauffowi i kropnął w okienko bramki strzeżonej przez Marc-Andre ter Stegena. 67. minuta – Kostić praktycznie zamyka mecz. Nie pomogły Katalończykom dwie bramki strzelone w doliczonym czasie gry. Eintracht Frankfurt pokonuje wielką drużynę Xaviego 3:2 i awansuje do półfinału Ligi Europy! Coś niesamowitego! Piłkarze byli tak zmęczeni mentalnie i fizycznie, że nie dali rady Unionowi Berlin i przegrali 0:2. Wiadomo było jedno: albo będą w Lidze Mistrzów przez wygranie Ligi Europy, albo pucharów nie zaznają wcale. Dlatego ważniejszym od remisu 2:2 z Hoffenheim był mecz w Anglii. Tam już czekał West Ham. Orły wygrały z Młotami 2:1. Wspaniała wiadomość dla fanów niemieckiego klubu – byli o krok od finału europejskich rozgrywek! Z racji rewanżu nie starali się jakoś bardzo w starciu z Bayerem (0:2) i już Anglicy gościli na Deutsche Bank Park. Jednak czerwona kartka Aarona Cresswella ustawiła mecz, a awans przypieczętował Borre po podaniu Knauffa. Finał był ich!
Sezon w Bundeslidze zakończyli dwoma remisami – 1:1 z Borussią Moenchengladbach i 2:2 z FSV Mainz – skończyli na 11. miejscu. Czekali jednak z niecierpliwością na finał w Sevilli. Eintracht kontra Rangers FC. Mecz był spokojny, ale nie można go było nazywać szachami. W 120 minut każda drużyna strzeliła po jednej bramce. Najpierw cios zadali Szkoci poprzez gola Joe’a Aribo. Niedługo jednak potem Borre wykorzystał dośrodkowanie Kosticia i doprowadził do remisu. Czas na karne! Trafił James Tavernier. Trafił Chistopher Lenz. Trafił Steven Davies. Nie pomylił się Ajdin Hrustić. Wytrzymał nerwy Scott Arfield. Pewnie wykonał jedenastkę Daichi Kamada. Aaron Ramsey… obronił to Kevin Trapp! Tylko teraz dociągnąć do końca! Wytrzymał to Kostić! Strzelił również Kemar Roofe. Podszedł do piłki Borre… I TRAFIŁ! EINTRACHT FRANKFURT EUROPA LEAGUE SIEGER 2022! Co za historia zakończona happy endem! Frankfurtczycy zagrają w Lidze Mistrzów – i co za tym idzie – Niemcy będą miały pięciu przedstawicieli w najbardziej prestiżowych rozgrywkach Europy. Brawo Orły, wylądowałyście bezpiecznie.
POCHWAŁY
Jacy są ojcowie sukcesu wielkiego Eintrachtu? Zaczyna wyliczanie kibic Eintrachtu:
Określając się – kij z tą ligą, każdy widział że Bundesliga jest odpuszczona i mamy się bić na poważnie w Europie, to jakim byliśmy niewygodnym rywalem dla Barcelony, Betisu czy West Hamu pokazuje tylko naszą siłę i charakter oraz wiarę w trenera.
To jest ważny aspekt. Ileż to razy zdobywcy Ligi Europy grali do końca, dzięki czemu odwracali losy spotkania? Przykłady? Mecz na Allianz z 0:1 na 2:1, remis z Lipskiem dzięki bramce Tuty w doliczonym czasie gry, gol Borre po 90. minucie z SpVgg Fuerth, Paciencia daje remis 2:2 z Royal Antwerp, zwycięstwo przeciwko Bayerowi mimo przegrywania 0:2, gol w doliczonym czasie dogrywki z Realem Betis dający ćwierćfinał LE. Niesamowity charakter i ciąg na bramkę rywali sprawiły właśnie końcowy sukces, jakim jest udział w Lidze Mistrzów. A tej cechy ot tak nie można nabyć z dnia na dzień. Od tego ma się liderów i o nich kilka słów powiedział sooyzee:
Każdy mocny punkt zespołu „dojechał” i wierzył w końcowy sukces. Kibice byli dwunastym zawodnikiem.
