Argentyna, mistrz Ameryki Południowej, wzniosła się niedawno na wyżyny futbolu. Po raz trzeci w historii została mistrzem świata. Cały kraj oszalał, a ludzie zaczęli pod niebiosa wychwalać tamtejszych piłkarzy. Leo Messi, jeden z najlepszych zawodników w historii, zdobył upragnione trofeum. Jedyne, które ciągle mu uciekało. Alexis MacAllister czy Enzo Fernandez dali się poznać szerszej publiczności, a szalony bramkarz Emiliano Martinez, doprowadził do szewskiej pasji swych rywali. Głównym ojcem tego sukcesu jest jednak trener Leo Scaloni.
Posada, której nikt nie chciał
Wszystko zaczęło się w 2018 roku. Jorge Sampaoli okazał się kolejnym, który nie poradził sobie z misją przywrócenia Argentynie wielkości. „La Albiceleste” mogli mieć w swym składzie Messiego, Aguero czy Mascherano, a i tak polegli. Tak było od lat. Lista piłkarzy, którzy z Argentyną wygrali absolutne nic, była długa jak mur chiński. Javier Zanetti, Roberto Ayala, Angel Di Maria, Carlos Tevez, Juan Sebastian Veron, Pablo Aimar, Juan Roman Riquelme, wspomniana trójka, Leo Messi, Sergio Aguero i Javier Mascherano a do tego multum innych wybitnych piłkarzy, nie potrafiło dać Argentynie sukcesu, przez ponad 20 lat. Copa America nie wygrali od 1993 roku, a mistrzostwa świata od 1986 i to nie zmieniało się, mimo ogromnych pokładów talentu, jakimi dysponowali ich piłkarze. Po kolejnym niepowodzeniu zaczęto więc szukać nowego lidera, który poukłada ten zespół. I tu pojawił się problem. Wielkiej Argentyny, nikt bowiem nie chciał prowadzić. Diego Simeone czy Marcelo Gallardo mieli ponoć ofertę objęcia tej posady, ale ją odrzucili. Wokół kadry panowała okropna atmosfera, a gwiazda zespołu, Leo Messi, rozważał zakończenie kariery reprezentacyjnej. I wtedy przyszedł on.
Leo Scaloni, piłkarzem był niezłym. Miał swój moment w kadrze, grał też w ikonicznej ekipie Deportivo La Coruna, z którą zdobył tytuł mistrza Hiszpanii w 2000 roku. Nigdy jednak nie był supergwiazdą. Jako trener osiągnięcia miał jeszcze mniejsze. Praca z drużyną młodzieżową i bycie asystentem Jorge Sampaoliego, podczas fatalnego mundialu 2018, nie napawały optymizmem. Ktoś jednak musiał prowadzić kadrę, Scaloni dostał więc zadanie przeprowadzenia jej przez trudny okres. Zadanie, które miało być tylko tymczasowe.
Przekonać Messiego
Podszedł do niego, jednak jak najbardziej poważnie. Już na starcie zmierzył się z ogromną krytyką. Niezadowoleni byli kibice, piłkarze mogli mieć wątpliwości, a sam Diego Maradona spytał ironicznie „ Jak można oddawać drużynę narodową Scaloniemu? To świetny chłopak, ale nie potrafiłby kierować ruchem drogowym, nie mówiąc o drużynie narodowej.” W takich warunkach wielu chciałoby po prostu przetrwać i udowodnić swoją wartość, ale Leo Scaloni poszedł o krok dalej. Przeprowadził ogromną wymianę pokoleniową kadry Argentyny, rezygnując z wielu zasłużonych, lecz starszych graczy, by dać szansę nowemu pokoleniu. Wiedział jednak, że dzieciakami nic nie wygra, dlatego podjął się jeszcze innego wyzwania. Zrobienia z Messiego prawdziwego lidera.
