Ostatnie zgrupowanie rozbudziło wiele dyskusji odnośnie środkowych obrońców w naszej kadrze. Pozycja piłkarzy takich, jak Bednarek i Glik jest poddawana wątpliwością przez kibiców. Wynika to między innymi z powodu narodowej dyskusji na temat gry trójką z tyłu. Przez lata broniliśmy się przed tym systemem, próby jego wprowadzenia, jak np. ta Adama Nawałki w 2018 roku kończyły się fiaskiem.
Od 2-3 lat zapewne z powodu o wiele większego rozpowszechnienia tej formacji w europejskim futbolu my także zaczęliśmy mocniej iść w tę stronę. Niemniej jednak taka gra wymaga charakterystyki obrońcy odmiennej od tej, którą możemy widzieć na polskich boiskach. Nowoczesny obrońca ma nie tylko rolę destruktora, ale również kreatywnego członka zespołu, który skrzętnie wychodzi spod pressingu i bierze czynny udział w rozegraniu akcji. Ile mamy takich piłkarzy i jak w takiej roli odnajdują się piłkarze starej daty pokroju Kamila Glika? Dzisiaj właśnie o tym.
Kamil Glik – Czy stara szkoła jest dalej w cenie?
Spojrzymy na sytuacje realnie – gdyby Kamil Glik nazywał się Janusz Kowalski mało kto pomyślałby o jego powoływaniu do kadry patrząc na jego obecną sytuację klubową. Na papierze mamy wiele lepszych opcji. Niemniej jednak papier nie gra, a Glik ma stałe miejsce w naszej kadrze mimo tego, że jest on 34-letnim obrońcą średniaka Serie B. Po ostatnich spotkaniach ponownie wróciła narracja mówiąca o tym, że Glik stanowi relikt przeszłości i zwyczajnie jest nam zbędny. Ciężko się trochę temu dziwić. W ostatnich meczach najzwyczajniej w świecie odstawał. Wrzucanie go jednak do jednego worka z np. Krychowiakiem, który odstaje już tak od kilku ładnych lat, jest grubą przesadą. W reprezentacji piłkarze nie powinni grać za zasługi. Ciężko mi jednak wyzbyć się wrażenia, że narracja anty-Glik jest krótkotrwała, bo powraca ona regularnie co jakiś czas.
Z drugiej strony fakt, że opieramy linie obrony na tym samym nazwisku od tak długiego czasu, może być jednym z powodów stagnacji, w której niewątpliwie trwamy od kilku lat. Czas na eksperymenty się skończył, Glik na pewno pojedzie na mundial i będzie ważną postacią. Długofalowo jednak ślepe stawianie na niego może potencjalnie odbić się nam czkawką. Było to zrozumiałe w latach 2016-18 – tam alternatywą dla Glika był Cionek, czyli niezbyt ekskluzywna zamiana. Teraz jednak mamy kilku naprawdę ciekawych, młodych piłkarzy, którzy regularnie grają w silnych ligach. Nikt nie odbierze Glikowi jego heroizmu, z pewnością jest on ikoną polskiej reprezentacji, ale szukanie alternatyw od dawna nie było prostsze. Może nadszedł czas, aby w końcu to wykorzystać?
Kolejną sprawą na niekorzyść Glika jest gra w trójce obrońców. Możemy mówić, że przywiązywanie uwagi do formacji staje się przesadą w naszej narodowej dyskusji o piłce. Jednak elementy, które charakteryzują tę formację, czyli np. kreatywność w rozegraniu i podłączanie się do ataków są w cenie. Pokazuje to, chociażby przykład Jakuba Kiwiora, do którego jeszcze przejdę. Glik w przeciwieństwie do młodego obrońcy Spezii traci dynamikę zarówno w poruszaniu się na boisku, jak i szybkości podejmowanych decyzji. Dlatego tak ciężko przychodziło mu wychodzenie spod pressingu w spotkaniu z Holandią. Nawet jako centralny obrońca w trójce, niebazujący aż tak na dynamice i zostający raczej z tyłu całej formacji, nie może on polegać tylko na rozegraniu ze strony swoich dwóch kolegów obok. Te opcje łatwo zamknąć, a wtedy pojawia się zagrożenie.
Glik w dalszym ciągu piastuje role niepodważalnego lidera całej defensywy. Co by nie mówić, doświadczeniem zjada każdego konkurenta. Jest to istotna cecha u centralnego obrońcy przy grze w trójce, to on ma być dyrygentem. Czy jednak cecha ta wystarczy, aby pozostać w obiegu, gdy konkurencja dobija się drzwiami i oknami?
Jan Bednarek – synonim przeciętności
Gdy Jan Bednarek wchodził do reprezentacji w 2018 roku, mieliśmy nadzieję, że stanie się kimś, kogo na ten moment potrzebujemy. Lider, który zastąpi Glika i nada świeżości całej naszej defensywie. Skończyło się jednak tak, że chyba nikt na ten moment nie widzi go w takiej roli. Na początku swojej przygody w Anglii zyskał także miano obrońcy, który dobrze czuje się z piłką przy nodze – dziś nikt, kto rzeczywiście ogląda mecze, nie byłby w stanie się zgodzić z tą tezą. Co poszło nie tak z Bednarkiem w kadrze? Teoretycznie gra regularnie, obok Glika jest pewniakiem, ale jego forma jest… przeciętna. Nie wywołuje aż tylu kontrowersji co Glik, ale jednocześnie bardzo rzadko po meczach mówimy: „Nie no, gdyby nie Bednarek pewnie stracilibyśmy jeszcze kilka bramek”.
Oczywiście zdarzały mu się spotkania wybitne, jak mecz ze Szwecją, gdzie regularnie demolował napastników ze Skandynawii. Szkoda jednak, że takie przebłyski w jego wykonaniu możemy policzyć na palcach jednej ręki. Jest tego zwyczajnie za mało, aby wciąż wiązać z Bednarkiem przyszłość w kontekście bycia liderem defensywy. Jego kariera klubowa też wygląda nieco gorzej, niż się początkowo zapowiadała. W lepszych momentach w Southampton często mówiono o transferach do naprawdę dużych europejskich marek. Nic w tym dziwnego, skoro Polak regularnie dawał jakość. Dziś jest jedynie rezerwowym w barwach Aston Villi. Jest w klubie od relatywnie nie dawna, być może jego sytuacja jeszcze ulegnie zmianie, jednak prognozy nie wyglądają najlepiej.
Bednarek także należy do grona pewniaków do powołania. Co by o nim nie mówić, nie stać nas, aby odpuścić takiego zawodnika. Tutaj jednak podobnie, jak w przypadku Glika można wyczuć oddech młodych na karku. Jego pozycja w pierwszym składzie nie jest aż tak niepodważalna, jak kilka miesięcy temu. Jednak pamiętajmy, że Bednarek w optymalnej formie to nasz najlepszy środkowy obrońca w kadrze. Gdyby udało mu się pokazać ze swojej najlepszej strony na mundialu, z pewnością zrobiłby niewyobrażalną robotę. To jednak tylko gdybania, a dojście do takiej dyspozycji przy obecnej pozycji Bednarka będzie piekielnie trudne.
Jakub Kiwior – ktoś, kogo szukaliśmy
Jakub Kiwior to aktualnie najlepszy obrońca w kadrze – cytując mema, nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym. Zauważam to ja, zauważają to inni kibice i zauważają to sami piłkarze. Warto tu przytoczyć -trochę dla formalności – wypowiedź Roberta Lewandowskiego o młodym stoperze, która obiegła cały kraj:
– Kiwior. O Jezu, powiem ci: zawodnik. Na rozgrzewce przed Holandią w ogóle zobaczyłem, bo na treningu, to wiesz, nie ma okazji, co to jest za piłkarz. Przerzuty, jak się rusza, jaki ma przerzut. Mówię: kurde, co to za piłkarz? Później patrzę w meczu, mega. Duży potencjał – wspominał kapitan reprezentacji Polski na kanale „Łączy nas piłka”.
Skala talentu obrońcy Spezii jest więc niepodważalnie ogromna. Tym zgrupowaniem pokazał to jeszcze dobitniej, zapewniając sobie bilet do Kataru. Jego udział przy akcji bramkowej w meczu z Walią był ogromny, jak na środkowego obrońcę. O to właśnie chodzi w grze z trójką z tyłu. Kiwior może pozwolić sobie na to, aby być kolejnym piłkarzem do rozegrania na połowie w przeciwnika. Podanie, które posłał w Cardiff, praktycznie zapewniło nam trzy punkty.
W tym momencie Kiwior przejął rolę Bednarka, to na nim powinniśmy budować przyszłość naszego bloku defensywnego. Prezentuje on model nowoczesnego obrońcy, którego ewidentnie nam brakuje. Regularnie daje jakość na poziomie Serie A i wygląda na to, że nie umknęło to klubom z czołówki. Młodym zawodnikiem podobno bardzo poważnie interesuje się AC Milan.
Gdyby Kiwior potencjalnie trafił do Mediolanu, mogłoby to jeszcze mocniej przyspieszyć jego rozwój, który już dziś ma miażdżące tempo. Jeżeli nie stanie się nic złego, Kiwior ma szanse zostać jednym z naszych większych atutów na Mistrzostwach Świata w Katarze i oczywiście w przyszłych latach.
Robert Gumny – oczekiwanie na szanse
Jednym z największych plusów Gumnego jest jego mocne zaznajomienie z pozycją. Dla niektórych jest to wciąż prawy obrońca, ale fakty są takie, że z biegiem czasu w Bundeslidze coraz bardziej przechodził do środka, pełniąc rolę półprawego defensora w trójce. Co do jego gry z piłką przy nodze to niestety trzeba się zgodzić, że pozostawia ona wiele do życzenia. Jednak, jeżeli chodzi o aspekty typowo defensywne, grę w odbiorze, wygląda on naprawdę solidnie. Fakt, nie jest to na ten moment nasz pierwszy wybór, ale boli trochę to, że dostaje on tak mało szans. Jedynie 4 mecze w kadrze, a w tym:
– Towarzyski mecz „o nic” z Ukrainą
– mecz z San Marino wygrany 5:0
– blamaż z Belgią przegrany 6:1, w którym każdy piłkarz z osobna wyglądał fatalnie
– na deser symboliczna minutka z reprezentacją Walii
Wygląda to trochę licho, jak na piłkarza, który regularnie gra w Bundeslidze i to z coraz lepszymi efektami. Gumny naprawdę zasługuje na prawdziwą szansę, aby się pokazać. Narzekamy regularnie na brak nowych twarzy w kadrze, a gdy pojawia się stosunkowo młody gracz, który na spokojnie może być wartością dodaną dla całego zespołu, to przykuwamy go do ławki. Gumny raczej dostanie powołanie do Kataru, ale najprawdopodobniej nie zobaczymy go zbyt często na boisku, patrząc na aktualną tendencję. Jego minuta z Walią nie była zbyt udana, był nieco elektryczny, ale przeprowadzanie jakiejkolwiek analizy po tak krótkim czasie na boisku jest praktycznie niewykonalne. Bardzo możliwe, że gdyby dostał więcej czasu, wdrożyłby się lepiej w grę i wyglądałoby to dużo solidniej. Niestety musimy pozostawić to w sferze gdybania, bo tego już się nie dowiemy. Powoli kończy się nam czas na eksperymenty, miło byłoby, gdyby Gumny dostał jeszcze jedną szansę, aby pokazać, na co go stać. Chociażby w spotkaniu towarzyskim z Chile.
Mateusz Wieteska – niesamowity progres
Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że Mateusz Wieteska pojedzie na Mistrzostwa Świata do Kataru najprawdopodobniej zakułbym go w kaftan i wywiózł do zakładu psychiatrycznego w Choroszczy. Sytuacja jednak zmieniła się dość diametralnie. Wieteska z piłkarza, który regularnie popełniał błędy i emanował elektrycznością w Ekstraklasie stał się podstawowym obrońcą średnika Ligue 1, a brak powołania go do kadry na mundial na dobrą sprawę bardzo by mnie zdziwił.
Trener Michniewicz ma duży sentyment do Wieteski, ciężko się nie zgodzić z tym faktem. Panowie mają wspólną historie w młodzieżówce, a potem w Legii, gdzie stopera można było nazwać żołnierzem Michniewicza. Właściwie można powiedzieć, że to właśnie za trenera Michniewicza Wieteska przechodził swój najlepszy okres na Łazienkowskiej. Wówczas rzeczywiście można było nazwać go jednym z lepszych obrońców w lidze. Gdy jednak obecny selekcjoner został zwolniony z Legii, stare błędy powróciły. Mimo to nowy selekcjoner nie zapomniał o swoim byłym piłkarzu i powołał go do kadry pomimo bardzo przeciętnej formy. Wówczas spotkało się to ze sporą krytyką, co mnie nie dziwi, bo sam miałem ogromne wątpliwości co do słuszności tego powołania.
Nie można powiedzieć, że Wieteska stał się etatowym reprezentantem, bo zagrał tylko jeden mecz z Belgią, ale wciąż nie opuścił on żadnego zgrupowania za kadencji Michniewicza. Każdy selekcjoner ma zawodników, którzy idealnie pasują mu do koncepcji, mimo że nikt z nas by na nich nie wskazał. U Nawałki był to Mączyński, u Brzęczka Arkadiusz Reca, a u Sousy chociażby Kozłowski lub Tymoteusz Puchacz. Wieteska jednak od jakiegoś czasu pokazuje na boisku, że na powołania ewidentnie zasługuje. Z miejsca stał się piłkarzem pierwszego składu francuskiego Clermont. Po ośmiu spotkaniach zdobył komplet minut (720), a jego ekipa z drużyny skazywanej na spadek stała się solidnym średniakiem mimo tego, że terminarz ich nie rozpieszczał. Sam Wieteska o wpływie jego transferu na potencjalne powołanie na mundial mówi tak:
– Wydaje mi się, że po zmianie klubu mam większą szansę, żeby pojechać na mundial. Jeśli będę grał we Francji regularnie i będę się prezentował dobrze, to trener zwróci na mnie większą uwagę – przyznał w wywiadzie dla Interii.
Wieteska jest całkiem nie najgorszy, jeżeli chodzi o rozgrywanie piłki. Notuje dobre występy w lidze z TOP 5, a sam trener Michniewicz bardzo mu ufa. Jak dla mnie wszystko składa się w całość – jeżeli nic się nie stanie Wieteska pojedzie do Kataru i tym razem z pełnym przekonaniem mogę przyznać, że słusznie.
Paweł Dawidowicz, Marcin Kamiński i Bartosz Salamon
Umieszczam tych piłkarzy w jednym podpunkcie, ponieważ ciężko wypowiedzieć się na temat ich formy. Trener Michniewicz miał styczność z każdym z nich. Wszyscy mają doświadczenie i umiejętności do gry w trójce. Przeszkodą na ich drodze jest niestety zdrowie.
Paweł Dawidowicz oczywiście zdążył już wrócić po kontuzji i ma największe szanse z tej trójki, aby pojechać do Kataru. Jest to zawodnik, który regularnie gra w Seria A i zbiera dobre oceny, jako półprawy obrońca. W tym sezonie rozegrał jednak tylko dwa pełne spotkania. Podczas zgrupowania także złapał mikrouraz. Nie wygląda to zbyt dobrze patrząc na to, że konkurencja na jego pozycji jest bardzo silna i łatwo wypaść z obiegu. Mimo powołań nie miał on jeszcze okazji debiutu w kadrze Michniewicza, co także nie napawa optymizmem. W dalszym ciągu, jeżeli złapie podobną regularność, co na początku poprzedniego sezonu jego szanse będą bardzo wysokie.
Bartosz Salamon i Marcin Kamiński to trochę inna bajka. Mogliby oni stanowić całkiem ciekawy i przydatny dodatek do całej kadry. Ich urazy są jednak poważne, a czas do mundialu jest ograniczony. Najprawdopodobniej nie dostaną oni swojej szansy, a szkoda, bo oboje znają się na rzeczy i mogliby być wartością dodaną, ponieważ mają za sobą udany sezon.
Podsumowanie
Można wymieniać i analizować nazwiska, które także mają jakieś szanse na wyjazd do Katary takie, jak Helik lub Walukiewicz. Niemniej jednak są to szanse iluzoryczne. Walukiewicz w obecnym sezonie jeszcze nie zawitał na boisku, a Helik mimo obecności w jedenastce kolejki pojawił się na murawie tylko czterokrotnie i także zbiera się po urazie.
Reasumując, jeżeli popatrzymy na potencjał ludzi w naszym bloku defensywny to wcale nie jest aż tak źle, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. W porównaniu do sytuacji sprzed kilku lat aktualnie naprawdę mamy z czego rzeźbić. Pojawiły się alternatywy, które musimy powoli wykorzystywać. Oczywiście patrząc na inne pozycje to czysto na papierze środek obrony jest chyba najuboższy. Niemniej jednak to tylko pozory, a przykłady takie, jak Kiwior pokazują, że na tej pozycji możemy mieć spore pokłady jeszcze nie do końca odkrytego potencjału.
Czytaj także:
Skomentuj