Tegoroczny mundial będzie dla Senegalu trzecim w historii, lecz pierwszy raz jadą oni na ten turniej z tak dużymi nadziejami. Sadio Mane i spółka rozpoczęli bowiem 2022 rok od pierwszego w historii kraju triumfu na Pucharze Narodów Afryki, a były już piłkarz Liverpoolu zgarnął nagrodę dla najlepszego piłkarza rozgrywek. Miesiąc później Senegal wywalczył drugi z rzędu awans na MŚ. Jakie są szanse Lwów Terangi na najbardziej prestiżowym turnieju piłkarskim na świecie i dlaczego mam ich za czarnego konia turnieju? O tym w dzisiejszym tekście.
Taktycznym okiem
W 2021 roku senegalski ZPN podjął zaawansowane działania w celu kadrowego wzmocnienia reprezentacji przed Pucharem Narodów Afryki. Skutecznie przekonano kilku piłkarzy do przyjęcia nowych barw – m.in. Abdou Diallo z PSG, Nampalysa Mendy’ego z Leicester, Pape Gueye z Marsylii czy też Fode Ballo-Toure, grającego ówcześnie dla Monaco.
Pierwszy z wymienionych jest szczególnie wartym wyróżnienia uzupełnieniem drużyny – w formacji defensywnej Senegalu brakowało jakościowego partnera dla Kalidou Koulibaly’ego, a były zawodnik francuskiego potentata swoim profilem i umiejętnościami idealnie wpasował się w tę rolę. Na PNA nie opuścił ani minuty, a u boku kapitana Lwów Terangi spisywał się znakomicie. Nie jest tajemnicą, że duży wkład w budowę senegalskiej drużyny narodowej mają szerokie możliwości naturalizacyjne – na parę miesięcy przed samym mundialem swoje pierwsze powołania otrzymali także Ismail Jakobs z Monaco czy znany z występów w Bundeslidze Moussa Niakhate.
Jakości w zespole mistrzów Afryki nie brakuje i z czystym sumieniem można stwierdzić, że mamy do czynienia nie tylko z najmocniejszym reprezentantem CAF na tegorocznym mundialu, ale i z najbardziej kompletną drużyną w historii senegalskiej piłki. Za silny kręgosłup kadry służą Sadio Mane oraz Kalidou Koulibaly, a także doświadczony Idrissa Gueye, który po powrocie do Evertonu wrócił do dobrej formy.
Nie można zapominać także o jeszcze jednej, bardzo istotnej postaci dla senegalskiej defensywy – Edouard Mendy jest obecnie jednym z najlepszych bramkarzy na świecie, a w reprezentacji stał się uzupełniającym elementem układanki. Z tak klasowym golkiperem kadra nie miała do czynienia chyba nigdy, a zawodnik Chelsea tylko udowodnił swoją jakość na PNA, zostając najlepszym bramkarzem turnieju. Mocne nazwiska można spotkać na prawie każdej pozycji – Ismaila Sarr cały czas jest czołową postacią Watford, Habib Diallo oraz Boulaye Dia są w świetnej formie strzeleckiej w swoich klubach, a fani LaLiga na pewno kojarzą Pathe Cissa oraz Nicolasa Jacksona, którzy zaliczają rewelacyjne wejście w ten sezon.
O bogactwie kadrowym nie można jednak powiedzieć w kontekście boków obrony, które w porównaniu do innych pozycji wyrastają na największą piętę achillesową zespołu. Na Pucharze Narodów Afryki pozycje te obsadzali będący bez klubu Saliou Ciss oraz kompletny niewypał Bayernu Monachium Bouna Sarr, którzy wyraźnie odstawali jakością od innych zawodników. Dziurę na lewej obronie selekcjoner próbuje jednak załatać zawodnikiem Monaco, Ismailem Jakobsem, który na wrześniowym zgrupowaniu co prawda bardzo zaplusował, jednak mimo wszystko jest on w kadrze tak krótko, że nadal budzi swoją osobą pewne wątpliwości.
