Najciekawsze transfery letniego okienka transferowego w Serie A

Pandemia dotknęła bardzo mocno włoską piłkę klubową. Wiele drużyn z Serie A, by związać koniec z końcem, musiało pozbyć się swoich najlepszych piłkarzy. Na Półwyspie Apenińskim nie zobaczymy już takich gwiazd jak: Cristiano Ronaldo (Manchester United), Romelu Lukaku (Chelsea), Achraf Hakimi, Gianluigi Donnarumma (PSG), Cristian Romero (Tottenham), czy Rodrigo De Paul (Atletico). Kluby musiały ostro nagimnastykować się latem, aby za odpowiednią ceną wzmocnić skład. Kibice calcio dostrzegają w tym same pozytywy, ponieważ każdy ruch zarządu musiał być dokładnie przemyślany. Podsumujmy zatem, które transfery okazały się najciekawsze we włoskiej lidze.

Czytaj dalej „Najciekawsze transfery letniego okienka transferowego w Serie A”

Siedem grzechów głównych Juventusu

Ostatnie tygodnie „Starej Damy” nie należą do najlepszych. Styl nie rzuca na kolana, wyniki są poniżej oczekiwań, a ciągłe plotki o Andrei Pirlo nie pomagają w zbudowaniu atmosfery w zespole. Od początku sezonu Juve zmaga się z tymi samymi problemami. Na przełomie nowego roku wydawało się, że doszło do przełamania, kiedy pokonali w dobrym stylu Milan, a następnie mieli imponującą serię zwycięstw i awansowali do finału Coppa Italia, pokonując w półfinale Inter. Jednak okazało się, że problemy wróciły ze zdwojoną siłą. Dziś nie wiadomo, czy w przyszłym sezonie Juventus zagra w Lidze Mistrzów i kto będzie trenerem tej drużyny. Oto „Siedem grzechów głównych”, których dopuściła się drużyna z Turynu.

1. Andrea Pirlo – zagrywka pokerowa

Wiadomość o zwolnieniu Maurizio Sarriego i zatrudnieniu Andrei Pirlo wstrząsnęła całym piłkarskim światem. Jeszcze kilka tygodni wcześniej miał być trenerem primavery „Starej Damie”, aż nagle został szkoleniowcem pierwszej drużyny 9-krotnych mistrzów Italii z rzędu. Trzeba brać pod uwagę, że Pirlo dopiero uczy się swojego fachu, zbiera doświadczenie, a rzucenie go od razu na tak głęboką wodę było ryzykownym posunięciem zarządu Juve. Andrea otrzymał zadanie przebudowy drużyny, mimo braku środków na transfery; wdrożenie nowej taktyki, mimo plagi kontuzji i absencji spowodowanej koronawirusem oraz obronę tytułu mistrzowskiego, mimo poważnych wzmocnień rywali. Początek sezonu był obiecujący, ale w drużynie zauważalna była jeszcze ręka „Sarrizmo”. Z tygodnia na tydzień widzieliśmy nowy Juventus, który potrafił dostosować się do przeciwnika i zaskakiwać różnorodnymi ustawieniami, jak grę wahadłami, czy zagęszczeniami środka pola, przez bocznych obrońców.

Od momentu klęski ligowej z Interem (2:0) podopieczni Andrei Pirlo zanotowali na początku roku serię sześciu wygranych spotkań, grając w imponującym stylu. Wszystko posypało się po przegranym meczu z Napoli (1:0). Przyszła Liga Mistrzów, a napięty terminarz w połączeniu z problemami kadrowymi i obniżką formy kluczowych piłkarzy, znalazło odzwierciedlenie w wynikach. Od lutego nie widać postępów drużyny, a ma się wrażenie, że jest coraz gorzej. Odpadnięcie z Champions League, porażka z Benevento, remis w derbach Turynu i z odwiecznym rywalem Fiorentiną sprawiły, że pościg za Interem zakończył się na 34. Kolejce. Teraz pozostaje im walka o awans do Ligi Mistrzów. Posada Pirlo pod koniec sezonu wisi na włosku i  wydaje się, że w przyszłym sezonie nie obejrzymy go na ławce trenerskiej. Andrea miał być nowym Zidanem, ale budowa nowej „Starej Damy” okazała się misją niewykonalną dla żółtodzioba.

2. Kontuzje i absencje

Czy było takie spotkanie w tym sezonie, kiedy Andrea Pirlo mógł skorzystać ze swoich wszystkich piłkarzy? Odpowiedź brzmi: nie.

Covid i urazy mięśniowe Leonardo Bonucciego sprawiły, że ominęły go ważne spotkania z: Romą, Interem, Napoli dwukrotnie, Porto i Lazio. Włoski obrońca jest liderem defensywy Juventusu i jego brak był widoczny gołym okiem.

W tym sezonie kontuzje Giorgio Chielliniego wykluczyły na prawie trzy miesiące. Były to głównie niegroźne urazy, ale sam fakt opuszczenia tylu spotkań przez kapitana Juventusu sprawia, że coraz poważniej zastanawiamy się, czy po sezonie nie zakończy kariery.

Juan Cuadrado jest w tym sezonie jednym z lepszych piłkarzy bianconerich. Kolumbijczyk ma już na swoim koncie 10 asyst i jest liderem w tej klasyfikacji. Jego brak był widoczny w pierwszym spotkaniu 1/8 finału z Porto, kiedy brakowało kogoś, kto dokładnie wrzuci piłkę na głowę piłkarzy w polu karnym.

Paulo Dybala przez kontuzję więzadła w kolanie opuścił 80 dni. Andrea Pirlo chciał zbudować drużynę wokół Argentyńczyka, ale nie mógł z niego skorzystać przez blisko trzy miesiące. Włoski trener nieudolnie próbował zrobić z Dejana Kulusevskiego nowego Dybalę, więc brak najbardziej wartościowego piłkarza drużyny sprawił, że znajdują się teraz w tym miejscu, w jakim są.

 Pech nie opuścił także Cristiano Ronaldo. Portugalczyk przez zakażenie koronawirusem musiał opuścić mecze z Barceloną w Lidze Mistrzów, czy ligowe z Hellasem, które szczęśliwie udało się zremisować.

Nie tylko wyżej opisani zawodnicy musieli pauzować. Zły los dopadł także takich piłkarzy jak:

-Alex Sandro,

-Matthijs de Ligt,

-Merih Demiral,

-Rodrigo Bentancur,

-Arthur,

-Aaron Ramsey,

-Weston McKennie,

-Alvaro Morata,

 -Danilo.

Wydaje się, że kontuzje ominęły tylko piłkarzy bez formy w ostatnim czasie, czyli Federico Bernardeschiego, Dejana Kulusevskiego i Wojtka Szczęsnego.

W piłce nożnej nie można przewidzieć absencji piłkarzy, ale cała fala urazów w „Starej Damy” sprawia, że przypominają nam się czasy Arsenalu, którzy od lat mierzyli z ogromnym pechem. Sezon przygotowawczy nie został w pełni przepracowany przez Juventus i to może być poniekąd wina tylu urazów.

3. Środek pola

Jedno słowo, które może opisać formę środkowych pomocników Juventusu? – Dramat.

Rodrigo Bentancur miał być lepszą wersją Miralema Pjanica, który wcieli się w jego rolę na boisku, a jak jest? Jest jeszcze gorzej. Urugwajczyk kompletnie nie może się odnaleźć pod skrzydłami Andrei Pirlo. W większości spotkań po prostu przechodzi obok, a Juventusowi brakuje piłkarza, który rozegra piłkę z linii obrony, jak to robił wcześniej wspomniany Bośniak. Bentancur w tym sezonie Serie A zanotował cztery asysty, nie strzelając żadnej bramki. Dla porównania w ubiegłym roku Pjanić na tym samym etapie miał zgromadzonych pięć asysty i trzy gole. Kibice „Starej Damy” tak prędko nie wybaczą mu prostego błędu w meczu wyjazdowym 1/8 finału z Porto.

Wymiana pomiędzy Barceloną a Juventusem wyszła dla jednych i drugich na minus. Bośniak nie prezentuje się na miarę oczekiwań blaugrany, a dobre spotkania Brazylijczyka w koszulce bianconerich możemy policzyć na palcach jednej ręki. Arthur, przychodząc do nowego klubu, miał łatkę leniwego piłkarza, który gra asekuracyjnie. Niestety dla kibiców Juve wszystko okazało się prawdą. Kreatywny pomocnik strzelił w tym sezonie jedną bramkę (po przypadkowym rykoszecie z Bologną) i nie zanotował ani jednej asysty. Arthur jest autorem najdziwniejszej statystyki w tym sezonie Serie A. Popisał się tylko jednym (!) długim podaniem, które nie dotarło do kolegi z zespołu.

Aaron Ramsey i Adrien Rabiot grają poniżej oczekiwań, ale w ich grze możemy doszukać się pozytywów. Walijczyk ma całkiem niezłe statystyki (2 bramki i 4 asysty), natomiast Francuz wywiązuje się całkiem dobrze ze swoich zadań nałożonych przez Andreę Pirlo. Były piłkarz Schalke Weston McKennie jest prawdziwą rewelacją i strzałem w dziesiątkę działaczy Juve. Nikt się nie spodziewał, że Amerykanin wskoczy na tak wysoki poziom.

Na tej pozycji potrzebna będzie prawdziwa rewolucja, jeśli „Stara Dama” chce wrócić na szczyt.

4. Cristiano Ronaldo

Portugalczyk nie jest problemem Juventusu, ale piłkarze go otaczający. Mimo że prawdopodobnie CR7 sięgnie po capocannoniere, to Andrea Pirlo nie potrafi znaleźć pomysłu, aby w pełni wykorzystać obecność w drużynie jednego z lepszych piłkarzy w historii. Frustracja w niektórych spotkaniach Ronaldo jest uzasadniona. Najczęściej uwidacznia się, kiedy drużyna nie ma pomysłu na konstrukcje akcji i piłka wędruje do byłego zawodnika Realu, który musi wcielić się w rolę kreatora. Nie tylko Pirlo jest temu winien, ale także pomocnicy, którzy nie biorę rozgrywania akcji na swoje barki, tylko liczą na magię Cristiano. Wiele spekuluje się czy Portugalczyk zostanie w przyszłym sezonie nadal piłkarzem Juventusu. Prawdopodobnie tak, choć w przypadku braku awansu do Ligi Mistrzów, może się okazać, że Ronaldo przestanie interesować gra w Lidze Europy, a klub będzie chciał się uwolnić od gigantycznej pensji zawodnika. Ronaldo skończył w tym roku 36 lat. Nadal jest w znakomitej formie fizycznej i nie myśli o końcu kariery, tylko chce w dalszym ciągu sięgać po najbardziej prestiżowe trofea w piłce nożnej.

5. Liga Mistrzów

Jedyne co pozytywnego spotkało Juventus w tegorocznej edycji Champions League, to wysoka wygrana nad Barceloną (3:0). Można jeszcze docenić zwycięstwo nad Dynanem Kijów, ale trzeba pamiętać, że Ukraińcy nie mogli wystawić w obu spotkaniach najmocniejszego składu, przez ognisko koronawirusa, jaki dopadł tę drużynę. Prawdziwym koszmarem był mecz z Ferencvaros na Allianz Stadium, które dopiero udało się rozstrzygnąć w doliczonym czasie gry, po bramce Alvaro Moraty. Juventus w tamtym czasie dopiero nabierał rozpędu, a dwumecz z Porto miał być tylko formalnością.

Cóż… Morale przed pierwszym spotkaniem zostały podłamane dość niespodziewaną porażką z Napoli (1:0), które w tamtym okresie przeżywało kryzys. Juventus na Estadio Do Dragao nie pokazał nic szczególnego. Turyńczycy przegrali w beznadziejny sposób mecz, po katastrofalnych błędach swoich piłkarzy. Na pochwały zasłużył jedynie Federico Chiesa, który zdobył wyrównującą bramkę. W 93 minucie spotkania Daniel Siebert podjął dość kontrowersyjną decyzję, nie dyktując dość oczywistego rzutu karnego, po faulu na Cristiano Ronaldo. Włoskie media kilka dni grzmiały, bo ten dwumecz mógł się inaczej potoczyć, kiedy wykorzystałby „11” sam poszkodowany.

Minęły prawie trzy tygodnie, a Juventus do rewanżu podchodził natchniony zwycięstwem w lidze nad Lazio (3:1). No i niestety znów błędy indywidualne zaważyły na przebiegu spotkania. Na samym początku meczu beznadziejną interwencją w defensywie popisał się Merih Demiral, a w dogrywce… nie trzeba przypominać postawy Cristiano Ronaldo w murze. Bianconeri w rewanżu zagrali bardzo dobrze, a mogli jeszcze przed dogrywką wyrwać awans, ponieważ w doliczonym czasie gry w poprzeczkę uderzył Juan Cuadrado. Zwycięstwo po dogrywce 3:2 z osłabionym Porto nie dawało awansu do ćwierćfinału. Trzeci rok z rzędu Juventus przedwcześnie odpadł z Ligi Mistrzów i w dość kiepskim stylu. Na zwycięstwo w tych rozgrywkach czekają już ponad 25 lat.

6. Andrea Agnelli i Superliga

Większość kibiców piłki nożnej zamarła na wieść o powstaniu Superligi. Prezydent Juventusu był szefem europejskiego stowarzyszenia klubów UEFA. Włoch natychmiast zrezygnował z tej funkcji, kiedy na jaw wyszło, że jest jednym z założycieli nowo powstałej ligi dla najbardziej zamożnych klubów. Projekt Superligi okazał się totalną klapą, a Andrea Agnelli stał się jeszcze bardziej znienawidzony przez kibiców Juve. Plotki głosiły, że Włoch zrezygnował z funkcji prezydenta Juve, ale wszystkiego dowiemy się po sezonie. „Stara Dama” do samego końca trzymała się nowego pomysłu, co bardzo odbiło się na postrzeganiu klubu przez postronnych widzów. Juventus miał należeć do najlepszej „16” klubów Europy, a do samego końca muszą drżeć o awans do przyszłorocznej Ligi Mistrzów.

7. Formacja, taktyka i rola piłkarzy

Nie mieliśmy jeszcze w tym sezonie Juventusu dwóch spotkań z rzędu, żeby wystawili ten sam skład. Andrea Pirlo stara się rotować ustawieniami, zależnie od tego, jakich piłkarzy ma do dyspozycji i z jakim przeciwnikiem się mierzy. Federico Bernardeschi grał już w środku pola, na skrzydle, na wahadle, na lewej obronie, a nawet przez chwilę występował jako jeden z trójki środkowych obrońców. Na papierze przed meczem widnieje zawsze ustawienie 4-4-2, co jest bardzo mylne. Patrząc na heatmapę danych piłkarzy można zobaczyć, jak różni się ich rola na boisku od papierkowej wersji. Mogła się podobać taktyka Juve w dwumeczu Coppa Italia z Interem, kiedy boczni obrońcy zagęszczali środek pola i pomagali w konstruowaniu akcji. Na nerazzurrich przyniosło to skutek, ale inne drużyny zaczęły wykorzystywać dziurę pozostawioną na bokach obrony i Pirlo musiał wycofać się z tego pomysłu. Dużo zwycięstw dało „Starej Damy” ustawienie z wahadłami, ale nawet to w ostatnich tygodniach zostało zakopane, ponieważ Turyńczycy muszą grać bardziej ofensywnie. W ostatnich tygodniach cała gra Juventusu jest w rękach Cristiano Ronaldo.

Kibice bianconerich przeżywają trudny okres i obgryzają paznokcie z nerwów, czy ich drużynie uda się awansować do Ligi Mistrzów. Andrea Pirlo apelował o cierpliwość, ale tej brakuje już nawet jego podopiecznym. Projekt „Pirlizmo” może uratować jedynie zwycięstwo z Atalantą w finale Coppa Italią, a przecież jeszcze nie tak dawno ekipa Gian Piero Gasperiniego potrafiła pokonać Juventus (1:0). Ciężko przewidzieć co czeka Juventus w przyszłym sezonie. Czy Pirlo dostanie kolejną szansę? Czy Max Allegri wróci na ławkę trenerską? Czy jakimś cudem uda się wyrwać z Realu Zinedine Zidane’a? Zobaczymy, co przyniesie przyszłość i letnie mercato.

KACPER KARPOWICZ

Diego Maradona zawsze pozostanie dla nas Bogiem – wywiad z Bruno Galvànem.

Napoli w tym sezonie jest jedną wielką niewiadomą. Wciąż są w grze o Ligę Mistrzów, mimo konfliktu Gennaro Gattuso z Aurelio De Laurentiisem, wielu kontuzji, czy gorszej formy w danym okresie. Awans do prestiżowych rozgrywek byłby na pewno wielkim sukcesem dla drużyny spod Wezuwiusza. Przeprowadziliśmy wywiad z włoskim dziennikarzem CalcioNapoli24 i Metropolis – Bruno Galvànem, który opowie nam o spięciu na linii trener-prezes, Diego Maradonie, Arkadiuszu Miliku i wielu innych ciekawych kwestiach z perspektywy miłośnika „azzurrich”. Zapraszamy!

Czytaj dalej „Diego Maradona zawsze pozostanie dla nas Bogiem – wywiad z Bruno Galvànem.”

Czy to koniec przygody Claudio Ranieriego w Sampdorii?

Prawie pięć lat temu świętował z Leicester pierwsze mistrzostwo Anglii w historii tego klubu. Pół roku po sukcesie z „lisami” został zwolniony, ale i tak odchodził z drużyny w chwale. Przed Sampdorią trenował jeszcze takie drużyny jak: Nantes, Fulham czy Romę, ale z żadną z tych drużyn nie potrafił powtórzyć spektakularnego sukcesy. W oczach fanów na całym świecie zyskał sympatię. Kilka dni temu włoskie media informowały, że nie chce przedłużyć umowy z drużyną, która ma siedzibę w Genoi. Massimo Ferrero będzie próbował przekonać Włocha, by pozostał, ale decyzja wydaje się nieodwracalna. Jak ocenimy ponad dwuletnią Claudio w drużynie blucerchiatich? Zacznijmy od początku…

ZASTAŁ SAMPDORIĘ DREWNIANĄ…

Przed sezonem 2019/20 nowym szkoleniowcem drużyny z Genoi został Eusebio Di Francesco. Sampdoria w ubiegłym sezonie zajęła w lidze 9 miejsce, a Marco Giampaolo powędrował do Milanu. Nowy sezon z nowym trenerem miał być bardzo ważny. Massimo Ferrero wierzył, że uda się Sampdorii awansować do europejskich pucharów, a jak to wyglądało za kadencji Di Francesco? Rozpoczęli od trzech wysokich porażek z Lazio (0:3), Sassuolo (4:1) oraz Napoli (2:0). Już wtedy zapaliła się lampka, że potrzebna jest zmiana na stanowisku szkoleniowca, ale wszystko zmieniło zwycięstwo na własnym stadionie z Torino (1:0). Sampdoria prezentowała się tragicznie, zawodnicy nie przypominali zgranej ekipy z poprzedniego sezonu. Kolejne porażki sprawiły, że już w połowie października byłego trenera Romy zastąpił Claudio Ranieri.

Zadanie przed szkoleniowcem urodzonym w Rzymie było bardzo trudne. Blucerchiati zajmowali ostatnie miejsce w tabeli i byli głównym kandydatem do spadku. Po 13 kolejkach udało im się wydostać ze strefy spadkowej. Kiedy wydawało się, że wyszli na prostą, na początku grudnia rozegrali mecz z Cagliari. Był to prawdopodobnie najlepszy mecz ubiegłego sezonu. Drużyna Claudio Ranieriego prowadziła 3:1, ale ostatecznie przegrali 4:3, a w doliczonym czasie gry przełamał się po dwóch latach bez bramki Alberto Cerri. Tamto spotkanie Sampy wiele zmieniło na przestrzeni całego sezonu.