Leo Messi niewątpliwie był gwiazdą. Geniuszem futbolu i piłkarzem na wskroś wybitnym. A jednak piłkarzem nieumiejącym zostać liderem Argentyny. W 2018 roku znów oczekiwano od niego wielkiego turnieju, a on znów zawiódł naród, nie będąc w stanie poprowadzić swej kadry do sukcesu. Zaczął też rozważać rezygnację z gry w reprezentacji, kiedy telefon od Scaloniego przekonał go do pozostania. Wraz z Pablo Aimarem zaprosili go na rozmowę i osobiście przekonali, by dał sobie z kadrą jeszcze jedną szansę. W ten sposób Scaloni zapewnił sobie obecność niezbędnego lidera i mógł skupić się na budowie zespołu.
Kluczowa decyzja
Początkowo, zafascynowany bezpośrednim stylem gry, przy pomocy którego Francja wyrzuciła Argentynę z mundialu w 2018 roku, chciał wprowadzić go w swoim zespole. Przez chwilę przynosiło to nawet wyniki, ale Copa America 2019 udowodniła, że dla Argentyny to za mało. Zajęli trzecie miejsce, a wciąż mierzący się z niechęcią opinii publicznej Sclaoni, podjął decyzję, która ukształtowała tę reprezentację. Po porażce w meczu otwarcia z Kolumbią porzucił swój pomysł na grę i postanowił być bardziej elastyczny. Zmieniał formacje, sposoby ustawiania się jego zespołu w obronie i szukał nowych rozwiązań, ale przede wszystkim, uznał, iż mając w składzie Messiego, nie musi grać bezpośrednio. Z meczu na mecz coraz bardziej starał się stworzyć sytuację, w której magik z Barcelony będzie otoczony ciężko pracującymi pomocnikami, gwarantującymi mu miejsce i piłkę. Skoro miał lidera, jakim nikt inny nie mógł się pochwalić, to chciał go wykorzystać.
W ciągu 32 spotkań, między meczem o trzecie miejsce na Copa America 2019 a pierwszym meczem grupowym na mundialu, Argentyna nie poniosła porażki, w 2021 roku sięgając po upragniony tytuł mistrza Ameryki Południowej. Co równie ważne, w tym czasie w pełni ukształtowała się „La Scaloneta”. Ekipa, której głównym założeniem było dostosowanie się do rywala, za co Scaloni był zresztą krytykowany. Argentynę określano czasem jako zespół bez stylu, lecz byłby to okropny błąd. Stworzył on bowiem zespół tak bardzo elastyczny, jak to tylko możliwe. Po pierwsze, jego Albicelestes płynnie zmieniają formacje. Czy to 4-4-2, 4-3-1-2, 5-3-2 czy 4-3-3, Argentyńczycy zawsze sobie radzili. Pozwalała na to odmienna charakterystyka piłkarzy, jakich do swojej kadry powoływał Scaloni. Chciał mieć magików o wybitnej technice, jak lider jego zespołu, Messi, ale też twardych wojowników, gotowych złamać rywalowi obie nogi za trzy punkty, jak Rodrigo De Paul. Do fantazyjnej ofensywy, dołożył twardą defensywę, złożoną z Romero i Otamendiego, dwóch piłkarzy o średniej technice, ale gotowych umrzeć byle zatrzymać akcję rywala. Ten zespół miał mieć wszystko i móc wszystko. I właśnie taki pojechał na mundial.
Wirtuoz i ci od noszenia fortepianu
Nie da się jednak nie mieć żadnych cech charakterystycznych. Jego Argentyna też takowe ma, a jest nią choćby zwarta i zawężająca pole gry linia pomocy. Wymusza ona na rywalach przenoszenie piłki długimi podaniami, nie tyle do przodu, ile w boczne sektory, gdzie ci chcą rozszerzyć grę. Wykorzystują oni moment zwolnienia tempa, by agresywnie doskoczyć do rywala i w ten sposób odebrać mu piłkę. Nie próbują tego jednak w linii ataku, gdzie Leo Messi… człapie. I to kolejny genialny ruch Sclaoniego.