Mimo że Senegalczycy większość zespołów afrykańskich zjadają pod względem jakości piłkarskiej, to z perspektywy taktycznej podchodzą do meczów z nimi bardzo stoicko. Szanują piłkę, nie skupiają się na zdominowaniu rywala, tylko na zachowaniu koncentracji w defensywie. Wizualnie sprawia to wrażenie dużego spokoju, cierpliwości, a może nawet i lekceważenia, jakby byli pewni zwycięstwa i kontrolowali mecz mentalnie. Takie podejście doprowadzało do utraty punktów z takimi przeciwnikami jak Malawi, Togo czy nawet Eswatini, co wydaje się wręcz absurdalne, lecz w ostatecznym rozrachunku nie przeszkadzało w osiągnięciu awansu. Szczególnie widoczne było to na Pucharze Narodów Afryki – przez cały turniej, czyli 7 meczów, stracili… tylko dwie bramki. Obie w fazie pucharowej. Mało tego, swoją grupę wygrali, strzelając zaledwie jednego gola w trzech spotkaniach! I to z rzutu karnego w doliczonym czasie gry przeciwko Zimbabwe.
Taki styl gry nie jest Senegalowi obcy w przypadku rywalizacji z zespołami z wyższej półki, o czym bardzo dobrze przekonała się reprezentacja Polski. Zespół z Afryki nie grał efektownie, lecz efektywnie, na co nasi zawodnicy nie potrafili skutecznie odpowiedzieć. Właśnie na tym od lat koncentruje swoich podopiecznych Aliou Cisse – dyscyplina taktyczna i dobra organizacja gry. Senegal ma wielu zawodników, których atrybuty fizyczne mocno się przydają do aktywności w defensywie, lecz nie brakuje im też piłkarzy technicznych, szybkich i kreatywnych, którzy odgrywają kluczową rolę w przeprowadzaniu płynnych kontrataków. O skuteczności stylu gry Cisse może świadczyć jedna, ciekawa obserwacja – zupełnie nie przypominam sobie meczu, w którym jego zespół został zdominowany przez rywala. Czy to kontynentalne podwórko, czy też starcia z wymagającymi rywalami, Lwy Terangi za każdym razem albo dyktują warunki, albo nawiązują równą walkę i skutecznie niwelują próby kontrolowania ich przez przeciwnika. Ta zaleta może nie tylko dać im przewagę w starciach przeciwko grupowym rywalom, ale i w ewentualnej fazie pucharowej, w której jak dobrze wiemy, mogą trafić na będącą w dołku Anglię.
Z drugiej strony, Senegal bardzo dawno nie testował się przeciwko drużynie spoza kontynentu, więc nie jesteśmy w stanie do końca stwierdzić, jak będą prezentowali się na tle grupowych rywali na MŚ. Jedyny tego typu mecz, który afrykańska drużyna zagrała w ostatnim czasie to zdominowane, aczkolwiek koniec końców niezakończone zwycięstwem starcie z Iranem (1:1).
Mistrzowie Afryki grają czteroosobowym blokiem obronnym, a w linii pomocy zawsze występuje dwóch defensywnie nacechowanych pomocników. Pomagają oni rozbijać akcje przeciwnika i wyprowadzać piłkę do przodu. Wyżej znajduje się dwóch skrzydłowych (w formacji z jednym napastnikiem są to zazwyczaj Mane i Ismaila Sarr, zaś jeśli Mane gra obok dziewiątki to Sarr ma innego partnera) oraz rosły i silny napastnik, który powalczy w powietrzu i pomoże w defensywie (np. Famara Diedhiou czy Boulaye Dia).
Profil trenera: Aliou Cisse
Jako zawodnik – pomocnik m.in. PSG czy Birmingham oraz reprezentacji Senegalu, która w 2002 roku została drugą w historii drużyną z Afryki, która zameldowała się w ćwierćfinale Mistrzostw Świata. Kilka miesięcy wcześniej otarł się także o zwycięstwo na PNA, a jego niewykorzystana jedenastka w finale była ostatnią w serii i wprawiła w radość triumfujący wówczas Kamerun. Przez wiele lat w narodowych barwach występował z opaską kapitańską na ramieniu. Po zakończeniu kariery piłkarskiej zaczął pracować w reprezentacji – najpierw jako asystent, a od 2015 roku jako selekcjoner.
W międzyczasie prowadził także drużyny młodzieżowe. W kraju jest legendą, a na kontynencie należy do ścisłej trenerskiej czołówki, czego dobrym odzwierciedleniem jest w pełni zasłużona nagroda dla trenera roku CAF. Jest bardzo charyzmatyczny i ma mentalność przywódcy – reprezentanci kraju darzą go dużym szacunkiem, a dla wielu z nich jest mentorem i autorytetem.
Cisse buduje senegalską reprezentację od siedmiu lat, a jego przypadek wiele mówi o efektywności wynikającej ze stawiania na lokalnych selekcjonerów w Afryce. To właśnie pod jego batutą w drużynie narodowej debiutował Kalidou Koulibaly. 46-latek miał swój wkład w decyzję nowego piłkarza Chelsea o wybraniu gry dla Senegalu, a wątek ten poruszył w 2019 roku w jednej z wypowiedzi przed finałem PNA przeciwko Algierii.
„Moja relacja z chłopakami jest porównywalna do tej, jaką ma ojciec z synem. Gdy zostałem ich trenerem w 2015 roku, powiedziałem im, że naszym celem jest awans na mundial oraz finał Pucharu Narodów Afryki. To był również sposób na przekonanie Kalidou do reprezentowania Senegalu kosztem gry dla Francji. Teraz sami widzicie, gdzie jesteśmy.”
Dziś może czuć się spełniony, gdyż oba te cele zrealizował. Katarski mundial będzie drugim z rzędu za jego kadencji, a także trzecim, w którym weźmie udział jako piłkarz lub selekcjoner. Jako jedyny człowiek w kraju będzie miał wpływ na grę reprezentacji na jej wszystkich trzech mundialach w historii. Jest to powód do wielkiej dumy, a także kolejny rozdział, który Aliou Cisse napisze dla senegalskiej piłki nożnej.
Najlepszy piłkarz: Sadio Mane
Byłego gwiazdora Liverpoolu nie trzeba nikomu przedstawiać. Wielki piłkarz i człowiek, jeden z liderów drużyny narodowej. Sadio Mane to postać, która jako pierwsza przychodzi do głowy podczas dyskusji o senegalskim futbolu. Określenie „żywa legenda” nie będzie w jego przypadku nietrafnym stwierdzeniem – z ponad 30 golami na koncie jest najlepszym w historii strzelcem reprezentacji, a już teraz jest o kilka meczów od przebicia Henriego Camary (99 spotkań) w największej liczbie występów dla kadry.
W Liverpoolu zdobywał same najważniejsze trofea, lecz przez prawie 10 lat reprezentacyjnej kariery brakowało mu jednej rzeczy – triumfu na wielkim turnieju. Spełnił to marzenie w niesamowitym stylu, strzelając decydującego karnego w serii jedenastek w finale tegorocznego PNA i odbierając nagrodę za tytuł MVP rozgrywek. Niestety, przed wejściem na szczyt musiał kilkukrotnie zmierzyć się z krytyką kibiców przez rozczarowującą postawę w ważnych spotkaniach.
Do kontynentalnej glorii dopiął awans na mundial po barażu, w którym również jego rzut karny przesądził o wyniku serii jedenastek na korzyść Senegalu. Dezaprobata kibiców przemieniła się w przekonanie, że na nadchodzących mistrzostwach to właśnie Mane poprowadzi Mistrzów Afryki do wielkich rzeczy. U Aliou Cisse zawodnik Bayernu pełni różne funkcje na boisku. Najczęściej występuje na lewym skrzydle, jednak gra także po drugiej stronie lub jako mobilny środkowy napastnik. Przechodzi przez niego mnóstwo akcji, jest głównym dyrygentem ofensywy i autorem wielu kluczowych podań. W narodowych barwach daje z siebie maksimum i często jest jedną z najjaśniejszych postaci na boisku. Taki piłkarz to dla kadry skarb, którego wartość może okazać się na mundialu bardzo istotna.
Największy talent: Pape Matar Sarr
20-letni pomocnik jest produktem Generation Foot – senegalskiej kuźni talentów, która może się pochwalić wychowaniem takich gwiazd jak Sadio Mane, Ismaila Sarr czy Papiss Cisse. Od 2003 roku afrykańska szkółka współpracuje z francuskim FC Metz – i właśnie w barwach klubu z Ligue 1 Sarr zaczął stawiać swoje pierwsze kroki w Europie.
Pierwsze co rzuca się w oczy przy oglądaniu młodego piłkarza Tottenhamu to boiskowa inteligencja. Ma kapitalną wizję i przegląd pola, bardzo precyzyjnie podaje, jest kreatywny i wybiegany, a także dokładny w odbiorze. Ma predyspozycje do gry w praktycznie każdej roli w środku pola, co jest jego ogromnym atutem. Potrafi się dostosować do gry w każdym ustawieniu, najbardziej optymalnie czuje się jako pomocnik box-to-box.
Główną rzeczą, która mu ciąży są zaś jego warunki fizyczne – jest szczupły i dość wysoki, co ogranicza mu nieco płynność w poruszaniu się po boisku. W sezonie 20/21 został okrzyknięty jedną z ligowych rewelacji, a swoją osobą zwrócił uwagę kilku znaczących europejskich klubów. Ostatecznie za ponad 17 milionów euro kupił go Tottenham, po czym wysłał go na powrotne wypożyczenie. Sezon 21/22 był już słabszy w jego wykonaniu, jednak nie ma co się temu dziwić, gdyż całe Metz prezentowało się na tyle słabo, że skończyło sezon spadkiem, a wyróżnienie się na tle tak topornie grającej drużyny było nie lada wyczynem.
Senegalczyk trafia jednak w dobre ręce – będzie miał dookoła siebie znacznie lepszych piłkarzy oraz trenera, który będzie w stanie wykorzystać jego potencjał i zrobić z niego klasowego zawodnika. Sufit Sarra jest naprawdę bardzo wysoko i warto mieć go na uwadze przez najbliższe lata.
Mój typ na fazę grupową: 2 miejsce
Napakowany potencjałem Senegal jest dla mnie drugim po Holandii kandydatem do awansu z grupy A do fazy pucharowej, a także drużyną, która ma zdecydowanie największe szanse na powalczenie z Oranje o jakieś punkty. Od momentu pechowego odpadnięcia z poprzedniej edycji turnieju ta drużyna całościowo poczyniła naprawdę spory postęp, a biorąc pod uwagę ogólną stabilizację – zarówno jakościową, jak i mentalną – są moim faworytem do zajęcia drugiej pozycji.
I choć przeciwko Holendrom mogą punkty zyskać, tak również mogą je stracić w meczach z Katarem i Ekwadorem, które to ukształtują ostateczną hierarchię grupy. Sami Senegalczycy jednak wiedzą, że jeśli teraz nie spróbują powtórzyć wyczynu swoich poprzedników sprzed dwóch dekad, tak w najbliższych latach będzie o to ciężko. Poza jakością, ważnym aspektem mogącym przesądzić na ich korzyść jest doświadczenie turniejowe, które zapewni im większy spokój psychiczny niż rywalom, którzy mają większą szansę na zostanie zjedzonym przez presję. Senegal powinien wyjść z grupy, a o tym, co będzie dalej ciężko wyrokować, mimo że potencjał na dobry wynik jest wyraźnie widoczny.
Mundialowa Rebelia:
Skomentuj