WIDOCZNE POSTĘPY, ALE CELEM BYŁO UTRZYMANIE

Claudio Ranieri od początku miał swoją wizję dotyczącą ustawienia i założeń taktycznych. Dopiero w połowie grudnia, czyli po ponad dwóch miesiącach wdrożył w Sampdorię swój plan. Do pomysłu trenera sceptycznie nastawiony był kapitan drużyny – Fabio Quagliarella, któremu nie podobał się defensywny styl gry. Do momentu wstrzymania rozgrywek wyniki Sampy były sinusoidą. Potrafili zremisować z Milanem (0:0), Sassuolo (0:0), ograć w pięknym stylu Brescię (5:1). Ale dobre spotkania potrafili zamazać beznadziejnymi występami takimi jak z Lazio (5:1), Napoli (2:4) czy Fiorentiną (1:5). Ogromne kłopoty mieli obrońcy podopiecznych Ranieriego, którzy popełniali na umór błędy. Podczas spotkania z drużyną Simone Inzaghiego tragiczne zawody rozegrał Julian Chabot. Mecz zakończył z czerwoną kartką, a komentujący to spotkanie Piotr Dumanowski i Dominik Guziak uznali, że był to najgorszy indywidualny występ w tamtym sezonie. Tuż przed lockdownem rozgrywek pokonali na własnym stadionie Hellas Verona. Covid mocno dotknął drużynę z Genoi. Pierwsze przypadki koronawirusa w Serie A pochodziły właśnie z ich drużyny. Manolo Gabbiadini bardzo źle przeszedł zakażenie. Równe dwa tygodnie męczyła go gorączka, która oscylowała w okolicach 40 stopni. Wirus nie ominął również Bartosza Bereszyńskiego, którego też męczyły objawy. Całe szczęście pod koniec czerwca rozgrywki udało się wznowić, a przed pierwszym spotkaniem po lockdownie Claudio Ranieri wysnuł teorię, że piłkarze, którzy przeszli zakażenie koronawirusem, mieli ogromny problem z wróceniem do formy.

W ciągu tygodnia drużyna Sampdorii rozegrała trzy spotkania i trzy spotkania przegrała. Znów nad klubem pojawiło się widmo spadku, który nie oszczędził także lokalnego rywala – Genoę. Po 29 kolejkach wiadomo już było, że z Serie A pożegna się Spal i Brescia, a o ostatnie miejsce premiowane spadkiem będzie walczyło Lecce, Genoa oraz Sampdoria. W następnym sześciu spotkaniach udało im się wygrać aż pięć z nich. Doskonałą formę prezentowali Emil Audero, Fabio Quagliarella, Manolo Gabbiadini oraz Karol Linetty. To oni byli w tamtym sezonie najlepszymi piłkarzami blucerchiatich. Po 34 kolejkach wskoczyli nawet na 13 lokatę, a połowa miasta Genoi mogła odetchnąć z ulgą, gdzie druga połowa obgryzała paznokcie, aby udało się utrzymać w lidze. Sampdoria zakończyła sezon na 15 miejscu, a Genoa na 17. W październiku podjęto dobrą decyzję, aby zatrudnić Claudio Ranieriego, który otrzymał prosto brzmiące zadanie – utrzymać Sampdorię w Serie A. Włoski trener wywiązał się z tej roli znakomicie, a Massimo Ferrero zaproponował nową umowę, aby Claudio w następnym sezonie powalczył o coś więcej, niż tylko utrzymanie.

OBECNY SEZON, CZYLI WYJŚCIE NA PROSTĄ

Podobnie jak w ubiegłym sezonie, drużyna Sampdorii nie szalała podczas letniego mercato. Z Interu do klubu trafił Antonio Candreva oraz wrócił z wypożyczenia Valerio Verre. Udało się utrzymać trzon zespołu, który wystarczyło tylko doszlifować. Na inaugurację sezonu wysoko przegrali z Juventusem (3:0), w którym na ławce trenerskiej debiutował Andrea Pirlo. W drugiej kolejce zanotowali porażkę na własnym stadionie z beniaminkiem Benevento (2:3) i wydawało się, że aktualny sezon będzie kopiuj-wklej ubiegłych rozgrywek. Wszystko ruszyło w 3 kolejce, kiedy zdołali pokonać na wyjeździe Fiorentinę (1:2). W następnych kolejkach zdołali wygrać z takimi tuzami  włoskiej Serie A, jak Lazio (3:0) i Atalantę (1:3).

Po znakomitej serii znów przyszedł marazm. W listopadzie nie wygrali żadnego spotkania, a na domiar złego odpadli z Coppa Italia po porażce z lokalnym rywalem – Genoą. Przed świętami Bożego Narodzenia Claudio Ranieri znalazł się na celowniku Massimo Ferrero. Właściciel Sampdorii zaprosił „na dywanik” trenera i kapitana Fabio Quagliarellę. Skutek był natychmiastowy. Przed świąteczną przerwą w rozgrywkach pokonali Hellas Veronę (1:2) i Crotone (3:1). Na koniec roku znajdywali się w czołowej dziesiątce, co można było uznać za sukces. Najlepszy mecz sezonu przypadł na święto Trzech Króli. Piłkarze blucerchiatich pokonali dość niespodziewanie na własnym stadionie Inter, a prawdziwe show w tamtym spotkaniu zaprezentował Antonio Candreva, który skarcił swój były klub. Wątpliwości budził stan murawy na Stadio Luigi Ferraris. Przed meczem z ekipą Antonio Conte nad Genoą przeszła potężna ulewa, która doszczętnie zrobiła z boiska bagno. Dopiero po ponad miesiącu udało poprawić stan murawy. Natomiast Sampdoria prezentowała równą formę. Drużyna z Genoi ustabilizowała swoją pozycję w środku tabeli, ale w ostatnich tygodniach pojawiła się informacja, że Claudio Ranieri będzie chciał po sezonie opuścić szeregi blucerchiatich. Włoski szkoleniowiec ma dobre stosunki z zarządem, ale swoją decyzję tłumaczy spełnieniem celu, czyli utrzymania w ubiegłym sezonie i w aktualnym zdobycia w najszybszym możliwym tempie 40 punktów, które są barierą utrzymania. Plotki w Italii mówią, że jego miejsce ma zająć aktualny trener Venezii – Paolo Zanetti. W sezonie 2020/21 nie uda się awansować do europejskich pucharów, ale o takim wyróżnieniu nie myśleli nawet przez minutę w klubie. Massimo Ferrero na pewno zasiądzie do rozmów z Ranierim, ale jego decyzja wydaje się nieodwracalna. Następca będzie miał jednak ułatwione zadanie, gdyż przejmie drużynę poukładaną i głodną wyników.

