4 lipca 2021 roku, Patrick Vieira został mianowany menedżerem Crystal Palace. Były znakomity piłkarz, a w tamtym momencie zdolny menedżer, przejmował zespół po starym wyjadaczu, Royu Hodgsonie, a jego cele były jasne. Przebudować drużynę i nadać jej nowy kierunek rozwoju. Półtora sezonu później, możemy powoli zacząć oceniać efekty tej pracy.
Żeby to jednak zrobić, musimy uświadomić sobie, jaka była to drużyną w momencie, gdy Vieira ją obejmował. A była to drużyna… przeciętna. Ciężko inaczej określić zespół Hodgsona, który przez kilka sezonów z rzędu w Premier League po prostu egzystował. Zajęte kolejno 11, 12, 14 i jeszcze raz 14 miejsce pozwalały im zachować bezpieczną przewagę nad strefą spadkową, ale za każdym razem było zdecydowanie zbyt daleko od europejskich pucharów. Palace z ligi nie spadało, ale o nic też nie grało. Do tego dochodził nieciekawy styl gry, oparty na niskiej obronie, oddaniu piłki rywalom i szybkich kontratakach. Styl, który przynosił efekty przy wybieganym, doświadczonym składzie, jakim dysponował zespół z Selhurst Park.
Nic jednak nie trwa wiecznie, a po sezonie 2020/21 nadszedł czas na zmiany w Crystal Palace. W końcu klub ten miał jedną z najstarszych kadr w Premier League. Cahill, Guaita, Dann, McArthur, Tomkins, Ward, Kouyate, Sakho i Kelly, mieli 30 lub więcej lat, kolejni istotni piłkarze 29 lub 28. Tylko trzech zawodników w wieku poniżej 25 lat, zagrało dla nich ponad 10 spotkań w tamtym sezonie. To była solidność, ale solidność, której kończył się okres gwarancji, a już na pewno nie rysowała się przed tą drużyną perspektywa na lepszą przyszłość.
Zdecydowano się więc na powierzenie misji przebudowy Crystal Palace nowemu menedżerowi, a nim został właśnie Patrick Vieira. Wielkie zmiany rozpoczęło już okienko transferowe, w którym do klubu dołączyli Guehi, Andersen, Edouard, Olise, Hughes i Plange, a więc piłkarze w większości młodzi. Jedynie Will Hughes miał 26 lat, reszta była w wieku poniżej 25 lat. Błyskawicznie ta ekipa została posłana do boju, w którym radziła sobie dobrze. Palace bowiem nie przegrywało. W pierwszych 12 kolejkach sezonu 21/22 poległo tylko dwa razy – z Liverpoolem i z Chelsea. Szybko więc Vieria otrzymał miano właściwego człowieka na właściwym miejscu, a nadmiar remisów, których w tych 12 spotkaniach Palace odniosło aż siedem, przypisano potrzebie wypracowania automatyzmów przez drużynę, która zmieniała styl gry. Bo i rzeczywiście średnie posiadanie piłki Palace w tamtym sezonie wzrosło w stosunku do poprzedniego z 40,2% do 51,2%, bo wzrosła celność podań. Do kadry weszli piłkarze lepiej operujący piłką. Początek układał się więc perfekcyjnie. Działo się dokładnie to, czego oczekiwano, zatrudniając Francuskiego menedżera. Potem forma „The Eagles” była nierówna, jednak gorsze okresy szybko były maskowane kilkoma dobrymi spotkaniami z rzędu, na koniec osiągnięto więc miejsce 12.
Poprawiono więc lokatę w stosunku do poprzedniego sezonu, a w opinii wielu był to przecież dopiero początek przebudowy drużyny. Znacznie poprawiła się ofensywa i defensywa, choć punktów zdobyto tylko o 4 więcej. Wszystko zmierzało więc w dobrym kierunku. Przed tym sezonem dokonano kolejny wzmocnień. Z Bayernu wykupiono Chrisa Richardsa, a z Lens, Cheicka Doucoure. Postępu jednak nie dostrzeżono. Palace zaczęło sezon tak jak poprzedni, dobre mecze przeplatając z gorszymi, jednak w listopadzie wpadło w największy kryzys za kadencji Vieiry. Jedno zwycięstwo, 5 remisów i 7 porażek to bilans ich ostatnich 13 meczów ligowych. W tym okresie zespół z Londynu zdobył tylko 6 bramek, co jest rezultatem absolutnie tragicznym. Nie dziwne więc, że i statystyki Palace wyglądają coraz gorzej. Średnie posiadanie piłki w tym sezonie wynosi u nich zaledwie 43,6%. Tylko trzy zespoły zdobyły mniej bramek. Na powierzchni trzyma ich jedynie solidna defensywa, choć i tak ledwo, bo przewaga nad strefą spadkową to tylko 3 punkty.
