Bayern zdobył dziesiąte mistrzostwo z rzędu i to jest niestety fakt. Niestety, bo to sprawia, że Bundesliga staje się coraz mniej atrakcyjna i bardziej przewidywalna. Zwłaszcza jak zobaczymy, w jakim stylu to się rozegrało. Jak wyglądał pierwszy sezon Juliana Nagelsmanna? Co dały wzmocnienia z RB Leipzig? Czy Hasan Salihamidzić to odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku i dlaczego uważam, że to najsłabszy Bayern w tej dekadzie? Wraz z Maćkiem Zarembą, kibicem Bawarczyków, postaramy się prześwietlić ten słodko-gorzki sezon mistrzów Niemiec.
MÓJ TYP NA TEN SEZON
Ostatni raz w tym sezonie udowadniam, że za typowanie nie powinienem się brać (spokojnie, w przyszłym sezonie i tak swoją tabelę zrobię). Miałem takie zdanie, że to będzie koniec hegemonii monachijskiej i po rozgrywkach będziemy o nich mówić jako o wicemistrzach. Pójdą śladami Juventusu, który swoją serię skończył na 9 wygranymi w Serie A z rzędu. Jakie miałem na to argumenty? Proszę zobaczyć na kadrę. Bramka jeszcze będzie zabezpieczona na długo przez Manuela Neuera, a jako zmiennika przewidziano nie Alexandra Nuebela, który został wypożyczony do Monaco, ale za darmo wrócił Sven Urleich.
Obrona. I tu się zaczynają schody. Odeszły dwie persony trzymające swoim doświadczeniem defensywę w ryzach – David Alaba i Jerome Boateng. Został Niklas Suele, za ogromne pieniądze – jak na Bayern – przychodził Dayot Upamecano. Francuza uważałem za świetnego piłkarza do czasu, gdy zobaczyłem co z nim robił Erling Haaland w finale Pucharu Niemiec sezon wcześniej. Zasiał we mnie ten występ ziarno niepewności czy wytrzyma presję otoczenia. Kto jeszcze mógł być awizowany na stoperze? Lucas Hernandez, Benjamin Pavard, Tanguy Nianzou – nazwiska nie porywają. Zwłaszcza że Lucasa można dać na lewą obronę, a Pavarda na prawo, czyli już robi się trochę wąsko w tej formacji. Jak już mówimy o bokach, Alphonso Davies to pewniak na lewą stronę boiska. Na prawo robił się kłopot i trzeba było czasami ratować się Josipem Stanisiciem czy Buoną Sarrem. Jak na klub o nazwie Bayern Monachium to porządna posucha.
Środek pola? Kimmich, Goretzka i długo, długo nic. Przed końcem okienka sprowadzono Marcela Sabitzera, który wydawał się idealnym zawodnikiem numer 12 w kadrze. Ale o nim to sobie jeszcze pomówimy później. Pozostałe nazwiska to Corentin Tolisso – 2-3 półki niżej – Marc Roca i Michael Cuis… nie no, bez przesady. Obaj zawodnicy to totalne pomyłki, w szczególności ten drugi. Czyli widzimy kolejną pozycję z brakami. Skrzydła: Leroy Sane, który strasznie denerwował kibiców w zeszłym sezonie, solidny zawsze Serge Gnabry, jeździec bez głowy Kingsley Coman, ewentualnie może wejść ciekawy talent w postaci Jamala Musiali. Nie jest źle. Jako dziesiątka Thomas Mueller, czyli etatowy dostarczyciel piłek dla Roberta Lewandowskiego.
Atak to wspomniany Polak i godzący się z rolą rezerwowego Eric Maxim Choupo-Moting. W tej roli Kameruńczyk spisuje się zresztą znakomicie. Tak więc jakbyśmy porównywali kadrę Bayernu do RB Leipzig, to zdecydowanie szerszy wachlarz kadrowy miał Jesse Marsch, tak więc to piłkarze spod szyldu Red Bulla moim zdaniem byli faworytem do sięgnięcia po paterę. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy.
PRZEBIEG SEZONU
Na początek swoją opinię o postawie Bawarczyków powie nam Maciek Zaremba:
Ogólne wrażenia z sezonu mogą być tylko rozczarowujące. Kompromitacja w Lidze Mistrzów z Villarreal, czyli klubem, z którym Bayern nie ma po prostu prawa odpadać z tych elitarnych rozgrywek. Zwłaszcza w tak słabym stylu. Do tego przeciętna gra w lidze, którą udało się wygrać, ale na dobrą sprawę nie było w niej żadnego rywala. Jeśli dodamy do tego szokujące 0:5 w Gladbach to mamy podsumowanie bardzo rozczarowującego sezonu Bayernu, który nie może się powtórzyć.
O tej druzgocącej klęsce sobie później powiemy, spokojnie. Mecz Borussii Moenchengladbach z mistrzami Niemiec rozpoczynał sezon 2021/22 w Niemczech. Bayern na Borussia-Park nie wyglądał za dobrze, czego efektem była pierwsza strata punktów. Remis 1:1 to najmniejszy wymiar kary. Pojawiła się już pierwsza rysa na opinii Upamecano, który zagrał wtedy fatalne zawody. Cztery dni później można było się cieszyć z pierwszego trofeum – Superpucharu Niemiec po wygranej z Borussią Dortmund 3:1. Trudniejsza przeprawa spotkała Bawarczyków niespodziewanie u siebie, gdzie gościli Koeln. Niby zwycięstwo 3:2, ale po pierwsze stracili dwubramkową przewagę w dwie minuty, a po drugie ekipa Steffena Baumgarta w drugiej połowie… zdominowała Bawarczyków! O spotkaniu pucharowym tylko krótka notka: 12:0 z piątoligowym Bremer SV. Na koniec minimaratonu 5:0 z Herthą BSC i można rozjeżdżać się na kadrę.
We wrześniu przyszedł pierwszy poważny rywal – RB Leipzig na Red Bull Arena. Ale tu Bawarczycy pokazali swoją moc i to, że na ważne mecze to mobilizować się potrafią. Wicemistrz Niemiec odprawiony 4:1 i jedziemy dalej. Tak samo w starciu wygranym 3:0 z FC Barceloną w Lidze Mistrzów nie Bayern miał sobie równych. Następnie dwa łatwe mecze z Bochum (7:0), który szukał swojej tożsamości po kontuzji Simona Zollera, i SpVgg Fuerth (3:1). Tutaj beniaminek postawił dość twarde warunki. Kolejne zwycięstwo to już LM i 5:0 z Dynamem Kijów. Wydawało się, że kolejna batalia będzie również przyjemna. W końcu przyjechał Eintracht na Allianz Arena, który wówczas w sezonie meczu ligowego jeszcze nie wygrał. A tu niespodzianka! Filip Kostić jak zakręcił po lewej stronie, to zrobiło się 1:2 dla przyjezdnych i pierwsza porażka w tym sezonie stała się faktem! A następny mecz na BayArena z Bayerem, który zaczął te rozgrywki znakomicie. Ale od czego ma się odpowiednią mentalność na ciężkie spotkania? 5:1, po pierwszej połowie 5:0 dla gości i sayonara, martwcie się teraz. Ta fala niosła się jeszcze przez dwa mecze. Bawarczycy pokonali bowiem po 4:0 Benficę (bilans bramkowy 12:0 po trzech spotkaniach fazy grupowej!) i Hoffenheim. I po tym przyszedł mecz, w którym nie wiem co się stało z podopiecznymi Juliana Nagelsmanna. Jak można przegrać w 2. rundzie Pucharu Niemiec z Borussią Moenchengladbach aż 0:5? Przecież to jest niedopuszczalne! Można było się spodziewać odwetu na najbliższym rywalu, więc strasznie współczułem Unionowi. I faktycznie, dostali od Bawarczyków 2:5. Ta złość została przelana również na LM, gdzie takim samym wynikiem odprawili Benficę.
Przed listopadową przerwą reprezentacyjną wygrali bardzo trudny mecz z nieustępliwym Freiburgiem 2:1, prawdopodobnie do tej pory najtrudniejszy. A po kadrze nagle Augsburg przypomniał sobie, że potrafi grać w piłkę, i to oni pokonali mistrzów Niemiec 2:1. Potem przepychane kolanem spotkania z Dynamem (2:1) i Arminią (1:0), gdzie ich uratował Leroy Sane. Nadszedł wreszcie Der Klassiker. Obie drużyny stworzyły nieprawdopodobne widowisko na Signal Iduna Park, które zakończyło się wygraną Bayernu 3:2. Tam było wszystko: piękne bramki i asysty, kontrowersje sędziowskie, emocje do ostatnich chwil… Idealna wizytówka Bundesligi. Do końca roku Bawarczycy pokonali jeszcze czterech rywali: ponownie Barcelonę (3:0, przez co Hiszpanie odpadli z LM), Mainz (2:1), Stuttgart (5:0) i Wolfsburg (4:0). Rok 2021 gracze Bayernu zakończyli – a jakże – na pierwszym miejscu z przewagą 9 punktów nad BVB. Mistrzostwo w zasadzie było już zaklepane.
Runda rewanżowa zaczęła się od… plagi covidowej. Nie mogli przez to zagrać między innymi Coman, Goretzka czy Davies. W meczu z BMG Sabitzer zagrał tragicznie na lewej obronie, a na drugą stronę bloku defensywnego powędrował Kimmich. To spotkanie zakończyło się porażką 1:2 i to jest ciekawe zjawisko. Źrebaki grały trzy razy z Bayernem i w żadnym nie przegrały. Dwa zwycięstwa i porażka, bilans 8:2. Szybko jednak Bawarczycy wrócili do wygrywania. Pewne wygrane z Koeln (4:0) i Herthą (4:1) były dobrą zapowiedzią przed pojedynkiem z zupełnie odmienionym RB Leipzig Domenico Tedesco. Po bardzo intensywnym widowisku znowu górą mistrz Niemiec, tym razem 3:2. Ale tego, co się stało na Vonovia Ruhrstadion, to się nawet najwięksi fanatycy VfLBochum nie spodziewali. Wygrana 4:2 po -między innymi – pięknych bramkach Gerrita Holtmanna i Cristiana Gamboi. Kolejny raz obrona monachijczyków została zniszczona. A następny mecz to faza pucharowa Ligi Mistrzów! Niby trafili tylko na RB Salzburg, ale jak defensywa robi błędy rodem z amatorki, to można się obawiać o swoich pupili.