We włoskim środowisku Claudio ma miano trenera, do którego należy podejść z szacunkiem. Sukcesy w Premier League i Serie A sprawiły, że nadal będzie pożądanym trenerem na rynku. Ranieri w październiku skończy 70 lat, ale nie myśli jeszcze o emeryturze. Uwielbia nowe wyzwania, więc możemy czekać na oficjalną informację, który klub w następnym sezonie Włoch poprowadzi.

KACPER KARPOWICZ

Manuel Locatelli – perełka z Mediolanu błyszczy w Sassuolo

Wszedł do Milanu w wieku 18 lat. Regularnie otrzymywał minuty oraz pokazywał się z wyjątkowej strony, ale już dwa lata później został wypożyczony z obowiązkiem wykupu do Sassuolo. Wydawało się, że chłopak nie poradził sobie z presją, ale tylko uśpił naszą czujność i wskoczył pod okiem Roberto De Zerbiego na światowy poziom. Dziś wymieniamy Locatellego jako kandydata na przyszłego lidera środka pola w Juventusie oraz chłopaka, który może bez problemu wskoczyć do podstawowego składu reprezentacji Włoch na Mistrzostwa Europy.

Z BERGAMO DO MEDIOLANU I PIERWSZE POWOŁANIA DO REPREZENTACJI

Manuel Locatelli swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Atalancie. Już jako młody chłopak wyróżniał się w rozgrywkach Esordienti (dla dzieci w wieku 11-12 lat), co poskutkowało szybkim transferem do Milanu. Rodzinny dom opuścił jako 11-latek, aby przenieść się do stolicy Lombardii. Włoch był wyróżniającym się chłopakiem w rozgrywkach młodzieżowych w koszulce Milanu. Potrafił w pojedynkę rozprawiać się z przeciwnikami, co skutkowało powołaniami do juniorskich reprezentacji Italii oraz treningami ze starszymi kolegami. Trenerzy młodych ekip rossonerich słusznie faworyzowali Locatellego, ponieważ wyróżniał się nawet na tle starszych kolegów. W koszulce narodowej przeszedł każdy szczebel od U15 po U21. Rozegrał aż 71 spotkań w koszulce młodej „Squadra Azzurra”. Manuel swój pierwszy profesjonalnym kontrakt z klubem podpisał w 2015 roku, jako zaledwie 17-letni chłopak. Chyba nikt się nie spodziewał, że już rok później będzie miał za sobą debiut i pierwszą bramkę w Serie A.

PROMYK SŁOŃCA I NADZIEI W KOSZULCE CZERWONO-CZARNEJ

 „O Boże! Niesamowite, ależ uderzył Manuel Locatelli, a ten chłopak ma zaledwie 18 lat!” – tak krzyczał po zdobytej bramce dla Milanu w spotkaniu z Sassuolo komentator Eleven Sports Piotr Dumanowski. Była to debiutancka bramka Manuela na poziomie Serie A. Jak szybko zadebiutował, tak równie szybko pokochało go San Siro. Mijały tygodnie, miesiące, a Manuela zaczęła przytłaczać bezbarwność Milanu. Chłopak miał problem z udźwignięciem presji, jaka spadła po znakomitym debiucie. Zapytaliśmy Marcina Długosza – eksperta Calcio oraz miłośnika Milanu, o Locatellego, który nie przeszedł drogi usłanej różami w Mediolanie.

– Chyba każdy kibic Milanu miał co do Manu ogromne oczekiwania. I dość paradoksalnie właśnie jego świetne wejście do zespołu spowodowało, że potem rzeczy nie potoczyły się jak należy. Ludzie z dnia na dzień przestali postrzegać Locatellego jako obiecującego 18- czy potem 19-latka, a zaczęli patrzeć na niego przez pryzmat goli z Sassuolo i Juventusem. Pięknych, ważnych, ale jednak rozdmuchujących otoczkę wokół tego chłopaka do granic możliwości, czy raczej te granice przekraczając, a jeśli dodamy do tego fakt, że zawodzący klub pokroju Milanu to ostatnie miejsce w piłkarskim świecie, gdzie można liczyć na spokojny rozwój i wprowadzanie, to mamy obraz, dlaczego tak to się potoczyło – podsumował ekspert.

Na pewno był okres wow, bum i zaskoczenia, a potem przyszła szara rzeczywistość. Gdzieś przeczytałem, że Locatelli teraz w stosunku do Milanu jest jak zraniona dziewczyna – z jednej strony wciąż kocha, z drugiej nie ma mowy o wybaczeniu, a jest chęć zemsty i uleczenia zadry w innych barwach, na przykład Juventusu. Więc posługując się dalej tą nomenklaturą, ujmijmy, że po początkowym zauroczeniu i całkowitym straceniu głowy, życie codzienne nie było już tak kolorowe i uczucie wygasło – komentuje Marcin Długosz.

Sezon 2016/17 był bardzo dobry w wykonaniu nastoletniego piłkarza. Na boiskach Serie A spędził 1689 minut, strzelając dwie bramki (wcześniej wspomniana z Sassuolo i Juventusem). Cały rok Locatelli grał na młodzieńczej fantazji, nieraz potrafił swoich kolegów z drużyny zagrzewać do walki. Był materiałem na przyszłego kapitana Milanu, ale przyszły sezon okazał się ostatnim w koszulce rossonerich…

Kolejny sezon i kolejny rok postępów? Nie tym razem. Locatellego przerosły oczekiwania, z miejsca miał stać się liderem pola, a Vincenzo Montella i później Gennaro Gattuso zaczęli więcej wymagać od młodego chłopaka. Kibice Milanu również rzucili na barki Manu presję, której kompletnie nie udźwignął. Wkrótce Włoch zaczął przegrywać rywalizację z Lucasem Biglią, który trafił w tym samym sezonie do drużyny rossonerich za 20 mln euro. Wyżej w hierarchii od niego był później nawet doświadczony Riccardo Montolivo, który wracał do zdrowia po ciężkiej kontuzji. Problemy Milanu spiętrzyły kłopoty Manuela. Co poszło nie tak?

– Milan latem 2017, jak wszyscy pamiętamy, wydał kupę pieniędzy i nie miał z tego właściwie nikt. Spiętrzające się oczekiwania, brak realizacji celów, zawodzący zawodnicy… To nie był czas ani miejsce, żeby kogoś głaskać, nawet jeżeli były ku temu powody. Inaczej byłoby w obecnym Milanie, co doskonale udowadnia Tonali. On sobie wchodzi krok po kroku, łapie pewność, z miesiąca na miesiąc wygląda lepiej. Bo to się odbywa naturalnie, ma czas, nie zjadają go przerośnięte oczekiwania. Locatelli nie miał tego szczęścia, trafiając na dużo bardziej burzliwy okres w klubie – opowiada fan rossonerich.

W sezonie 2017/18 rozegrał tylko 668 minut, ani razu nie wpisując się na listę strzelców i ani razu asystując. Apetyt rósł w miarę jedzenia, ale Włoch nie zaspokoił głodu sukcesów w Milanie. Klub borykał się z ogromnymi problemami, a Manuel, żeby wyjść na prostą, udał się na wypożyczenie z obowiązkiem wykupu do Sassuolo.

– Klub słusznie zauważył, że ówczesny 20-letni Locatelli nie jest zawodnikiem będącym we właściwej formie, aby występować na kierownicy Milanu. Oczywiście z dzisiejszej perspektywy można się złapać za głowę, że wolano w tym względzie Biglię, ale na stan wiedzy z 2018 roku rozumiem, że klub wolał wtedy mieć ligowego wyjadacza – nawet jeśli dalekiego od topowej formy – niż młokosa, który był wciąż do ogrania i zagubił swój blask. Dalszy wybór był pewnie indywidualną decyzją Locatellego. Mógł to ciągnąć, ale wolał odejść i grać regularnie. Wyszło znakomicie dla niego – komentuje dziennikarz Super Expressu.

NOWY KLUB, NOWE CELE, NOWA RZECZYWISTOŚĆ

Decyzję o zmianie wart podjął z agentem. Milan nie stawiał oporu, zgadzając się na warunki Włocha. Locatelli miał ogromny żal do swojego byłego klubu, że nie otrzymał wsparcia, kiedy był w trudnej sytuacji.

„Pożegnanie z Milanem? Nie wiem, czy to właściwe powiedzieć, że mnie porzucili, ale w Milanie nie czułem już więcej zaufania. Cierpiałem i płakałem. Jestem szczery” – opowiada piłkarz Sassuolo.

W nowej drużynie na dzień dobry stał się ważną postacią. Roberto De Zerbi dostosował taktykę „neroverdich” do młodego Włocha. Zapytaliśmy Marcina Ostrowskiego – redaktora Calcio Merito, czy spodziewał się wybuchu talentu pomocnika od pierwszych spotkań w nowej drużynie.

– Locatelli trafił na moment, w którym Milan potrzebował piłkarzy na „już”. Nie dostał czasu na rozwinięcie się. Gdy Locatelli wchodził do zespołu bez presji, jak obecnie Tonali, być może Milan miałby teraz u siebie jednego z najlepszych pomocników w lidze. Locatelli pokazywał potencjał, ale aż taka eksplozja jego talentu na pewno zaskoczyła. Ten piłkarz ma cechy kompletnego pomocnika. Przed nim otwarta droga do światowej czołówki na tej pozycji – podsumował nasz rozmówca.

W swoim pierwszym sezonie Manuel Locatelli rozegrał aż 1976 minut. Piłkarski rok kończył z dwoma bramkami i czterema asystami na koncie. Etatowy młodzieżowy reprezentant Italii zaliczył przełomowy sezon w swojej karierze. Reanimacja wielkiego talentu trwała bardzo krótko.

Przyszły sezon przyniósł jeszcze więcej dobrego. Manuel zajął miejsce w składzie Stefano Sensiego, który powędrował do Interu i stał się liderem środka pola Sassuolo. Wizja i zmysł gry chłopaka wskoczyła na jeszcze wyższy poziom. Roberto De Zerbi wyczarował nowego Locatellego, który już nie tylko odpowiadał za destrukcję ataku rywali, ale także za konstruowanie akcji ofensywnych drużyny, która przechodzić miała przez nogi Locatellego. Sezon 2019/20 przerwany pandemią był równie wyśmienity co poprzedni. Na boisku spędził łącznie 2741 minut, co było najwyższym wynikiem w całej drużynie (nie licząc bramkarza Consigliego). Świetne występy zaowocowały pierwszymi powołaniami do reprezentacji Italii przez Roberto Manciniego.

