Mundialowa Rebelia #12: Polska – czego się spodziewać?

Po naszych trzech grupowych rywalach przyszedł czas zabrać się za reprezentację Polski, a wraz z nią mnóstwo ciekawych zagwozdek oraz tematów, które należy poruszyć przed mundialem w Katarze. Z tego względu tekst ma nieco inną formę niż zazwyczaj – nie będzie schematyzmu oraz wątków czysto informacyjnych, a pojawi się przede wszystkim wiele moich osobistych przemyśleń oraz wniosków, jakie udało mi się wyciągnąć po całym okresie przygotowawczym do turnieju. Bez owijania w bawełnę, zaczynamy.

Oczekiwania i potencjał, czyli X i Y polskiego futbolu

Zacznijmy może od kwestii bardziej ogólnych. Niezależnie z kim, w jakich okolicznościach i o jaką stawkę mierzy się reprezentacja Polski, to w piłkarskich mediach o Biało-Czerwonych mówi się jak o zespole, który nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału oraz gra poniżej wymaganego poziomu. I w tym momencie rodzi się pytanie – jakie są nasze oczekiwania? Jaki jest nasz potencjał? Czy powinniśmy skupiać się na ciągłości oraz stałych występach na wielkich turniejach, czy może na próbie nawiązania walki z europejską czołówką? Jesteśmy niezdecydowani jako naród pod względem tego, czego wymagamy od polskiej kadry, a po klęskach z klasowymi rywalami niezmiennie przyszywamy sobie łatkę zespołu jakościowo równego ze Szwajcarią, Danią, czy Chorwacją, po czym notorycznie dziwimy się, że „skoro oni mogą, to czemu my nie?”.

Mogą, bo wiedzą, jak szkolić piłkarzy. Talenty z ligi duńskiej czy chorwackiej zawsze szybciej potrafiły się przystosować do międzynarodowego poziomu niż chłopak, który wypłynął z Ekstraklasy, bo po prostu są lepiej do tego przygotowani. Poza Robertem Lewandowskim na takim poziomie stoją jedynie Piotr Zieliński, Wojciech Szczęsny i Matty Cash, a największym młodym talentem w kraju jest Nicola Zalewski. Wszyscy z nich, poza Lewandowskim, od najmłodszych lat kariery szkoleni byli w Anglii i we Włoszech. Stale rozwijający się Jakub Kiwior, którego już teraz z czystym sumieniem można nazwać najlepszym środkowym obrońcą reprezentacji, w wieku kilkunastu lat trenował w młodzieżówkach Anderlechtu. Problem aktualnego poziomu reprezentacji nie leży więc w niewykorzystywanym potencjale obecnej kadry, a w różnicy w wyszkoleniu. Dlatego też jesteśmy w takim miejscu, w jakim jesteśmy – pełnimy rolę zwykłego europejskiego przeciętniaka, wobec którego nie powinno się mieć żadnych oczekiwań w kontekście nadchodzącego mundialu. Jako kibice musimy to zwyczajnie zaakceptować.

Wrześniowe zgrupowanie spotęgowało naprawdę wiele pesymistycznych konkluzji przed mundialem, jednak zanim przejdę  do podsumowania naszych kilkumiesięcznych preparacji do tego turnieju, chciałbym nieco napomnieć o samym Czesławie Michniewiczu. Właściwie to o okolicznościach, w jakich został zatrudniony, ponieważ odnoszę wrażenie, że niektórzy zapominają o tym, że objął on drużynę tuż przed barażami. Kulesza doskonale wiedział, że musi poszukiwać kogoś na tu i teraz, kogoś, kto spełni funkcję człowieka od zadań specjalnych i dlatego też zdecydował się na Michniewicza, który w tej sytuacji wydawał się najbardziej naturalnym następcą Paulo Sousy. To człowiek po prostu spełniający swoje cele, dobierający taktykę pod rywala oraz umiejący się przygotować pod konkretny mecz, szczególnie jak jest on o dużą stawkę. W lutym nikt z nas nie myślał o Lidze Narodów, bo na pierwszym miejscu była walka ze Szwecją o awans na MŚ.