Ten moment, kiedy kibice Eintrachtu zdominowali Camp Nou, pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Co ciekawe, klub z Frankfurtu jest piątą drużyną w Niemczech, która przekroczyła granicę 200 tysięcy oficjalnych członków. Robi wrażenie. Teraz już nie przeszkadzam mojemu gościowi:
Kevin Trapp zagrał sezon życia i zdecydowanie powinien być jedynką w kadrze Niemiec, Filip Kostić stał się motorem napędowym i – można już to tak określić – stał się ikoną klubu, Jesper Lindstroem miał moment, w którym żaden piłkarz Bundesligi (końcówka pierwszej rundy) się z nim nie równał poziomem (dziwnie zbiegło się to z formą Kamady…), a to, że Ndicka ma odejść za 25 mln euro to aż jestem w szoku, że nikt jeszcze się nie zgłasza. No i płuca zespołu – Djibril Sow. Jeśli Declan Rice jest warty 100 mln funtów, to Szwajcar powinien być warty podobne pieniądze.
Kevin Trapp po tym sezonie zasługuje na pewno na rolę zmiennika Manuela Neuera, ale czy powinien go wygryźć? Za bramkarzem Bayernu przemawiają doświadczenie w ważnych meczach i ogromne zaufanie ze strony Hansiego Flicka. Ale trzeba przyznać, że na przestrzeni ostatniego roku to golkiper Orłów prezentował lepszą formę od ex-Schalkera. Nie powiem jednoznacznie, czy dałbym go do jedenastki sezonu, bo konkurencja na tej pozycji jest mocna: Yann Sommer, Mark Flekken czy Manuel Riemann.
Filip Kostić… to jest przepiękny piłkarz skrojony pod Serie A, nawet bym powiedział pod Inter Mediolan, ale tam nie ma wakatu na lewe wahadło. Nie widzę takiego drugiego piłkarza, który potrafi w pełnym biegu dośrodkować dokładnie na nos w pole karne z lewej nogi. To ma opanowane do perfekcji. Eintrachtowi nie szło? Podanie do Serba, a on robił niestworzone rzeczy z piłką przy nodze. Siedem goli, aż 15 asyst we wszystkich rozgrywkach. Niech tylko nie odchodzi z Frankfurtu, bo będzie miał komu dogrywać na główkę. Jesper Linstroem jak się rozpędzi, to nie ma takiego zawodnika, który by go dogonił (no, może Alphonso Davies, ale też nie zawsze). Są jednak jeszcze rzeczy do poprawy, między innymi decyzyjność i celność strzałów, ale jest to materiał na naprawdę dobrego grajka. Jak na pierwszy sezon 5 bramek i 9 asyst to dobry wynik. Evan Ndicka bardzo dobrze wygląda u boku Martina Hintereggera, ale czasami podejmował dziwne decyzje, jak na przykład takie podanie do tyłu, że drużyna przeciwników miała rzut rożny. No i Martin Hinteregger… W każdym zespole powinien być taki jeden stoper, który może odstaje od innych szybkością, zwrotnością, ale nadrabia ustawieniem, zachowaniem podczas stałych fragmentów gry i – przede wszystkim – dzieli i rządzi w defensywie. Takim wojownikiem był właśnie Hinteregger. W Bundeslidze narzekałem na niego bardzo wiele razy, ale w europejskich pucharach chował do kieszeni praktycznie każdego zawodnika ofensywnego rywali. Niczym Nemanja Vidić wsadza głowę tam, gdzie inni boją się włożyć nogi. Austria po prostu miało swojego Kamila Glika. No i środek pola zbudowany z zawodników średniej klasy, który stał się monolitem. Nie przesadzałbym z tymi 100 mln za Sowa, ale fakt, potężny piłkarz, który niczym Super Glue tę formację sklejał. Na pochwałę zasługują Kristijan Jakić i Sebastian Rode, czyli Hinteregger centralnej pomocy.
KULA U NOGI
Tutaj krótko – nie będę nikogo z wyżej wymienionych dawał na minus ze względu na ligę, bo dla Eintrachtu cel był jeden – Liga Europy. Ale jest ktoś, kto nie powinien się znaleźć w Frankfurcie. I teraz kibic Atalanty Marcin Jeżyk może się śmiać, bo oczywiście chodzi o wypożyczonego z tego klubu Sama Lammersa. W całym sezonie 22 mecze i 2 bramki. Gdy on grał, to Orły musiały sobie radzić w dziesięciu, gdyż Holender za każdym razem wyciągał pelerynę niewidkę. Wyglądał jakby mu się nie chciało grać w piłkę. Stał w polu karnym i czekał na dośrodkowanie Kosticia. Dobrze, że to tylko wypożyczenie. Bo nie wyobrażam go sobie w przyszłości w szeregach Glasnera. Sooyzee idealnie go podsumował:
O Lammersie chciałbym zapomnieć xD
CO DALEJ?
Sooyzee czuje się zmieszany przed tym sezonem:
Nie bardzo teraz rozumiem politykę transferowa Frankfurtu, bo sprowadzenie Goetze gdy dalej jest Kamada, Lindstrom i potencjalnie Hauge, a w ataku Kolo-Muani i Santos Borre (no i Alario) jest dość… dziwne. Nieznana jest też przyszłość Kosticia, a to od niego głównie zależy przyszłość Frankfurtu.
Trzeba przyznać, że transfery Eintrachtu robią wrażenie. Wykupienie Hauge z Milanu było praktycznie pewne, tak samo Jakicia z Dinama Zagrzeb. Wzmocniono linię ataku Randalem Kolo Muani z Nantes i – ku mojemu zaskoczeniu – Lucasem Alario z Bayeru. Rywalizacja w pierwszej linii zapowiada się interesująco. Do tego za plecami mamy kupionego Mario Goetze. Jako kibic BVB jaram się mega jego powrotem na niemieckie boiska zwłaszcza, że w Holandii radził sobie co najmniej przyzwoicie. Jest jeszcze młody Chorwat Hrvoje Smolcić z Rijeki, ale to za mało na środek obrony przede wszystkim dlatego, że niespodziewanie Martin Hinteregger w wieku 29 lat… zakończył karierę piłkarską! Potrzeba kogoś typu Austriaka, ale czy rynek oferuje takich piłkarzy? Będzie go strasznie trudno zastąpić. A czego sooyzee oczekuje od swoich pupili?
Moim celem, w którym byłbym spełniony w przyszłym sezonie, to wyjście z grupy LM lub w najgorszym wypadku „spadek” do LE (czyli granie na wiosnę w euro pucharach) + top4 ligi – o co w tym sezonie będzie dużo trudniej. Leverkusen ma mocniejszą kadrę od Frankfurtu, BVB zrobiło mega wietrzenie kadry, Bayern to Bayern a jeszcze jest Lipsk.
A nie można zapominać o plecach, a tam zbroi się Wolfsburg, rozsądnie w tym okienku poruszają się pucharowicze – Union i Freiburg, a myślę, że Hoffenheim i Mainz mogą mieć aspiracje na europejskie puchary. Dlatego nadchodzący sezon Bundesligi zapowiada się pasjonująco. Dlatego ważne było, by poszerzyć kadrę, by nie rzucać jednego frontu na rzecz drugiego. A co jest do ogarnięcia w Frankfurcie opowiada mój gość:
Dalej oprócz Kosticia nierozwiązana jest przyszłość właśnie Kamady, czy Ndicki (tu zastępca już jest – Smolcic), ale środek pola jest dalej kiepski, no i odejście Hintereggera, gdy Ko Itakura wybrał Gladbach mocno komplikuje sprawę. Najsłabiej obsadzonymi formacjami, gdzie potrzeba wzmocnień to środek pola i obrony + rozwiązanie przyszłości Kosticia, Kamady i Ndicki, czyli trzech filarów zeszłego (i nie tylko) sezonu. Krotko mówiąc: jest burdel, odczucia mam ambiwalentne, a na predykcje jeszcze jest za wcześnie, za dużo niewiadomych.
Na szczęście okienko dopiero się rozkręca. Kostić miał już przejść do Juventusu, ale ostatnie doniesienia mówią o wątpliwościach Massimiliano Allegriego co do przydatności Serba w Piemoncie. Tak czy siak, Glasner to wszystko ogarnie. Bo jak nie on to kto?
Za pomoc w realizacji tekstu jeszcze raz dziękuję sooyzee
Bundesliga do raportu:
Skomentuj