Mundialowa Rebelia #17: Japonia – Błękitni Samurajowie w chłodnej walce o marzenia

Reprezentację Japonii można określić mianem etatowego uczestnika Mistrzostw Świata. Wprawdzie swoją przygodę z mundialem zaczęli relatywnie późno, bo dopiero w 1998 roku we Francji, ale od tamtej imprezy ani razu nie opuścili tych prestiżowych rozgrywek. Drużyna z kraju kwitnącej wiśni nosi jakże chlubny przydomek „Niebiescy samuraje”, który bezpośrednio odnosi się do koloru ich trykotów i trzeba przyznać, że aby osiągnąć coś więcej w Katarze rzeczywiście muszą wykazać się samurajską walecznością.

Japończycy trafili do piekielnie trudnej grupy F razem z Niemcami, Hiszpanią i Kostaryką. Nie trzeba być wielkim ekspertem, aby dojść do wniosku, że ich szanse na awans nie są duże, bo obiektywnie są ekipą dużo słabszą od europejskich hegemonów. Piękno mundialu polega jednak na tym, że bardzo często teoretycznie najlepsi nie osiągają najwyższych wyników. Czym swoich przeciwników może w takim razie zaskoczyć Japonia?

Ambicje godne podziwu

Reprezentacja Japonii to ekipa, która na poprzednich Mistrzostwach Świata wzbudziła podziw nie tylko pod względem sportowym, ale również mentalnym. Kraj kwitnącej wiśni słynie ze swojej pokorności i to też pokazali sami zawodnicy. Po tym, gdy odpadli po bardzo dobrym pojedynku w 1/8 finału z Belgią, który rozstrzygnął się dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry pierwszą rzeczą, którą zrobili to podziękowanie swoim fanom, którzy przylecieli za nimi aż do Rosji. Co więcej, mówi się, że swoją szatnię zostawili w lepszym stanie, niż kiedy wchodzili do niej przed meczem. Po takim spotkaniu nerwy buzują, adrenalina sięga zenitu, a wielkie gwiazdy japońskiego futbolu znalazły energię i czas na to, aby idealnie wysprzątać szatnię, a nawet zostawić liścik pożegnalny w podziękowaniu do organizatorów imprezy. To się nazywa odejście z klasą!

Pomimo swojej wielkiej pokorności Samurajom nie brak ambicji. Są świadomi swoich umiejętności, a ich trener Hajime Moriyasu mówi otwarcie:

„Naszym celem jest awans do ćwierćfinału, do każdego spotkania przygotowujemy się, analizując naszych przeciwników, wykorzystując własne mocne strony. Chcę, abyśmy przygotowali się, jak najlepiej i zaprezentowali światu wszystko, co mamy w zanadrzu”

Gdyby Japonii udało się dojść do ćwierćfinału, byłby to ich rekordowy wynik na mundial. Owszem wychodzili z grupy w 2002, 2010, czy wspomnianym 2018, ale zawsze kończyli na 1/8. Dotarcie do ósemki najlepszych drużyn na całym globie byłoby dla nich czymś przełomowym. Japończycy pod względem czystej jakości sportowej dysponują największym potencjałem w Azji zaraz obok Korei Południowej. Mimo porażki z Katarem w 2019 roku wciąż mają na koncie najwięcej Pucharów Azji oraz są drudzy, jeżeli chodzi o zwycięstwa w Pucharze Azji Wschodniej. Regularnie wypuszczają piłkarzy do TOP 5 europejskich rozgrywek. Nic dziwnego, że zarówno kibice, jak i sama kadra jest niesamowicie głodna sukcesu na wielkiej międzynarodowej imprezie. Ostatnio praktycznie na ostatniej prostej zbrakło im jakości, aby obronić dwubramkowe prowadzenie przeciwko Belgii, jak będzie teraz?

Determinacja Japończyków przed turniejem jest ogromna. Kto więc stanowi kadrę, która ma zamiar powalczyć o tak ambitne cele?

Profil Trenera: Hajime Moriyasu

O ambicjach Hajime Moriyasu wspomniałem już wyżej, ale tak naprawdę, z czego one wynikają? Poza oczywistymi powodami, czyli chęcią przyniesienia chwały własnemu krajowi, pokazania, że azjatyckie reprezentacje mogą być równie groźne, co te z innych kontynentów można domyślać się, że chodzi tu także o osobiste ambicje. Hajime Moriyasu był zawodnikiem, którego można określić mianem solidnego ligowca. Nigdy nie był wybitnym graczem, całą swoją karierę spędził jako obrońca w różnych klubach J-League. Niemniej jednak, jak na średniaka ma na swoim koncie relatywnie dużo występów w narodowych barwach. Na boisku pojawił się 35 razy i strzelił jedną bramkę. Był członkiem kadry, która wygrała Puchar Azji w 1992 roku. Całkiem fajna kariera, gdyby nie fakt, że nigdy nie udało mu się zagrać na Mistrzostwach Świata.

Wiadomo, każdy ma swoje priorytety. Jednego rusza to bardziej, drugiego mniej. Hajime miał okazje pojechać na mundial do Rosji w 2018 roku w roli asystenta Akiry Nishino, ale prowadzenie kadry na własną rękę to trochę inna bajka.

Moriyasu to szkoleniowiec zarówno doświadczony, jak i utytułowany. Zaczynał, prowadząc japońskie młodzieżówki, ale swoją reputację zbudował prowadząc Sanfrecce Hiroshima, którego barwy reprezentował jako piłkarz. Tam zaprezentował prawdziwy trenerski kunszt, wygrywając trzy Mistrzostwa Japonii z rzędu. Zaowocowało to właśnie posadą asystenta pierwszego trenera reprezentacji, która już po zaledwie kilku miesiącach zamieniła się w samodzielne prowadzenie narodowej drużyny.

Hajime Moriyasu budził wśród kibiców mieszane uczucia. Zaliczył on bowiem kilka wpadek. Jedną z nich, chyba najbardziej bolesną była porażka w finale Pucharu Azji z Katarem w 2019 roku. Została ona ukojona rozwaleniem w drobny mak grupy pierwszej rundy kwalifikacyjnej do mundialu w Katarze. Niemniej jednak spokój nie trwał długo. Druga runda eliminacji na mundial dla Japończyków zaczęła się fatalnie. Niezwykle bolesna porażka z Omanem na otwarcie walki w grupie, wymęczona wygrana z Chinami, a potem kolejna porażka tym razem z Arabią Saudyjską. Kibicom do oczu zaczęło poważnie zaglądać brak kwalifikacji na Mistrzostwa. Przełomowe okazało się zwycięstwo z Australią 2:1. Po tym rezultacie kadra Moriyasu wygrała dosłownie wszystkie spotkania, zapewniając sobie awans -jakże by inaczej- również z Australią. Nie był to łatwy mecz, ale znakomite wejście z ławki Kaoru Mitomy zapewniło im wyjazd do Kataru.

Moriyasu jest zdeterminowany, aby przynieść Japonii chwałę i w końcu stać się integralną częścią mundialowej drużyny. Czy jest on receptą na sukces „Niebieskich samurajów”? Tego nie są pewni chyba nawet sami Japończycy.

Taktycznym okiem

Patrząc na sparingi z Ekwadorem, czy USA trener Japonii nie zamierza nas zaskakiwać pod względem formacji. Po raz kolejny będziemy mieli okazje zobaczyć klasyczne 4-2-3-1 w japońskim stylu. To właśnie dzięki tej taktyce ekipa z 2018 była w stanie rywalizować z takimi zespołami jak Belgia, Kolumbia czy Polska (to ostatnie akurat z lekkim przekąsem). Oczywiście skład personalny całej ekipy w zdecydowanej większości uległ zmianie, co na pewno otwiera nowe drogi rozwoju. Para defensywnych pomocników Hasebe i Shibasakiego zastąpili grający w Sportingu Hidemasa Morita i kapitan niemieckiego Stuttgartu Wataru Endo. Zamiast dobrze znanego Kagawy na dziesiątce najprawdopodobniej zagra Kamada, o którym szerzej trochę później.

