Quo Vadis, Czesław?

Hiszpanie zastanawiają się jak, Polska w ogóle dostała się na mundial, Meksykanie piszą o antyfutbolu a Włosi o desperackiej i niezrozumiałej defensywie drużyny, mającej w składzie piłkarzy pokroju Lewandowskiego czy Zielińskiego. 

Te wszystkie opinie, to efekt „murarki” drużyny Czesława Michniewicza w spotkaniu z Meksykiem. Znaleźć winowajców takiego stanu rzeczy, jest dziś bardzo łatwo.

Numerem jeden, oczywiście jest on… Wielki Czesław. Kolejny bajerant, który o piłce potrafi tylko pięknie rozmawiać i to najlepiej, kiedy odbywa się to w programach jego przyjaciela – Krzysztofa Stanowskiego – który wytworzył mu „medialny dupochron” od samego początku, gdy powołano go na stanowisko selekcjonera.

0:0 w pierwszym spotkaniu grupowym na MŚ to dobry wynik. Ale czy sztab szkoleniowy, choć w minimalnym stopniu wziął poprawkę na to, co wydarzyło się chwilę wcześniej w spotkaniu Argentyny z Arabią Saudyjską? Czy choć przez chwilę nie przeszła naszemu „Guru” przez głowę myśl, że teraz 3 punkty ze słabym Meksykiem to mus? Widocznie nie…

Lubimy się łudzić. Łudzimy się przed pierwszym meczem, łudzimy się przed drugim, aż w końcu przed trzecim lub po nim jedziemy do domu. Nie potrafimy wziąć sprawy w swoje ręce, licząc, że jakoś to będzie. A no właśnie nie będzie! Od początku spotkania było widać, że Meksykanie również badają teren i nie atakują tak ochoczo, jak teoretycznie mogliśmy się tego spodziewać. Na dobrą sprawę oni nawet nas nie pressowali agresywnie. Ale nasz sztab trenerski wraz ze swoimi dronami, wykresami i całą tą technologią, którą podniecali się dziennikarze przy nominacji Michniewicza, wolał ustawić piłkarzy tyłkami w bramce. Nawet Grecy, którzy wygrali Euro 2004, grając ultradefensywnie, mieli w zanadrzu kilka rozwiązań taktycznych kontrataku lub rzutów wolnych czy rożnych. U nas nie było zupełnie niczego. Wybijanka spod bramki, Zieliński nie potrafi nagle poprawnie kopnąć piłki w pole karne z rzutu rożnego, Lewandowski zmienia styl wykonywania karnych i nie trafia. Ale gdybyś Ty sam od pewnego czasu słuchał codziennie po kilka godzin, że nie nadajesz się do niczego, bo przecież my Polacy nie umiemy grać ładnie itp… to sam byś zgłupiał i stracił pewność siebie, a najłatwiejsze rutynowe zadania sprawiałyby ci trud.

We wtorek zdobyliśmy punkt, ale zabiliśmy piłkę. Zabiliśmy nas samych. To było spektakularne samobójstwo honoru reprezentanta Polski. Krychowiak po spotkaniu z Chile otwarcie przyznaje, że ten brak stylu to nasz styl, co więcej, on wypowiada te słowa z dumą. Ktoś może powiedzieć, że taktyka zadziałała w 80%, bo nie straciliśmy gola, a Lewandowski nie wykorzystał piłki meczowej z rzutu karnego. Gdybyśmy wygrali ten mecz 1:0 to czy oprócz trzech punktów retoryka powinna być inna? Nie! Grać defensywnie z pomysłem na atak, można… Natomiast grać szóstką w obronie, wybijając od czasu do czasu „lagi na Robercika”, mając w składzie Zielińskiego czy Szymańskiego, już nie. Polski Mourinho? Ja wciąż nie widzę podobieństw.

Wczoraj rano, Michniewicz udzielał odpowiedzi na pytania dziennikarzy podczas sesji treningowej. Nie miał sobie nic do zarzucenia, jednocześnie nie mając problemu, aby wskazać palcem na zły mecz Zalewskiego, czy na to, że Skóraś, a także Grosicki, są przewidziani do gry przy lepszym wyniku. Ale jak mamy go osiągnąć, nie stwarzając pół akcji w trakcie dziewięćdziesięciu minut? Kolejne PR-owe samobójstwo, tym razem selekcjonera. Rzecznik PZPN, Jakub Kwiatkowski powinien stać przy Czesławie 24h na dobę na wypadek, gdyby ten chciał ponownie odpalić takie rakiety absurdu. Po co w takim razie powoływać tych piłkarzy? Aby nauczyć się przesuwać w obronie na treningu w Katarze, przy trzydziestu stopniach na plusie? Jestem przekonany, że Arabia Saudyjska prowadzona przez Michniewicza, dostałaby 4 gole do sieci i Saudyjczycy nie mieliby święta narodowego, bo im również potrafiłby wmówić, że są za słabi.

Nasz futbol jest żałosny. A jeszcze bardziej żałośni są, winowajcy tej tragikomedii numer dwa… Dziennikarze. To oni, poprzez swoje prywatne przyjaźnie lub niechęci stygmatyzowali np: grającą piach kadrę Brzęczka.

19.01.2020 redaktor naczelny Weszło, Mateusz Rokuszewski, w programie Stan Futbolu otwarcie zaatakował ówczesnego prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka, że marnuje swoimi kaprysami, jedno z najlepszych pokoleń polskich piłkarzy w historii, trzymając na stanowisku selekcjonera Brzęczka. To fakt, Jurek i jego zespół grali tak, że oczy krwawiły, ale polska kadra była wówczas chwilę po awansie na EURO 2020, co osiągnęła bez większych problemów. Przedwczoraj ten sam dziennikarz na antenie Kanału Sportowego, twierdził, że styl „murarka” był do przewidzenia od momentu powołania Czesława na selekcjonera, a taktyka była świetnie wprowadzona w życie. Czyli nagle styl bez stylu nie przeszkadza? Nie domagamy się zwolnień? Bo ojciec chrzestny dziecka twojego szefa stoi na straży polskiej drużyny narodowej? Gdzie ta nagonka? Nie wypada ganić podczas turnieju? A Brzęczka przed mistrzostwami wypadało?

Od początku niedopowiedzeń i atmosfery dyskomfortu wokoło kadry było sporo. Od podejrzeń o udział w aferze korupcyjnej, przez milczenie i niepamięć selekcjonera, aż po wybuchowość w wywiadzie z redaktorem Kurowskim po spotkaniu ze Szwecją. Ale wtedy grupa dziennikarzy sprzyjających Czesiowi niczym psy obronne zagryzały w swoich felietonach i programach live wszystkich tych, którzy podnosili temat „korupcji” czy braku umiejętności Michniewicza.

Niestety… Michniewicz tym spotkaniem udowodnił, że nie jest nawet Wuefistą. Bo nawet wuefista ma jakieś ambicje i na lekcjach próbuje nauczyć podopiecznych różnych zachowań. Taktykę naszego „Żoze Murinjo” na kolanie potrafiłby nakreślić każdy kibic jedzący słonecznik i żłopiący piwo w sobotnie popołudnie. Boli? Niestety tak jest. Bo cóż było specjalnego, w przedwczorajszych dwóch aktach tego wątpliwego spektaklu, że wszyscy krzyknęliśmy „o to, to, to i to! To robota i pomysł Michniewicza”. Nie było nic! Najgorsze jest to, że polski kibic ma pełne prawo myśleć, że to jeszcze nie koniec. Że po zwycięstwie Arabii Saudyjskiej nad Argentyną, nasz wizjoner znów zagra w niskiej defensywie. Bo jakie są przesłanki po przeanalizowaniu jego wypowiedzi, że nastawienie będzie inne?

Hiszpanie po spotkaniu podczas EURO przeciwko Polsce pisali, że nikt nie przycisnął ich tak mocno u nich w domu od dawna… od wczoraj z nas się śmieją. Nie dajmy sobie wmówić, że ofensywnie zagrać możemy tylko z zespołami pokroju San Marino czy Andory. Mamy potencjał, mamy umiejętności i mamy piłkarzy pod ofensywną grę. Nie dajmy sobie wmówić, że potrafimy tylko piłkę wybijać i liczyć na cud lub błysk geniuszu któregoś z naszych maestro. Punkty z Meksykiem mogą być naszymi ostatnimi i obym się mylił. Natomiast „odpuszczając” pierwsze spotkanie, pokazaliśmy, w jakim kierunku idzie Polska piłka pod wodzą Michniewicza. W otchłań beznadziei i niemocy. Dlatego proszę was rodacy! Komu reprezentacja leży na sercu, wywierajmy medialną presję! Zagrajmy ofensywnie, zagrajmy o 3 punkty! Zagrajmy o zwrot naszego honoru, który zastawiliśmy dwa dni temu w lombardzie!  

Cezary B.

fot: commons.wikimedia.org

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: