Reprezentacja Polski zmagania mundialowe rozpocznie meczem przeciwko Meksykowi. Mówi się, że to właśnie pojedynek z El Tri będzie najważniejszy w kontekście ostatecznej pozycji Biało-Czerwonych w tabeli, a szanse rozkładają się na 50/50 dla każdej ze stron. Czy faktycznie tak jest i co muszą zrobić Polacy, żeby otworzyć ten turniej zwycięstwem? W przeglądzie i określeniu szans kadry z kraju taco i tequili na MŚ pomógł mi wielki pasjonat tamtejszej piłki, Michał Matlak.
Taktycznym okiem
Meksyk to zespół kojarzony przede wszystkim z regularnością. W końcu niebanalnym osiągnięciem jest wychodzenie z grupy na mundialu nieprzerwanie od 1994 roku. Turniej w Katarze to ósme z rzędu MŚ dla El Tri, jednak o przedłużenie serii awansów z grupy może być ciężej niż zwykle. W kwalifikacyjnej kampanii nie potrafili oni ani razu pokonać USA i Kanady, czyli jedynych kadrowo zbliżonych do nich rywali w drodze do awansu. Ponadto jest to drużyna, która strzela bardzo mało goli. Najlepszy meksykański napastnik, Raul Jimenez, długo był cieniem samego siebie po kontuzji czaszki i cały czas miał problemy z odnalezieniem, chociaż części dawnej formy, a na domiar złego we wrześniu złapał kolejny uraz, którego leczenie przebiega dłużej, niż oczekiwano. W efekcie snajper Wolves na mundial pojedzie zupełnie bez rytmu meczowego, a sytuacja z jego ewentualnymi zastępcami wcale nie wygląda lepiej. Wobec tego, czy istnieje jakaś szansa, że rola Jimeneza w kadrze zostanie w jakikolwiek sposób naruszona?
„Pozycja Raula Jiméneza jest niepodważalna. To żelazny faworyt Taty Martino, który po ponad trzech latach współpracy doskonale wie, czego się od niego oczekuje. Poza tym wciąż jest najlepszym napastnikiem, jakim dysponuje Meksyk, więc ciężko będzie, żeby selekcjoner odstawił go nawet zważając na jego słabą formę i kompletny brak ogrania po urazie. Także obsada rezerwowych na tej pozycji nie prezentuje się najlepiej. Santi Giménez to ulubieniec kibiców i gracz z potencjałem na sporą karierę, który był rewelacyjny podczas swoich pierwszych meczów w Feyenoordzie, jednak ostatnio wypadł z formy. U Taty w najbardziej optymistycznym wypadku powinien wchodzić z ławki. Na ten moment rywalizuje z ligowcem Henrym Martínem o pozycję napastnika numer trzy i walkę tę aktualnie przegrywa, mimo że jeszcze półtora miesiąca temu był na dobrej drodze, aby ją wygrać. Drugim wyborem po Jiménezie jest naturalizowany Argentyńczyk, Rogelio Funes Mori, który cieszy się wielkim zaufaniem selekcjonera, choć w kadrze gra słabo i słynie z tego, że zawodzi w ważnych meczach. Jiménez, Funes Mori i po części Giménez to napastnicy podobnego typu: mający dobre warunki fizyczne, chętnie cofający się, by pomóc w konstruowaniu akcji. Martino takich ceni.” – wyjaśnia Michał Matlak.
Na turniej na pewno nie pojadą Tecatito Corona i Javier Hernandez, znany pod przydomkiem Chicharito. Ten pierwszy jest wykluczony przez poważną kontuzję, a drugi już od trzech lat nie jest powoływany do reprezentacji ze względu na konflikt z trenerem. Odsunięcie medialnego napastnika LA Galaxy od kadry nie od dziś spotyka się ze sprzeciwem kibiców i oczywiście ciężko szukać w tym czegoś dziwnego – 34-latek jest po świetnym sezonie w MLS i na pewno przydałby się w nieskutecznej linii ataku meksykańskiej drużyny narodowej, szczególnie przy słabej dyspozycji Raula Jimeneza. Tę nieskuteczność widać było, chociażby w meczu z Trynidadem i Tobago na Gold Cup, gdzie na papierze dobre nazwiska nie potrafiły trafić do bramki drużyny broniącej się cały mecz. Takich przykładów jeszcze parę się znajdzie i jeżeli Meksyk tego aspektu nie poprawi, może mieć problem na mundialu.
Drużyna Taty Martino praktycznie niezmiennie gra systemem 4-3-3, w którym często występuje skład piłkarzy otrzymujących te same założenia. Linia ataku optymalnie składa się z nietykalnego tercetu Lozano – Jimenez – Corona, jednak ze względu na absencję tego ostatniego, nie wiemy jeszcze, kto będzie testował naszą piętę achillesową w postaci lewej obrony. Na pewno nie będzie to Carlos Vela, który zrezygnował z gry w kadrze, jednak na ten moment Michał Matlak rozważa kilka opcji.
„Ze względu na styl gry naturalnym zastępcą wydawał się Diego Lainez, który zaliczył obiecujące otwarcie sezonu na wypożyczeniu w Portugalii, jednak aktualnie prawie wcale nie łapie minut. Wcześniej przez kilka sezonów także siedział na ławce w Betisie i dlatego Martino nie jest do niego przekonany. Wybór rozstrzygnie się pomiędzy gwiazdą ostatnich IO i ligi meksykańskiej Alexisem Vegą, pupilem selekcjonera Urielem Antuną oraz Orbelínem Pinedą. Na ten moment wygranym tej rywalizacji zdaje się Antuna, jeden z zaufanych żołnierzy Taty.”
Jak właściwie gra Meksyk? Od razu można powiedzieć, że piłka dla oka przyjemna to nie jest. Z rywalami zauważalnie słabszymi od siebie potrafią oddać nawet ponad 20 strzałów, z których większość nie leci nawet w kierunku bramki, a duża część jest wręcz na przysłowiowy wiwat. Ostatnia tercja boiska jest dla podopiecznych Martino kulą u nogi i jeżeli spojrzymy sobie od środka na wyniki Meksyku, to niemal wszystkie zwycięstwa są bardzo wymęczone, natomiast starcia z równymi/lepszymi na papierze ekipami – bolesne.
Poza wyżej wspomnianymi klęskami z USA i Kanadą Meksyk przegrał towarzysko z Urugwajem (0:3), Kolumbią (2:3), zremisował z Ekwadorem (0:0), ale za to wygrał z Nigerią (2:1) i Peru (1:0). Jak więc należy się nastawiać na starcie z El Tri z perspektywy reprezentacji Polski?
„Paradoksalnie Meksyk może wyglądać lepiej, gdy będzie grał z silniejszym rywalem i dostanie więcej przestrzeni. Najlepszy mecz za kadencji Martino rozegrali z Holandią. W strefie CONCACAF większość przeciwników ustawia zasieki, oddaje inicjatywę, a Meksykanie walą głową w mur. El Tri grają wtedy asekurancko, na bezpieczne posiadanie piłki, bez podejmowania ryzyka. Trójka środkowych pomocników podaje głównie w poprzek boiska. Nie wchodzą w pole karne. To sprawia, że w atakach bierze udział w zasadzie tylko ofensywna trójka wspomagana przez bocznych obrońców. Jest dużo gry skrzydłami i dośrodkowań, ale ich skuteczność jest kiepska. Meksyk stwarza mało okazji, a w defensywie również nie stanowią monolitu. Wielką bolączką są defensywne stałe fragmenty gry.”
We wrześniowych meczach Meksyk mierzył się z Peru i Kolumbią, jednak warto bardziej przyjrzeć się temu drugiemu spotkaniu, ponieważ to w nim potwierdziło się to, o czym wspomniał Matlak – zespół z CONCACAF doskonale wykorzystywał przestrzeń szczególnie w pierwszej połowie, w której zdominował rywali, zdobywając dwubramkowe prowadzenie. Po przerwie role jednak się odwróciły i to ostatecznie Kolumbijczycy wyszli z tego meczu zwycięsko.
Znając defensywny styl Czesława Michniewicza, gra Polski na turnieju, na pewno nie będzie przypominać Kolumbii z tamtego meczu. Przy takiej dysproporcji między konstrukcją akcji w dwóch pierwszych tercjach boiska a sytuacjami podbramkowymi, ważne będzie zagęszczenie własnej szesnastki oraz odcięcie ruchliwych skrzydłowych od piłek z głębi boiska, bez których ciężko będzie im stworzyć jakąkolwiek okazję.
Jednym z tych skrzydłowych jest Hirving Lozano, który ze względu na bezbarwnego Jimeneza oraz brak Jesusa Corony, na swoje barki będzie musiał wziąć zadanie napędzania i kreowania akcji ofensywnych. Klubowa forma 27-latka jest naprawdę chwiejna, jednak wciąż jest to postać najbardziej wpływowa, jeśli chodzi o ataki Meksyku. To właśnie zawodnik Napoli zadecydował swoim strzałem o wyniku sparingu z Peru, w którym nic nie układało się po myśli El Tri. Największą uwagę defensorzy Biało-Czerwonych powinni skupić właśnie na popularnym „Chucky’m”.
Są także aspekty, w których podopieczni Martino mają nad Polakami przewagę. Przede wszystkim chodzi o atrybuty techniczne, które reprezentanci Meksyku mają znacznie lepiej wykształcone od większości naszych zawodników. Podobnie sytuacja ma się zresztą w przypadku stabilizacji oraz doświadczenia turniejowego – Meksykanie wiedzą, kim, jak i o co mają grać, a na turniej pojedzie doświadczony zespół z jeszcze bardziej doświadczonym selekcjonerem, który przez 3,5 roku przesiąknął drużynę swoją filozofią taktyczną. W dodatku w Katarze będzie ich wspierać kilkadziesiąt tysięcy wiernych kibiców, którzy ze swoim temperamentem stworzą bardzo pozytywną atmosferę na trybunach, a za kadrą byliby w stanie skoczyć w ogień. Jednak – podobnie zresztą jak my – nie do końca wiedzą, czego po swoim zespole się spodziewać w bardzo ważnym dla obu drużyn meczu otwarcia mundialu.
„Zdania są podzielone, nie dominuje żadna narracja. Meksykanie, chyba tak samo zresztą, jak my, są pewni tylko dwóch rzeczy: że będzie to trudne starcie, zawodzących obecnie zespołów oraz mecz kluczowy dla wyjścia z grupy.”
Jak więc ten mecz otwarcia będzie wyglądał? Moim zdaniem będą to szachy, takie, jakie mieliśmy okazję ujrzeć choćby w meczu barażowym ze Szwecją. Regularna wymiana ciosów, walka w centrum oraz duża ostrożność z obu stron do momentu otworzenia worka z bramkami. To, kto ten worek otworzy jako pierwszy, jest już kwestią bardziej skomplikowaną, jednak osobiście spodziewam się remisu lub minimalnie przechylonej szali na korzyść jednej ze stron.
Profil trenera: Gerardo „Tata” Martino
59-latek ma bardzo bogate CV, jednak w Ameryce jest znany głównie z piłki reprezentacyjnej, w której jego największym sukcesem bez wątpienia jest historyczny ćwierćfinał MŚ z Paragwajem oraz trzy udziały w finałach Copa America (2x Argentyna, 1x Paragwaj). Zdobywał również tytuły mistrzowskie w piłce klubowej – wygrał MLS z Atlantą oraz ligę argentyńską z Newell’s Old Boys. Po drodze zaliczył także słodko-gorzki epizod w Barcelonie. W Meksyku także otrzymał duzy kredyt zaufania i pracuje tam już od trzech lat, co czyni go najdłużej pracującym selekcjonerem El Tri w XXI wieku. Cały czas spełnia swoje cele i jego posada jest nienaruszona co najmniej do końca mundialu. W kraju nie może cieszyć się jednak dobrą prasą, gdyż nie od dziś jest atakowany przez kibiców za całokształt prowadzenia kadry. Jak zaznacza Michał Matlak, są do tej krytyki podstawy.
„Martino jest krytykowany ze wszystkich stron i nie jest to krytyka nieuzasadniona. Dawno nie widziałem tak mizernie i asekurancko grającego Meksyku. Bolesne porażki z USA, zbytnie przywiązywanie się do nazwisk czy niekończący się konflikt z Chicharito sprawiają, że fani i dziennikarze z utęsknieniem czekają na koniec jego kadencji. Z drugiej strony Meksyk i Martino mają bogate doświadczenie turniejowe. Wokół kadry dominują bardzo pesymistyczne nastroje, ale szanse na wyjście z grupy oceniam pół na pół.”
Ostatni mecz z USA Meksyk wygrał w 2019 roku, w ramach finału Gold Cup. Od tego momentu nie są w stanie pokonać odwiecznego rywala – nawet na Estadio Azteca. Chcąc nie chcąc, Martino jest autorytetem, który cieszy się zaufaniem wśród piłkarzy i doskonale zdaje sobie sprawę z podejmowanych przez siebie decyzji. To człowiek z zasadami i twardą ręką, na co dobrym dowodem jest jego stosunek do Javiera Hernandeza, który nie chciał przeprosić go za imprezę na zgrupowaniu. Wbrew woli kibiców, gwiazdor został na stałe odsunięty od kadry, a sam Martino nie ugiął się pod presją. Nawet, gdy były zawodnik Realu postanowił przeprosić selekcjonera, to temat powrotu został uznany za zamknięty i wygląda na to, że popularnego Chicharito w barwach Meksyku już nie zobaczymy.
Kontrakt Argentyńczyka kończy się wraz z początkiem 2023 roku, więc cała jego przyszłość zależy od postawy Meksyku na Mistrzostwach Świata. Jeżeli drużyna zawiedzie kibiców, federacja mu podziękuje, zaś jeśli mundialowy występ zakończy dopiero w fazie pucharowej (a tym bardziej na upragnionym ćwierćfinale), całkiem prawdopodobne, że zostanie na dłużej.
Najlepszy piłkarz: Edson Alvarez
Problemem reprezentacji Meksyku jest to, że nawet najlepsi w kontekście piłki klubowej piłkarze grają poniżej oczekiwań w barwach narodowych. Matlak wspomina jednak, że są dwie ważne postacie, które są odstępstwem od tej reguły i poniżej pewnego poziomu w kadrze nie schodzą.
„Wskazałbym na Edsona Álvareza i Guillermo Ochoę. Łączy ich to, że w barwach narodowych nigdy nie zawodzą, co wobec kiepskiej gry El Tri za kadencji Martino wcale nie jest oczywiste. Álvarez to niezastąpiony filar środka pola. Pomimo dopiero 24 lat to już bardzo doświadczony gracz, który niebawem powinien zamienić Eredivisie na topową ligę europejską. Charyzmatyczny Ochoa jest liderem kadry na boisku i w szatni. To prawdziwy Superman. Nawet, gdy nieco gorzej idzie mu w klubie, w barwach narodowych wznosi się na wyżyny swoich możliwości. I tak pozostaje od lat.”
Szczególnie warto nieco opowiedzieć o zawodniku Ajaxu Amsterdam. Kiedy pada temat gwiazdy reprezentacji Meksyku, to większości kibiców przyjdzie do głowy Lozano, Jimenez czy Ochoa. Cały czas zapominamy jednak o gościu od tak zwanej brudnej roboty, który często niezauważalnie ciężko pracuje w cieniu reszty. Tym gościem jest właśnie Edson Alvarez. 24-latek przed trafieniem do Holandii grał na środku obrony, jednak rok po roku stopniowo został przestawiony na pozycję numer „6”. Jest wysoki i bardzo dobry w powietrzu oraz ma świetnie opanowaną umiejętność wślizgu i odbioru. Poprawił się także w kwestii wyprowadzania piłki, dzięki czemu jego wachlarz umiejętności się zwiększył. Zarówno w Ajaxie jak i w reprezentacji Meksyku wypracował sobie nienaruszalną pozycję w środku pola, a jego nieobecność w składzie jest jak wyrwanie przedniego zęba. Tego lata bardzo starała się o niego Chelsea, która była gotowa wyłożyć na stół aż 50 milionów euro, jednak nawet taka kwota nie przekonała Mistrzów Holandii. To pokazuje, jak ważnym i niedocenianym piłkarzem jest Alvarez, na którego zdecydowanie polecam zwrócić uwagę jeszcze zanim zmieni klub na topowy.
Największy talent: Diego Lainez
Gdy trafiał za kilkanaście milionów euro do Realu Betis, lokalni fani wierzyli, że rośnie nowa gwiazda meksykańskiego futbolu. Niestety, weryfikacja okazała się brutalna – przez cztery sezony, które spędził w LaLiga zagrał w zaledwie 72 spotkaniach, z czego w zdecydowanej większości z nich wchodził z ławki. W tym sezonie otrzymał jednak wielką szansę w postaci wypożyczenia do ligi portugalskiej, gdzie znacznie łatwiej jest mu o złapanie minut oraz wyjazd do Kataru. Na to ostatnie ma największe szanse spośród wszystkich młodych meksykańskich zawodników, jednak nie ma, delikatnie mówiąc, wielkiej konkurencji.
„Meksyk poleci na mundial z doświadczonym składem. Z młodych szansę na minuty mogliby mieć tylko Diego Lainez i Santiago Giménez, choć większe raczej ten pierwszy. To zawodnik drobny, ruchliwy, bardzo techniczny i świetny z piłką przy nodze. Debiutował w seniorach jako szesnastolatek, a Meksykanie porównywali go do Leo Messiego. Boleśnie odbił się jednak od Betisu. Trudno się oprzeć wrażeniu, że wciąż wygląda trochę jak junior wśród starszych wyjadaczy. Choć brakuje mu liczb, to na pewno przykułby uwagę kibiców swoją efektownością.” – komentuje Matlak.
Mimo obiecującego otwarcia sezonu Laineza w Bradze, skończyło się jedynie na nadziejach, bo młody skrzydłowy znów nie gra regularnie w klubie, przez co jego wyjazd na mundial stanął pod dużym znakiem zapytania. Podobnie zresztą, jak w przypadku wyżej wspomnianego Santiago Gimeneza, który przegrywa rywalizację o bilet do Kataru z ostatnio dobrze dysponowanym Henrym Martinem. Dodając do tego fakt, że w hierarchii kadrowiczów El Tri wartością kluczową jest reprezentacyjne doświadczenie, całkiem prawdopodobne jest, że w Katarze nie zagra żaden Meksykanin urodzony w XXI wieku.
Mój typ na fazę grupową: 2 miejsce
Podobnie jak raczej znaczna większość społeczności kibicowskiej, nasz dzisiejszy gość nie zaskakuje oryginalnością w kontekście typów na fazę grupową dla Meksyku.
„Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że El Tri skończą na drugim lub trzecim miejscu. Do pokonania Arabii Saudyjskiej Meksykanom powinna wystarczyć sama różnica jakości zawodników. Z kolei z Argentyną tak grająca kadra ma nikłe szanse choćby na remis.”
Dlaczego więc osobiście wybrałem drugie miejsce, a nie trzecie? Jak wspomniałem, najważniejsze dla układu grupy może być bezpośrednie starcie Meksyku z Polską w pierwszej kolejce, o którego rozstrzygnięciu może przesądzić dosłownie wszystko, bo każda z tych drużyn ma swoje problemy. W pewnym sensie przypomina to rosyjską ruletkę, jednak między innymi z racji ostatnich poczynań reprezentacji Polski na wielkich turniejach od optymizmu się powstrzymuję i typuję awans Meksyku. Od początku uważam ich za drużynę w naszym zasięgu i cały czas to podtrzymuję, jednak do ostatecznej postawy Biało-Czerwonych w pełni przekonany nie jestem. Ale to już materał na inną opowieść, która pojawi się w najbliższym czasie.
Mundialowa Rebelia:
Skomentuj