Już w czwartek Czesław Michniewicz ogłosi szeroką kadrę na mundial w Katarze. Oczywiście w pewnym sensie zamknie to pole do interpretacji i przewidywań ze strony kibiców, ale póki mamy jeszcze czas, aby puścić wodzę fantazji, zapraszam was na czwartą już część cyklu „bilet na mundial”. Dziś na tapet bierzemy pozycje dość newralgiczną, czyli środek pola.
Pomocników w kadrze nie brakuje więc, aby zachować naszą serię dalej w postaci przystępnej pigułki informacyjnej, nasze rozważania na temat środka pola podzielimy sobie na dwie części. Dziś zajmiemy się zawodnikami z pozycji „6” i „8”, a za jakiś czas piłkarzami bardziej ofensywnymi. Zawodnicy ci różnią się charakterystyką na tyle, że taki podział wydaje się jedyną słuszną opcją w obecnej sytuacji.
Grzegorz Krychowiak – czy to już wróg publiczny?
Nie ma chyba żadnego polskiego piłkarza, na którego wylałaby się większa fala hejtu w ostatnich latach niż Grzegorz Krychowiak. Ma to swoje podstawy, jeżeli spojrzymy na formę byłego piłkarza Sevilli, czy PSG. Hejt ten rozpoczął się, gdy Krychowiak niegrający w PSG był wciąż regularnie powoływany do kadry i miał spore problemy, aby zapewniać jej jakość. Na Euro 2016 był kluczowym elementem w układance Nawałki i jednym z objawień tego turnieju, ale po transferze do hegemona z Paryża ewidentnie się coś popsuło. Od tego czasu kariera klubowa Krychowiaka oczywiście mocno wyhamowała, ale wróciła na stosunkowo dobre tory. Czy to samo można jednak powiedzieć o jego formie w kadrze?
Nie da się ukryć, że Krychowiak swoimi występami ma prawo irytować kibica. Broni się doświadczeniem, sercem do gry, ale w gruncie rzeczy jego występy bardzo często są fatalne. Oczywiście zdarzają się przebłyski takie, jak np. mecz ze Szwecją, gdy zastąpił on Jacka Góralskiego i dał świetną zmianę, m.in. wywalczył karnego dla biało-czerwonych. Jednak takich spotkań jest niestety mniej niż więcej. Ta tendencja ciągnie się od kilku lat i ciężko się dziwić, że kibice są tym zwyczajnie zmęczeni. Dlaczego więc Krychowiak wciąż jest pewniakiem co do powołania?
Fakt, iż przez lata Krychowiak był bezkonkurencyjny na swojej pozycji – nawet mimo nieregularnej formy -sprawił, że ugruntował sobie pozycje w kadrze. Ma ogromne doświadczenie turniejowe, a całkowite odrzucenie tego zawodnika byłoby kontrowersyjne. Na pozycji numer „6” nie mamy aż takiego pola do manewru, jak na pozycji numer „8”. Poza Bielikiem i Góralskim w wątpliwym stanie zdrowotnym ciężko szukać alternatyw.
Krychowiak do samego turnieju przygotowuje się w sposób dość specyficzny. Na swój nowy klub wybrał saudyjskie Al-Shabab i poza dobrym miejscem na aklimatyzacje do turnieju ciężko uznać to za perfekcyjny wybór. Choć tamtejsza liga jest chwalona przez wielu piłkarzy w niej grających (w tym samego Krychowiaka) ciężko ją przyrównywać nawet do lig spoza TOP 5. Nie bez powodu jest to miejsce dla piłkarskich emerytów. Co ważniejsze obecnie trwa tam przerwa aż do grudnia, co pozbawi naszego reprezentanta rytmu meczowego tak istotnego, jeżeli chodzi o wielkie turnieje. Krychowiak obijał się oczywiście nie będzie. Do mundialu przygotować ma się, biorąc udział w treningach warszawskiej Legii. Dodatkowo będzie wówczas blisko całego sztabu szkoleniowego naszej reprezentacji, który mieści się właśnie w stolicy. Niemniej jednak to trochę nie to samo co rytm, który zapewniają cotygodniowe ligowe boje.
Jak mocno nie kręcilibyśmy nosem Krychowiak i tak pojedzie na mundial, a nawet najprawdopodobniej będzie na nim ważną postacią. Wśród kibiców stale rozwija się niechęć do jego osoby, ale na dobrą sprawę jesteśmy na niego skazani. Kto wie? Może to właśnie na tym turnieju utrze nam wszystkim nosy, pokazując swoją najlepszą wersję? W każdym razie tego mu i nam życzę.
Krystian Bielik – czy warto będzie czekać?
O skali talentu Krystiana Bielika słyszmy już od naprawdę dawna. Swego czasu Arsenalowi naprawdę zależało, aby wyciągnąć go z warszawskiej Legii. Tak o nim wypowiadał się legendarny już szkoleniowiec „Kanonierów” Arsene Wenger:
– Biorąc pod uwagę jego wiek, jest naszą inwestycją w przyszłość. Może nas zaskoczyć. Pierwsze sygnały z treningów, które widzieliśmy, są bardzo pozytywne. To młody chłopak, który ma wielki talent. – mówił francuski szkoleniowiec.
Praktycznie każdy trener, który miał styczność z Bielikiem, jest w stanie potwierdzić jego słowa. Dlaczego więc obecnie Polak gra w Birmingham, a nie w Arsenalu, czy Barcelonie? Bielik to jeden z talentów, których nie skonsumowano nie z powodu ich lenistwa, wody sodowej lub innych przejawów nieprofesjonalizmu. Nawet nie chodzi o to, że na boisku nie był w stanie pokazać tego co na treningach, bo gdy popatrzy się na jego grę wyraźnie widać, że mamy do czynienia ze świetnym grajkiem. Bielik miał najzwyczajniej w świcie wielkiego pecha.
Mówi się, że w sporcie nie ma miejsca na szczęście, pecha, czy różne inne przejawy losowości, ale przykład Bielika pokazuje, że to nieprawda. Zerwane więzadła krzyżowe lub inne pokrewne kontuzje ciągną się za nim, jak zmora wysysająca powoli pokłady jego potencjału. Nie ma w tym żadnej jego winy, nie mógł z tym nic zrobić, po prostu się to zdarzyło. Bielik nie jest oczywiście piłkarzem straconym, wciąż może być z niego solidny grajek na fajnym europejskim poziomie. Niemniej jednak w tym momencie ma już 24 lata, zaczyna tracić łatkę „młodego talentu”, a perspektywy zanikają. Każda kolejna szansa może być jego ostatnią, ale obecną wykorzystuje całkiem dobrze.
Wrócił po kontuzji w spotkaniu z Preston i praktycznie z miejsca stał się ważną postacią w drużynie. Od tamtego momentu ani razu nie wypadł z pierwszej jedenastki pomimo sporej intensywności, jaka panuje w Championship. Tak wypowiada się o nim dziennikarz magazynu „Birmingham Live”, Brian Dick w rozmowie z TVP Sport:
– Ma ogromny wpływ na grę. Od kiedy może występować, Birmingham ma większą głębię w środku pola. Dzięki niemu inni zawodnicy mogą bardziej skoncentrować się na grze ofensywnej. Poza tym, często od jego doskonałych podań rozpoczynają się akcje Birmingham, gdyż znakomicie czyta grę – mówi brytyjski dziennikarz.
Krystian Bielik to „6”, której szukamy, osoba, która może zastąpić Grzegorza Krychowiaka i wnieść świeży powiew do naszego środka pola. Długo na niego czekaliśmy, a mundial w 2022 odpowie nam na pytanie: czy było warto?
Jacek Góralski – zadaniowiec
Jacek Góralski podobnie, jak Grzegorz Krychowiak jest postacią kontrowersyjną. Różnica polega na tym, że stosunek do byłego piłkarza Sevilli, czy PSG dużo częściej bywa ambiwalentny. Góralskiego albo się lubi, albo nienawidzi – ciężko znaleźć coś pomiędzy. Wszystko wynika z tego, że styl gry pomocnika Bochum jest bardzo agresywny, a nawet momentami brutalny. Jest to piłkarz, który często wykonuje brudną robotę, spotykającą się z takim, a nie innym odbiorem publiczności. Góralski dostał łatkę rzeźnika, ale czy rzeczywiście mu ona pasuje?
Góralski momentami miewa bardzo agresywne wejścia, ale to właśnie od tego jest na boisku. Futbol to gra mocno fizyczna więc czasami pokazanie dominacji pod tym względem nad przeciwnikiem, bywa przydatne. Jacek nie kalkuluje, w niektórych momentach to wada, a w niektórych zaleta. Jeżeli jednak popatrzymy na realne statystyki, nie wychodzi on na aż takiego boiskowego zabijakę. W 21 meczach z orzełkiem na piersi zanotował tylko jedną czerwoną kartkę (po dwóch żółtych) w felernym spotkaniu z Włochami. Fakt był on wówczas bardzo brutalny, ale to tylko jeden mecz. Czasami był blisko, jak np. w spotkaniu ze Szwecją, ale wówczas uszło mu to na sucho.
Po latach Góralski w końcu zawitał do bardzo poważnej ligi, jaką niewątpliwie jest Bundesliga. Pomimo zmiany trenera, który nalegał na jego transfer, raczej nie może narzekać na pozycje w drużynie:
– Jacek Góralski to piłkarz, który zaskoczył mnie w absolutnie pozytywny sposób. Poświęca się zespołowi. Ostatnio trenował bardzo dobrze i w ten sposób pokazał mi, że jest opcją do gry, nawet jeżeli nie na pełne 90 minut – powiedział na konferencji prasowej nowy trener Bochum, Thomas Letsch.
Pojawiły się jednak problemy zdrowotne. Góralski wypadł na początku sezonu, ostatnio ponownie złapał pozornie niegroźną kontuzję. Na papierze jest do gry, ale taka tendencja nie napawa optymizmem. Spowodowała ona również, że wystąpił on, jak na razie jedynie w trzech meczach Bundesligi. Resumując, Góralski może stanowić ciekawy dodatek do kadry. Nie jest on reprezentantem etatowym, ale bardziej zadaniowcem, na którego jest czas i miejsce. Wprowadzenie go, gdy środek pola wydaje się ospały, zwykle zdawało egzamin. Jego zaangażowanie pozwalało często zmienić obraz całej gry. Pomimo braku wielu minut uważam, że taktycznie jego powołanie się broni.
Karol Linetty i Szymon Żurkowski – czy ktoś ich podmienił?
Gdy patrzę na tych piłkarzy w obecnym sezonie odnoszę wrażanie, że doszło do jakiejś dziwnej zamiany pozycjami. Wiecznie grzejący ławę w Torino Linetty wykorzystuje idealnie swoje szanse, a Żurkowski po upadku ponownego transferu do Empoli nie ma szans na grę.
Linetty w poprzednim sezonie rozegrał niecałe 1000 minut. Jak na piłkarza, który był jedną z najważniejszych postaci w Sampdorii zaliczył ogromny zjazd. Nie dostawał wielu szans, ale gdy już pojawiał się na boisku nie wyglądało to dobrze. Linetty jednak nie poddał się i spróbował wywalczyć miejsce w składzie Torino mimo na pierwszy rzut oka fatalnej pozycji. Jak widać udało się. Zagrał on we wszystkich 10 spotkaniach tego sezonu z czego w dziewięć jako zawodnik pierwszego składu. Łapie minuty mimo dwóch wielkich młodych talentów czających się za jego plecami – Samuela Ricciego i Emrihana IIkhana. Nic dziwnego, skoro dorównuje im jakością. Jego historia z reprezentacją jest burzliwa.
Z jednej strony aż 42 spotkania na koncie, a z drugiej brak zostawienia swojego piętna na historii naszej reprezentacji. Zawsze jest w odwodzie, ale gdy już dostaje poważniejszą szansę nagle przypomina nam, dlaczego nie gra regularnie. Dokładnie ta sama historia miała miejsce w ostatnim spotkaniu z Holandią, gdzie był jednym z najgorszych na boisku. Ma już 27 lat, nie jest młodym talentem, a piłkarzem, od którego powinniśmy oczekiwać jakości już teraz. Jego obecna sytuacja klubowa jest świetna, jak nie teraz to być może już nigdy.
Żurkowski stanowi odbicie lustrzane Linettego. To on w poprzednim sezonie święcił trumfy. Jego wypożyczenia do Empoli okazały się strzałem w dziesiątkę. W pierwszym sezonie stał się kluczową postacią w walce o awans, a w drugim pokazał się bardzo dobrze na poziomie Serie A. W poprzednim sezonie zaliczył 6 bramek i 3 asysty, co jak na pomocnika beniaminka jest bardzo pozytywnym wynikiem. Po sezonie wrócił do Florencji no i wszystko się popsuło.
Wszyscy byli pewni transferu do Empoli, ale sprawa przeciągała się i przeciągała. Ostatecznie kluby się nie dogadały i transfer upadł. Trener Fiorentiny Vicenzo Italiano (nie, nie wymyśliłem tego nazwiska) od początku był pewien, że nie będzie on z niego korzystał. Efekt jest taki, że Żurkowski rozegrał w tym sezonie zaledwie 30 minut i nie zapowiada się na poprawę. No chyba, że trener Italiano zostanie zwolniony, bo po tak słabych wynikach można usłyszeć wiele podobnych plotek.
Mateusz Klich – żołnierz bez dowódcy
Mateusz Klich to piłkarz, który odbił się od dna. Nie dokonałby zapewne tego, gdyby nie Marcelo Bielsa, który podał mu pomocną dłoń. Argentyńczyk zaufał Polakowi i najpierw zrobił z niego czołowego pomocnika Championship, a potem wprowadził go na poziom solidnego ligowca w najlepszych rozgrywkach na świecie. Wówczas Klich stał się też dużo bardziej istotną postacią w naszej reprezentacji. Ludzie zaczęli nazywać go żołnierzem Marcelo Bielsy. Bielsa jednak jakiś już czas temu pożegnał się z ekipą „Pawi”. Jak się to ma do dyspozycji naszego reprezentanta?
Trenerem Leeds został Jesse Marsch, który miał za zadanie na nowo poukładać całą drużynę. Jedną z ofiar jego ręki trenerskiej stał się Mateusz Klich, który już od tego czasu raczej nie może liczyć na pierwszy skład w meczach Premier League. Mimo wszystko nie został on sprzedany. Co prawda mówiło się o powrocie do holenderskiego Utrechtu, ale temat niestety upadł. Niestety, bo choć Klich zagrał w każdym spotkaniu Premier Legaue obecnego sezonu to w zdecydowanej większości są to ogony. W spotkaniu Carabao Cup, w którym zaczął za to od pierwszej minuty udało mu się strzelić dwie bramki.
Mateusz Klich sprzed dwóch lat a obecny Klich to trochę dwaj inni piłkarze. Niemniej jednak jego doświadczenie i swoboda z piłką przy nodze może nam się przydać w Katarze. Można go nazywać jednym z pewniaków mimo, że jego pozycja w kadrze stopniowo słabnie.
Podsumowanie
Środek pola będzie stanowił dla naszego selekcjonera wielką zagwozdkę. Z jednej strony dysponujemy tu nie tak małą jakością, a z drugiej spora część piłkarzy ma problemy zdrowotne lub boryka się z wahaniami formy. Ciężko przewidzieć, jak będzie wyglądało to na turnieju – zarówno jeżeli chodzi o skład personalny, jak i rzeczywistą piłkarską jakość.
Czytaj także:
Skomentuj