Aktualny sezon można uznać za wybitny. W przypadku absencji Domenico Berardiego to Manuel zakłada opaskę kapitańską. Całą drużynę Sassuolo można uznać za rewelację rozgrywek Serie A, ale mózgiem fenomenu drużyny De Zerbiego jest Locatelli. Czy Milan może żałować utraconej perełki?

– Łatwo powiedzieć dziś, że się żałuje, ale… chyba nie. Milan akurat w środku pola nie ma co narzekać, bo duet Kessie – Bennacer w formie może konkurować o miano najlepszego w lidze. Rozwija się Tonali, gigantyczny talent. A sam Locatelli potrzebował zmiany otoczenia, przede wszystkim mniejszych oczekiwań i presji, żeby spokojnie się rozwinąć i postawić na stół swoje karty. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że obecnego Manu nigdy byśmy nie ujrzeli, gdyby przed ostatnie lata w Milanie tylko wchodził z ławki czy grał od czasu do czasu, dodatkowo obrywając krytyką nie tyle za siebie, co za wszystko wokół, bo wiadomo, jak ciężko było/jest znieść ten aspekt w tak wielkim klubie, który zawodzi. Czasami rozłąka, choć bolesna, to najlepsza decyzja i myślę, że z perspektywy czasu po prostu wyszło dobrze. Locatelli się rozwija, Milan ma innych i nie narzeka. Pozostanie tylko drobne uczucie niespełnionej romantycznej historii – opowiada stały ekspert programu „Curva Sud” na Kanale Sportowym.

REPREZENTACJA WŁOCH I WALKA O PODSTAWOWY SKŁAD

Manuel piął się po szczeblach młodzieżowej kadry, tak samo teraz pnie się po szczeblach w hierarchii pomocników. Roberto Mancini nie jest w stanie zagwarantować na ten moment Locatellemu tej samej pozycji co w Sassuolo. Rywalizacja w środku pomocy „Squadra Azzurra” jest chyba największa na świecie. Na ostatnim zgrupowaniu wskoczył Manu do podstawowego składu w miejsce Jorginho i spisał się wyśmienicie. Włosi ocenili go największym wygranym ostatnich spotkań. Marco Verratti i Nicolo Barella są nietykalni, ale czy piłkarz Sassuolo jest w stanie wygryźć zawodnika na co dzień grającego w Premier League

– Roberto Mancini uwielbia Jorginho, który jest mózgiem zespołu i ma niesamowitą wizję gry. Wydaje mi się, że Locatellemu ciężko będzie przeskoczyć w hierarchii Verrattiego, Barellę czy Jorginho, ale obecnie jest chyba czwartym do grania, nad Pellegrinim. Nie możemy też zapominać o jego byłym koledze z zespołu, Stefano Sensim, który ma problemy ze zdrowiem, ale gdy już gra prezentuje się naprawdę znakomicie. Włosi mają niewyobrażalnie mocny środek pola i każdy z tych piłkarzy jest gwarancją jakości – odpowiada Marcin Ostrowski.

Locatelli rozegrał do tej pory 9 spotkań dla reprezentacji Italii, strzelając jednego gola w meczu z Bułgarią. Kadra stoi dla niego otworem. W styczniu skończył dopiero 23-lata, a selekcjoner reprezentacji Włoch uwielbia bazować na młodzieży.

PRZYSZŁY TRANSFER DO JUVENTUSU?

Otrzymywaliśmy już podczas zimowego mercato informacje, że Locatellim interesują się wielkie marki. Przewijały się takie nazwy klubów jak: Manchester City, Bayern Monachium, Liverpool, ale najczęściej wymieniany był Juventus. „Stara Dama” ma ogromne problemy i braki w środku pola, a transfer Locatelli wisiał już w powietrzu latem. Turyńczycy złożyli ofertę w wysokości 30 mln euro za Manu, ale natychmiastowo została odrzucona przez Giovanniego Carnevalliego i Carlo Rossiego – prezesa zarządu oraz prezydenta klubu. Juventus byłby najlepszy wyborem dla Locatellego?

– Locatelli wskoczył już na tak wysoki poziom, że byłby wzmocnieniem dla każdej drużyny Serie A. Naturalnym ruchem byłby wybór Juventusu, u którego ta formacja mocno kuleje. Nie mam wątpliwości, że piłkarz Sassuolo byłby teraz najmocniejszym punktem drugiej linii „Bianconerich”. Zapracował sobie na grę w klubie, który co roku realnie walczy o Scudetto i mógłby zdecydowanie poprawić wyniki „Starej Damy” w Lidze Mistrzów – podsumował redaktor Calcio Merito.

Talent jest darem, który jest łatwo zakopać, a trudno oszlifować. Manuel Locatelli stał jedną nogą nad przepaścią, ale pomocną dłoń wyciągnęło Sassuolo i Roberto De Zerbi. Dziś możemy zachwycać się przed telewizorem zagraniami reprezentanta Włoch i zastanawiać się, czy od przyszłego sezonu będziemy go oglądać w biało-czarnej koszulce Juventusu.

KACPER KARPOWICZ

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