W dzisiejszym futbolu tak wiele mówi się o taktyce, że czasem zapomina się o czystym piłkarskim geniuszu, a Leo Scaloni poszedł w innym kierunku. Jego taktyka nie miała tłamsić indywidualności, ona miała pozwolić największej indywidualności na boisku, zaświecić najjaśniejszym blaskiem. I to się udało.
Leo Messi mógł skupić się na ataku, bo reszta zawodników pracowała na niego w obronie. Gdyby graczy jak Messi było zbyt wielu, zespół nic by nie zdziałał, ale gdyby go nie było, z przodu zabrakłoby czegoś specjalnego. Scaloni nie pozwolił jednak, by to Messi dyktował temu zespołowi warunki. Choć lider zespołu otrzymał od niego wolność, dziesięciu innych piłkarzy pracowało na nią według jego wytycznych. Tak było choćby gdy w meczu z Holandią, nominalnego partnera Messiego z ataku, Juliana Alvareza, wykorzystał do blokowania lewej strefy boiska i prób włączenia się do akcji ofensywnej Justina Timbera. Ostatnią, a być może najważniejszą kwestią, o jaką zadbał Scaloni była motywacja. Nie ma tu co wspominać podniesienia się pomimo złego startu turnieju, czy utrzymania nerwów na wodzy pomimo karnych z Holandią i Francją. Argentyna po prostu wierzyła, że może wygrać, bo jej trener pozwolił jej wierzyć. Otwarty i lubiący rozmowę o futbolu Scaloni, mimo początkowej krytyki zdołał przekonać do swego pomysłu sztab i piłkarzy, między innymi dlatego, że i oni ten pomysł tworzyli. Rozmawiał z nimi o taktyce na mecz, był otwarty na sugestie, wysłuchiwał propozycji i korzystał z doświadczenia innych. Nie bez powodu w sztabie szkoleniowym otoczył się byłymi wybitnymi piłkarzami jak Pablo Aimar, Walter Samuel czy Roberto Ayala. Dla Scaloniego najważniejsza stała się wymiana idei. To, co tworzy Argentyna, to dzieło wszystkich. On dba tylko o to, by zmierzało ono w dobrym kierunku.
Podsumowując, należy stwierdzić, że Leo Scaloni to jeden z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia. Elastyczny taktycznie i z ogromną otwartością na nowe pomysły, idealnie pasuje do nowoczesnego świata, w którym wszystko, także futbol, przechodzi dynamiczne przemiany. Stworzył zespół, łączący w sobie przeciwieństwa. Serce do gry i mózg do gry. Elegancję i brutalność. Stawianie na kolektyw i opierania się na gwieździe. Do tego, umiejąc złapać dobre relacje z zawodnikami i wyciągnąć absolutne najlepsze wersje wielkich gwiazd, takich jak Messi, zdaje się wręcz skrojony do pracy w wielkich klubach. Mając w CV mistrzostwo Ameryki Południowej oraz całego globu, może tylko czekać na zwolnienie się posady w jednym z dużych klubów. I oby faktycznie na to czekał, bo choć prowadzenie kadry rodzimego kraju z pewnością napawa go dumą, to dla nas, neutralnych kibiców futbolu, czymś wspaniałym byłoby zobaczyć młody, zdolny umysł, starający się rzucić wyzwanie współczesnym mu wybitnym piłkarskim menedżerom jak Jurgen Klopp czy Pep Guardiola. W końcu futbol nie lubi stagnacji. To elastyczność i ciągłe zmiany. Nowe twarze, nowe pomysły, nowe taktyki i nowe wyzwania. Chyba nikt nie rozumie tego lepiej niż Leo Scaloni, człowiek, który przywrócił uśmiech Argentynie.
fot: Wikimedia Commons
Skomentuj