Pierwszy mecz pokazał, że obawy były jak najbardziej uzasadnione. Remis w Austrii 1:1 przypominał ten z samego początku sezonu na Borussia-Park. Bramek na wyjeździe nie ma już podwójnie liczonych, więc żadnej przewagi do Monachium nie przywieziono. Na szczęście przed rewanżem można było się odbudować. Po wizycie w Salzburgu przyszła wygrana z SpVggFuerth 4:1, ale nie może taka drużyna po pierwszej połowie przegrywać z beniaminkiem u siebie! Impotencja ofensywna miała się dobrze. Niby wygrali we Frankfurcie, ale tylko 1:0 i styl pozostawał wiele do życzenia. U siebie remis 1:1 z ambitnym i wybieganym Bayerem. Wszyscy oczekiwali tylko jednego – zwycięstwa w 1/8 finału. I znowu wyszła mobilizacja na mecz, który ma jakąkolwiek wagę. 7:1 na Allianz, gdzie po nieco ponad 30 minutach sprawa awansu była rozwiązana, gdyż tablica wyników wskazywała 4:0. Trochę odetchnęli z ulgą, ale w lidze znowu wpadka! Tym razem wyjazd do Sinsheim się nie udał. Remis z Hoffenheim 1:1. Ale po tym spotkaniu wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Pokazywały to wyniki – 4:0 z Unionem i 4:1 z SC Freiburg. Co z tego, skoro w ćwierćfinale UCL jak wylosowali Villarreal i pojechali do Hiszpanii na pierwsze spotkanie, to zespół Unaia Emery’ego tak zdominował Bayern, że w Monachium powinni się cieszyć z przegranej tylko 0:1? Zanim musieli się zmierzyć z odrabianiem straty, to jeszcze pokazali słabą formę swojej ofensywy przeciwko Augsburgowi. Niby wygrana 1:0, ale nerwy przed rewanżem naturalnie były. Jak się potem okazało uzasadnione. Co prawda Lewandowski strzelił na 1:0, ale ostateczna odpowiedź należała do Samu Chukwueze. Tak, to on wyeliminował Bayern z Ligi Mistrzów i sprawił, że monachijczykom została gra tylko w Bundeslidze.
Zapewnili sobie mistrzostwo wygrywając z Arminią 3:0 i w Der Klassikerze 3:1. Po raz pierwszy w historii paterę zaklepali po meczu z BVB. Ale co to za radość skoro odpadasz z dwóch pucharów w kompromitującym stylu. Trzy ostatnie kolejki to zdobycie raptem dwóch punktów – 1:3 w Moguncji, po 2:2 ze Stuttgartem i Wolfsburgiem, gdzie w ostatnim wspomnianym meczu stracili prowadzenie 2:0. Dziesiąte zwycięstwo w lidze stało się faktem, ale sezon zdecydowanie poniżej oczekiwań.
POCHWAŁY
Niby mówimy o najlepszej drużynie w Niemczech, a plusów to trzeba szukać z latarką w ręku. Można by zauważyć równą formę Manuela Neuera. Że najlepszym obrońcą w tym sezonie był Niklas Suele. Że Joshua Kimmich i Thomas Mueller nie schodzili z swojego bardzo wysokiego poziomu sportowego. Że Leroy Sane miał świetną rundę jesienną. Że Robert Lewandowski bił kolejne rekordy Gerda Muellera i innych legend niemieckiej piłki oraz po raz piąty z rzędu i siódmy w całej karierze wywalczył tytuł króla strzelców Bundesligi. Ale co z tego, skoro nie potrafili nawet dubletu zdobyć, a z tak słabym klubem jak Villarreal to Bayern nie odpadał już dawno. Dlatego Maciek Zaremba widzi pozytyw w tym, co się działo poza boiskiem:
Trudno szukać pozytywów po takim sezonie, dlatego wybieram fakt, że tuż przed rozpoczęciu sezonu i w jego trakcie udało się przedłużyć umowy z Kimmichem, Goretzką i Comanem. To przyszłość Bayernu i liderzy, którzy pozwalają wierzyć, że Bayern nadal będzie wśród topowych faworytów Ligi Mistrzów. Wokół nich trzeba budować Bayern Nagelsmanna, bo w formie to piłkarze z absolutnej czołówki światowej. To, że zostaną w Monachium przez najbliższe lata pozwala odetchnąć fanom FCB w tych wszystkich zawirowaniach wokół Lewandowskiego i innych piłkarzy.
Widać to było na boisku, że Mueller i Kimmich to fundamentalne postaci w Bayernie. Niezależnie jaki trener przyjdzie do Monachium, to bez nich ani rusz. Pokazał to przykład Nico Kovaca, przez którego Mueller prawie odszedł z Bawarii. Do Comana mam mieszane uczucia. Wiatr robi, ale w moim mniemaniu to raczej jeździec bez głowy niż zawodnik, który zmieni oblicze meczu. Jakby zamiast Francuza wstawić w wypowiedzi Maćka Gnabry’ego, to w całości zgodziłbym się z tym. Największym plusem tego sezonu dla monachijczyków jest to, że się skończył. Tyle.