Jednym zdaniem, Crystal Palace cofnęło się w rozwoju. Jeśli pierwszy sezon Vieiry dawał nadzieje na to, iż na Selhurst Park tworzy się coś nowego, to obecny jest regresem pod każdym względem. Odmłodzenie kadry również zatrzymało się w połowie. Spośród 13 zawodników, którzy w obecnym sezonie zagrali dla Palce ponad 1000 minut w Premier League, sześciu ma ponad 30 lat. Guaita ma 36, Ayew i Clyne 31, Schlupp i Zaha po 30 a rezerwowy obrońca Joel Ward 33. Crystal Palace powróciło do tego, czym było wcześniej, synonimem przeciętności. Rozwój i przemiana pokoleniowa, na którą tak bardzo liczyli, zepsuła się w połowie drogi.
Obecnie Crystal Palace zawisło w próżni. Z jednej strony bardzo chce iść naprzód, z drugiej, gdy wpadło w kryzys, automatycznie zaczęło wracać do sprawdzonych za Hodgsona metod. Zaha wciąż ma być gwiazdą ataku, Ward gwarantować solidność z tyłu, ale co gorsza, personalia nie są tu aż tak istotne. Piłkarze mogą być młodsi, jednak zespół znów gra jak za Hodgsona, tylko że gorzej, bo wcale tak grać nie chce. Wydaje się, iż Patrick Vieira traci nad tym wszystkim kontrolę, styl gry, który wpajał swej drużynie w poprzednim sezonie, zanika, a jego zespół staje się coraz bardziej bezbarwny. Jakby zatracił tożsamość.
Francuz na konferencjach prasowych uderza ciągle w te same tony. Mówi o posiadaniu piłki oraz kreowaniu szans, jednak efektów nie widać. O swoim byłym zespole wypowiedział się też wspomniany Roy Hodgson, mówiąc:
„Myślę, że środek tabeli dla Crystal Palace zawsze będzie dobrym wynikiem. Zawsze będzie trudno przenieść ich na wyższą półkę, bez inwestycji.”
Zdanie banalne, acz do bólu prawdziwe. Palace w swym drugim okienku transferowym po odejściu Hodgsona kupiła tylko dwóch zawodników (kolejny dołączył zimą). Taka liczba nie jest czymś złym, jeśli ma być uzupełnieniem kadry silnego zespołu. Gdy przebudowujesz skład, godzisz się z odejściem wielu zawodników, a to oznacza potrzebę zastąpienie ich kimś nowym. Pozostałości ery Hodgsona też wkrótce odejdą, a wtedy Palace nie będzie mieć kim grać! Brakuje głębi składu, co po części spada też na barki Vieiry. Warto zauważyć, że Francuz przez całą swoją kadencję, nie wprowadził do kadry żadnego zawodnika z akademii. Oczywiście może po prostu brakować dostatecznie dużych talentów, jednak brak szans dla kogokolwiek dziwi, przy tak wąskiej kadrze.
Palace więc oparło się na dobrej formie wąskiej grupy piłkarzy, a gdy tej zabrakło, nie wie, co ze sobą zrobić. Pozbawiony formy zespół, nie potrafi przejąć inicjatywy w meczu, a tym samym futbol pro aktywny, jaki chciałby tam wprowadzić Vieira przestaje działać.
Palace musi zacząć oglądać się za siebie, ale nawet jeśli wywalczy utrzymanie, to letnie okienko transferowe nie może zostać przespane. Ekipa z Selhurst Park zbyt wcześnie otwarła szampany, zakładając, że skoro początek przemiany był dobry, to dalej jakoś już pójdzie. Klub ma wąską kadrę, a wiek takich graczy jak Zaha, Guaita czy Schlupp daje znać, że ich następców należy zacząć szukać już teraz. Największe wyzwanie czeka jednak Vieirę.
Musi on podjąć decyzję. Próbować kontynuować swój styl z nadzieją na przebudzenie się jego piłkarzy, czy przywrócić w Palace „ustawienia startowe”, czyli grę byle po to, by przetrwać.
Decyzja ta jest trudna, ale też ogromnie ważna. Jeśli bowiem Crystal Palace spadnie, to prawdopodobnie Vieira nie dostanie szansy, by ich odbudować.
Wnioski są zatem proste. Crystal Palace znów popadło w nijakość. Zespół ten zaczął proces przebudowy, jednak przerwał go w połowie, nie osiągając żadnego efektu. Resztę tego sezonu najprawdopodobniej spróbuje przetrwać, delikatnie mówiąc, tracąc czas. Jeśli mu się to uda, ujrzymy kluczowe dla CP lato, podczas którego drużyna albo rozpocznie na nowo proces przebudowy, albo wbije sobie gwóźdź do trumny i stanie się żywym trupem, próbującym przetrwać jak najdłużej, nim wreszcie spadnie z ligi.
Skomentuj