Inui został zastąpiony przez talent prosto z Hiszpanii – Takefuse Kubo. Z drużyny występującej w Rosji został praktycznie tylko ten sam, niezmienny Maya Yoshida. Jak dokładnie można zdefiniować styl taktyczny Japończyków? O tym szerzej Adam Błoński, który zechciał podzielić się swoją rozległą wiedzą na temat azjatyckiego futbolu:

– Jakość wykonywania planu taktycznego samurajów może być problemem dla europejskich tytanów. To nie są czasy, kiedy Japonia raczkowała w piłce nożnej, wolą przysłowiowo zginąć w walce, niż przegrać klęcząc i prosząc o najniższy wyrok. Przypomnę, że Japonia rozgrywała, choćby przepiękny mecz przed mundialem 2006 z Niemcami zakończony 2-2 (2-0 do 76 minuty dla Samurajów), a Hiszpanie rok temu potrzebowali dogrywki, by skromnie wygrać 1-0 na olimpiadzie. Wcześniej Japonia pokonała po ogromnej przewadze na igrzyskach olimpijskich w Londynie 1-0 ekipę La Furia Roja (w składzie m.in. Alba, De Gea, Mata, Isco). Futbol totalny, jaki Japonia Hajime Moriyasu praktykuje oraz świetne czucie zarówno w grze pozycyjnej, jak i z kontry, to znak rozpoznawczy obecnej kadry. Od środkowych obrońców przez pomocników po skrzydłowych i napastników mamy do czynienia z zawodnikami doskonale czującymi się na minimum 2-3 pozycjach. Dzięki temu Japończycy potrafią w ataku pozycyjnym zakładać hokejowy zamek, a multi pozycyjność wszystkich zawodników powoduje, że praktycznie każdy z powołanych 23 zawodników z pola potrafi zrobić przewagę w strefie boiska, w której rywale się ich nie spodziewają. Swego czasu Hajime Moriyasu uwielbiał używać Ko Itakure jako „ofensywnego środkowego obrońcę” (W kadrze U23), który potrafił podłączyć się do ataku i dublować z napastnikiem, wprowadzając chaos w szeregach obronnych rywali. Moriyasu, choć sporo krytykowany po porażkach z Omanem i Arabią Saudyjską w eliminacjach – potrafi wyciągnąć niespodziewanego asa „z taktycznego” rękawa. Na ostatnim mundialu obrońców tytułu wyeliminowała Korea Południowa (2-0 z Niemcami), tak więc możemy oczekiwać, że Azjaci będą groźnym rywalem dla uznanych firm ze starego kontynentu. – twierdzi ekspert od azjatyckiego futbolu.

Liderzy

Japonia to kraj, który słynie z długowieczności swoich piłkarzy. Najlepszym tego przykładem jest oczywiście wielki „King Kazu”, o którym więcej można przeczytać tutaj. W obecnej drużynie również nie brakuje takich piłkarzy mimo stosunkowo niskiej średniej wieku.

Kapitanem i piłkarzem, który ma chyba najwięcej cech lidera jest oczywiście Yoshida. Zawodnik ten posiada spory bagaż doświadczeń i renomę na rynku europejskim. Zbierał minuty w Anglii, Włoszech, czy też obecnie w Niemczech. Jego doświadczenie turniejowe jest ogromne. To właśnie w dużej mierze dzięki niemu Japonia odniosła taki sukces na mundialu w 2018. Środkowy obrońca był wówczas barierą nie do przejścia. Jego wpływ mentalny na zespół jest nieoceniony:

-Maya Yoshida to kwintesencja romantycznej walki o rozwój swojego życia zawodowego, jaki kultywuje się w kraju kwitnącej wiśni. Nie był najbardziej utalentowanym zawodnikiem i w kategoriach młodzieżowych nie był nawet rozważany do powołań. Jego udana kariera zaczęła się przez przypadek i można ją skwitować przysłowiem „ostatni będę pierwszymi”. Owszem, był wyróżniającym się „ofensywnym środkowym obrońcą” (pozycja na wyginięciu w Japonii) w Nagoya Grampus, jednak nikt go nie traktował poważnie jako przyszłego reprezentanta. W 2010 trafił do Holenderskiego VVV Venlo jako zastępca Keisuke Hondy w postaci nie tylko japońskiej piłkarskiej jakości ale i marketingowego magnesu.

Skromny klub wrzucił myślącego o ofensywnych popisach Yoshidę na głęboką wodę i rozpoczął jego transformację w solidnego obrońcę. W kadrze wówczas królowali inni ofensywni środkowi obrońcy – Tulio Tanaka, Yuji Nakazawa oraz Tomoaki Makino. Nowemu selekcjonerowi Alberto Zaccheroniemu wszyscy trzej wypadli z kadry na Puchar Azji 2011. Włoch dał szansę młodemu Yoshidzie co spotkało się z niemałą krytyką wśród japońskich kibiców. Rosły obrońca popełniał błędy żółtodzioba, jednak z meczu na mecz jego pewność rosła i finalnie- z „zapchajdziurą” Yoshidą w jedenastce- Japonia wygrała swój ostatni Puchar Azji. Solidna postawa w tym turnieju oraz udane mecze w Venlo zapewniły mu zaproszenie na kolejną imprezę – Olimpiadę w Londynie. Tam Yoshida zagrał mecz życia – perfekcyjne spotkanie z Hiszpanią wygrane 1-0- początkujący marsz samurajów po 4. miejsce na turnieju. Japonia miała w tej potyczce kolosalną przewagę, a większość akcji rozpoczynała po przechwytach Yoshidy. Z ciekawostki Japońskich kibiców stał się momentalnie celem skautów ze wszystkich topowych lig Europy.

Po turnieju trafił do angielskiego Southampton, gdzie przez następne 8 lat podtrzymywał swoją renomę solidnego obrońcy. Po przygodzie we włoskiej Sampdorii rozgrywa obecnie swój 13 sezon na starym kontynencie, co czyni go rekordzistą na pozycji obrońcy w historii japońskiej piłki. Yoshida jest niczym znak Yin Yang dla reprezentacji Japonii. Pamięta, kiedy ostatni raz Japonia podnosiła puchar Azji, pamięta zarówno upokorzenia, jak i sukcesy na mundialach. Był podporą drużyny, kiedy ta święciła sukcesy, ale i brał na siebie wylew upokarzających docinek hejterów, kiedy drużynie nie szło. Wieloletnia kariera w Europie udowadnia trzymanie wysokiego poziomu sportowego, który udało się osiągnąć dzięki ciężkiej pracy, a nie wrodzonemu talentowi. Ten fakt czyni go idealnym idolem dla młodszych piłkarzy nie tylko kadry. Jego cechy wolicjonalne i mental niezłomnego samuraja dają nadzieje każdemu, kto traci wiarę na osiągnięcie sukcesu.

Adam Błoński

Inni piłkarze, którzy mogą wspomóc młodszych kolegów swoim doświadczeniem to między innymi Yuto Nagatomo. Lewy obrońca ma na swoim koncie aż 137 występów dla narodowej kadry i wciąż mimo 36 lat na karku łapie się do podstawowego składu. W spotkaniu towarzyskim z USA prezentował się nie gorzej od swoich dużo młodszych kolegów. Wieloletni piłkarz Interu Mediolan z pewnością będzie wartością dodaną dla kadry swojego kraju.

Eiji Kawashima przez lata stanowił ostoje bramki. Dziś jednak wypadł ze składu zarówno Strasburga, jak i kadry Japonii. W jego miejsce wszedł Shuichi Gonda (który sam swoją drogą do najmłodszych nie należy). Niemniej jednak jego 95 występów w narodowych barwach może, jak najbardziej się przydać i pojedzie on do Kataru jako 2-3 bramkarz. Czy Gonda zdoła godnie zastąpić Kawashime?

– Zdecydowanie. Niestety w tych dobrych, jak i złych aspektach. Niegdyś jako „dzieło” FC Tokyo miał być Ikerem Casillasem stołecznego klubu. Wierzono, że Gonda na wzór Hiszpana będzie na długie lata ikoną klubu. Niestety siedem lat równego bronienia w J.League równało się ledwie dwóm występom w reprezentacji. Chłopak stwierdził, że droga do uznania selekcjonera wiedzie przez udowodnienie swojej siły na starym kontynencie. W 2015 otrzymał ofertę z przejętego przez Keisuke Hondę austriackiego SV Horn. Była to jego pierwsza z dwóch europejskich przygód, druga z portugalskim Portimonense również zakończyła się grą co najwyżej w kratkę. Gonda obniżył loty i przeszedł do wiecznie broniącego się przed spadkiem japońskiego S-Pulse, gdzie co tydzień ma wystarczająco dużo okazji do wykazania się, dzięki czemu regularnie trafia do przeglądu najlepszych obron tygodnia. Hajime Moriyasu zaufał mu w Pucharze Azji 2019 i od tego czasu Gonda nie oddaje pola rywalom. Z Kawashimą łączy go fakt, iż potrafi wybronić w ekwilibrystyczny sposób „setkę”, by dwie akcję później minąć się z piłką przy prostym dośrodkowaniu. Ma równie mocną psychikę, ponieważ po takim babolu potrafi, niczym nasz rodak Jerzy Dudek w czasach gry dla Liverpoolu, w kolejnym meczu okazać się bohaterem spotkania. – mówi Adam Błoński.

Innym zawodnikiem, który jakiś czas temu wrócił na stałe do J-League jest Hiroki Sakai. 32-latek ma na swoim koncie liczne występy w Ligue 1 i Bundelidze. Co prawda ma on ostatnio spore problemy z kontuzjami, ale gdy jest zdrowy, może dać kadrze wiele jakości. Wśród tych wszystkich zasłużonych już zawodników warto także wspomnieć o Wataru Endo. Mimo, że nie ma jeszcze trzydziestki, jego zdolności przywódcze zostały docenione w Niemczech gdzie został kapitanem Stuttgartu. W dodatku obok Yoshidy z tych wszystkich piłkarzy jest jednym z największych pewniaków do pierwszego składu.  

Gwiazda drużyny: Daichi Kamada

Ciężko wyróżnić i wybrać tylko jedną gwiazdę kadry Japonii, bo jest to zespół dość zrównoważony. Próżno szukać tam Roberta Lewandowskiego, który ma nieporównywalnie większe doświadczenie od swoich kolegów. Sytuacja tutaj jest dynamiczna. W jednym sezonie gwiazdą można nazwać Minamino, w drugim Tomiyasu, ale dziś nie postawię akurat ani na jednego, ani na drugiego.

Piłkarz, który czysto subiektywnie może mieć największy wpływ na obraz gry reprezentacji Japonii to w tym momencie Daichi Kamada. Zawodnik Eintrachtu Frankfurt w ostatnim czasie zaliczył ogromny progres. Poprzedni sezon w jego wykonaniu to majstersztyk. To w dużej mierze właśnie dzięki niemu Eintracht zdołał wygrać Ligę Europy.

W 13 spotkaniach tych rozgrywek strzelił pięć bramek i zaliczył asystę. W dodatku był kluczową postacią w dwumeczu z wielką FC Barceloną. Obecny sezon na ten moment wydaje się jeszcze lepszy. Już w tym momencie pobił swój dorobek bramkowy z poprzedniego sezonu Bundesligi o dwie bramki. Udało mu się także zapakować gola Tottenhamowi w Lidze Mistrzów. Obecnie ma na koncie 16 spotkań we wszystkich rozgrywkach i 9 bramek oraz 3 asysty. Jeżeli utrzymałby taką formę na mundialu, mógłby stać się odkryciem całego turnieju.

Z mniej znanych zawodników fajnie byłoby wspomnieć Kaoru Mitome. Przebił się on do szerszej publiczności stosunkowo niedawno. Był on jedną z ważniejszych postaci w walce o Mistrzostwo Belgii, gdy grał w Union SG. Ze względu na tego samego właściciela zapracował sobie on na transfer do Premier League, a dokładniej Brighton. Nie można powiedzieć, że idzie mu tam świetnie (raczej gra w kratkę), ale w jego przypadku chodzi stricte o występy dla kadry. W spotkaniu decydującym o wyjeździe do Kataru z Australią pojawił się na boisku dopiero w 84 minucie, było to jego drugie spotkanie dla kadry Japonii. Co zrobił? Zapakował dwie szybkie bramki i otworzył „Samurajom” bramę na mundial.

Młody talent: Takefusa Kubo

Tutaj akurat ciężko o oryginalność. Kadra Japonii jest stosunkowo młoda, średnia wieku wynosi mniej więcej 25 lat. Niemniej jednak, jeżeli chcemy wspomnieć o zawodnikach mających realny wpływ na to co dzieje się na boisku, wybór jest prosty. Jest nim właśnie Kubo.

Kubo już w wieku 18 lat został zauważony przez piłkarski mainstream. Gdy grasz w J-League i zgłasza się po ciebie Real Madryt, to jest tylko jedno słuszne rozwiązanie – pakujesz walizki i sprawdzasz najszybszy samolot do stolicy Hiszpanii. Wiadome było, że Japończyk nie przebije się od razu do pierwszego składu obecnego zwycięzcy Ligii Mistrzów. Zaproponowano mu więc wypożyczenie, co jest dość naturalnym tokiem wydarzeń. Najpierw do Mallorki, potem do Villarrealu, później do Getafe, ale Kubo nie był w stanie osiągać progresu na tyle dużego, aby realnie włączyć się w walkę o pierwszy skład. Ostatecznie skończyło się tym, że Japończyk definitywnie pożegnał się z Madrytem, odchodząc do Realu Sociedad, nie doświadczywszy nawet debitu. Pozostał on jednak optymistą, a sam ruch ocenił tak:

Po pierwsze uważam, że Real Sociedad to drużyna najbardziej odpowiadająca mojemu stylowi. Drugą kwestią jest zaś zaangażowanie, jakim działacze wykazywali się, by mnie tu sprowadzić. Wydaje mi się, że tutejsi włodarze byli pierwsi przy bezpośrednich kontaktach z Realem Madryt i ze mną. Sygnały dochodziły do mnie już po minionym zgrupowaniu kadry. Będę występował w silnym zespole z bardzo dobrymi piłkarzami. Myślę, że nie mogę prosić o nic więcej.

Patrząc na jego statystyki, miał on świętą rację. Gra on wszystko od deski do deski, na koncie ma już dwie bramki i cztery asysty. W końcu znalazł kąt dla siebie, co może sprzyjać też odblokowaniu się w kadrze narodowej. Jego obecne 19 występów i zaledwie jedna bramka nie rokuje dobrze, ale ma on w końcu argumenty, aby zmienić ten stan rzeczy raz na dobre. Jego elastyczność i możliwość zagrania zarówno jako skrzydłowy, jak i dziesiątka na pewno jest w cenie dla trenera Moriyasu.

Mój typ na fazę grupową: 2 miejsce

Zgadzam się, że ten typ na papierze jest dość kontrowersyjny, ale w rzeczywistości nie jest aż taki odrealniony. Wierzę w determinację Japończyków i jednocześnie widzę wiele wątpliwości co do formy Hiszpanów, którzy przechodzą spory kryzys. Aby zrealizować swoje ogromne ambicje,  Japończycy muszą wykazać się perfekcją, chłodną głową i brakiem głupich błędów. Nie chcę być stereotypowy, ale właśnie to ich cechy narodowe. „Błękitni Samurajowie” mają szansę stać się prawdziwym czarnym koniem całego turnieju w Katarze.

Łukasz Budziak

Mundialowa Rebelia:

Katar

Ekwador

Senegal

Holandia

Iran

USA

Walia

Anglia

Argentyna

Arabia Saudyjska

Meksyk

Polska

Dania

Francja

Tunezja

Australia

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: