Primeiro Comando da Capital to największa organizacja przestępcza w Brazylii. Szacuje się, że zrzesza około 30 tysięcy członków, a jej macki sięgają niemal całej Ameryki Południowej. W ostatnim czasie o PCC zrobiło się głośno, gdy brazylijska policja zatrzymała kilkunastu członków tego gangu w związku z rzekomo planowanym przez nich zamachem na grupę polityków z Kraju Kawy. Co ciekawe, to także PCC uznaje się za główny katalizator stosunków pomiędzy największymi grupami piłkarskich chuliganów w Sao Paulo.
Futbolowa wojna
Brazylia to kibicowski kocioł, w którym wśród grup chuligańskich używanie broni palnej jest czymś zupełnie najnormalniejszym na świecie. Wielu członków band kibicowskich powiązanych jest także z grupami przestępczymi, najczęściej zajmującymi się handlem narkotykami. Nic dziwnego zatem, że w największym mieście Ameryki Południowej – jakim jest Sao Paulo – gdzie stężenie wielkich futbolowych marek jest ogromne, rywalizacja na pseudokibicowskim froncie wygląda szczególnie brutalnie.
Chuligańska wojna w Sao Paulo nasiliła się po wydarzeniach z sierpnia 2015 roku, kiedy to ośmiu fanów Corinthians z grupy Pavilhao 9 zostało zamordowanych w czasie przygotowywania oprawy na mecz derbowy z Palmeiras. Policji nie udało się ustalić sprawców tej tragedii. Nie było nawet pewności, czy fani Corinthians ponieśli śmierć z powodu kibicowskich waśni, czy też porachunków gangsterskich.
Swoją drogą siedziba grupy Pavilhao 9 znajdowała się nieopodal miejsca, w którym niegdyś istniało zburzone w 2002 roku, niesławne więzienie Carandiru. To w nim 2 października 1992 roku doszło do masakry osadzonych, którzy protestowali, sprzeciwiając się niehumanitarnym warunkom panującym w zakładzie karnym. Służby więzienne otworzyły w pewnym momencie ogień do protestujących, pozbawiając życia 111 osób. Tamte wydarzenia wywołały ogromne oburzenie wśród brazylijskiej opinii publicznej, która domagała się surowego ukarania sprawców masakry. W 2003 roku miała miejsce premiera filmu nieżyjącego już reżysera Hectora Babenco pod tytułem „Carandiru”, opowiadającego o tamtych fatalnych wydarzeniach.
Wielu członków Pavilhao 9 odbywało w przeszłości wyroki w tamtym miejscu. Z Carandiru wiąże się także tożsamość Primeiro Comando da Capitala, o czym jeszcze sobie opowiemy.
Ostatni atak
Po wydarzeniach z sierpnia 2015 roku przemoc wśród fanów z Sao Paulo narastała, a czarę goryczy przelał mecz pomiędzy Corinthians i Palmeiras z kwietnia 2016 roku, którego przed i pomeczowa otoczka przypominała bardziej pozorowanie pola bitwy, aniżeli spotkanie piłkarskie. W końcu brazylijskie władze nie wytrzymały i zarządziły, że mecze wielkiej czwórki z Sao Paulo (Corinthians, Palmeiras, Santos i Sao Paulo FC) będą się odbywać bez udziału zorganizowanych grup kibiców gości.
Oczywiście taki manewr rządzących niewiele zmienił. Wszak wszelkie waśnie chuligani z Sao Paulo i tak załatwiali głównie poza stadionami, na co uwagę zwracał, chociażby ówczesny prezydent Palmeiras Paulo Nobre. Jednakże zasada niewpuszczania na domowy obiekt kibiców derbowego rywala, funkcjonuje do dziś. Natomiast przemoc chuliganów kwitła sobie na dobre na mieście. Aż do czasu…
W lutym tego roku wracający z wyjazdowego spotkania z zespołem Sao Bernardo fani Corinthians zostali zaatakowani przez fanatyków Palmeiras. Chuligani Verdao zatrzymali dwa autokary, wiozące kibiców biało-czarnych na jednej z ruchliwych arterii, prowadzących do centrum miasta. W użyciu były kamienie, metalowe pręty, środki pirotechniczne i ogółem wszystko, co było dostępne w zasięgu ręki. Po całej akcji kibice Palmeiras pochwalili się w mediach społecznościowych skrojeniem rywalowi… bębnów. Nie byli zapewne również świadomi, że w jednym z zaatakowanych przez nich autokarów, znajdowali się prawdopodobnie członkowie Primeiro Comando da Capitala.
Korzenie PCC
PCC zostało założone w 1993 roku przez ośmiu więźniów osadzonych w zakładzie karnym, nazywanym Piranhao. „Ojcowie założyciele” zintegrowali się m.in. dzięki wspólnej grze w więziennej drużynie piłkarskiej. Celem, który przyświecał utworzeniu Primeiro Comando da Capitala, była walka z opresyjnym systemem więziennictwa i chęć pomszczenia 111 osób, które straciły życie w czasie masakry w Carandiru. Za swój symbol założyciele obrali chiński znak yin-yang, który w ich oczach oznaczał zachowanie proporcji pomiędzy dobrem i złem. Wówczas zapewne jeszcze nawet ośmiu pionierów nie spodziewało się, że trzy dekady później PCC stanie się najbardziej wpływową brazylijską grupą przestępczą.
Już w 2001 roku lider gangu – Idemir Carlos Ambrosio – kryjący się pod pseudonimem Sombra (Cień) był odpowiedzialny za wszczęcie buntu, który wybuchł jednocześnie w 29 zakładach karnych, koordynując całą akcję poprzez telefon komórkowy. Wkrótce PCC zaczęli czerpać zyski z handlu narkotykami, haraczy, napadów i całej reszty syfu, jakimi zazwyczaj zajmują się zorganizowane grupy przestępcze o charakterze zbrojnym. Sam Sombra został zabity przez innych członków PCC, gdy wewnątrz organizacji wybuchła walka o wpływy.
Kolejni przywódcy gangu dążyli do zbliżenia z inną grupą przestępczą o nazwie Comando Vermelho, do kontaktów z którą swego czasu przyznawał się niespełniony talent brazylijskiej piłki i legenda PES 6 – Adriano. PCC od Comando Vermelho zarazili się na jakiś czas ich skrajnie lewicową ideologią i postawieniem sobie za cel walki ze złym kapitalizmem. Zresztą sam postulat walki z opresyjnym systemem więziennictwa, który tworzył fundamenty PCC, już lokował ich w rejonach zahaczających o wszelkie guerille, walczące rzekomo o urojoną równość społeczną.
Filozofię gangu zmieniło jednak przejęcie go przez Marco Williansa Herbasa Camacho, zwanego Marcolą. Co ciekawe Camacho został liderem organizacji w 2002 roku. W tamtym czasie odbywał już karę więzienia m.in. za zuchwałe napady na banki, która to wynosi… 232 lata. Marcola uznawany jest za człowieka bardzo inteligentnego, sam twierdzi, że przeczytał za kratami ponad 3000 książek, a największe wrażenie wywarła na nim „Boska komedia” Dantego. Na wolności słynął z zamiłowania do markowych ubrań, luksusowych aut i drogich zegarków, dzięki czemu zyskał pseudonim „Playboy”. Nie może dziwić także fakt, że Marcola steruje PCC zza krat. Co czwarty członek organizacji osadzony jest w zakładzie penitencjarnym, co nie przeszkadza jej w sprawnym funkcjonowaniu.
Rebelia i skok stulecia
Mówi się, że pod rządami Camacho gang starał się unikać otwartej wojny ze służbami mundurowymi, skupiając się głównie na działalności, którą można by nazwać – powiedzmy – biznesową. Nie zawsze jednak udawało się utrzymać taki stan rzeczy, a gdy już dochodziło do eskalacji napięć pomiędzy PCC i mundurowymi, bywało naprawdę gorąco.
Tak było m.in. w 2006 roku, kiedy to na wieść o tym, że Marcola i setki innych członków gangu mają zostać przeniesieni do więzienia o zaostrzonym rygorze, znajdującego się 600 kilometrów od Sao Paulo, w całym mieście wybuchła istna rebelia, a przestępcy związani z PCC atakowali posterunki policji, sądy, a nawet zatrzymywali autobusy komunikacji publicznej, które po opuszczeniu ich przez pasażerów były podpalane. Życie straciło ponad 30 policjantów i blisko 80 przestępców.
Najgłośniejszą ze swoich akcji PCC przeprowadziło jednak w 2017 roku w paragwajskim mieście Ciudad del Este, leżącym w pobliżu miejsca, w którym krzyżują się granice Paragwaju, Brazylii i Argentyny. Wówczas to gang ukradł z siedziby firmy ochroniarskiej Prosegura równowartość około 8 milionów dolarów (początkowo mówiło się nawet o 40 milionach). Złodzieje w czasie tej akcji korzystali m.in. z wozów opancerzonych i działek przeciwlotniczych, a drogi dojazdowe do siedziby firmy zablokowali płonącymi ciężarówkami. Miejscowi opowiadali po fakcie, że cała akcja wyglądała niczym sceny z widowiskowego filmu sensacyjnego.
Prawdziwi władcy faweli
Pomimo trwającej przez ostatnią dekadę permanentnej wojny pomiędzy pseudokibicami z Sao Paulo, w mieście w ciągu ostatnich 20 lat zanotowano znaczny spadek przestępczości. W porównaniu do końcówki ubiegłego wieku liczba zabójstw w największym mieście Ameryki Południowej spadła o ponad 70%. Piersi do orderów wypinają oczywiście w pierwszej kolejności dowódcy lokalnej policji, którzy twierdzą, że poprawa bezpieczeństwa, to zasługa ich efektywnej pracy. Są jednak osoby badające to zjawisko i twierdzące, że największą zasługą w tym przypadku ma… Primeiro Comando da Capitala.
Według tej teorii fakt, że PCC zmonopolizowało scenę przestępczą w Sao Paulo, przyczynił się do wyeliminowania ciągłych wojenek, które wcześniej wybuchały pomiędzy pomniejszymi gangami, nim władzę w mieście przejęła „Partia Zbrodni”, bo taki też przydomek nosi Primeiro Comando da Capitala. Liderzy gangu mieli rzekomo mieć kiedyś ambicje, by wystartować w wyborach parlamentarnych pod taką właśnie nazwą.
Pewne doświadczenie w rządzeniu PCC właściwie ma, gdyż w fawelach Sao Paulo, to właśnie ta organizacja sprawuje realną władzę. Ta natomiast nie polega tylko na trzymaniu za mordę pomniejszych gangów, które bez pozwolenia Partii Zbrodni nie mogą w zasadzie nawet ukraść gumy balonowej ze sklepu. PCC na swój sposób dba o lokalną społeczność i chroni ją, a podobno nawet rozwiązuje spory rodzinne, wcielając się w prawdziwych trybunów ludowych. Tak też się stało w przypadku ingerencji w organizacji w życie sceny kibicowskiej Sao Paulo.
Droga dialogu
Krótko po wydarzeniach z lutego, trzy grupy kibicowskie z trzech różnych klubów, opublikowały oświadczenia, w których możemy przeczytać, że Mancha Verde (Palmeiras), Torcida Jovem (Santos) i Independiente (Sao Paulo) zamierzają ograniczyć działalność chuligańską i postarają się poszukać drogi dialogu. Na mieście natychmiastowo gruchnęła wieść o tym, jakoby nagły przypływ dobrej woli grup kibicowskich, był wypadkową ingerencji PCC, rozsierdzonego faktem, że w zorganizowanej przez Palmeiras zasadzce z początku roku, ucierpieli członkowie gangu. Wartym odnotowania jest fakt, że oświadczenia nie wydali kibice Corinthians, którzy zostali poszkodowani tamtego dnia i do których mieli rzekomo przynależeć ludzie z Partii Zbrodni.
Co prawda fani Palmeiras zaprzeczają, jakoby Primeiro Comando da Capitala miało jakikolwiek wpływ na działania światka kibicowskiego i oświadczenia trzech grup są po prostu wynikiem zmęczenia fanów permanentnie napiętą sytuacją na mieście, ale mieszkańcy Sao Paulo wiedzą swoje. Rozkazy poszły z góry, a ich złamanie będzie się wiązało z surowymi konsekwencjami. Nawet jeśli to plotka, to mało który kibic Palmeiras, Santosu czy Sao Paulo, będzie się garnął do weryfikacji jej prawdziwości. Faktem jest, że w ostatnich miesiącach sytuacja w mieście stała się spokojniejsza i wkrótce może się okazać, że PCC po raz kolejny będzie potrafiło dokonać tego, czego nie potrafili zrobić rządzący wespół z policją.
Skomentuj