KULE U NOGI
Orka na podopiecznych Juliana Nagelsmanna powinna być duża i ja ją teraz zacznę. Po pierwsze, defensywa jest do całkowitej przebudowy. Zawodnikiem, który najmniej popełniał błędów w tym sektorze, był Suele. Lucas Hernandez totalnie pod formą, popełniał kardynalne błędy. W miarę solidnie wyglądał Josip Stanisić – robi się coraz pewniejszy na pozycji półprawego środkowego obrońcy. Zastanawiam się, czy Benjamin Pavard potrafi dokładnie dośrodkować w pole karne, bo tego nie było widać w tym sezonie. Nawet Alphonso Davies w najważniejszym momencie zawiódł. To on złamał linię spalonego przy bramce wyrównującej dla Villarrealu. Z drugiej strony co miał w głowie Nagelsmann, żeby w takim spotkaniu dać go z ławki na stopera? A największe zastrzeżenia to mam do pewnych dwóch czarnoskórych środkowych obrońców… Co w takiej drużynie jak Bayern Monachium robi taki piłkarz jak Tanguy Nianzou? Idealnym przykładem jego fatalnej dyspozycji jest mecz ze Stuttgartem, gdzie popełniał błąd za błędem i walnie przyczynił się do straty punktów. Fakt, że Bawarczycy o nic nie grali, działa jeszcze bardziej na niekorzyść Francuza. Bo co się stanie, jak będzie musiał zagrać mecz o jakąkolwiek stawkę? Będzie zachowywał się jak Upamecano? O właśnie, o wilku mowa! W zeszłym sezonie Dayot grał znakomicie w Lipsku, jeden z najlepszych defensorów Bundesligi. Miał słabsze momenty, ale występowały stosunkowo rzadko. A teraz? Piłkarze Bayernu muszą mieć z tyłu głowy fakt, że jak Francuz wychodzi w pierwszym składzie, to on popełni co najmniej jeden błąd prowadzący do groźnej akcji przeciwnika. Upa wyglądał tak, jakby te 42,5 mln euro, jakie zapłacił mistrz Niemiec RB Leipzig, niósł na plecach podczas gry! Tak, wiem, miał bardzo dobre występy, ja tego nie neguję. Ale wygląda na to, że bardziej gra w Bayernie go przytłacza niż mobilizuje. Jeszcze jeden ważny minus – Marcel Sabitzer. Mogę napisać w sumie to samo co odnośnie Upamecano, tyle że liczbę zmienię. Bez cienia wątpliwości stwierdzam, że jest to najgorszy transfer w tym sezonie Bundesligi. Gdzie go nie dasz, to sobie nie radził. Nagelsmann wolał przekształcić Jamala Musialę na pozycję numer 8 (co wyglądało co najmniej obiecująco), niż postawić na Austriaka. I w sumie się nie dziwię. A Maciek Zaremba mówi co nieco o kolejnym dużym problemie:
To co mnie najbardziej irytowało to słabość ofensywy w drugiej części sezonu. Wielu ekspertów skupiała się na defensywie Bayernu, ale mam wrażenie, że w tych decydujących meczach z Villarreal to właśnie ofensywni piłkarze zawiedli najbardziej. Brak kreatywności był dla mnie szokujący, bo przecież pod skrzydłami Nagelsmanna to miała być największa siła Bayernu. Niestety w wielu spotkaniach, zwłaszcza w 2022 roku, Bayern wyglądał z przodu nijak, bez pomysłu i bez zaangażowania. To niegodne takiego klubu i do natychmiastowej poprawy.
Indywidualne występy ofensywy Bayernu pozostawiały wiele do życzenia. Przede wszystkim Leroy Sane. Jak można zaliczyć taki regres jeżeli porównamy rundę jesienną i rewanżową? Znowu w kuluarach mówi się o nieodpowiednim nastawieniu Niemca do treningów. Znowu z nim są duże problemy. Dobre pół rundy za 60 mln euro to nie jest uczciwa cena. O Comanie mówiłem już tutaj wielokrotnie. Zachowuje się zbyt egoistycznie, jego próby dryblingu w większości przypadków były nieudane. Totalnie bezproduktywny zawodnik. Serge Gnabry też się nie popisywał w drugiej połowie sezonu, ale ma coś, czego nie ma Coman – chłodną głowę przy dogodnej sytuacji. Ale w najważniejszych momentach znikał jak cała ofensywa Bayernu. Lewandowski strzelił 50 goli we wszystkich rozgrywkach dla Bawarczyków – czego chcieć od niego więcej?
CO DALEJ?
Maciek Zaremba mówi krótko:
Myślę, że przed Bayernem bardzo udany sezon. Julian Nagelsmann wie, że ma sporo do poprawy w stosunku do drugiej połowy poprzedniej kampanii, dlatego biorąc pod uwagę jego wielki kunszt i talent wierzę, że Bayern pod jego wodzą będzie grał tak jak sobie wymarzy. Optymizm wzmacnia też bardzo udane okienko transferowe, choć tutaj na pewno jeszcze coś się wydarzy.
Hasan Salihamidzić może być zadowolony z siebie. Przeprowadza wręcz fantastyczne okienko – zarobiono na szrocie (Marc Roca do Leeds za 12 mln, Omar Richards do Nottingham za 8,5), słabo obsadzone pozycje zostały zabezpieczone. Po odejściu Niklasa Süle jednak nie widzę lidera defensywy. Jeszcze w tej roli nie widzę przychodzącego Matthijsa de Ligta. Tutaj się spodziewałem kogoś pokroju Antonio Rüdigera czy Kalidou Koulibaly’ego, a dostaje Holendra, który mam wrażenie, że jeszcze musi kogoś pewniejszego mieć przy boku. Ja nie jestem do niego przekonany po prostu. Ale zapewne zamknie mi buzię przy pierwszej lepszej okazji.
Wzięcie za darmo Noussaira Mazraouiego jest majstersztykiem. Prawa strona jest zabezpieczona na lata. Do tego z Ajaxu podebrano Ryana Gravenbercha – pozycja Goretzki teraz fajnie wygląda. No i hitowy transfer w postaci Sadio Mane daje masę możliwości w ofensywie nawet w przypadku odejścia Lewandowskiego do Barcelony. No właśnie, odszedł z Niemiec ostatni z dortmundzkiego trio, dzięki któremu niektórzy oglądali ligę niemiecką. Niekwestionowana legenda i Bundesligi, i Bayernu. Czy ktoś zbliży się do Lewego i Gerda Müllera? Twierdzę, że nie. Czy będę za nim tęsknił? Tak, ale to sprawia, że wreszcie będzie rywalizacja o armatkę. I być może też o mistrzostwo, bo trudno będzie takiego golleadora zastąpić. Ściągnięto za 20 mln z Rennes Mathysa Tela – ciekawy napastnik, ale inwestycja raczej przyszłościowa. Jeszcze możliwe jest przyjście Konrada Laimera. Nawet przedłużył kontrakt Gnabry, więc okno praktycznie 10/10, ale rywale nie śpią: BVB się zbroi, Lipsk ma już odpowiednią kadrę, którą trzeba delikatnie wzmocnić, Bayer zaskakuje przedłużeniami kontraktu najważniejszych graczy. To może być najciekawszy sezon w czubie od wielu, wielu lat. Jedna prośba: NIECH JUŻ ZACZNĄ GRAĆ!
Za pomoc w stworzeniu tekstu dziękujemy Maćkowi Zarębie
Bundesliga do raportu:
Skomentuj