Dlatego też uważam, że względem samego mundialu nie powinniśmy mieć żadnych oczekiwań i to nie tylko ze względu na słabe prognostyki przed turniejem. Oczywiście w dużej mierze liczy się to, że w ogóle awansowaliśmy i mamy możliwość rywalizacji na największym piłkarskim czempionacie, ale przede wszystkim chciałbym, żeby był to pierwszy turniej, na którym nie będzie żadnego pompowania balonika, żadnego popadania w obustronne skrajności przez kibiców, żadnego kreowania wesołej otoczki przez media oraz żadnych aluzji do występu na EURO 2016, który według niektórych nadal jest wyznacznikiem potencjału naszej kadry. Chociaż raz nie traktujmy braku awansu z grupy jako rozczarowania, skoro przejechaliśmy się na tym już dwa razy z rzędu i po prostu cieszmy się z możliwości kibicowania naszej kadrze w Katarze.

Przygotowania

Zabierzmy się więc za wnioski z ostatnich dwóch zgrupowań przed turniejem, bo tych jest całkiem sporo, zarówno pesymistycznych, jak i tych bardziej pozytywnych. Otrzymaliśmy odpowiedzi na niektóre nurtujące nas pytania, a jednocześnie pojawiły się nowe nierozwikłane zagwozdki. Po kolei – zacznijmy od czerwca.

Cały okres Ligi Narodów był dla Michniewicza przede wszystkim czasem na testy, czemu ciężko się w jakikolwiek sposób dziwić. Po sfinalizowaniu celu numer jeden, czyli awansie na turniej, przyszedł czas na przygotowania do niego, na co w pełni poświęcone zostały rozgrywki nazywane żartobliwie przez niektórych „piłkarską Eurowizją”. Pierwsze, najdłuższe zgrupowanie powinno być jednak traktowane z małym przymrużeniem oka. Widać było, że Michniewicz dużo szukał i próbował naprawdę wielu wariantów, testując parę formacji, czy też żonglując piłkarzami. Sprzymierzeńcem zdecydowanie nie była data, zresztą nie tylko w naszym przypadku – determinacja zmęczonych sezonem zawodników na pewno była obniżona, czego najlepszym przykładem jest postawa zespołu w blamażu z Belgią, a także przeciętny mecz z Walią, która z powodu baraży o mundial Ligę Narodów potraktowała drugorzędnie i wystawiła na ten mecz drugi garnitur. Na całokształt procesu preparacyjnego Michniewicza trzeba było więc czekać do września, jednakże, jak sami wiemy, po tych spotkaniach ciężko było wyciągnąć jakieś pozytywy.

Mecze z Holandią i Walią spinają klamrą całą przed mundialową kampanię 52-latka, jednak jedynym pozytywem wrześniowego zgrupowania wydaje się utrzymanie w Dywizji A. Ciężko szukać plusów w grze, która w obu spotkaniach wyglądała bardzo mizernie, a w szczególności w przegranym starciu z Holandią, które dowiodło, że obecnie nie jesteśmy w stanie nawiązać boiskowej rywalizacji z drużynami klasy światowej. To daje nam jasną odpowiedź, że jedynym sposobem na sprawienie kłopotów Argentynie za miesiąc jest skupienie się na organizacji defensywnej i próby wyjścia zza podwójnej gardy. Wygrana z Walią potwierdziła co prawda wysokie przygotowanie merytoryczne Michniewicza w kontekście ważnych spotkań, lecz nie można wyciągnąć wielu nowych wniosków po grze, która wyglądała lepiej głównie przez obniżoną klasę rywala.

Podsumowanie indywidualne – na kogo można liczyć, a kto powinien pójść w odstawkę?

Najbardziej cieszy oczywiście dyspozycja kilku zawodników z Serie A, a w szczególności Piotra Zielińskiego, który nie dość, że ma świetny okres w Neapolu to – wreszcie – zaczął przekuwać to na reprezentację. Wykonywał znakomitą robotę w rozegraniu i wyprowadzaniu akcji nawet we wrześniowym starciu przeciwko Holandii, a całościowo pokazał, że potrafi dać od siebie naprawdę wiele. Właśnie takiego Ziela potrzebujemy i chcemy oglądać na mundialu, szczególnie przy nieobecności Jakuba Modera. Drugim piłkarzem, który naprawdę bardzo zaplusował podczas przerw na kadrę jest Jakub Kiwior – rewelacja ostatnich miesięcy, która cały czas urzeczywistnia swoje atuty podczas gry w reprezentacji. Lewonożność, swoboda taktyczna i wyprowadzenie piłki to nieodłączne atrybuty obrońcy o nowoczesnym profilu, którego latami brakowało w naszej kadrze. Pozytywne znaki na dwa miesiące przed turniejem dali także Wojciech Szczęsny i Nicola Zalewski, którzy rozwiali ewentualne wątpliwości co do ich miejsca w pierwszym składzie.

W Juventusie z kolei bardzo dobrze radzi sobie Arkadiusz Milik, który swoją dyspozycją w Starej Damie zaskoczył chyba wszystkich, jednak jego dobra passa nieco zahamowała po kilku spotkaniach. Niestety, występami w reprezentacji stale rozczarowuje, a jego współpraca z Lewandowskim pozostawia wiele do życzenia. Jeżeli mówimy o idealnym partnerze dla Roberta, to musi być nim Karol Świderski. Snajper Charlotte jest jednym z najbardziej mobilnych napastników jakich mamy do dyspozycji, a wizytówką jego reprezentacyjnej kampanii można nazwać ostatni mecz z Walią, gdzie właśnie po podaniu zawodnika Barcelony z zimną krwią posłał piłkę do siatki. Jest jednak pewien haczyk – ze względu na system rozgrywania MLS, na mundial Karol będzie jechał po prawie dwóch miesiącach bez rytmu meczowego, przez co jego – do tej pory świetna – forma stanie pod znakiem zapytania. Niemniej jednak, jego instynkt w narodowych barwach udowadnia, że drugie miejsce w hierarchii napastników jest kwestią właściwie w pełni rozwikłaną.

Żeby nie było tak kolorowo – problemów i pytajników w naszej kadrze również nie brakuje, między innymi ze względu na brak Jakuba Modera. Piłkarz Brighton to jeden z naszych najbardziej wartościowych reprezentantów, jednak ze względu na ACL zabraknie go na mundialu. Tym samym otworzył się proces poszukiwawczy dla jego następcy, który na dzień dzisiejszy wciąż nie został zakończony. Podczas okresu Ligi Narodów wiele zrozumiałej krytyki pojawiło się pod adresem Grzegorza Krychowiaka. 32-latek już od dłuższego czasu w niczym nie przypomina podpory środka pola, którą był kilka lat temu i stale udowadnia, że stopniowo należy (a właściwie należało) od niego odchodzić. Notorycznie spowalnia akcje, boi się gry do przodu oraz zalicza głupie straty, a jego występy na wielkich turniejach wołają o pomstę do nieba. Wśród pewnej części kibiców zapanowała jednak błędna narracja, twierdząca że nie ma lepszej opcji na jego pozycję. A dlaczego ona w ogóle powstała? Dlatego, że Czesław Michniewicz podczas Ligi Narodów nie testował nowych nazwisk. Znacznie kreatywniejszy Krystian Bielik meczem ze Szwecją udowodnił, że zasługuje na szansę w czerwcu i nie dostał jej, bo rzekomo grał na zbyt słabym szczeblu rozgrywkowym. Z kolei we wrześniu jedną z najlepszych możliwych alternatyw był Mateusz Klich, który został odsunięty z kadry meczowej po spotkaniu z Holandią kosztem ostatecznie niedoszłego debiutanta Jakuba Piotrowskiego. Michniewicz w tej kwestii zdecydowanie nie trafił z personaliami, przez co na pozycji numer „6” cały czas stoi duży znak zapytania.

Podobnie sytuacja ma się w przypadku Kamila Glika, tyle że w tym przypadku narracja zmienia się w zależności od okoliczności. Doświadczony stoper Benevento jest postrzegany jako twardziel, który w każdym meczu reprezentacji pokazuje ogromną waleczność i wypluwa płuca, co jest oczywiście prawdą, jednak w ostatnim czasie coraz mocniej pokazuje, że heroizmem nie jest w stanie zamaskować kwestii sportowych. Mimo że w kadrze gra jako ostatni obrońca, to kontury niedoboru jakości piłkarskiej na poziomie międzynarodowym widoczne są bardzo wyraźnie. Ślamazarne przyspieszenie, spóźnione interwencje czy boiskowa elektryczność nie są niczym nowym w kontekście gry 34-latka, która z każdym kolejnym rokiem wygląda coraz gorzej. To kolejny zawodnik, którego rola po EURO 2020 powinna zacząć być stopniowo zmniejszana kosztem testowania innych alternatyw, co oczywiście nie nastąpiło. I choć wejście Jakuba Kiwiora do reprezentacji można uznać za bardzo duży pozytyw, to koniec końców nasz wybór na środek obrony pozostaje bardzo wąski, a żadnych szans we wrześniowych meczach nie otrzymali Mateusz Wieteska oraz Paweł Bochniewicz, którzy w swoich ligach radzą sobie bardzo solidnie. Daje się to we znaki o tyle mocniej, gdyż budujemy nasz zespół pod system z trójką obrońców, o czym napiszę później, jednak na ten moment Glik będzie grał w pierwszym składzie z powierzoną mu funkcją lidera środka obrony, czy tego chcemy, czy nie.

Jaka formacja?

Niepokoić może fakt, że nie udało się po tym okresie doszlifować jednego, konkretnego oraz najbardziej dla nas komfortowego stylu gry. Jeżeli spojrzymy sobie na każdego z grupowych rywali, to każdy z nich ma wypracowany konkretny system taktyczny, którego zapewne będzie używał także na mundialu. To nie jest stricte wina Michniewicza, ale u nas brakuje po prostu taktycznej ciągłości. Wystarczy spojrzeć na naszych grupowych rywali: Argentyna? Jeden system, stabilna, stała kadra. Meksyk? To samo. Arabia Saudyjska ze spędzającym w niej już trzeci rok Herve Renardem? Jakżeby inaczej, to samo.

Co prawda można odnieść wrażenie, że nasz zespół jest budowany pod ustawienie 3-4-3, jednak jego funkcjonowanie w ostatnich meczach wołało o pomstę do nieba – rywale bardzo często wykorzystywali boczne strefy do napędzania akcji, Nicola Zalewski miał deficyty w defensywie, a na prawej stronie widać było brak Matty’ego Casha, który jest jedynym piłkarzem gwarantującym poziom na prawym wahadle. Jeżeli organizacja defensywna w bocznych strefach będzie wyglądać tak samo na turnieju, to grający skrzydłami Meksyk może nas bardzo łatwo ukąsić, nie mówiąc już o Argentynie. Nowoczesna formacja wymaga także nowoczesnych środkowych obrońców, którzy dobrze czują się z piłką przy nodze oraz potrafią grać wysoko, a takich w Polsce jest jak na lekarstwo. Jedynym kadrowiczem, który spełnia te kryteria jest wyżej wspomniany Kiwior, którego sekret na wyróżnianie się spośród innych defensorów leży właśnie w stylu gry. Formacja z trójką z tyłu opiera się przede wszystkim na umiejętnym rozegraniu piłki, a niektórzy z naszych zawodników nie mają do tego odpowiedniej charakterystyki, toteż zauważalnie ograniczają naszą swobodę na boisku.

Prawda jest taka, że ten system jedynie ukrywa naszą piętę Achillesa w postaci lewej obrony podczas gry w ustawieniach z czwórką obrońców, które również były sprawdzane w trakcie rozgrywek Ligi Narodów.  Większy wachlarz wariantów przy grze czteroosobowym blokiem defensywnym otwiera co prawda różne możliwości, jednak jednocześnie uniemożliwia utworzenie stałego ustawienia ze względu na różnorako wykluczające się aspekty. W naszej kadrze problemów nie należy szukać w formacji, a w personaliach, bowiem nie jesteśmy drużyną, która w obecnej sytuacji jest w stanie zbudować idealne ustawienie pod kadrę, jaką dysponuje. Kibice kwestionują ustawienie z trójką z tyłu głównie ze względu na nieudane próby wprowadzenia go w poprzednich latach, ale zapominają o problemach, które towarzyszą nam przy grze z czteroosobową linią obrony. Zapominają również o tym, że nasza sytuacja kadrowa przez ostatnie miesiące uległa całkiem sporej zmianie. Naturalizacja Matty’ego Casha, rola Przemka Frankowskiego w Lens oraz Nicoli Zalewskiego w Romie sprawiły, że wreszcie dysponujemy wahadłowymi z prawdziwego zdarzenia, dzięki czemu w końcu pojawiły się perspektywy do użycia ich w reprezentacji. Właściwie nigdy nie mieliśmy lepszego momentu, żeby wykorzystać w naszej grze wahadła, więc czemu by nie zrobić tego teraz?

Typ na fazę grupową: 3 miejsce

Kluczowe dla przebiegu turnieju dla Biało-Czerwonych będzie oczywiście jego otwarcie, którym będzie mecz z bezpośrednim rywalem – Meksykiem. Czyli drużyną, która ma od nas znacznie więcej argumentów technicznych, a także psychologicznych, co bez wątpienia będzie odgrywało kluczową rolę w spotkaniu o taką stawkę. Jakościowo jest to zespół, z którym jak najbardziej możemy powalczyć, lecz wszystko zależy od tego, jak podejdzie do tego meczu trener Michniewicz i jaka mentalność wpełznie w umysły zawodników obu drużyn. Arabia Saudyjska jest rywalem, którego paradoksalnie obawiam się bardziej – nawet, jeśli uda się osiągnąć dobry wynik w meczu otwarcia, tak w kontekście spotkania z Saudyjczykami będzie pojawiała się coraz większa presja. A takie sytuacje dla zespołu Zielonych Sokołów są jak natrafienie na poidło, szczególnie w przypadku reprezentacji Polski, która ma tendencję do ponoszenia porażek z zespołami – na papierze – słabszymi od siebie. Podejście do meczu z Argentyną będzie zależało od sytuacji w grupie po dwóch kolejkach, jednak jedno jest pewne – w żadnym wypadku nie będziemy przed tym meczem faworytami.

Jak wspominałem na początku – mam nadzieję, że sprawa awansu nie będzie traktowana przez nikogo jako coś, co powinniśmy osiągnąć. Podczas wymieniania problemów innych reprezentacji często zapominamy, że mamy własne, przez co potwierdza się to, co mówiłem. Jakiekolwiek oczekiwania od naszej kadry w kontekście tego turnieju nie powinny być uwzględniane, jednak nie oznacza to, że awans do fazy pucharowej jest poza naszym zasięgiem. Mamy odpowiednie do tego zasoby jakości, jednak po Lidze Narodów, coraz bardziej niepokojących prognostykach oraz po ostatnich blamażach na wielkich turniejach jestem skłonny umieścić Polskę w gronie tych, co odpadną już w pierwszej fazie MŚ.

Adam Kowalczyk

Mundialowa Rebelia:

Katar

Ekwador

Senegal

Holandia

Iran

USA

Walia

Anglia

Argentyna

Arabia Saudyjska

Meksyk

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: