Jeździec bez głowy, którego odmieniła poważna choroba. Dwie twarze Jeana-Kevina Augustina.

Zaczęło się obiecująco. Objawienie młodzieżowych mistrzostw świata, Jean-Kevin Augustin, trafia do Lipska za 16 milionów euro. Ma absolutnie wszystko, żeby zostać jednym z najlepszych napastników na świecie. Wszystko z wyjątkiem głowy, ponieważ, jak się później okazało, jego infantylna mentalność zupełnie nie dojechała na najwyższy poziom. Dojrzał dopiero wtedy, gdy zdiagnozowano u niego ciężkie schorzenie. Schorzenie, przez które ponad rok pracował i nadal pracuje na powrót do poważnego futbolu.

Jean-Kevin Augustin lubi co jakiś czas przypomnieć o swoim istnieniu. Tydzień temu zdobył dla Basel gola, który pomógł Szwajcarom wyeliminować OGC Nice i awansować do półfinału Ligi Konferencji. We Francji odebrano tę porażkę jako powód do wstydu i kompromitację. Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego – mówimy w końcu o klubie, w którym gra dwóch świeżo upieczonych reprezentantów Francji. Koniec końców, jeden z nich – mianowicie Jean-Clair Todibo – został w końcówce spotkania wzięty na karuzelę właśnie przez Augustina, i gdyby w polu karnym znajdował się jeszcze jeden zawodnik Bazylei, padłby kolejny gol pogrążający Les Aiglons na własnym stadionie.

Dwa lata temu, Augustin mógł tylko pomarzyć o zagraniu jakiegokolwiek spotkania, a co dopiero o odmienieniu jego losów. Nie był w stanie nawet normalnie biegać, a po zaledwie dwóch pierwszych meczach dla Nantes został odsunięty do rezerw. Okazało się, że po przebyciu covida cierpiał na zespół Guillaina-Barrégo – rzadką chorobę, która uszkadza komórki nerwowe odpowiadające za funkcjonowanie mięśni. Z tego względu Francuz miał na tyle ograniczone funkcje motoryczne, że nie nadążał nawet w 4-ligowym zespole rezerw.

Rozpieszczony dzieciak z Paryża

Ta diagnoza była niczym karma, bowiem do pewnego momentu kariery traktował życie piłkarza beztrosko, nie wymagając od siebie ciężkiej pracy, której początkowo nie potrzebował, żeby osiągnąć sukces. Przychodził do Lipska jako diament ze szkółki PSG oraz gwiazda młodzieżowej kadry Francji, z której został zresztą później wyrzucony po konflikcie z selekcjonerem. Do Bundesligi wszedł jak nóż w masło, robiąc wrażenie swoją boiskową intuicją i techniką. Sezon 2017/18 był pierwszym pełnym sezonem w jego seniorskiej karierze. Miał być także tym przełomowym, gdyż wytworzył po nim wokół siebie ogromne nadzieje na przyszłość.

Nadziei tych nie podzielał jednak Ralf Rangnick, który doskonale widział, że problem Francuza leży w jego samodyscyplinie i etyce pracy. Augustin przed sezonem 2018/19 nie zrealizował wszystkich wakacyjnych planów treningowych, ponadto we wrześniu odmówił przyjazdu na zgrupowanie reprezentacji Francji pod pretekstem osłabionych mięśni, żeby potem udać się na urodzinową imprezę swojego znajomego. Na temat tej drugiej sytuacji głos zabrał nawet Didier Deschamps. Selekcjoner Les Bleus wyraźnie potępił takie zachowanie, nazywając je niewiarygodnym.

Klub jeszcze wtedy próbował bronić zawodnika, jednak oczywiste było, że takie podejście nie pozwoli mu w żadnym stopniu na rozwój sportowy. Potwierdziło się to na przestrzeni całego sezonu – niedoszła gwiazda Lipska strzeliła trzy gole w pierwszych trzech meczach nowej kampanii, po czym kompletnie wygryzł ją ze składu świetnie spisujący się Yussuf Poulsen. Augustin w rok z cracka stał się rozczarowaniem na tyle dużym, że w klubie Red Bulla postanowiono się go pozbyć.

Jak Leeds wydało ponad 40 milionów na piłkarza, którego nigdy nie chciało

Pół roku w Monaco – nic. Kolejne pół roku w Leeds – również nic, chociaż z tym transferem wiąże się bardzo ciekawa historia. Augustin trafił do Leeds United na wypożyczenie w styczniu 2020 roku, gdy klub grał jeszcze w Championship. Umowa zawierała klauzulę wykupu wysokości 21 milionów euro, która miała zostać aktywowana po awansie Leeds do Premier League.

Już wtedy francuski napastnik zaczął mieć pierwsze problemy z kondycją i funkcjami motorycznymi. W barwach klubu z Elland Road rozegrał łącznie 48 minut, a przez większość pobytu w Anglii nie załapywał się nawet do kadry meczowej. Leeds ostatecznie otrzymało promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej, więc klauzula powinna zostać normalnie aktywowana, jednak władze klubu postanowiły chwycić się brzytwy, byle tylko nie musieć wykupywać zawodnika, który ostatecznie okazał się im zupełnie niepotrzebny.

Ze względu na pandemię, sezon ligowy w Championship zakończył się później, a co za tym idzie, Leeds oficjalnie awansowało dopiero po terminie aktywacji zapisu w kontrakcie. W klubie uznano to jako pretekst do niepłacenia klauzuli wykupu, co oczywiście nie spodobało się działaczom RB Lipsk. Rozpoczęły się skargi oraz bieganie po sądach, i choć angielski klub ostatecznie uniknął zapłacenia części wcześniej ustalonej stawki, to nie był to koniec kłopotów. Mianowicie do akcji wkroczył sam Jean-Kevin Augustin, żądając rekompensaty za pięcioletnią umowę, którą miał zostać związany z Leeds po awansie do Premier League. Sprawa ciągnęła się aż do tego miesiąca, bowiem wtedy padły pierwsze informacje w kwestii werdyktu FIFA. Jak poinformował David Ornstein z The Athletic, Leeds będzie musiało zapłacić piłkarzowi ekwiwalent sumy wypłat za 5 lat grania, który wynosi… 28 milionów euro.

Koniec końców wychodzi na to, że na piłkarza, który był w klubie przez pół roku i nie zagrał w nim ani jednego pełnego meczu, Leeds United zainwestuje łącznie około 43 miliony euro. To jedna z najbardziej absurdalnych historii transferowych, jakie miały miejsce w ostatnich latach. Pozostaje tylko czekać na jej finisz, gdyż Anglicy zdążyli już wysłać odwołanie do FIFA.

Stacja Nantes, problemy zdrowotne i rehabilitacja

Po rozwiązaniu kontraktu z Leeds, Augustin wrócił do Francji. Do Nantes trafił z zupełnie inną mentalnością. Jak sam opowiadał francuskim reporterom, zrozumiał, że dotychczasowe podejście rujnowało jego karierę.

Wybrałem Nantes, bo Christian Gourcuff mnie chciał. Znam także dobrze drużynę, są w niej zawodnicy, z którymi grałem w reprezentacji. Kiedyś byłem młody i podejmowałem wiele złych decyzji, ale dziś jestem zupełnie innym człowiekiem. Uczę się na błędach, które popełniłem i wiem, że nie stanie się to drugi raz.

Już na samym początku jego przygody z „Kanarkami” zaczęło się dziać jednak coś niepokojącego. Po dwóch krótkich występach w rundzie jesiennej został wysłany do drużyny rezerw. Trenował indywidualnie, żeby odbudować kondycję, jednak problemy zaczęły mu sprawiać nawet najprostsze czynności.

Wszystko było bardzo trudne – bieganie, kontrolowanie piłki, wychodzenie na pozycję. Miał problemy z aspektami motorycznymi. Byliśmy zaskoczeni, że to wszystko sprawiało mu aż takie trudności

tłumaczył trener rezerw Nantes, Pierre Aristouy.

Po serii badań znaleziono powód. Gdy Augustin cierpiał przewlekle na COVID, nabawił się bardzo rzadkiego schorzenia, jakim jest syndrom Guillaina-Barrego. Rzadka choroba uszkadzająca mięśnie. W jego przypadku chodziło głównie o mięśnie łydki i stopy. Wydawało się, że to koniec przygody z futbolem dla Francuza, tym bardziej że pojawiła się u niego depresja. Wiedział jednak, że chcąc wrócić na profesjonalny poziom, musi rozpocząć odpowiednią rehabilitację.

Augustin w niczym nie przypominał osoby, jaką był za czasów gry w Lipsku. Zatrudnił trenera personalnego oraz szefa kuchni, który miał dostosować mu odpowiednią dietę. To miało mu pomóc w powrocie do pełnej sprawności. Ponadto w rezerwach okazywał duży szacunek oraz chęć pomocy młodym graczom. Podwoził ich na treningi, a także dawał im różne wskazówki, m.in. żeby być cierpliwym oraz zawsze słuchać rad trenera. Kupował zawodnikom śniadanie, a także dzwonił do kolegów z drużyny, pytając ich o aklimatyzację. Robił wszystko, żeby nie tylko odbudować się pod względem sportowym, ale i mentalnym.

Wyczekiwany powrót na boisko

Powrót Francuza do poważnej piłki był drogą długą i krętą. Pracował naprawdę ciężko, a z treningu na trening prezentował się coraz lepiej. Z czasem powoli zaczęły wracać jego przebojowość oraz ustawianie się, jednak wciąż był daleki od odpowiedniego poziomu. Wielki powrót nadszedł po kilkunastomiesięcznej przerwie – Augustin wszedł na ostatni kwadrans meczu klubowych rezerw przeciwko Trelissac, a w styczniu 2022 roku dostał 10 minut w ligowym meczu z Niceą.

„Jest lata świetlne od tego, co było pół roku temu. Znowu stał się piłkarzem.” – mówił wówczas Aristouy.

Mecz z Niceą stał się punktem kulminacyjnym dla 25-latka, gdyż od tej pory coraz częściej widzimy go na boisku. I tu wracamy do punktu wyjścia – Francuz swoje symboliczne nowe życie zaczął właśnie w Nicei, a po ponad roku znów dużo mówi się o jego występie na Allianz Riviera. Transfer do Bazylei okazał się dla Augustina bardzo dobrym ruchem, gdyż nie tylko może się on dalej rozwijać, ale i liczyć na większą liczbę minut. W tym sezonie zagrał już w 21 spotkaniach, w których zdobył 5 goli i jedną asystę. Można mieć tylko nadzieję, że z czasem będzie to wyglądać tylko lepiej – Francuz już nigdy nie uratuje talentu, jaki miał za czasów gry w Lipsku, jednak należy być pełnym podziwu za to, jak zdołał go odbudować za pomocą swojej siły charakteru. Czeka go jeszcze sporo pracy, natomiast on sam zdążył już udowodnić, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.

Adam Kowalczyk

fot. wikimedia.commons.org

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: