Reprezentacyjna pustka nawiedza Hiszpanię już od ponad dekady i choć bez wątpienia w kraju z Półwyspu Iberyjskiego nie brakuje piłkarskiego talentu, to bazując na ostatnich latach ciężko ich bezsprzecznie nazwać jednym z faworytów do zdobycia mistrzostwa świata. Interesującą statystyką jest fakt, że w całej historii mundiali Hiszpania dotarła do strefy medalowej zaledwie dwa razy, z czego raz w 2010, kiedy to wygrali cały turniej. Mimo wszystko, La Furia Roja cały czas jest uznawana za jedną z najlepszych drużyn na świecie, ale wciąż przed każdym turniejem pozostaje sporą niewiadomą. Rozszyfruje ją dziś ze mną pasjonat LaLigi oraz całej hiszpańskiej piłki, Paweł Ożóg. Zapraszam.
Taktycznym okiem
Cytując Jerzego Engela, „ta Hiszpania to już nie jest ta Hiszpania, co była dawniej”. O ile cały czas mamy do czynienia z drużyną o potencjale kadrowym na skalę światowego hegemona, to nie widać w niej już tak wybitnych i rozpoznawalnych jednostek, jak w poprzednich latach. Ma to nie tylko związek z przysłowiowym odcięciem pępowiny oraz przypływem nowej generacji (średnia wieku mundialowej kadry Hiszpanów wynosi niewiele ponad 25, z czego 8/26 piłkarzy pierwszy raz jedzie na wielki turniej), a także z tym, że większość kadrowiczów jest w słabszej dyspozycji w piłce klubowej.
„Sytuacja jest bardzo podobna do tej z poprzedniego roku. To kadra złożona z bardzo solidnych graczy, ale nie znajdziemy w niej już tak wielu gwiazd, jak to miało miejsce dawniej. Hiszpanie muszą się z tym pogodzić, co nie znaczy, że piłkarze Luisa Enrique będą chłopcami do bicia. Znają się jak łyse konie, mają doświadczenie z zeszłorocznego EURO i na tym muszą bazować.” – zauważa Paweł Ożóg.
Ofiarami zjazdu formy Atletico stali się Koke i Morata, zaś Villarrealu – Pau Torres i Yeremy Pino. Asensio i Sarabia grają ogony w swoich zespołach, od lat nierozłączni z kadrą Alba i Busquets zaliczają regres sportowy, a jeden z zaufanych żołnierzy Enrique, Dani Olmo, cały czas trapiony jest urazami. Nie można także zapominać o liderze defensywy, Aymericu Laporte, który dopiero co wrócił po ciężkiej kontuzji i niedawno zaliczył swój trzeci pełny mecz w tym sezonie. W dużym skrócie – nie wygląda to pod tym względem najlepiej.
Z tego względu tym bardziej mogą dziwić niektóre decyzje Lucho przy powołaniach. Były trener Barcelony wziął na mundial tylko trzech nominalnych środkowych obrońców, wśród których ponownie zabrakło Sergio Ramosa. O ile jeszcze przed EURO można było sensownie wytłumaczyć to poziomem sportowym, tak w tym sezonie legenda Realu Madryt gra prawie wszystkie mecze od deski do deski i pokazuje, że mimo wieku potrafi zagwarantować zarówno wysoki poziom sportowy, jak i mentalny, dzięki czemu przy podatnych na błędy partnerach dla Laporte’a okazałby się bardzo przydatną postacią. Ostatecznie jednak do Kataru nie jedzie, podobnie jak Thiago Alcantara i David De Gea, lecz przyczyny tego są bardzo podobne.
„Jeśli ktoś obserwował decyzje Luisa Enrique podczas poprzednich zgrupowań, to nikogo nie powinien dziwić brak tych zawodników. Thiago nie gra w kadrze od roku, a Ramos i De Gea nie byli w kręgu zainteresowań selekcjonera z uwagi również na to, by nie burzyć hierarchii. Wydaje się, że to jest główny powód.” – wyjaśnia Ożóg.
Jak sam Enrique zaznaczał, u niego powołanie nie jest wyróżnieniem za dobrą grę w klubie. A przynajmniej nie jest to czynnikiem kluczowym, ponieważ gdyby tak było, to na mistrzostwa na pewno pojechaliby, chociażby Mikel Merino czy Alejandro Grimaldo. Dla selekcjonera w pierwszym rzędzie liczy się nie tylko hierarchia i doświadczenie, ale i styl gry, pod jaki budowany jest zespół. I doskonałym przykładem na to może być wyżej wspomniany David De Gea, który nawet w optymalnej formie nie pojechałby na mundial, bo po prostu ma słabo opanowaną grę nogami. Kolejną kwestią jest ceniona szczególnie w przypadku realiów turniejowych wszechstronność, którą bez wątpienia mogą się pochwalić umiejący zagrać na kilku pozycjach Llorente i Azpilicueta.
Po Hiszpanii faktycznie widać, że na boisku nie gra jedynie grupa piłkarzy oparta na poszczególnych indywidualnościach, a kolektywny zespół. Są także dosyć elastyczni taktycznie, bowiem już sam Enrique na swoich streamach zapowiadał możliwość gry z udziałem fałszywej dziewiątki w postaci Marco Asensio. Nieważne jednak, czy La Furia Roja zagra z przodu typowym snajperem, czy wręcz przeciwnie, to nie zmieni się wyjściowe ustawienie, jakim jest 4-3-3.
Mistrzowie świata z 2010 roku będą się koncentrować na kontroli posiadania piłki, a w efekcie zdominowaniu przeciwnika. Stosując zorganizowany pressing i mając w zanadrzu dobrze czujących się przy piłce obrońców oraz schodzących do środka skrzydłowych, potrafią komfortowo przejść do fazy ofensywnej. Gorzej jest jednak ze skutecznością. Hiszpanie potrafią oddać więcej strzałów od rywala, lecz ich celność pozostawia wiele do życzenia. Bolączką jest brak adekwatnej do ich poziomu gry dziewiątki, gdyż poza nieregularnym Alvaro Moratą nie ma żadnych opcji na tę pozycję. W znakomitej formie znajduje się co prawda Borja Iglesias, jednak ostatecznie Enrique zdecydował się go pominąć przy ustalaniu składu. Wiele meczów często ze słabszymi na papierze rywalami Hiszpanie remisują lub przegrywają właśnie między innymi ze względu na indolencję w ostatniej tercji.
Profil trenera: Luis Enrique
To jeden z tych selekcjonerów, którzy weszli w trenerkę po zakończeniu kariery piłkarskiej. Luis Enrique rozegrał 400 spotkań w LaLiga, w których zdobył ponad 100 bramek, będąc jednym z nielicznych, którzy grali zarówno w Realu Madryt, jak i Barcelonie. To jednak z Dumą Katalonii jest kojarzony najbardziej, gdyż nie tylko rozegrał tam najwięcej występów w karierze, ale i napisał nową historię już jako trener, zdobywając sześć trofeów w ciągu roku. Kadrę Hiszpanii objął po nieudanych MŚ w Rosji i od tej pory zalicza z nią całkiem owocne lata. Dwa razy z rzędu udało mu się awansować do Final Four Ligi Narodów, a w międzyczasie osiągnął półfinał EURO, którego raczej niewielu się spodziewało przed turniejem.
Jest znany ze słabości do piłkarzy Barcelony, swojego charakterystycznego temperamentu i stale trzyma się swoich przekonań, niezależnie od tego, czy są one kontrowersyjne, czy nie. Ma autorytet, którego podważania bardzo nie lubi, szczególnie jeśli robią to przedstawiciele sportowych mediów między innymi na konferencjach prasowych. Absolutnym hitem stała się więc informacja, że selekcjoner reprezentacji Hiszpanii na czas mundialu będzie prowadził streamy na Twitchu, co ma na celu obalenie wszelkich fałszywych doniesień dziennikarzy, a także zwiększenie kontaktu z kibicami, którzy teraz będą otrzymywać aktualności z pierwszej ręki. Jego kanał obserwuje już ponad 400 tysięcy użytkowników.
Najlepszy piłkarz: Pedri
Myślisz o Argentynie – mówisz „Messi”. Myślisz o Portugalii – mówisz „Ronaldo”. Myślisz o Anglii – mówisz „Kane”. Myślisz o Hiszpanii – mówisz… no właśnie. La Furia Roja to jedna z tych drużyn, która bazuje na zespołowości i ciężko z nią skojarzyć jednego, konkretnego lidera. Za takich można było swego czasu uznawać Iniestę czy Ramosa, jednak blask dawnego pokolenia wygasa, a z coraz większym impetem do drzwi puka nowe. I właśnie jeden z przedstawicieli tego nowego w ostatnim czasie szczególnie się wybija.
„Uważam, że trzeba tutaj wskazać Pedriego. To piłkarz wyjątkowy pod każdym względem. Młody, ale już doświadczony. Szczupły, ale silny. Poruszający się z gracją po murawie, ale jak jest taka potrzeba, to potrafi podostrzyć. Ciężko wskazać jakąkolwiek wadę tego zawodnika, a to już o czymś świadczy.” – mówi Ożóg.
I słusznie, bo nie ma obecnie innego hiszpańskiego zawodnika, który daje z siebie więcej zarówno pod względem występów klubowych, jak i reprezentacyjnych. Rozwój Pedriego przez ostatnie dwa lata jest niesamowity i mimo że nie jest to gracz od produkowania wielkich liczb, to na boisku stale pokazuje ogromną klasę. Już w takim momencie kariery ma znakomitą wizję, technikę, podanie i właściwie wszystko, czego potrzebuje środkowy pomocnik. Dokładając jeszcze do tego fakt, że ma dopiero 19 lat, naprawdę ciężko jest w tym momencie wskazać jego sufit. Swój ogromny potencjał pokazał także na EURO 2020, gdzie zasłużenie został wyróżniony jako najlepszy młody zawodnik turnieju, a pół roku później wygrał Kopa Trophy.
Największy talent: Gavi
Jeśli na pierwszą rubrykę wyznaczony został Pedri, to w drugiej musi się znaleźć Gavi. Bardzo szybkie premierowe powołanie dla kolejnej rewelacji z La Masii to jedna z najodważniejszych decyzji, jakie podjął w ostatnim czasie Luis Enrique. Pablo Paez Gavira zadebiutował w seniorskiej reprezentacji mając zaledwie 17 lat i zdecydowana większość kibiców wybór ten mniej lub bardziej kwestionowała, tym bardziej, że było to spotkanie z Włochami w ramach półfinału Ligi Narodów. Nikt nie miał wątpliwości, że to kolejny wychowanek Dumy Katalonii o ogromnym potencjale, jednak ciężko było oprzeć się wrażeniu, że na taki debiut było po prostu za wcześnie. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich, młody pomocnik o drobnej posturze rozegrał kapitalne spotkanie, zdecydowanie wyróżniając się na tle pomocy Włochów złożonej z Verrattiego, Barelli i Jorginho. Wzbudzający kontrowersje Enrique udowodnił, że tym razem miał rację.
Mimo że w przebojowości Gaviego można znaleźć pewne analogie do początków Pedriego w profesjonalnej piłce, tak obaj są zupełnie inaczej grającymi piłkarzami. 18-latek ma od niego lepszy odbiór piłki gra znacznie bardziej agresywnie, przez co znacznie częściej łapie kartki. Cały czas imponuje swoją boiskową inteligencją, wizją, kreatywnością i po prostu czystym talentem, którego rozkwit przebiega w bardzo podobnym tempie do wychowanka Las Palmas. Mimo tak młodego wieku jest on pewniakiem do gry w środku pola w reprezentacji, a katarski turniej jest dla niego ogromną szansą na pokazanie się zdecydowanie szerszej publice. To, że jego kariera idzie mocno w ślady o dwa lata starszego kolegi potwierdza również fakt, że w tym roku odebrał z jego rąk nagrodę Raymonda Kopy – tę samą, którą Pedri wygrywał rok temu.
Paweł zwraca jednak uwagę jeszcze na jednego przebojowego gracza, który zapewne nie będzie w kadrze odgrywał tak znaczącej roli jak Gavi, lecz może pełnić rolę tak zwanego „super-suba”, który da ogromny zastrzyk energii drużynie po wejściu z ławki.
„Myślę, że sporo może ugrać Nico Williams. Piłkarz niezwykle szybki, z dobrym dryblingiem i nieprzewidywalny. Taka hiszpańska wersja Viniciusa, która będzie zapewne wchodziła na końcówki i rozrywała szyki obronne przeciwników La Roja. Już we wrześniowych meczach pokazał, że stać go na wiele i może okazać się kluczowym graczem, gdy mecze nie będą szły po myśli Luisa Enrique.”
Skrzydłowego Athleticu Bilbao warto mieć na oku nie tylko ze względu na jego boiskową żywiołowość, ale też ze względu na to, że do Kataru w barwach Ghany jedzie także jego starszy brat – Inaki. Obaj są Baskami, jednak fascynujący jest wątek, że reprezentują oni na MŚ zupełnie inne państwa, przypominając choćby o historii braci Boateng czy Alcantara.
Mój typ na fazę grupową: 2 miejsce
Wyjście z takiej grupy jest tu obowiązkiem, lecz droga do tego awansu może być dla Hiszpanii wyboista. Zresztą nieraz na turniejach La Roja pokazywała, że w fazie grupowej potrafi gubić punkty i w konsekwencji drżeć o awans do ostatniej kolejki. Gwoździem programu jest na ten moment jednak bezpośrednia rywalizacja z Die Mannschaft o pozycję lidera grupy, która na pewno przykuje uwagę piłkarskiego świata. Czego możemy się spodziewać po Hiszpanii nie tylko na całym turnieju, ale i w tym spotkaniu?
„Myślę, że na całym turnieju Hiszpanię stać na dotarcie do półfinału, ale do tego daleka droga. Pytałeś o fazę grupową i sądzę, że w meczu Hiszpanii z Niemcami może paść remis. Będzie to drugi mecz w grupie, więc obawiam się, że zdominuje podejście, że lepiej uszanować punkt niż narazić się na porażkę.” – wyjaśnia Ożóg.
Niemcy i Japonia to bez wątpienia rywale, z którymi podopieczni Lucho nie będą mieli najłatwiej i osobiście twierdzę, że Hiszpania ponownie awansuje do fazy pucharowej po dość nieprzyjemnej przeprawie i punktowej zgubie. Tam myślę, że nie zajdą dalej niż ćwierćfinał, chociaż wiele zależy od ostatecznego ułożenia drabinki.
Mundialowa Rebelia:
Skomentuj