Tylko trzy w historii udziały na wielkich turniejach i za każdym razem pokonana faza grupowa, brak w pełni profesjonalnej ligi oraz piłkarzy regularnie grających w wielkich klubach, a także pierwszy mundial po ponad sześciu dekadach przerwy. Dzisiejszy artykuł w nieco innej formie, gdyż chciałbym, abyście bardziej poznali reprezentację Walii – nietuzinkową drużynę, którą cechuje ogromna waleczność.
W półwiecznym śnie
Rzucając okiem na historię, walijska drużyna narodowa zaistniała na mundialowej scenie jedynie w 1958 roku, kiedy to zadebiutowała na Mistrzostwach Świata w Szwecji. Do dziś zespół z m.in. Cliffem Jonesem (mistrzem Anglii z Tottenhamem), Jackiem Kelseyem (bramkarzem Arsenalu) oraz legendarnym Johnem Charlesem (wówczas Juventus) nazywany jest złotym pokoleniem Smoków. Na samym turnieju zanotowali trzy remisy w fazie grupowej (1:1 z Węgrami, 1:1 z Meksykiem i 0:0 ze Szwecją), po czym pokonali Węgrów w barażu o awans 2:1. Polegli dopiero z późniejszymi mistrzami, Brazylią, w ćwierćfinale, przegrywając 0:1 po bramce Pelego. Od tamtego mundialu Walijczycy nie zagościli na żadnej wielkiej imprezie przez prawie 60 lat.
Nie zagościli, mimo że przez tyle lat przez kraj zdążyło przewinąć się wielu utalentowanych piłkarzy – Ryan Giggs czy Ian Rush to postacie znane większości kibiców, lecz lista Walijczyków, którzy odnosili sukcesy w Europie, jest zdecydowanie dłuższa. W 1976 roku Smoki były bardzo blisko debiutu na Mistrzostwach Europy, jednak ulegli Jugosławii (0:2, 1:1) w decydującym o awansie dwumeczu.
W 2003 roku Walia mierzyła się z Rosją w barażach o awans na EURO. Pierwszy mecz zakończył się bezbramkowym remisem, lecz w rewanżu Rosjanie wygrali 1:0 i awansowali na turniej. To była największa okazja Walijczyków na debiut na europejskiej scenie podczas tego okresu, a niepodważalną gwiazdą Cymru był wówczas wyżej wspomniany Giggs, który pozostał z niespełnionym marzeniem o zaistnieniu w piłce reprezentacyjnej. W 2007 roku zawodnik Manchesteru United zakończył reprezentacyjną karierę, a funkcję lidera z czasem przejął młodziutki wówczas Gareth Bale. I właśnie wtedy rozpoczął się nowy rozdział w historii walijskiego futbolu.
Gorau Chwarae Cyd Chwarae – czyli jak walijski smok wzniósł się w przestworza
Pięknej kampanii Walijczyków z EURO 2016 nie trzeba nikomu przypominać, jednak każda taka rewelacyjna historia ma swoją tajemnicę realizacji. Po turnieju swój głos zabrał jeden z ojców sukcesu, który budował kadrę od lat – selekcjoner Chris Coleman:
„Ludzie myślą, że koniec tego turnieju oznacza koniec naszej przygody, jednak się mylą. To jest dopiero część przygody… ten sukces to jeden z etapów procesu kształcącego.”
Mimo że po nieudanych eliminacjach do mundialu w Rosji zrezygnował ze stanowiska, miał rację. Jego filozofię wzorowo kontynuuje Robert Page, który poprowadzi reprezentację na drugim turnieju z rzędu. Cofnijmy się jednak o kilkanaście lat wstecz, kiedy kadrę obejmował John Toshack. Były zawodnik Liverpoolu podczas swojej selekcjonerskiej przygody bardzo promował młodzież – to właśnie za jego kadencji swoje pierwsze kroki w reprezentacji stawiali Gareth Bale, Joe Allen, Chris Gunter czy Aaron Ramsey. Wszyscy z nich do dziś stanowią nie tylko piłkarski, ale przede wszystkim mentalny trzon kadry. Chociaż w Walii przez lata nie brakowało utalentowanych piłkarzy, to żaden z nich nie wszedł na taki poziom, na jaki wspięło się owo pokolenie jako zespół.
Mimo działań Toshacka, za człowieka najbardziej odpowiedzialnego za początek transformacji walijskiej drużyny narodowej uznaje się świętej pamięci Gary’ego Speeda. Były pomocnik Newcastle został selekcjonerem Smoków zimą 2010 roku i od tamtego czasu prężnie działał w celach rozwojowych walijskiej piłki. Nie skupiał się on jednak stricte na kwestiach sportowych – zmienił podejście piłkarzy, sztabu i kibiców do tematu reprezentacji, wprowadzając do drużyny wartości kulturowe. Kadra przestała być dla wszystkich odskocznią od piłki klubowej, a powołanie do reprezentowania kraju było traktowane jako powód do rozpierającej dumy. Pod okiem Chrisa Colemana zespół tylko rósł mentalnie, a wartości wdrożone przez Speeda nabrały większego znaczenia. Modelowym przykładem efektywności tej pracy jest nie tylko samo EURO 2016, ale także boiskowy profesjonalizm zawodników podczas meczów reprezentacji, który widoczny jest aż do dziś. Wystarczy obejrzeć sobie kilka meczów walijskiej drużyny – piłkarze, którzy na co dzień mają problemy w piłce klubowej, pokazują najlepszą wersję siebie dopiero podczas gry z czerwonym smokiem na piersi. Reprezentacja Walii idealnie obrazuje futbol jako grę drużynową, gdyż jako jednostka potrafią nawiązać walkę z każdym rywalem. Symbolem całej filozofii jest slogan walijskiej federacji: „Gorau Chwarae Cyd Chwarae”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Najlepsza gra to gra zespołowa”.
Poczucie tożsamości w futbolu
Rozwijając temat zadziorności oraz niesamowitego walijskiego temperamentu, nie można przejść obojętnie obok improwizacyjnej przemowy Michaela Sheena, którą wygłosił na antenie programu A League of Their Own. Znany m.in. z sagi „Zmierzch” aktor udowodnił, że jest również naprawdę znakomitym mówcą – podczas imponującej mowy motywacyjnej inteligentnie bawił się słowem i nawiązał w niej właśnie do Gary’ego Speeda. Zresztą, zobaczcie sami.
Słowa „Yma o hyd”, które wypowiada Sheen, w tłumaczeniu na język polski oznaczają „Ciągle tutaj” i są nawiązaniem do tytułu patriotycznej piosenki walijskiego wokalisty folkowego Dafydda Iwana, która została wydana w 1983 roku jako odpowiedź na panujący wówczas i lekceważący walijską kulturę taczeryzm. W refrenie piosenki słowa „Er gwaetha pawb a phopeth, ry’n ni yma o hyd” (pol. „Pomimo wszystkiego i wszystkich, ciągle jesteśmy tutaj”) nawiązują do prześladowań, jakich doznali Walijczycy na przestrzeni naprawdę wielu lat.
W 1282 roku Walia została anektowana przez Anglików i od tego momentu nie mogła mieć własnej partii politycznej, zaś w 1536 król Henryk VIII nałożył zakaz na komunikację w języku walijskim, który trwał aż do połowy XX wieku. Przez ten czas rozwój lokalnej kultury został zahamowany przez angielskie wpływy, a język zaczął stopniowo wymierać głównie za sprawą skutków rewolucji przemysłowej w kraju. Zagroziła ona sposobowi życia obywateli Walii, którzy w większości utrzymywali się z rolnictwa, a ze względu na coraz pokaźniejsze wymieszanie społeczeństwa dominującym językiem stał się angielski. Liczba użytkowników walijskiego wraz z początkiem XIX wieku zaczęła drastycznie spadać, a najniższą wartość na wykresach odnotowała w 1981 roku, kiedy to według spisu powszechnego zaledwie 19% obywateli posługiwała się owym językiem.
Dużą rolę w przetrwaniu walijskiej tożsamości ma pogląd zwany walijskim nacjonalizmem, który do teraz prężnie działa w kierunku jej odradzania. Wprowadzono obowiązkową naukę walijskiego w szkołach, propagowana jest lokalna kultura, a „Yma o Hyd” stała się nieoficjalnym hymnem reprezentacji Walii w piłce nożnej i cały czas używana jest przy okazji wielu wydarzeń sportowych. W marcu tego roku Dafydd Iwan został zaproszony na Cardiff City Stadium, żeby zaśpiewać tę piosenkę na żywo tuż przed spotkaniem barażowym Walii z Austrią. Podczas wydarzenia nie mógł powstrzymać się od łez.
Walijczycy to pełen pasji naród, bardzo zżyty ze swoim folklorem oraz tradycjami, które odgrywają ogromną rolę w kreowaniu ich tożsamości. To właśnie ona jest ich największym powodem do dumy, która bardzo mocno przyczynia się do ich mentalności na boisku w narodowych barwach. Reprezentowanie kraju to dla każdego Cymro coś zdecydowanie więcej niż sama gra w piłkę. Boiskowe starcie z Anglią na mundialu będzie spowite bardzo elektryzującą otoczką, którą bez wątpienia zapewnią nam piłkarze oraz kibice obydwóch drużyn.
Taktycznym okiem
Aktualna kadra reprezentacji Walii opiera się w dużej mierze na zawodnikach z angielskich boisk, a najmocniejsze nazwiska występują między innymi w obecnych beniaminkach Premier League. Solidnie w rewelacyjnym Bournemouth prezentują się Chris Mepham i Kieffer Moore, a w Nottingham Forest rozwijają się Neco Williams i Brennan Johnson. W Fulham występuje Daniel James, z kolei gwarantujący solidność Ben Davies regularnie gra w Tottenhamie.
Walia od lat gra formacją 5-2-3, w której bardzo dobrze funkcjonują wahadłowi oraz schodzący do boku ofensywni pomocnicy, którzy napędzają akcje ofensywne i ścinają w pole karne lub wrzucają piłki na samotnego lisa, którym najczęściej jest mierzący 195 centymetrów Kieffer Moore. Całościowo, kluczową rolę pełni Gareth Bale, który jest bardzo mobilny i operuje zarówno w rozegraniu, jak i wykańczaniu akcji, a spośród trzech atakujących jest najbardziej cofnięty. Wynika to także z dosyć wątpliwej jakości środka pola, w którym nie ma zbyt dużego wyboru – tym bardziej, że pojawiły się niepokojące prognozy w kontekście kontuzjowanego Joe Allena, którego występ na mundialu stoi pod znakiem zapytania. Pomocnicy grają bliżej linii defensywnej i często rozprowadzają piłkę na boki, także Bale pełni funkcję łącznika, któremu można oddać piłkę przy przejściu do fazy ataku. Z kolei jeśli 33-latek zostanie wyłączony z gry indywidualnie, większą swobodę otrzymują grający u jego boku James czy Johnson.
Zdecydowanie największy problem reprezentacji Walii to obsada bramki. Będący w fatalnej dyspozycji w Leicester Danny Ward został zastąpiony przez doświadczonego Wayne’a Hennesseya, który od heroicznego spotkania barażowego z Ukrainą regularnie występuje jako jedynka. Nie gra jednak w klubie, co może kwestionować jego ostateczną mundialową formę i powoduje naprawdę spore wątpliwości.
Ciężko określać aktualne przygotowanie drużyny poprzez wyniki Ligi Narodów. Rozgrywki te zostały potraktowane przez Page’a z bardzo dużym dystansem, częściowo poprzez skupienie się na barażach o awans na mundial oraz sprawdzenie alternatywnych wariantów taktycznych. Najmocniejszymi stronami tego zespołu są jego zrównoważony balans i morale, które za każdym razem sięga zenitu przy ważnych spotkaniach, a także stałe fragmenty gry, do których wykorzystywania mają świetnie przysposobionych graczy.
Profil trenera: Robert Page
Kilkuletni staż w kadrze najpierw w roli menedżera drużyn młodzieżowych, a później jako asystent Chrisa Colemana nie poszły na marne. Page doskonale zna nie tylko ideologię swoich poprzedników, lecz także część swoich podopiecznych – chociażby Daniel James czy Joe Rodon, którzy obecnie są regularnymi reprezentantami kadry seniorskiej, mieli okazję pracować z Page’em już na poziomie U21.
48-latek przejął obowiązki selekcjonera pierwszej reprezentacji w listopadzie 2020 roku z powodu aresztowania ówczesnego trenera, Ryana Giggsa. Pierwotnie miał pełnić tę rolę tymczasowo, jednak ze względu na dobre wyniki zdecydowano się go pozostawić na stałe. Podczas swojej kadencji wprowadził Walię do 1/8 finału zeszłorocznego EURO, a rok później wywalczył historyczny awans na Mistrzostwa Świata. Po tym sukcesie przedłużył kontrakt z walijską federacją do 2024 roku.
Najlepszy piłkarz: Gareth Bale
Pięć Lig Mistrzów, trzy Mistrzostwa Hiszpanii oraz ponad 100 występów w narodowych barwach, w których strzelił 39 goli – żywej legendy walijskiej piłki nie trzeba nikomu przedstawiać. I choć można debatować na temat jego słodko-gorzkiego pobytu w Realu Madryt, tak osiągnięć z reprezentacją nikt mu nie odbierze. Niekwestionowany lider na obu turniejach o Puchar Henriego Delaunaya i wicekról strzelców na pamiętnym EURO 2016. Teraz będzie mógł czuć się spełniony, gdyż doprowadził swój naród również na największą piłkarską scenę – Mistrzostwa Świata. Zmagania Smoków w barażach o awans na tę imprezę zdecydowanie można uznać za jego reprezentacyjną wizytówkę. W półfinale Bale wpakował dwa gole Austrii, a w finale barażu z Ukrainą gol samobójczy padł po jego rzucie wolnym. Jest absolutnym game changerem, którego jeden przebłysk może odwrócić losy spotkania, także jeżeli będzie zdrowy – spoilerując ostatni punkt – widzę Walię w fazie pucharowej turnieju.
Największy talent: Brennan Johnson
O jego umiejętnościach przekonała się w Cardiff reprezentacja Polski, kiedy to 21-letni ofensywny pomocnik wielokrotnie wymijał naszych obrońców, po czym zagrażał naszej bramce i niewiele brakło do tego, aby strzelił nam gola. Takie ofensywne zrywy to znak firmowy Johnsona, który został okrzyknięty objawieniem zeszłego sezonu Championship, zdobywając w nim aż 16 goli i 9 asyst. Jest stosunkowo niski i ma drobną posturę, więc przegrywa pojedynki fizyczne, ale za to znakomicie drybluje i imponuje swoim sprytem oraz przyspieszeniem. Ma szeroki wachlarz pozycji, na których może występować – najlepiej czuje się jako dziesiątka lub prawy skrzydłowy, jednak w Nottingham grał w roli napastnika, jako że nie było w jego miejsce lepszej opcji na tę pozycję. Z impetem wdarł się również do kadry, w której wyrobił sobie stałe miejsce poprzez bardzo udane występy w Lidze Narodów. W tym sezonie dopiero oswaja się z poziomem Premier League, jednak ciężko wybić się na tle drużyny, która w ligowej rzeczywistości jest gorsza niż zdecydowana większość stawki.
Mój typ na fazę grupową: 2 miejsce
Powtarzałem, powtarzam i będę powtarzał – grupa B jest najbardziej nieprzewidywalną grupą na turnieju i każdy, nawet najmniejszy drobiazg może zadecydować o jej ostatecznym układzie. W przypadku Walijczyków wiele zależy od meczu otwarcia z USA, który stworzy zdecydowanie większy obraz, potrzebny do takich przewidywań niż ten, który dostępny jest teraz. Gdybym miał jednak typować na tę chwilę, umieściłbym Walię na 2. miejscu w grupie, głównie z dwóch powodów. Po pierwsze: równowaga. Na Anglię i USA działa presja oczekiwań, z kolei w Iranie piłka nożna zeszła ostatnio na dalszy plan. W przypadku Walii mówimy o drużynie, która na mundialu nie grała od 64 lat i nie ma tam żadnego parcia na sukces, a zespół jako całość jest bardzo zbalansowany i zmotywowany, aby zaprezentować się na nim jak najlepiej. Po drugie: Gareth Bale. Nikt spośród grupowych rywali Walii nie ma takiego lidera, jakim może być 33-latek podczas spotkań, o których losach będą przesądzać minimalizmy. To właśnie Gareth Bale może być tym jedynym czynnikiem, który jednym magicznym momentem ustali hierarchię grupy i wyśle Walię do fazy pucharowej. Wierzę, że tak będzie i Robowi Page’owi oraz jego chłopakom mocno kibicuję – takie historie to esencja Mistrzostw Świata.
Skomentuj