Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce !! Zasłużyliście na Valhallę !!

Jakże się wkurwiłem po tych karnych !! Jakże wkurwił mnie niewykorzystany karny Kuby !! Nie sądziłem że tak to przeżyję … Nie, nie byłem wkurwiony jako kibic. Jako kibic, po ostatnim karnym Quaresmy wstałem z podniesioną głową, dumny z mojej kadry. Nie byłem wkurwiony na Kubę … musiałbym być chyba pojebany, żeby wkurwiać się na ikonę tej drużyny. Byłem wkurwiony na to, jak niesprawiedliwy jest futbol. Było mi żal biało-czerwonych, bo bez wątpienia zasłużyli na ten półfinał. Byłem wkurwiony że psim swądem znów prześlizgują się podopieczni Santosa. Chociaż powiedzieć że byliśmy od nich w tym meczu lepsi akurat nie jest do końca zgodne z prawdą. Gdyby Ronaldo wczoraj był sobą pewnie wyrzuciłby nas z turnieju, bo miał ku temu 100% okazję po wrzutce Mouthino. Ale zasłużyliśmy bardziej na awans w przekroju całego turnieju. Zasłużyliśmy za lepszą grę w fazie grupowej. Oni w 90 minutach nie pokonali nikogo. Trzy remisy w fazie grupowej, wygrana w 118 minucie z Chorwatami i wygrana po karnych z nami. I ta drużyna jest w półfinale. Widocznie wczoraj Matka Boska Fatimska czuwała bardziej od Częstochowskiej, bo modlili się jedni jak i drudzy…W dodatku karnego marnuje nam piłkarz, który absolutnie nie zasłużył na taki cios. Zdaniem wielu, nasz najlepszy zawodnik na tym turnieju. Bardzo ważne ogniwo szatni. Futbol to zimna suka …

Wielki szacunek dla Fabiana i Kuby za udzielone po meczu wywiady. Łukasz nie jest specjalistą od karnych. Nie był bliski obronienia żadnej z 10 jedenastek, które zostały strzelone na naszą bramkę. Nawet przy spudłowanym strzale Xhaki rzucił się w przeciwnym kierunku. Wiele osób uważa że Nawałka powinien był wczoraj zastosować manewr podobny do tego, który wykorzystał Van Gaal dwa lata temu podczas Mundialu w Brazylii, zmieniając w ostatniej minucie dogrywki Cillessena na Tima Krula, który jest lepszym specjalistą od obrony karnych.Ostatecznie roszada LVG przyniosła skutek i Holendrzy pokonali wówczas Kostarykę awansując do półfinału. Czy wprowadzenie wczoraj na boisko Boruca lub Szczęsnego przyniosłoby podobny efekt? Możemy sobie gdybać … Ale na miłość boską. Łukasz w meczu ze Szwajcarią wybronił nam życie, zapewnił przejście do ćwierćfinału. Taki manewr byłby jednak nie wporządku wobec niego. Nie obronił? Trudno. Na chuj teraz drążyć temat. Sam wie że mógł zrobić więcej. Powiedział o tym we wczorajszym wywiadzie dla Polsatu. Wywiadzie który wzruszył kibiców bardziej niż saga „Zmierzch” nastoletnie fanki. Kuba również z wypiętą klatą postanowił stanąć przed kamerą. Wziął ciężar na swoje barki. Bo Ci chłopcy to zawodowcy. Poprostu…

Ta kadra ma inne DNA niż każda poprzednia … chyba do czasów Piechniczka. Ale ery Piechniczka w latach 80tych a nie tej nie udanej, dekadę później. Ta kadra nie wychodzi na murawę ze spętanymi nogami. Ta kadra nie boi się porażek. Ta kadra wierzy w swoje umiejętności. Ta kadra wierzy w zwycięstwo z każdym rywalem. Ta kadra ma ambicje. Ta kadra ma nieprzeciętne piłkarskie skille. Ta kadra potrafi czasem włączyć sobie katalońskie DNA, jak wczoraj w akcji z 22 minuty gdy rozklepali portugalską defensywę kilkoma szybkimi podaniami w trójkącie, w ich polu karnym. Ta kadra nie zaspokaja się resztkami. Ta kadra chce dostawać najlepsze kąski. Ta kadra pokaże nam jeszcze nie raz to za co ją kochamy: serducho, ambicję i dobrą grę.

Prosiłem was wczoraj przed meczem tylko o to byście polegli jak wojownicy, jeśli macie przegrać. To co zrobiliście przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Życie jest niesprawiedliwe skoro nie możecie grać dalej… Jesteście wojownikami, jesteście berserkerami, jesteście prawdziwą biało-czerwoną husarią. Już nie mogę się doczekać waszej kampanii eliminacyjnej do kacapskiego mundialu !!  Selekcjonerze dziękuję ci że z tych pojedynczych wojowników stworzyłeś armię !!

Oczywiście. Nasza gra nie jest doskonała. Gdyby taka była, właśnie szykowalibyśmy się do ogolenia kolejnego przeciwnika w półfinale. Ale ja przez swoje całe życie doznałem tylu piłkarskich upokorzeń, musiałem patrzeć tyle razy na przestraszonych, zahukanych piłkarzy z orzełkiem na piersi, którzy dali się ogrywać jakimś ogórom z Ekwadoru, Korei czy innych Mołdawii… A teraz przed meczem z Portugalią wcale nie jestem pewny że to oni są faworytami. Baaa, gdybyśmy mieli teraz mierzyć się z Brazylią, którą widziałem na Copa America, tą prowadzoną przez Dungę, to uważam że byśmy ich ogolili. Dziękuję, dziękuję panowie za to że nie boję się kolejnych starć. Przed wrześniowym meczem w Kazachstanie jestem pewny że ich opierdolimy !! Bo my jesteśmy Reprezentacja Polski, ze swoim stylem, czarnym koniem Europy. A oni ogórkami z postradzieckich stepów. Miesiąc temu moje myślenie byłoby inne i powiedziałbym że już nie ma słabych drużyn, że to będzie trudny mecz…

Szkoda jednak że trafiają się jeszcze ludzie, którzy mimo to plują na tą kadrę. Szkoda że chociaż w ograniczonej już formie, ale nadal zdarzają się osoby hejtujące tą drużynę. Ciekaw jestem ilu z nich w swoim życiu osiągnęło chociaż ułamek takiego sukcesu jak nasi reprezentanci. Szkoda że nie każdy potrafi odnaleźć w swoim życiu radość z takich rzeczy jak dobra gra kadry. Że dla niektórych największą orgią jest móc napisać, oczywiście anonimowo, na jakimś forum że:”Nawałka to chuj, bo złe zmiany, Lewy to pedał bo nie strzela, Milik niech spierdala na drzewo a Fabian nie umie bronić…”. Szkoda że tak wielu ludzi nadal choruje na tą zjebaną przypadłość zwaną malkontenctwem. Dobrze że tendencja jest spadkowa… Trudno. Niech pierdolną sobie nad łóżkiem plakat ich nowej przywódczyni – Maryli Rodowicz.

Mam tylko nadzieję że gdy ta kadra przeminie to już nigdy nie powrócimy do poziomu podrzędnej europejskiej reprezentacji, dostającej smary w eliminacjach od noł-nejmów. Że jest to początek, narodziny kadry z pazurem. Tak jak kilka lat temu miało to miejsce ze szczypiornistami. Nie wracajmy już do czasów Smudów i Fornalików! Błagam! Zachowajmy to nasze unikatowe DNA, które nadał nam Nawałka. Niecha nawet gdy przeminie pokolenie Lewego, Kuby i Piszczka w ich miejsce przyjdą kolejni piłkarscy gladiatorzy, zrodzeni w kraju nad Wisłą.

 

P.S.

I tylko gdzieś tam z tyłu głowy, kuje bolesna myśl, że oto nasze ogórkowo-gówniane klubiki, z naszej ogórkowo-gównianej ligi, rozpoczęły sezon przyjmowania smarów od parodystów z krajów pokroju: Bułgaria i Macedonia. Oj, sprowadza to trochę na ziemię. Euro przemija i już nie długo możemy wrócić do szarego świata zgrzytania zębami i oglądania starć dobrze opłaconych amatorów z ligi polskiej. Panowie z Cracovii i Zagłębia, trochę wstyd że w takiej chwili pokazujecie jakimi potraficie być paralitykami…

 

56e7c7e85be5e1_79255040

 

 

Fuck Calm & Die In Battle !!!

Już tylko kilka godzin! Już tylko chwile dzielą nas od najważniejszego meczu naszej kadry narodowej od … hmm … myślę że od 34 lat. Od meczu z Francją o 3 miejsce na Mundialu w Hiszpanii w 1982 roku. Od tamtego momentu polska kadra nie grała meczu o większą stawkę !

Tak jak pisałem wcześniej, ta kadra jak dla mnie zrobiła już swoje na francuskim czempionacie. Dziś mogą położyć się na murawie Stade Velodrome i przeleżeć tak 90 minut a i tak będę ich witał w kraju jako moich bohaterów. Jakiś wewnętrzny głos podpowiada mi jednak, że to nie koniec emocji. Ta kadra niczym Pudzian: „Tanio skóry nie sprzeda”. Tylko że to nie będą śmieszne frazesy jak w przypadku polskiego strongmana. Dziś w Marsylii będzie wojna! Wojna którą pragniemy zwyciężyć !! A jeśli dziś mamy zginąć, to zgińmy jako wojownicy !!! Zgińmy w bitwie !!! Niech na boisku pojawi się 11 mitycznych berserkerów !!! Zresztą … nie wątpię że tak będzie. Nie wątpię że jutro obudzimy się albo jako mieszkańcy jednego z czterech krajów, najlepiej grających w piłkę na kontynencie europejskim albo po prostu jako ludzie, którzy mogą być dumni ze swoich piłkarzy. Nareszcie !!! Po latach upokorzeń ! To już jest w zasadzie przesądzone …

Ale właściwie dlaczego mamy przegrać? W czym na tych mistrzostwach Portugalczycy są lepsi od nas? Ich kadra nie pokazała jak do tej pory niczego co byłoby godne uwagi. No … może poza przebłyskami geniuszu Ronaldo w meczu z Węgrami. To będzie piąty mecz przeciwko reprezentacji Portugalii, który dane mi będzie obejrzeć w moim życiu. Było pamiętne 0:4 w koreańskim Jeonju na Mundialu w 2002 roku. Ale to była Portugalia z Pauletą, Rui Costą, Figo, Couto, Joao Pinto czy Nuno Gomesem. Potem pamiętne mecze w eliminacjach do Euro 2008. Wygrana na Stadionie Śląskim 2:1 po dwóch bramkach Ebiego Smolarka. Jeden z najlepszych meczy polskiej kadry narodowej ostatniego XXV-lecia a na pewno najlepszy za kadencji Leo Benhakkera. W rewanżu remis w Lizbonie wyszarpany w samej końcówce za sprawą strzału rozpaczy Jacka Krzynówka, który zdążył się jeszcze odbić od pleców interweniującego Ricardo. Na koniec dość bezbarwny mecz na otwarcie Stadionu Narodowego, zakończony wynikiem 0:0. Śmiem twierdzić że w każdym z tych czterech poprzednich meczy byliśmy kadrowo słabsi niż teraz, za to Portugalczycy mocniejsi. Mimo wszystko (poza meczem w Korei) potrafiliśmy z Portugalczykami zagrać jak równy z równym (a i klęska w Korei w pierwszej połowie wyglądała przyzwoicie). Na dzień dzisiejszy uważam, że mamy porównywalną siłę rażenia pierwszej 11stki co drużyna z Półwyspu Iberyjskiego. Brzmi niedorzecznie, ale …. Mają CR7 … a poza nim? Niespełniony supertalent Quaresma. Renato Sanches, kolejny supertalent, który znowu w wielkiej piłce nie zdążył jeszcze pokazać nic, mimo że Bayern wyścielił za niego 35 baniek. Powszechnie znienawidzony Pepe, bardziej słynący z boiskowego chamstwa aniżeli z umiejętności stricte piłkarskich. Powiedzcie, które z tych nazwisk elektryzuje fanów młodego pokolenia? Kto z obecnego składu, nie licząc Krystyny, jest gwiazdą, już nie wielkiego formatu, ale chociaż umiarkowanego formatu? Pepe z racji gry w Realu? Może. Ale to stoper. Poza tym? Emeryci: wspomniany Quaresma, Joao Moutinho, Ricardo Carvalho. Albo nieopierzona młodzież. Nie ma wielkich nazwisk jak: Figo, Nuno Gomes czy Rui Costa. Wiadomo. Mimo wszystko to Portugalia i musimy podejść z należytym szacunkiem. Ale z szacunkiem, piłkarskim respektem. Nie ze strachem. Z takim samym szacunkiem z jakim oni powinni podejść do nas. Ale najlepiej niech nas zlekceważą, niech sobie myślą że są już w półfinale a o 23:00 niech płaczą i chowają swoje nażelowane łby między kolanami. Szwajcarzy mieli Xhakę, Shaquiriego w obronie Lichtsteinera. Naprawdę, sprawa kolejny raz rozbija się o Ronaldo, gdyby go wyjąć z tej kadry to potencjałem nie różnili by się za bardzo od naszych poprzednich rywali.

Przed każdym meczem na tym turnieju miałem tylko jedno życzenie. Zagrajmy z serduchem, jeździjmy na dupie. Dziś już nie muszę go mieć. Wiem że tak będzie. A skoro będzie zaangażowanie i ambicja, to jestem spokojny. Wiem że będę z was dziś dumny … nawet jeśli przegracie tą bitwę. Po meczu futbolowe Walkirie bez cienia wątpliwości będą mogły was zabrać do Valhalli.

P.S.

Osobiście stawiam na remis 1-1 i kolejne emocje w doliczonym czasie gry. Ostatecznie oczywiście ogolimy ich. Tym razem przejdziemy po dogrywce 😉

P.S. 2

Ku pokrzepieniu serc 😉 :

 

 

 

perun

Szybka piłka po wczorajszym meczu. Nie budźcie mnie z tego snu !!

Mamy to kurwa !! Nadeszła wiekopomna chwila !! Poznałem jak smakuje wyjście z grupy na wielkim turnieju, teraz poznałem uczucie euforii po wygraniu konkursu jedenastek na imprezie rangi mistrzowskiej! Niczego więcej od was nie oczekuję chłopacy. Teraz już tylko możecie, nic nie musicie. Ale czy ta Portugalia nie jest do opierdolenia…?

Jaki to był mecz! Matko przenajświętsza! Dawno się tak nie denerwowałem. Miałem w pewnym momencie mroczki przed oczami i gdyby nie to, że druga połowa dogrywki upłynęła mi na podróży do pracy, dzięki czemu głowa trochę przewietrzała to nie wiem czy nie skończyłbym na pogotowiu… Pierwsza połowa genialna w naszym wykonaniu. Pokazujemy że potrafimy grać również piłkę pozycyjną, fenomenalnie neutralizować przeciwnika, wymienić kilka dobrych podań aż w końcu celnie ukłuć rywala. Tylko znowu zabrakło precyzji … Tylko drugi mecz z rzędu już na samym początku marnujemy stuprocentową okazję.  Tylko znowu ten Milik. Ale koniec końców mieliśmy znów tego, który pomału staje się legendą tej drużyny. Kuba, jesteś wielki! Druga połowa, Lewy wykoszony przez Schara równo z trawą. Powinna być czerwień. Clattenburg chyba zapomniał że to jednak nie angielska rąbanka ligowa. Szwajcarzy z nożem na gardle zaczynają nas spychać do coraz głębszej defensywy. My dajemy się zdominować, coraz rozpaczliwiej bronić. Fabian zalicza interwencję mistrzostw, wyciąga strzał z wolnego Rodrigueza, który nie miał prawa być obroniony. Szwajcarski obrońca chyba do tej pory zastanawia się nad tym jak ten strzał nie wpadł do siatki. Fabian w tym momencie zamienił się chyba w Kena Wakashimazu, bo tylko postać z japońskiego anime byłby w stanie to wyjąć.  Następnie Seferovic obija nam poprzeczke. Got mit uns. Niestety chwilę później Shaqiri oddaje nożycami strzał życia, który z pewnością będzie aspirować do bramki turnieju. Tego już nawet Łukasz nie był w stanie obronić. Niestety. 1-1. Dogrywka. A jeszcze kilka dni wcześniej zastanawiałem się nad tym jak abstrakcyjnie brzmi wizja rozgrywania przez naszą kadrę dogrywki i ewentualnej serii rzutów karnych. Pierwsza połowa dogrywki nudna. Piłkarskie szachy. W drugiej to Helweci cisną. I jakoś nie przekonują mnie nasi zawodnicy, którzy w wywiadach zapewniali że dwa dni więcej przerwy Szwajcarów nie miały znaczenia na to kto lepiej wytrzyma trudy meczu. W dodatku wyraźnie było widać że trener Nawałka nie ma za bardzo opcji na to, kogo mógłby desygnować do gry z ławki rezerwowych. Jest Jodłowiec na rygiel i jest Peszkin na to by poszarpać trochę na skrzydle. A poza tym? Oj, odczuliśmy pauzę Bartka Kapustki. Ale chuj. Zapachniało w ostatnich minutach lekką „obroną Częstochowy”. W jednym przypadku znów dupy ratuje nam Fabian, fenomenalnie broniąc główkę Derdiyoka. I tym występem chyba ostatecznie zamyka japy wszystkim tym, którzy twierdzili że nie jest w stanie wybronić nam meczu. Że nie jest golkiperem zdolnym do cudownych interwencji. Właśnie wczoraj to zrobił. Właśnie został bohaterem meczu. To w głównej mierze dzięki niemu dotrwaliśmy wczoraj do karnych.  I ta chwila. Magiczna. Polacy w konkursie jedenastek. Pięć strzałów. Pięć bramek . Okno Lewego. Milik był blisko tego by kibice znów chcieli go zlinczować, ale przebił to po rękawicach Sommera. Glik zerwał siatkę. Kuba jak profesor. I jako ostatni nasze 45 baniek. Wcześniej ich 45 baniek zjebało swoją próbę. Na szczęście Grzesiek pokazał dlaczego żałuję że to nie on a Xhaka przechodzi do Arsenalu (Chociaż Szwajcar rozegrał całkiem dobry mecz). Wytrzymał presję, pokazał po raz kolejny że jest piłkarzem klasy światowej. W tej drużynie są zawodnicy prezentujący „international level” panie Benhakker, niech pan się dokładnie przyjrzy! Jesteśmy w ćwierćfinale!

I byłem pewny że to już koniec, że natkniemy się na rozpędzonych Chorwatów, którzy skończą nasz sen. A tutaj nasi bracia Słowianie zapomnieli jak się gra w piłkę. Przerżnęli z przeciętną do bólu na tym turnieju Portugalią. Portugalią, która nie wygrała jeszcze meczu w regulaminowym czasie gry na tym turnieju! To byłaby niesprawiedliwość piłkarskich Bogów gdybyśmy przegrali ten mecz. No powiedzcie sami. Mamy dwie drużyny. Pierwszą, która zdominowała Iroli, grała jak równy z równym z mistrzami świata, nawet gdy przytrafił jej się słabszy dzień to potrafiła opierdolić Ukrainę i wytrzymać thriller ze Szwajcarią, którą odprawiła w karnych. Druga męczy się kolejno z: Ambitną Islandią (no ale jednak to tylko Islandia), tragiczną na tym turnieju Austrią i toczy bój o życie z Węgrami w składzie których biegają gracze ekstraklasy (cofając się w końcówce i broniąc z nimi remisu). Następnie wygrywa po dogrywce z Chorwatami, którym przytrafił się kryzysowy mecz. Pytanie brzmi: która z tych ekip bardziej zasługuje na miejsce w ½ finału?  To już nie pompowanie balonika. Balonik zniknął, nic nie może pierdolnąć bo ci goście zrobili to co mieli zrobić, nawet więcej i nikt nie może czuć się zawiedziony, nawet gdyby z Portugalią położyli się na murawie. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i chyba nikt nie ma wątpliwości że ekipa pod wezwaniem CR7 jest zdecydowanie do ugryzienia. Mimo wszystko Polska w półfinale … nadal brzmi jak utopia. Ale dwa tygodnie temu tak samo brzmiał ćwierćfinał.

 

kuba

O sukcesie 30lecia, piłkarskiej tożsamości i o tym kto ma w kadrze cojones !

Po Mistrzostwach Świata w 1986 roku w Meksyku, Zbigniew Boniek rzucił pamiętną klątwę gdy w telewizyjnym wywiadzie stwierdził, że teraz przez kolejne 16 lat polska kadra nie osiągnie takiego sukcesu jak wtedy. Faktycznie, kolejny awans na wielki turniej uzyskaliśmy dopiero kiedy zakwalifikowaliśmy się na Mundial w 2002 roku.  Jednakże sukcesu polskiej ekipy z Meksyku powtórzyć się nie udało, gdyż nasza reprezentacja nie wyszła na turnieju z grupy. Na ten zaszczyt przyszło nam czekać lat 30.

Tak jest. Ostatni awans z grupy na wielkiej imprezie mają prawo pamiętać panowie zbliżający się do 40stki i starsi od nich dżentelmeni. Moje pokolenie i wszystko co w dół miało prawo cieszyć się jedynie udanymi kampaniami eliminacyjnymi naszego zespołu narodowego. Wielkie turnieje kończyły się dla nas za każdym razem równie wielką klęską. Aż przyszedł czerwiec roku pańskiego 2016. Czas cudowny dla każdego od lat udręczonego serca polskiego fana. Oto na mistrzostwach Europy we Francji nasi kadrowicze uzyskali awans z grupy. I to w jakim stylu ! Bez porażki, bez straconej bramki! 7 punktów, drugie miejsce w grupie. Tyle samo co Mistrzowie Świata. W sobotnie popołudnie spotkamy się 1/8 finału ze Szwajcarami.  W przypadku awansu do ¼ naszym najbardziej prawdopodobnym rywalem będą Chorwaci. Przyznajmy. Drabinka do ewentualnego awansu do półfinału turnieju ułożyła się tak, że ciężko by było wyobrazić sobie lepszą.

Przejdźmy jednak do wczorajszego spotkania z Ukraińcami. Ciężki to był mecz. Nasi wschodni sąsiedzi walczyli dzielnie o to by godnie pożegnać się z francuskim czempionatem. Mimo naszej wygranej, wielu osobom zapewne ten mecz ostudził rozbuchane apetyty.  Można powiedzieć że Ukraińcy zdominowali nas w tym meczu co najdobitniej obrazuje ponad 60% posiadanie piłki przez podopiecznych Fomenki. Ale co z tego? Co z tego skoro w najważniejszej meczowej statystyce po końcowym gwizdku sędziego Moena było 1-0 dla biało-czerwonych? Zresztą. Który to już mecz pod opieką Nawałki w którym to przeciwnicy wydają się długimi momentami lepsi, dominują, a ostatecznie kończą spotkanie na tarczy? Ile razy mam przypominać że dominowali nas zarówno Gruzini, Szkoci jak i Irlandczycy w Dublinie? Bardzo podobny scenariusz do tego wczorajszego miało marcowe spotkanie towarzyskie z Serbami. Tam przeciwnik też wydawał się lepszy a ostatecznie schodził z boiska pokonany. Też po bramce Kuby. Odpowiedzmy sobie na pytanie: Czy Ukraina stworzyła sobie więcej dogodnych sytuacji od nas? Nie wydaje mi się. Może po prostu taki jest nasz styl gry? Może czas się z tym pogodzić że nie dominujemy rywali w stylu Hiszpanii czy Niemiec? Naszą siłą są szybkie kontry, są stałe fragmenty gry. Nawałka szlifuje do perfekcji to w czym jesteśmy dobrzy a nie chce robić z nas na siłę kogoś kim nie jesteśmy. I bardzo dobrze. Bo to tak jak w życiu. Nie mamy udawać kogoś, podrabiać czyjegoś stylu. Jesteśmy Polakami, może ci się wydawać że jesteś od nas lepszy a za chwilę ockniesz się z piłką w siatce! To jest nasza futbolowa tożsamość którą nadał nam trener-selekcjoner! To jest tożsamość, która przyniosła nam 7 punktów. Już w tym momencie wielkie dzięki dla was. Wstydu już na pewno nie przyniesiecie, choćbyście ze Szwajcarami przegrali. Wyrobiliście minimum potrzebne do tego byśmy byli zadowoleni. Wszystko co osiągniecie ponadto stworzy z was naszych bohaterów! Bawcie się tym turniejem, bawcie się dalszą grą. Jesteście godni miana herosów, gladiatorów!

Krótko jeszcze o kilku piłkarzach kadry indywidualnie. Mamy w kadrze klejonot. Piłkarza za którego Jurgen Klopp godzien był wyścielić 15mln euro. Gościa wybranego do jedenastki sezonu Serie A. A zarazem gościa, który ma psychikę kruchą jak opłatek. Piotrze Zieliński z całym szacunkiem dla Ciebie, ale nie masz wystarczających jaj na ten turniej. Przed turniejem wydawało się że to on a nie Kapustka jest w tej kadrze wonderkidem, golden boy’em itp. itd. Jednak to Bartek od początku turnieju pokazał że ma wyjebane na jego rangę. Że wjeżdża w niego bez żadnych kompleksów. Że lepszych zawodników niż Irlandczycy z północy to opierdala w naszej ekstraklasie. Nawet wczoraj gdy mu nie szło to nie spuszczał łba na dół tylko walczył dalej. Był bliski pokonania Pjatowa, miał udział w golu Błaszczykowskiego. Był aktywny, dawał coś od siebie tej kadrze. A Zielak? Miałem wrażenie że to czwartoklasista wzięty do uzupełnienia składu przez licealistów. Gdzieś tam się plątał między nogami, bał się poprosić starszych kolegów o piłkę. Ciężko w ogóle było zauważyć że on też uczestniczy w tym meczu. A to nie był pierwszy taki przypadek Piotra w tej kadrze. Przytłacza go atmosfera ważnych spotkań? Zbytnio ciąży orzełek na piersi? Trudno powiedzieć. W Empoli daje radę, ale Empoli to średniak Serie A i tam zapewne nie ma takich obciążeń psychicznych. Wciąż mam w pamięci to jak Zieliński po meczu w Mołdawii jeszcze za kadencji Fornalika schodził do szatni zapłakany po tym jak kadrowiczom pocisnęli kibice. Mam wątpliwości czy od tamtego czasu dojrzał psychicznie. Bo w jego umiejętności nie wątpię absolutnie. Byle tylko nie został kimś (zachowując proporcje) pokroju Arkadiusza Piecha, graczem stworzonym do gry w małych klubach gdzie nie ma wielkich oczekiwań. Na szczęście w przerwie meczu, w blasku jutrzenki Zielińskiego zastąpił Kuba. Wjechał na białym koniu i porzypomniał kibicom dlaczego go kochają. Bramka prawie identyczna jak na Euro 2012 przeciwko Rosji, noo, tym razem z bliższej odległości. Kuba …. W kadrze zawsze na 150%. Wzór reprezentanta. I wbijać już w to że nie lubią się z Lewym. Póki razem współpracują na boisku, jest dobrze. I wbijać już w głupią wypowiedź o biletach … czy ktoś w ogóle o tym jeszcze pamięta? Mimo że nie masz już opaski na ramieniu, to dla mnie zawsze będziesz jednym z kapitanów tej kadry. Tak! Bo z opaską po boisku powinien biegać zarówno on jak i Lewy czy Krycha lub Glik. Jesteście prawdziwymi liderami. Oby Zieliński zaraził się od was kiedyś chorobą gigantycznych cojones! A jak kadrze dobrze idzie to wiele się wybacza … Nawet Cionek mnie zbytnio wczoraj nie wkurwił … 😉

25 czerwca, Saint-Etienne, godz. 15:00. Szwajcario, idziemy po was!!

 

kuba

Witajcie w nowej rzeczywistości! Jesteśmy polską siłą !

Ostatnio mało miałem czasu na napisanie czegokolwiek na swoim blogu. Nie zdążyłem podsumować dwóch pierwszych meczów Polaków na francuskim Euro. Przed meczem z Niemcami zdążyłem dać tylko krótką notatkę na facebookowym profilu. Czas najwyższy nadrobić zaległości. Zapraszam do przeczytania garści moich przemyśleń po dwóch pierwszych meczach grupowych i przed ostatnim meczem z Ukraińcami.

Jakże się bałem! Jakże ja się bałem! Tak, mecz z Irlandią Północną przerażał mnie w równym stopniu co starcia ze światowymi potęgami. Czułem się jakbyśmy mieli stanąć w szranki z jakimiś Hiszpanami. No może nie do końca. Nie bałem się ich umiejętności piłkarskich. Bałem się syndromu drużyny narodowej na wielkiej imprezie. Piłkarskiej choroby Polaków w XXI wieku. W dodatku to pieprzenie o niepokonanych od 12 spotkań Irolach … I oto 2 godziny przed meczem dowiaduje się, że Michael O’Neill postanawia wystawić przeciwko nam skład w formacji 6-3-1. Przy czym druga linia ma składać się z samych defensywnych pomocników. Konsternacja… Serio? Tak się nas obawia? Jesteśmy tak zajebiści? Skąd pomysł na okopanie się we własnym polu karnym? Skąd pomysł że osamotniony Lafferty ma sforsować naszą defensywę? Moje obawy trochę zelżały. Dlaczego mam się obawiać gości, którzy w meczu z nami postanawia postawić w polu karnym autobus? Niczym Mourinho na Camp Nou? 6 obrońców? Trzech Def-Pom? Jak Wójcik na Wembley w pamiętnym meczu gdy kazał biegać Iwanowi za Beckhamem i wołać do niego „ruchałem Victorię”. Wójcikowi efektu taki bunkier nie przyniósł bo rozpędzony Scholes strzelał wówczas jak chciał, nawet ręką. Przeczytałem też artykuł na weszlo.com, w którym redaktor Stanowski przekonywał, że bać się Irlandczyków z północy to jak bać się spaniela. No ok. Niech wam będzie.  Godzina 0. Wychodzimy na murawę. I faktycznie. Irlandia za podwójną gardą. Polacy w natarciu. Jak ktoś postronny to oglądał to pewnie zasypiał. Jedni ograniczają swój futbol do bezmyślnej wybijanki, drudzy powoli, monotonnie starają się wyciągać kolejne cegły z ulsterskiego muru. No nie była to kanonada na bramkę Michaela McGoverna. Ciężko było się przebić przez gąszcz zielonych koszulek. Najpierw spierdolił Milik, potem ładnie uderzył najbardziej przebojowy tego dnia Kapustka ale na posterunku był golkiper. Kontakty Lafferty’ego z futbolówką można było policzyć na palcach jednej ręki. Potem Milik odstawia – jak się okazało – swoją popisową akcję na tym Euro, pod nazwą „biorę zamach i nie trafiam w piłkę”. Koniec pierwszej połowy. Gdzieś tam w głowie świta „kurwa, tylko 45 minut zostało a jak nie zdążymy?” i bardziej chore „a może remis to nie taki zły wynik na początek?”. Różne głupstwa człowiek wymyśla w czasie takiego meczu. Remis kurwa, z nie potrafiącymi grać w piłkę Irlandczykami. Na szczęście nasza kadra w 51 minucie daje mi do zrozumienia że się chyba z własnym chujem na łby pozamieniałem i niech skończę w końcu biadolić. Oto mamy! 1-0 dla biało-czerwonych! Strzelcem bramki kaleczący się do tej pory Milik. Prowadzimy na Euro! Irlandia przecież nie potrafi podejść pod bramkę Szczęsnego! No kurcze, wygraliśmy. Prawda? Powiedzcie że Irlandczycy już nic nam nie zrobią! Powietrze trochę zeszło. Czułem jakby mi ktoś trzonek od miotły z tyłka wyjął ale w takich meczach obawa zaczyna się już pojawiać gdy przeciwnik ma piłkę na 30 metrze od naszej bramki. A gdy obcina się Pazdan i Irol wychodzi sam na sam ze Szczęsnym to jesteś bliski zawału. Na szczęście Boska opatrzność i brak umiejętności przeciwnika czuwały tego dnia nad nami. Kontrolowaliśmy ten mecz. Zagraliśmy mądrze, neutralizowaliśmy Irlandię (w sumie sami się zneutralizowali swoim ustawieniem), cierpliwie ich próbowaliśmy ukłuć aż wreszcie się udało. W końcówce świetny strzał oddał jeszcze Krychowiak. Krycha … mózg tego zespołu. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie że człowiek dający tej kadrze więcej niż Lewy. A propos naszego światowej sławy napadziora. Po meczu powstały dwa obozy. Jeden zachwalający Robert za umiejętne odciąganie przeciwnika, walkę i przepychanie się z nim, robienie miejsca Milikowi. Drugi mówiący wprost – „Niczym się dziś nie popisał”.  I tak sobie myślę. Gdyby na miejscu Lewego w tym meczu był Sobiech lub Teodorczyk i zagrali podobny mecz jak on to wylałaby się na nich fala krytyki za słaby mecz i nie stworzenie sobie żadnej okazji. Oj zmieniło się podejście do Roberta przez ostatnie … 4 lata? Ze z dupy wziętej krytyki i ciągłego narzekania że Lewandowski nic kadrze nie daje, napastnik Bayernu doszedł do statusu „świętej krowy”.  Aczkolwiek w pełni sobie na to zasłużył. Mimo wszystko trzeba czasem dopuścić do siebie myśl że Lewy może mieć słabszy dzień i nie należy szukać na siłę pozytywów jego gry. Tak jak powiedział Andrzej Twarowski, chwalenie Lewego za taki mecz to obraza dla niego samego. Irlandia stworzyła dwie akcje, po których zabiło mi mocniej serce ale nawet nie zdołali ich wykończyć strzałem. Do tamtego momentu najbardziej jednostronny mecz Euro. Zdobyliśmy trzy punkty, odnieśliśmy historyczny triumf na mistrzostwach Europy. I co najważniejsze nie skomplikowaliśmy sobie życia już w pierwszej grze !

Mecz nr. 2. Przeciwnik: legendarny, znienawidzony i przy tym wszystkim zazwyczaj nie do ugryzienia. W mediach po pierwszym meczu głupawka. Wygraliśmy przecież z Irlandią, więc zostaniemy mistrzem Europy! Dziś ogolimy szwabów! Ja podchodzę do meczu na chłodno. Porażka jest wkalkulowana, remis biorę w ciemno. Życie jest przewrotne, kiedyś to ja byłem huraoptymistą. Dziś najgłośniej o zwycięstwie krzyczą ci, którzy wówczas w momencie gdy usłyszeli że gra Polska mówili z automatu „i tak przegrają”.  O swoich odczuciach względem Niemców pisałem w poście na facebooku. Zresztą po moich wcześniejszych wpisach łatwo się zorientować jak wielką „miłością” darzę sąsiadów z zachodu. Pytanie tylko: Ile dziś Niemców w Niemcach? O dziwo w pierwszym składzie sporo typowych, szkopskich ryjów. Mueller, Kroos, Neuer, Goetze…  Ale też: Ghańczyk, Turek, Tunezyjczyk potem na boisku pojawił się Hiszpan … chociaż akurat do Gomeza jakoś dojebać się najciężej że nie jest Niemcem. Do meczu podchodziłem spokojniej niż do starcia numer jeden. Przegram to przegramy, najważniejszy jest mecz z Ukraińcami.  Jednak oto dwie godziny przed meczem, Irlandczycy, którzy w starciu z nami z własnej połowy schodzili tylko gdy sędzia odgwizdywał koniec połowy grają jak równy z równym z Ukrainą. A w drugiej połowie wciskają im dwie bramki i inkasują trzy punkty! Ukraina jedzie do domu. Ukraina musi być słaba! Zaraz, zaraz, ale przecież ta sama Ukraina starała się dzielnie postawić Niemcom. To może jednak Niemcy nie są wcale tacy mocni? Zaczyna się mecz. Niemcy siedzą na nas, pokazują że są lepsi pod względem kultury gry, opanowania, finezji. Ale my tu nie przyjechaliśmy strugać Barcelony. My mamy grać to co umiemy najlepiej. Niech Niemcy sobie kulają piłeczkę. Zobaczymy jak cwani będą gdy wyjdziemy z szybką kontrą. Faktycznie. Niemcy próbują nas ukłuć ale z marnym skutkiem, dobrze się bronimy. My próbujemy się odgryźć z szybkiej kontry ale oni też są pewni w defensywie. Najsłabszym ich punktem chyba jednak jest Hummels, który w łatwy sposób stracił piłę na rzecz Lewego. Ale mają jeszcze niesamowitego Boatenga czy bramkarzo-libero-rozgrywającego Neuera. Pierwsza połowa na 0-0. Brak jakichś 100% okazji z jednej jak i drugiej strony. Druga połowa, mija kilkadziesiąt sekund i Milik jest o milimetry od wprowadzenia Polaków w stan ekstazy. ‘Zabrakło mu milimetrów by skierować „Beau Jeu” (to nazwa oficjalnej piłki :P) do siatki rywala. Gramy dalej. Gramy odważniej, częściej się odcinamy Niemcom, oni zaś cały czas bezskutecznie próbują rozmontować obronę w której prym wiedzie Michał Pazdan. Tak. Ten Pazdan. Tak z tych Pazdanów. Pazdanarro! Czyści wszystko, jest wszędzie. Praktycznie bezbłędny mecz. W ostatniej chwili uprzedza Oezila w sytuacji sam na sam z Fabianem.  W odpowiedzi Boateng blokuje w ostatnim momencie Lewego uderzającego na bramkę Neuera. Fabian paruje piłkę Oezila nad poprzeczkę. A u nas tradycyjnie Milik na jedenastym metrze nie trafia w piłkę! Gość w czasie tych dwóch meczy mógł sobie zapewnić koronę króla strzelców. Gdyby tylko trafiał w piłkę … No, trochę pojebałem chronologię zdarzeń ale mniej więcej taka mała wymiana ciosów miała miejsce. Przy czym mam wrażenie że nasze ciosy były klarowniejsze. Zabrakło nam milimetrów na piłce, ułamków sekundy by Milik zdołał zgrać w czasie spotkanie swojej głowy i nogi z piłką. W samej końcówce serce podchodziło mi do gardła. Nie, nie dlatego że Niemcy tak nas stłamsili. Dlatego że w pamięci miałem Bramkę Neuville’a z Mundialu 2006 i wpadkę Wawrzyniaka po której w 2011 straciliśmy okazję by pokonać Niemców po raz pierwszy. Na szczęście znów graliśmy mądrze, graliśmy na miarę swoich możliwości. Nie pozwoliliśmy Niemcom na zbyt wiele. Zremisowaliśmy mecz z Mistrzami Świata a z powodzeniem mogliśmy go wygrać. A gdzieś tam w głowie obok dumy z dobrego meczu tlił się niedosyt. 4 punkty po dwóch meczach. Piłkarski fanie z Polski. Witamy w nowej rzeczywistości ! Po 30 latach Polacy znów na piłkarskiej, wielkiej uczcie nie robią za kelnerów!

Today! Mecz z Ukrainą. Przez polityków poprzedniej władzy (w sumie obecnej również) mecz godny obwołania „spotkaniem przyjaźni”. Przez tych, którzy biegali po Majdanie i krzyczeli „Sława Ukraini! Herojam sława!”. Ramię w ramię z wyznawcami kultu Stepana Bandery.  Dla nas jak i zapewne dla Ukraińców mecz z nacją, z którą mamy historycznie bardzo na pieńku. Zresztą ukraińscy kibice mocnego pierdolnięcia bez ogródek obwieszczali jeszcze dwa tygodnie temu że zrobią nam „drugą rzeź wołyńska”.  Co nam pozostaje odpowiedzieć na te skurwysyńskie zaczepki? Zapraszamy! Zarówno kibicowsko jak i na murawę! Zresztą murawa już zweryfikowała niebiesko-żółtą ekipę. Podopieczni Fomenki zagrają dziś pożegnalny mecz. Mam nadzieję że nasi „Heroje” postarają się by wracali do naddnieprzańskiej krainy w jak najbardziej upodlonych nastrojach. Również między kibicami obu ekip przed tym meczem da się wyczuć wiszące napięcie. Euro 2016 to jak na razie powrót do najbardziej  szalonych, kibicowskich lat. Wojna między kibicami Rosji i Anglii, Niemcy goniący Ukraińców, Hiszpanie dymiący z Turkami, wreszcie Chorwaci obrzucający pirotechniką murawę stadionu w Saint-Etienne. Oj dzieje się poza stadionami (na stadionach zresztą też)! A jak na razie Polacy są gdzieś tam z boku w tym całym chuligańskim kotle. Czy tak zostanie do końca imprezy? Hmm. Myślę że jutro na ten temat będzie można powiedzieć o wiele więcej.  Co na murawie? Ciężko powiedzieć. Perspektywa Jarmolenki i Konoplanki na skrzydłach nie jest już tak przerażająca jak jeszcze dwa tygodnie temu. Z drugiej strony wystawianie dublerów w ostatnich meczach często skutkuje tym, że drużyna gra o wiele lepiej bo rezerwowi piłkarze pragną pokazać że sadzanie ich na ławie było błędem (via nasz mecz z USA na mundialu 2002). Ja jednak bardziej obstawiałbym na strzaskane morale kadry Ukrainy i żądnych krwi Polaków, chcących bić się do samego końca o pierwsze miejsce w grupie.  Miło byłoby obejrzeć podobny scenariusz jak ten wczorajszy, walijsko-rosyjski.  Miło byłoby utrzeć nosa buńczucznym Ukraińcom, naśmiewającym się z ludobójstwa na skutek którego śmierć z rąk UPA poniosło 50-60 tys. naszych rodaków. W czasie którego z zimną krwią mordowano kobiety i dzieci. Za pomocą pił, siekier i innych narzędzi pasujących do psychopatycznych morderców. Skoro nasi politycy nie potrafią dopomnieć się o sprawiedliwość za te zbrodnie, pierdoląc o tym że nie chcą pogorszenia stosunków polsko-ukraińskich, to wymierzmy sprawiedliwość chociaż symbolicznie, na boisku.  Polacy. Niech na murawie Stade Velodrome będzie dzisiaj wojna!!maxresdefault

Polska-Irlandia Północna. Odprawa przedmeczowa.

„Nothing Else Matters”. To tytuł jednego z niezliczonych przebojów Metalliki. Nothing Else Matters czyli po polsku „Nic innego się nie liczy”. Dla mnie to także hasło przewodnie dzisiejszego dnia. Dziś reprezentacja Polski w piłce nożnej rozegra swój pierwszy mecz na mistrzostwach Europy we Francji … i nic innego się nie liczy !!

Nie mógłbym chyba być piłkarzem. Abstrahując już od tego, że Bóg poskąpił mi talentu czysto futbolowego. Ale wyobraźcie sobie jak byście się dziś czuli? Wiedząc że media nadmuchały balonik do granic możliwości? Wiedząc że jeśli wtopicie mecz z Irlandią to jutro dziennikarskie prostytutki z „Faktu”, które wczoraj zachwycały się kadrą niczym piłkarskimi bóstwami nazwą cię szmaciarzami? Jak zajebiście silną psychikę musiałbyś mieć by strach nie splątał ci dzisiaj nóg? Byś nie grał tak jakbyś miał wokół jaj obwiązany drut kolczasty? Rozumiem, to zawodowcy. Taki ich zawód. Ale to też tylko ludzie. Pamiętacie 1998 rok i finał mistrzostw świata. Ronaldo rzygający jak kot dzień przed finałem, bo tak ciężko znosił presję z nim związaną? Wielki Ronaldo. Wówczas zaledwie 22 letni … jak dziś Milik. Ok, nie ma sensu porównywać presji finału mistrzostw świata do dzisiejszej potyczki z Irolami. Ale też nie jesteśmy Brazylią lat 90tych. Co czulibyście dziś będąc w skórze Michała Pazdana? Mając zagrać na tak newralgicznej pozycji, wiedząc że macie sporą liczbę przeciwników waszego występu. Wiedząc że błąd, który wam się może przydarzyć, ewentualnie zawalona bramka może oznaczać werbalny lincz w wykonaniu wszelkiej maści „ekspertów”? Jak spali byście dzisiejszej nocy? Bylibyście w stanie zjeść śniadanie? Czy może zwrócilibyście je do kibla? Współcuję. Współczuję piłkarzom i podziwiam ich za dźwiganie tego brzemienia. Druga sprawa. Motywacja. Ja bym był chyba przemotywowany. Ja mam łzy w oczach słuchając „Mazurka Dąbrowskiego”. Jak dzisiaj go odegrają przed meczem to pewnie będę miał imadło w gardle. Jakbym miał go wysłuchać stojąc na murawie stadionu to chyba bym się popłakał niczym Payet schodzący w piątek z murawy Parc des Princes.  Wyłbym jak bóbr. No chyba że stres tak by mnie sparaliżował że nawet nie byłbym w stanie. Na szczęście to nie ja będę dziś grał przeciwko graczom z Ulsteru. Z motywacją raczej też nie powinno być problemu. To raczej mecz z gatunku „samomotywujących”. Aczkolwiek będąc Nawałką puszczałbym graczom przez cały tydzień coś co by ich nakręcało. Leszek Ojrzyński trenując jeszcze Koronę Kielce za czasów „Bandy Świrów” puszczał w szatni rap. Co puściłbym ja? Nie wiem. Może rap to dobry wybór. Coś patriotycznego:

https://www.youtube.com/watch?v=IugtF136e44

lub

https://www.youtube.com/watch?v=jdLPT8mt6VI

To tak z motywów związanych z „Powstaniem Warszawskim”. Miejmy nadzieję że nasi kadrowicze odnajdą dziś w sobie chociaż cząstkę woli walki powstańców a będzie dobrze. Obyśmy skończyli jednak tę batalię w bardziej optymistyczny sposób… Co jeszcze? Nie wiem. Mnie nakręcało zawsze oglądanie „Walecznego Serca” z Melem Gibsonem. „Władca Pierścieni” gdy Rohirrimowie przychodzili Gondorowi z odsieczą. „Szeregowiec Ryan”, maraton z serialem „Kompania braci”. Dwie słynne mowy motywacyjne. Al. Pacino w „Męskiej grze”:

https://www.youtube.com/watch?v=oZTczPu1AO0

I oryginalne „jesteś zwycięzcą”:

https://www.youtube.com/watch?v=Hwzx66HsONc

Pilecki, Westerplatte, Monte Casino, Dywizjon 303, Husaria … Górnolotnie, ale jeśli myślisz o tym ile dla tego kraju mogli przejść ci wszyscy bohaterowie to kopanie kawałka skóry przez 90 minut na pełnej mocy powinno być igraszką. To nie 3 lata w obozie KL Auschwitz, to nie walka z batalionami Waffen-SS, to nie wojna z hordami tureckich janczarów. To mecz 11 na 11 z kolesiami, którzy kopią piłkę na o wiele gorszym poziomie od Ciebie! To nie ulega wątpliwości. Irlandczycy są słabsi piłkarsko. Ich atutem będzie właśnie motywacja, chęć walki, twarda gra. Każda z tych rzeczy zależna jest tylko od głowy i psychiki naszych piłkarzy. Ale prowadzi ich generał Nawałka. Nigdy nie zwątpiłem w naszego selekcjonera i wierzę że dziś odpowiednio nastawi tych chłopaków. Nigdy za czasów Nawałki ta kadra nie pozwoliła mi zwątpić w ich ambicję i wolę walki. I nie jestem sobie w stanie wyobrazić by dziś mogło być inaczej.  Życie pokazało mi w sposób dobitny już czterokrotnie, że kibicowanie Reprezentacji Polski to nie jest łatwy kawałek chleba. Nie jestem już 14 letnim chłopcem, którego dziecięce marzenia sprowadzili na ziemię Koreańczycy, nie jestem 18letnim, buńczucznym młodzieńcem otrzymującym ostrą lepę na otrzeźwienie od Ekwadoru. Nie jestem 20letnim romantykiem wierzącym w zgniecenie Niemców. Ani też nadal naiwnym 24latkiem, który wierzył że na własnym terenie nie da się nie wyjść z grupy śmiechu. To jest futbol! Wszystko jest możliwe! Łącznie z otrzymaniem dzisiejszego wieczoru klapsa od Irlandii. Ale na miłość boską! Naprawdę muszę być, zarówno ja jak i każdy pozostały kibic reprezentacji tego pięknego kraju wystawiony dziś na kolejną próbę? Na kolejne cierpienie? Musimy być piłkarskimi Hiobami? Panowie, skończcie to dzisiaj !! Dośc romantycznych porażek. Przez całe eliminacje wielokrotnie nam nie żarło. Jak z Gruzją w Warszawie, jak ze Szkotami na Hampden. I co? I kończyliśmy te mecze w sposób spektakularny dzięki temu że walczyliśmy do końca. Gruzinów w doliczonym czasie rozbiliśmy. Szkotów w ostatniej akcji pozbawiliśmy złudzeń co do wyjazdu na Euro. Wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują że szczęście w końcu może nam sprzyjać. Wystarczy tylko mu dopomóc.

Boję się. Cały czas się boję. Nie podoba mi się pompowanie balonika. Na wszystkie te chore wypowiedzi o realnym półfinale itp. najchętniej zareagowałbym splunięciem za prawe ramię i rzuceniem garści soli za plecy by odklinać te wszelkie przejawy zapeszania. Z drugiej strony, nic nie stoi na przeszkodzie by Lewy i spółka pokazali mi dzisiaj że mogę się otworzyć na sukces. Bo przeszłość została za nami a oni faktycznie są nową reprezentacją Polski. Skazaną na sukces (czyli w naszym przypadku chociażby wyjście z grupy). Tego zarówno sobie, wam jak i przede wszystkim im życzę. Jak mawiał klasyk „Biało-Czerwona na maszt, kiełbachy w górę i golimy frajerów”.

 

huzar

Rzut oka w szklaną klule czyli kto mistrzem Europy?

Wczoraj oceniłem siłę poszczególnych drużyn, które będą walczyć na Euro, dziś zabawię się w skrzyżowanie ośmiornicy Paula z Harrym Potterem i Gandalfem i za pomocą sił mistycznych przeprowadzę symulację turnieju. A w sumie nie tyle sił mistycznych co mojej intuicji i wizją zesłanym mi przez piłkarski Olimp. Znając moje szczęście i celność moich typów gdy odwiedzałem buka, jeśli obstawicie wyniki zupełnie odwrotnie, będziecie w stanie dorobić się niezłej kasy. Ok. Zaczynamy czarować.

Grupa A

Francja-Rumunia 2:0

Albania-Szwajcaria 1:3

Rumunia-Szwajcaria 1:1

Francja-Albania 4:1

Rumunia-Albania 1:0

Szwajcaria-Francja 1:2

 

1.Francja 9pkt

2.Szwajcaria 4pkt

3. Rumunia 4pkt

4. Albania 0pkt

 

Tak to widzę. Żabojady mimo mojej niechęci przejdą grupą lekkim chujem na pierwszym miejscu. Walka o 2 pozycję będzie między Szwajcarami a Rumunami i mimo remisu w bezpośrednim starciu dalej wejdą Szwajcarzy, bo wyżej pokonają gang z Albanii i lepiej zagrają z kalifatem francuskim. Rumunia do tabelki państw z 3 miejsc. Albańczycy out.

 

Grupa B

Walia-Słowacja 1:1

Anglia-Rosja 2:1

Rosja-Słowacja 1:1

Anglia-Walia 2:1

Rosja-Walia 0:0

Słowacja-Anglia 0:2

 

  1. Anglia 9pkt
  2. Słowacja 2pkt
  3. Rosja 2pkt
  4. Walia 2pkt

Ładnie pogmatwałem sytuacje w grupie B :D. Anglicy wychodzą na pierwszym. Reszta zespołów ma po 2 pkt i decyduje mała tabelka w której najlepsi okazują się Słowacy, dzięki temu że w bezpośrednich starciach zainteresowanych zespołów strzelili najwięcej bramek. I ciekawe czy życie wymyśli tak ciekawy scenariusz jak ja :P.

Grupa C

Polska-Irlandia Płn 3:1

Niemcy-Ukraina 2:0

Polska-Niemcy 0:2

Ukraina-Irlandia Płn 2:0

Polska-Ukraina 1:1

Irlandia Płn-Niemcy 1:3

  1. Niemcy 9pkt
  2. Polska 4pkt
  3. Ukraina 4pkt
  4. Irlandia Płn. 0pkt

 

Dalej przechodzą Niemcy i Polacy. Polacy dzięki zdobyciu 4 bramek przy 3 Ukraińców.

 

Grupa D

Turcja-Chorwacja 1:1

Hiszpania-Czechy 3:1

Czechy-Chorwacja 1:2

Hiszpania-Turcja 2:1

Czechy-Turcja 2:2

Chorwacja-Hiszpania 1:1

 

  1. Hiszpania 7pkt
  2. Chorwacja 5pkt
  3. Turcja 2pkt
  4. Czechy 1pkt

Wychodzą Hiszpanie i Chorwaci. Turcja powalczy o awans z 3 miejsca. Czesi niestety outsiderami grupy.

Grupa E

Irlandia-Szwecja 0:1

Belgia-Włochy 2:2

Włochy – Szwecja 1:0

Belgia-Irlandia 2:0

Włochy-Irlandia 2:0

Szwecja-Belgia 1:2

  1. Belgia 7pkt
  2. Włochy 7pkt
  3. Szwecja 3pkt
  4. Irlandia 0pkt

Belgowie i Włosi powalczą o wygraną w grupie. Detale zadecydują, że to „Czerwone Diabły” jednak wygrają grupę. Szwecja lepsza od Irlandii o długość Zlatana. Znów zapłakani kibice z „Zielonej wyspy” zaintonują „The Fields of Athenry” i to będzie najpiękniejsze wspomnienie po Irlandii na tym turnieju.

Grupa F

Austria-Węgry 2:0

Portugalia-Islandia 3:1

Islandia-Węgry 1:1

Portugalia-Austria 2:1

Islandia-Ausrria 1:3

Węgry-Portugalia 0:3

  1. Portugalia 9pkt
  2. Austria 6pkt
  3. Islandia 1pkt
  4. Węgry 1pkt

Portugalia i Austria spokojnie wychodzą na dwóch pierwszych. Islandia na trzecim dzięki liczbie zdobytych bramek.  Bratankowie z punktem pocieszenia.

Tabela drużyn z miejsc 3cich.

  1. Ukraina 4pkt
  2. Rumunia 4pkt
  3. Szwecja 3pkt
  4. Turcja 2pkt
  5. Rosja 2pkt
  6. Islandia 1pkt

Odpadają Rosjanie i Islandczycy, reszta zespołów melduje się w 1/8 finału.

1/8

Szwajcaria-Polska 1:2

Hiszpania-Szwecja 3:1

Anglia-Turcja 2:1

Portugalia-Włochy 1:1 k. 2:3

Belgia-Chorwacja 3:2 po dogrywce

Niemcy-Rumunia 3:0

Słowacja-Austria 0:2

Francja-Ukraina 3:1

Bo mamy lepsze indywidualności. Bo Zlatan to za mało na 11 wirtuozów. Bo szczęście w końcu uśmiechnie się do Angoli chociaż będzie im ciężko. Bo Gianluigi Buffon. Bo będzie to fantastyczny mecz ale wygrają multi-kulti Belgowie (bo życie jest niesprawiedliwe).  Bo, bitch, please … . Bo Austriacy będą „czarnym koniem” (bo Alaba jest czarny). Bo ukraińska obrona to parodyści a Francja z przodu ma walec.

Ćwierćfinały

Polska-Hiszpania 1:3

Anglia-Włochy 2:1

Belgia-Niemcy 1:2

Austria-Francja 1:2

Bo będziemy zapierdalać jak w meczu z Niemcami we Frankfurcie, ale to znów będzie za mało. Bo … nie wiem czemu… tak bo tak. Bo Belgowie nie są jeszcze gotowi do gry o najwyższe laury i fuksem wygrają Niemcy, Neuer wybroni im mecz. Bo pierdolone żabojady mają łatwą drabinkę.

Półfinały

Hiszpania-Anglia 2:1 po dogrywce

Niemcy-Francja 0:1

Bo Anglicy nie mają gościa, który by ich pociągnął za uszy w tak ważnym meczu. Bo Niemcy nie mogą być najlepsi na świecie i w Europie … i są słabsi kadrowo niż Francja.

Finał

Hiszpania-Francja 2:1

Bo La Furia Roja wrócą na szczyt. Mają najlepsze kluby i będą też mieli najlepszą reprezentację a Francuzi pokłócą się przed ostatnim meczem bo Pogba zaliczy żonę Griezmanna.

 

saruman

Przegląd wojsk czyli kto ma najsilniejszą bandę na Euro?

Czujecie to? Czujecie tą wszędobylską atmosferę? Tą piłkarską gorączkę? Czujecie ten klimat? Ja to osobiście kocham! Kocham ten czas przed samym Euro/Mundialem. Czas oczekiwania. Czuję się wtedy jak dzieciak przed gwiazdką czekający na Św. Mikołaja. Te analizy, to gdybanie. Oczywiście wszystko z umiarem. Bo taka głupawka jak w tej chwili jest grubą przesadą. Pokazywanie w tv pustych pokoi hotelowych i ogłaszanie z namaszczeniem „tutaj wypoczywali oni”. Panowie, pokazujemy łóżka w których spali goście grający m.in. w Zagłębiu Lubin i Cracovii a nie grotę Grobu Pańskiego … Nie długo „Rycerz Niepokalanej” przeprowadzi wywiady w których sprawdzi znajomość reprezentantów z „Ojcze Nasz” a „Pani Domu” przepyta partnerki piłkarzy o to jak radzić sobie z bólami menstruacyjnymi. Nie, takiemu odpustowi i dożynkowemu klimatowi mówię stanowcze wypierdalaj. Ale słuchanie ekspertów (nie braci Mroczek i Maryli Rodowicz), czytanie przewidywań, porównywanie składów, analizowanie drabinki. To jest to! Szczególnie gdy na turnieju grają Biało-Czerwoni. Ale wiecie co jest najgorsze? To, że już w niedzielę mogę mieć tego wszystkiego dość. Wystarczy że naszym graczom powinie się noga i przegramy pierwszy mecz. I 3 dni po rozpoczęciu Euro będę miał już to wszystko w dupie. Będę rozbity, nieszczęśliwy i najchętniej jebnę to wszystko i wyjadę w Bieszczady … chociaż nie, bo w Bieszczadach jest Arłamów … po co rozdrapywać rany. Nawet Bieszczady spalone. No ale kurwa, taki scenariusz przeżywałem już w 2002, 2006, 2008 … w sumie 2012 nie, bo po meczu z Grecją był niedosyt ale wszystko jeszcze było możliwe. No ale koniec końców był „chuj, dupa i kamieni kupa” cytując pewną polityczna szuję. Mam nadzieję że cztery wielkie imprezy z rzędu w których zostaliśmy upokorzeni to dla piłkarskich Bogów wystarczająca pokuta na nas zesłana. W końcu skład mamy jak nigdy (zagramy jak zawsze?), mamy jednego z piłkarskich bogów w składzie, inteligentnego trenera no i kurwa jego mać … sama wygrana z Irolami powinna dać awans do 1/16. Ale poza nami w turnieju wystąpią 23 inne reprezentacje i każda z nich aspiracje ma co najmniej takie same jak my. Każda marzy co najmniej o wyjściu z grupy, większość o dojściu chociaż do ćwierćfinału i kilka o medalu a kilka następnych przyjeżdża do emiratów francuskich z zamiarem rozbicia banku. Kto z nich na papierze prezentuje się najlepiej a kto przyjeżdża w roli outsidera? Sprawdzam:
Grupa A:
Francja – Gospodarze turnieju. A jak wiadomo gospodarzom często pomagają ściany (ale banał, nie?). Aczkolwiek dla mnie to kadra, która w ostatnich latach bardziej kojarzy mi się z wszelkiej maści kłótniami, sprzeczkami i różnymi skandalami. Właściwie tak się ciągnie od 2010 gdy rozkapryszone francuskie gwiazdeczki rozjebały od środka kadrę na mundialu w 2010. Opinia publiczna ukrzyżowała wówczas za to selekcjonera kadry Raymonda Domenecha. Tym razem największy skandal wzbudziła „afera taśmowa” z udziałem Benzemy, który sterroryzował Mathieu Valbuene nagraniem, na którym gracz Lyonu zdradza żonę. Obydwaj bohaterowie afery w kadrze nie zagrają. Benzema za karę że ma IQ na poziomie rozwielitki i zwyczajnie jest skurwysynem. A Valbuena za to … że jest słaby. Poza tym rozbiciu uległ środek defensywy. Ze składu wypadają Mamadou Sakho (podejrzenie o stosowanie dopingu) i kontuzjowany Raphael Varane (dla mnie jeden z najlepszych środkowych defensorów w Europie). Jak zatem będą wyglądać Francuzi? Mimo wszystko będą jednym z faworytów do zwycięstwa w turnieju. Troszke słabsza defensywa. Chociaż Koscielny, Mangala czy Evra to blok obronny o jakim chociażby my możemy pomarzyć. W drugiej linii przede wszystkim Paul Pogba i objawienie sezonu N’golo Kante. Za to siła rażenia imponująca. Strzelec 22 goli w La Liga Antoine Griezmann, motor napędowy West Hamu i kolejne objawienie Premier League Dimitri Payet (najlepiej bite rzuty wolne od czasów Juninho Pernambucano) oraz nadzieja Manchasteru United Anthony Martial. W odwodzie chociażby strzelec 16 goli ligowych w barwach Arsenalu Olivier Giroud czy młoda gwiazda Bayernu Kingsley Coman. Imponujący atak, prawda? Gdyby nie to, że to Francuzi to może nawet bym im kibicował bo skład mają bardzo ciekawy i zapewne będą grać efektowny futbol. No ale nie lubię Francji i gdyby okazało się że nie wyjdą z grupy … będę chamem i się ucieszę. Jeden ze składów najbardziej przesiąkniętych multi-kulti i islamem. Czy to będzie ich zgubą? Nie, przecież multi-kulti i religia pokoju są suuuper ;-).
Rumunia – Zdecydowanie nie ta Rumunia co kiedyś. Bez gwiazd pokroju Ilie, Moldovana, Hagiego czy Popescu. Właściwie na pierwszy rzut oka na skład ekipy z Karpat mój wzrok przykuwają jedynie bramkarze: Tatarusanu z Fiorentiny i znany z angielskich boisk Pantilimon (robił sporo punktów w Fantasy Premier League … dopóki go nie kupiłem …). Poza tym obrońca Napoli Chirches i wiekowy już Razvan Rat z Rayo Vallecano. Poza tym? Trzech gości z bułgarskiego Ludogortsa Razgrad, gość z Izraela, gość z Kataru i następny z Arabii Saudyjskiej. Sporo graczy z miejscowej ligi, której poziom w ostatnich latach, nie czarujmy się, spadł dość drastycznie. Ich sztandarowy produkt – Steaua ma spore problemy, nie mogąc nawet używać historycznej nazwy. Większość klubów pogrążonych w aferach i z kłopotami finansowymi. Przecież jedną z gwiazd ligi do nie dawna był Kamil Biliński. Z drugiej strony eliminacje przeszli bez porażki (5 wygranych i 5 remisów) i z zaledwie dwoma straconymi bramkami. Chociaż to była jedna z najsłabszych grup (Irlandia Północna, Węgry, Finlandia, Gracja i Wyspy Owcze). W grupie powalczą ze Szwajcarami o drugą pozycję. Chociaż większe szanse daje Helwetom.
Szwajcaria– Kolejny mocno multikulturowy skład. Praktycznie na każdym turnieju ekipa typowana do bycia „czarnym koniem”. Tylko że kiedyś ekipa z „młodymi gniewnymi”, teraz to bardziej drużyna pełna przeciętnych, europejskich graczy. Żaden z wielkich talentów sprzed kilku lat jakiejś wielce oszałamiającej kariery nie zrobił. No jest w sumie Granit Xhaka, który nie dawno przeszedł z Moenchengladbach do Arsenalu za 45 milionów euro. Największą gwiazdą jeszcze do nie dawna był Xherdan Shaqiri, który miał zostać gwiazdą europejskiego formatu ale po nie udanych przygodach w Bayernie i Interze trafił do Stoke, w którym, umówmy się, też dupy nie urwał. 27 występów ligowych 3 bramki, 6 asyst. Gracz jakich sporo w Anglii. Oprócz nich? Doświadczony Lichtsteiner w obronie, Rodriguez o którego walczy sporo niezłych klubów. Fernandes, Behrami, Dzemaili, europejscy średniacy. W eliminacjach dwa razy w pape od Angoli, raz od Słoweńców i sporo problemów z nimi również w drugim meczu, gdzie przegrywając do 80 minuty 0-2 zdołali wygrać 3-2. Jeśli wszystko by szło zgodnie z przewidywaniami, możemy się z nimi spotkać w 1/16 finału. Jak wiadomo rzadko kiedy coś idzie z przewidywaniami …
Albania– To gang z Albanii, to gang z Albanii, to gang z Albanii … Jedna z ekip maskotek tych mistrzostw, których po poszerzeniu grona uczestników do 24 zespołów jest kilka w stawce. Chociaż … w grupie w pokonanym polu zostawili Duńczyków i Serbów. Wygrali też mecz w Portugalii. Próżno szukać znanych graczy w składzie … Lorik Cana? To max co można z nich wycisnąć. Mi się w pamięć wrył jeszcze Bekim Balaj, były piłkarz Jagiellonii Białystok. Może posilą się o jakiś pojedynczy mecz w którym sprawią niespodziankę, urwą faworytom punkty. Na więcej bym nie liczył. Niech moc Popka będzie z nimi!
Grupa B
Anglia– Dumni Synowie Albionu. Jadący wciąż na paliwie dostarczanym dzięki wspomnieniu wygranego Mundialu w 1966 roku. Od tego czasu co? IV miejsce na MŚ 1990. Zawsze wielcy Anglicy. Zawsze stawiani gdzieś tam w szeregu faworytów. Ale właściwie dlaczego? Na podstawie pomiaru siły ich rodzimej ligi? Kogo mają w składzie kogo moglibyśmy nazwać gwiazdą światowego formatu? Na pewno Wayne Rooney. Ale Wazza znajduje się w kryzysie, nie błyszczy już tak jak kiedyś. Jest świeża krew w postaci Kane’a i Vardy’ego. Ale to zawodnicy z nikłym doświadczeniem na poziomie międzynarodowym. Tak samo jak młodziutki Rashford z Manchasteru United, który zdobył debiutancką bramkę w reprezentacji już w swoim pierwszym kontakcie z futbolówką. Może o to chodzi? Może ta świeżość i głód sukcesu będą tutaj kluczowym czynnikiem aby odnieść sukces? Reszta zespołu? Świetny bramkarz. Inni? Solidni gracze z Premier League ale ciężko kogoś tutaj uznać za piłkarza, który potrafiłby w pojedynkę wygrywać mecze. Nie ma już takich gwiazd jak jeszcze kilka lat temu. Nie ma nikogo pokroju Lamparda, Gerrarda a i Rooney jak już wspomniałem jakby nie ten. Tak czy siak będzie to drużyna za którą z pewnością będę trzymał kciuki, bo jak pisałem we wpisie poświęconym lidze angielskiej, Anglia to kolebka futbolu, magia i piękno. Gdy zabrzmi „God save the Queen” moje serce na pewno zabije mocniej.
Rosja– Dziwna banda. Niby solidna. Niby zawsze z paką godną bycia „czarnym koniem” (w sumie takowym byli na Euro 2008). Ale zazwyczaj grająca tak chujową piłkę że chce się spać na ich meczach. Bez kitu, „Sborna” tak mi utkwiła w pamięci. No poza wspomnianym 2008 gdzie mieli pakę z Arszawinem, Pogrebnyakiem i Pawliuczenką w najwyższej formie. Teraz mają kłopoty (związek ma olbrzymie długi), zwolnili Fabio Capello z posady trenera, który zarabiał tam krocie … a jak odkręcał kran to pewnie z niego leciał Johnny Walker. Prawie przejebał im te eliminacje. Zatrudnili swojaka – Leonida Słuckiego i wprowadził ich jednak na francuski turniej, wygrywając 4 ostatnie mecze eliminacyjne i rzutem na taśmę wyprzedzając Szwedów. Przyjęli taktykę jaką obrał Smuda przez Euro 2012 i pofarbowali dwa lisy. Niemca Neustadtera (komuś się przypomniało że jego dziadek trzymał za rękę pewną Rosjankę w czasie bitwy o Stalingrad) i Brazylijczyka Guillherme … nie, nie tego z Legii. Bramkarza Lokomotivu Moskwa. Ale na bramce pewnie i tak stanie ubóstwiany w Rosji Akinfiejew, który jest … jak dla mnie mega przeciętny i popełnia straszne babole. Praktycznie cała kadra gra w lidze rosyjskiej (poza wspomnianym Neustadterem z Schalke). Po co w sumie wyjeżdżać z krainy mlekiem i miodem płynącej? Za hajs oligarchów się baw…
Walia– Mówisza Walia, myślisz Gareth Bale. Poza nim? Na pewno Aaron Ramsey z Arsenalu. Reszta to solidni gracze z Premier League lub Championship. Wcale nie żadne ogóry. Popatrzmy na ich wartości rynkowe. Joe Allen z Liverpoolu – 8,5mln, Ashley Williams ze Sweansea – 6,5mln. Nie wspominając o wcześniejszej dwójce wartej łącznie 110 mln. Ekipa która w eliminacjach straciła zaledwie 4 bramki w 10 grach. Z pewnością powalczy w swojej grupie o hmm … drugie miejsce? Grupa B jest bardzo wyrównana. Nie zdziwią mnie tam żadne rozstrzygnięcia. Aż żal że Ryan Giggs nie doczekał tego turnieju…
Słowacja– Nasi południowi sąsiedzi w pokonanym polu w eliminacjach pozostawili naszych sąsiadów ze wschodu z którymi zagramy w jednej grupie. Nie przegrali z nimi w dwumeczu, nie stracili bramki. Warto by podpatrzeć odpowiednie wzorce ;-). W przedeurowym sparingu pokonali 3-1 Niemców, więc morale zapewne mają wysokie. Tutaj też właściwie warto wymienić głównie jedno nazwisko – Marek Hamsik. Legenda Napoli, ponad 300 spotkań dla włoskiego klubu, ponad 80 bramek. Sztos. Poza nim? Martin Skrtel, który z kolei swoje korzenie zapuścił w Liverpoolu oraz Juraj Kucka, gracz AC Milan. Skład mają solidny. Choć nie wykluczam że mogą skończyć w roli outsidera w swojej grupie. Ja będę za nich ściskał kciuki i wierzę że sprawią jednak niespodziankę. W kadrze mają także Ondreja Dudę, który w przypadku solidnego pokazania się na turnieju zapewni warszawskiej Legii spory przelew na klubowe konto oraz starego znajomego, również ze stolicy, bramkarz Jana Muchę.
Grupa C:
Niemcy– Mistrzowie Świata. Najbardziej znienawidzona przeze mnie kadra. Ekipa, która zazwyczaj lała nas jak chłopców. Znów musieliśmy na nich trafić na wielkim turnieju … Ich skład to mieszanka rutyny z młodością. Ich słaby punkt? Na tą chwilę chyba obrona. Wypadł Rudiger, nie wiadomo kiedy wykuruje się Hummels (oby nie szybko). Największe zagrożenie to chyba ich druga linia: Mueller, Goetze, Oezil, Khedira. Zabraknie Reusa. Naszą grupę zapewne wygrają. Ale czy zostaną mistrzami Europy? Wydaje mi się że są ekipy z większym potencjałem. Jak im szło w eliminacjach przypominać chyba nie muszę.
Ukraina– Wydaje się że to z nimi stoczymy batalię o drugie miejsce w grupie. Awans na Euro wywalczyli w bólach, po dwumeczu ze Słowenią. W sparingach nie zachwycali, grali toporną piłkę chociaż zazwyczaj wygrywali. Największą bolączkę stanowi obrona. Największy atut to mega mocne skrzydła w postaci Jarmolenki i Konoplanki. Kadra w dużej mierze oparta na graczach Dynama Kijów i Szachtara Donieck. O ich kłopotach poza piłkarskich też raczej nie trzeba przypominać. Mistrz kraju grający na obcym stadionie, ponieważ własny znajduje się w strefie wojny i jest zbombardowany, Selezniow nie powołany do kadry kraju za grę w rosyjskim klubie, część klubów zdezerterowała do ligi krymskiej. Na ile te kłopoty wpłyną na grę kadry? I jak? Pozytywnie ich zmotywują w obliczu wspólnego problemu? Na pewno gra przeciwko nim nie będzie lekka, łatwa i przyjemna.
Polska– Faworyt turnieju. Właściwie już możemy im wręczać puchar. Św. Robert Lewandowski, przerastający ligę holenderską osiemnaście razy Milik, Zieliński czyli nowy Steven Gerrard, polski Cannavaro Glik i największy talent światowego futbolu Bartosz Kapustka. A teraz zamknijmy najnowsze wydanie „Faktu” i spójrzmy prawdzie w oczy. Właściwie nie. Wszystko napisałem tutaj. Kto nie czytał zapraszam do lektury.
https://futbolowarebelia.wordpress.com/2016/06/07/sflaczaly-balonik-czyli-podsumowanie-ostatnich-sparingow-kadry/
Irlandia Północna – Debiutanci na Euro. Praktycznie cała kadra grająca na Wyspach Brytyjskich. Zapewne mocno będą kopać po kostkach i wjeżdżać wyprostowanymi nogami od tyłu i zapierdalać „box to box”. Na pewno pod względem ambicji mamy przed sobą jeden z najlepszych zespołów który zagra nad Sekwaną. Pod względem umiejętności piłkarskich? Nie wiem czy nie najgorszy. Ale kto powiedział że żeby wygrywać mecze to trzeba umieć grać w piłkę? Dobra, dobra, coś tam kopać potrafią. Gdyby było inaczej to nie ciągnęli by właśnie serii 12 meczów bez porażki. W kadrze próżno szukać kogoś z szerzej znanym nazwiskiem. Największa gwiazda? Kyle Lafferty, strzelec 7 bramek w eliminacjach. Jest McAuley, który w barwach West Bromu zagrał w tym sezonie 34 mecze na poziomie Premier League … ale ma 37 lat. Jest Johnny Evans, który miał swój epizod w Manchasterze United. No ale przyznajmy, nie są to nazwiska powalające na kolana. Oj będzie wstyd jak przegramy … A przypomniał mi się właśnie Żewłakow ładujący bramę Borucowi na stadionie w Belfaście …
Grupa D:
Hiszpania– La Furia Roja. Obrońcy tytułu. Poeci futbolu. A że wtopili przedwczoraj 0:1 z Gruzinami których my ogoliliśmy w dwumeczu eliminacyjnym 8:0? Szczegół. Być może jest to dowód na to że przedturniejowe sparingi należy zlać ciepłym moczem. Nie ulega wątpliwości że będą faworytem turnieju. W każdej formacji przewijają się gwiazdy. Iniesta, Fabregas, Ramos, Busquets, Pique, Silva. Wspierani przez młodych jak Lucas Vasquez, Alvaro Morata czy mający za sobą świetny sezon w Arsenalu Hector Bellerin. Mnie najbardziej ciekawi kto wygra rywalizację o miejsce w bramce. Casillas czy De Gea?
Czechy– Przeglądam ich skład i próżno szukać nazwisk podobnego formatu co choćby Nedved czy Poborsky. Jest na bramce Petr Cech. Jest jego kolega z Arsenalu Tomas Rosicky, który ma już 36 lat i historię kontuzji godną weterana wojny w Wietnamie. Właściwie trener Vrba długo się zastanawiał czy wziąć go na Euro, ostatecznie pojechał kosztem Kamila Vacka z Piasta Gliwice. Sporo zawodników z rodzimej ligi. Kilku ze średnich europejskich klubów. Mogą mieć problemy z wyjściem z grupy. Tak jak mówiłem. Nie wróżył bym tu sukcesu jak na Euro 96 bo i skład nie ma potencjału jak ten z Portugalii w 2004.
Turcja– Znajomi Czechów z grupy eliminacyjnej. Pojechali na Euro wespół z Czechami i Islandią kosztem Holendrów. Jedyny zespół, który na turniej dostał się poprzez bezpośredni awans z trzeciego miejsca. Skład? Przede wszystkim znany z występów w FC Barcelonie Arda Turan. Poza nim? Calhanoglu z Leverkusen czy Nuri Sahin z Dortmundu. Jest też Burak Yilmaz kasujący siano od Chińczyków. Mimo że ulegli w grupie Czechom, myślę że mają potencjał większy niż podopieczni Pavla Vrby. Skład w dużej mierze oparty na graczach grających w ojczyżnie.
Chorwacja – Jakoś zawsze wzbudzają moją sympatię. Lubię drużyny z Bałkanów a Chorwaci zawsze grają dość widowiskowo i ukradli moje serce już w 1998 roku gdy zdobywali brązowe medale Mundialu we … Francji. Historia zatoczy koło? Nie są może jakimiś wielkimi faworytami ale zawsze trzeba się z nimi liczyć. Wszal ten kraj to istna wylęgarnia piłkarskich talentów. Kto ciekawy znajduje się w ich kadrze? Największe gwiazdy to Mario Mandżukić, snajper Juve, Ivan Rakitić z Barcelony i Luka Modrić z Realu Madryt (no trzeba przyznać że ciężko sobie wyobrazić silniejszy środek pola). Jeśli chodzi o wspomniane talenty? Matteo Kovacić z Realu, Andrej Kramarić z Hoffenheim to chyba najciekawsi gracze młodego pokolenia.
Grupa E:
Belgia – Kolejna mocno „kolorowa” ekipa. Multi-kolorowa. Aczkolwiek z wielkim potencjałem o czym świadczy fakt że są wiceliderami rankingu FIFA. Kraj z którego wzorce pragnie czerpać PZPN tworząc swoje systemy szkoleń. Bardzo długo pod względem szkolenia byli w cieniu swoich sąsiadów Holendrów a teraz? Patrzymy na skład i ta reprezentacja faktycznie ma wszystko by sięgnąć po tytuł … no może poza doświadczeniem. Bramka? Courtois. Obrona? Alderweireld, Vermaelen, Verthongen (no może tu aż takiej mocy nie ma). Pomoc? Masakra. 7 nazwisk. Uwaga, wymieniam: Nainggolan, Witsel (chuj mu w dupę), De Bruyne, Fellaini, Hazard, Carrasco, Dembele. Wielki brat jest pod wrażeniem. Napad? Wcale nie gorszy. Lukaku, Mertens, Origi, Benteke. To nie jest już żaden „Czarny koń”, to jeden z głównych faworytów do sięgnięcia po puchar Henri Delaunay’a.
Włochy– Słyszałem już twierdzenie, że w związku z tym że włoskie drużyny szybko poodpadały w europejskich pucharach w związku z czym „Squadra Azzura”, składająca się głównie z graczy z Serie A jest najbardziej wypoczęta i może to być ich wielkim atutem. Powiem szczerze. Włosi od dawna mają skład na widok którego nie szczególnie czuć podnietę. Nie oglądam Serie A i sporo z tych piłkarzy nie mówi mi jakoś szczególnie wiele. Jest legenda. Gianluigi Buffon. Casillas miał swoje słabsze momenty. Gigi trzyma formę praktycznie zawsze na równym, świetnym poziomie. To tak porównując dwóch najbardziej legendarnych golkiperów tego turnieju. Jak zawsze silna obrona z Bonuccim jako liderem. Są Candreva, De Rossi. Podobno Bernardeschi z Violi jest mega-talentem. Z przodu? Między innymi znany z angielskich boisk Graziano Pelle. Eliminacje przeszli spokojnie nie zaznając goryczy porażki. Chociaż grupy też nie mieli nad wyraz wymagającej. Poza silnymi Chorwatami – Bułgarzy, Norwegowie, Azerowie i Maltańczycy.
Irlandia- Nasi znajomi z grupy eliminacyjnej. Mimo że ulegli nam w ostatnim meczu, to uzyskali awans poprzez baraże z Bośniakami (pokonali ich w dwumeczu 3:1). W czasie ich meczy na pewno będzie dużo walki, mało polotu. Typowy wyspiarski futbol jaki widzieliśmy w meczach z nami, podobnie zresztą jak ich rodacy z północy. Z tym że Ci mają jednak większy potencjał, chociaż trafiła im się silna grupa i będzie na pewno ciężko cokolwiek ugrać. Niezły sezon ma za sobą Shane Long, który w barwach Southampton ustrzelił 10 bramek i zaliczył 4 asysty. W składzie mają też cały czas nieśmiertelnego Robbiego Keane’a.
Szwecja– Zlatan i 10 koszulek. No może to przesada … ale pewnie sam Zlatan tak myśli :D. Legenda. Nie został w PSG bo nie zbudowano jego pomnika w miejsce wieży Eiffle’a. Gość którego kompilacje bramek można oglądać i zachwycać się całymi dniami. Szału nie ma. Przeciętniacy, wyrobnicy. Brak Zlatana to -70% siły tej kadry. W barażach o awans pokonali swoich sąsiadów z Danii. Powalczą z Irlandczykami o 3 pozycję. Osobiście życzę im odpadki za wyjebanie nas bez mydła w czasie eliminacji do Euro 2004.
Grupa F:
Portugalia – Podobna sytuacja jak w Szwecji. Jeden piłkarz tworzy tutaj 70% siły rażenia zespołu (pewnie wielu mówi tak też o nas). CR7. Nic więcej nie trzeba mówić. Jeden z dwóch największych piłkarzy globu. Ale w piłkę gra się po 11stu i tak samo jak u Messiego, jego zajebistość nie przekłada się na siłę kadry. Chociaż dużym przekłamaniem byłoby powiedzieć że Portugalia to tylko Ronaldo. Są doświadczeni Nani i Quaresma, jest także mający już swój wiek Joao Moutinho. Ale jest też na przykład 18 letni Renato Sanches za którego Bayern wyścielił w tym okienku 35 baniek ojro. To mimo wszystko ekipa z którą też zawsze trzeba się liczyć. Siłę defensywy tworzyć będzie znienawidzony przez wszystkich poza fanami Realu Pepe i kolejny weteran, 38 letni Ricardo Carvalho.
Islandia – Kolejna kadra maskotka mistrzostw. Goście z kraju z populacją ponad trzykrotnie mniejszą niż Warszawa. Dwa razy łoili dupę Holendrom w eliminacjach. Wyprzedzili w tabeli również Turków. Maja złotą generację piłkarzy i trenera cudotwórcę. Szweda Larsa Lagerbacka. Poza tym: Gylfi Sigurdsson ze Swansea, Finnabogasson z Augsburga, Bjarnasson z Basel i legendarny Eidur Gudjohnsen. Jak na tak małe państewko to spory potencjał. Sukcesem mimo wszystko będzie dla nich wyjście z grupy, aczkolwiek nie są pozbawieni szans. Być może do tego historycznego sukcesu wystarczy pokonać Węgrów.
Austria– W eliminacjach 9krotnie wygrywali, raz remisowali. Ich piłkarze kopią głównie w niemieckiej Bundeslidze. Liderem zespołu bez wątpienia jest czarnoskóry (wuja Adolf byłby dumny) David Alaba. W ataku kłuje Marc Janko, mistrzem Anglii z Leicester został Christian Fuchs. Przez wielu typowani do miana„czarnego konia” mistrzostw. Myślę że drugie miejsce w grupie spokojnie zdobędą. Aczkolwiek ojczyzna Hitlera, Josepha Fritzla i Conchity Wurst z pewnością nie będzie należeć do moich ulubionych ekip na tym turnieju.
Węgry – A tu wręcz odwrotnie. Po Polakach ekipa, której będę kibicował najgoręcej. Niestety szanse na blamaż mają zdecydowanie większe niż my. W niezbyt wymagającej grupie wyprzedzili jedynie Finów, Farerów i będących w czarnej dupie Greków. Musieli uznać wyższość Irlandczyków z północy i Rumunii. W barażach pokonali Norwegów. No ale jak można poważnie traktować reprezentację w której trzon drużyny stanowią gracze z ligi polskiej? Są wprawdzie Priskin, Szalai czy Dszudzsak ale to raczej też nie zawodnicy którzy mogliby pociągnąć tą kadrę za uszy w górę. Znak rozpoznawczy reprezentacji? Popielate dresy Kiraly’ego. I mimo że skazywani na porażkę, to życzę wam szczęścia bratankowie ! Lengyel, magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát !!

To byłby koniec homilii Football Patriot na dziś. Jutro postaram się rozegrać te mistrzostwa na papierze i sprawdzić kto zdobędzie puchar i dokąd zajdą Polacy.

 

euro2016

Demony losowań czyli prawdziwy mężczyzna próbuje pięć razy.

1 grudnia 2001, koreańskie Pusan. Losowanie grup Mistrzostw Świata.  Grupa D – Portugalia, Polska, Korea Południowa i USA.  Cóż za wspaniałe losowanie ! Wszak trafiliśmy na gospodarzy turnieju, ale nie dajmy się zwariować. Korea to piłkarski kopciuszek. Nie mają w składzie gwiazd pokroju Wałdocha i Hajty z Schalke Gelsenkirchen czy Dudka z Liverpool’u. USA? No, oni potrafią grać w futbol, ale w kaskach i ochraniaczach, kopiąc jajowatą piłkę ponad poprzeczką lub rzucając się na siebie wzajemnie. Portugalia? Fakt, to bardzo wymagający przeciwnik. No ale przecież Engel obiecał mi że Polacy na turniej do Azji jadą po puchar. Jak jadą po puchar to żadne Portugalie nie powinny nam być straszne. Wychodzimy z grupy, nie ma bata… Minęło pół roku. Engel mnie okłamał. Koreańczycy zabiegali nas na śmierć. Jakby w dzieciństwie każdy z nich wpadł do kociołka z metamfetaminą od Waltera White’a Nawet sędziowie nie musieli ciągnąć ich za uszy jak później w fazie play-off. Portugalia zrobiła nam gang-bang. A właściwie to wystarczył sam Pedro Pauleta żeby nas pogrążyć. Dobił nas Rui Costa. My próbowaliśmy odpowiedzieć Arkadiuszem Bąkiem, snującym się wówczas gdzieś między Widzewem Łódź a warszawską Polonią.  Nie było to zbyt mądre … Na osłodę wygrywamy z „jankesami”, grając praktycznie drugim składem a w drugiej połowie spuszczając ze smyczy Pawła Sibika z Odry Wodzisław Śląski. Mistrzostwa podsumowali dobitnie Pudelsi w piosence „Mundialeiro”.

9 grudnia 2005, niemiecki Lipsk.  Losowanie grup Mistrzostw Świata.  Grupa A – Niemcy, Polska, Ekwador, Kostaryka.  Wymarzone losowanie! Egzotyczni rywale z Ameryki Łacińskiej. Ekwadorczyków pokonaliśmy nie cały miesiąc wcześniej w towarzyskim spotkaniu 3:0. Awansowali bo ktoś musiał awansować z CONEMBOL poza Argentyną i Brazylią. Kostaryka? Bitch, please. Awansowali bo jakieś ogóry poza Meksykiem muszą awansować z CONCACAF.  Niemcy? Nigdy ich jeszcze w historii naszych spotkań nie pokonaliśmy, więc jeśli nie teraz to kiedy? (Z perspektywy czasu już wiem że dopiero 9 lat później).  Polsko zróbmy to ! … Minęło pół roku.  9 czerwca 2006 rok. Najbardziej traumatyczny dzień w historii mojego kibicowania polskiej kadrze. Jak wiadomo kibicowanie naszej kadrze często wiązało się z traumatycznymi przeżyciami. Ale jako młody, naiwny 18 letni chłopak nie dopuszczałem myśli że możemy przegrać z Ekwadorem. Ekwadorem ! Kurwa, z Ekwadorem?! Błagam! Rozpoczniemy turniej od 3:0, no może 3:1.  … 9 czerwca 2006, godzina 23:00. Jestem po półtora godzinnym oglądaniu bicia głową w mur polskich kopaczy. Zostaliśmy pogrążeni przez Ekwador. Ekwador !! Kurwa, przez Ekwador !!! Do tej pory nazwa Ekwador kojarzyła mi się z klubem muzycznym w Manieczkach. Od 9 lat moja optyka się zmieniła. Ekwador kojarzy mi się z najgorszym wpierdolem w historii polskiej piłki. Nie żadne 0:6 z Hiszpanią. Nie wszystkie porażki z Niemcami. Nie żadne Wembley.  Tylko Veltins-Arena w Gelsenkirchen, na której zostaliśmy pogrążeni przez takie tuzy futbolu jak Carlos Tenorio i Augustin Delgado. Boże, jak to bolało … Największa lekcja pokory w historii piłki. Wystarczy przypomnieć że po tamtym spotkaniu samobójstwo popełnił kibic z Ekwadoru, który całe oszczędności swojego życia postawił na wygraną Polaków! Ok, w perspektywie mamy mecz z Niemcami, nie wszystko stracone. Ale po poprzednim meczu nie za bardzo wierzyłem w polską myśl szkoleniową reprezentowaną wówczas przez Pawła Janasa. 90 minut obrony Częstochowy. Pół akcji Polaków stworzone przez Żurawskiego. Ale rozpaczliwa obrona Polaków przynosi efekty. Przez 90 minut Niemcy nie są w stanie pokonać fenomenalnie dysponowanego Boruca. Piłka nożna ma jednak to do siebie że sędzia dolicza najczęściej jakiś dodatkowy czas gry. 50 sekund po 90 minucie, Odonkor urywa się Dudce, dośrodkowuje w pole karne, do piłki dopada przypominający konika garbuska Oliver Neuville z Bayeru Leverkusen i boleśnie uczy nas pokory po raz drugi na tym mundialu. Właściwie to w tym momencie z buhajów rozpłodowych, którymi byliśmy po losowaniu, robi z nas szare myszki futbolu, którymi jesteśmy po końcowym gwizdku. Na osłodę, nie bez kłopotów pokonujemy Kostarykę po dwóch bramkach Bartosza Bosackiego.

2 grudnia 2007, szwajcarska Lucerna. Losowanie grup Mistrzostw Europy. Mistrzostwa Europy mają to do siebie, że znacznie trudniej wylosować w nich dogodną grupę bo biorą w nich udział zespoły o określonym i nie tak dysproporcjonalnym poziomie jak na mundialach. Tu się nie wylosuje Saudów, Iranu czy innego Ekwadoru (tfu!).  Grupa B – Niemcy, Chorwacja, Polska i Austria. Nie jest źle. Austriacy to gospodarze ale grają padakę i sami nie potrafili zakwalifikować się do dużego turnieju od dekady. Chorwaci są w naszym zasięgu. W końcu w eliminacjach nie potrafili nas pokonać Portugalczycy, Belgowie ani Serbowie. Zresztą z tego koszyka można było trafić gorzej – Włochów czy też  niewygodnych dla nas Szwedów. Niemcy? Wszak nigdy z nimi nie wygraliśmy. Ale jak nie teraz to kiedy?! (Już tylko 7 lat ). Polsko potrafisz! … Minęło pół roku. Pierwszy mecz przegrywamy z Niemcami po bramkach niemal płaczącego po ich zdobyciu (pff…) Podolskiego. Lukas, nigdy cię jakoś nie lubiłem. Klose przynajmniej się nie krył z tym że jest 100% szwabem. Mimo że od wygranej byliśmy daleko jak stąd do Betlejem to mecz zagraliśmy mimo wszystko lepszy niż 2 lata wcześniej w Dortmundzie. Wszystko przed nami! Porażka z Niemcami była wkalkulowana. Czas na Austrię ! Austria nas gniecie, Austria nas tłamsi, przecieram oczy ze zdziwienia. Boruc przez pierwsze pół godziny wyczynia w bramce cuda by nie dać wyjść na prowadzenie rodakom Hitlera, Fritzla i wówczas nieznanego Thomasa Neuwirtha, przedstawiającego się w późniejszym czasie światu jako Conchita Wurst. No tak, nie łatwo być Austriakiem … Ale wracając do meczu. Boruc czyni cuda, następny taki występ bramkarza po którym potrafiłem wydobyć z siebie tylko „łooooo” niczym Łukasz Jurkowski na galach KSW  to chyba biegający przy kole środkowym Neuer w meczu z Algierią na brazylijskim Mundialu. Chuj, po wszystkiemu jest. Przegramy z Austrią. I w tym momencie historyczną, pierwszą bramkę dla Polski w historii europejskiego czempionatu zdobył jeden z pionierów wśród farbowanych lisów (wcześniej był tylko Olisadebe) sprzed ery gdy Smuda założył hodowlę lisów w kadrze – Roger Guereiro.  Od tego momentu gra zmienia się diametralnie. To my przejmujemy inicjatywę, Austriacy mają podcięte skrzydła. Brakuje nam niewiele by zdobyć drugiego gola. 90 minuta. Powinniśmy dociągnąć wygraną. Mecz z Dortmundu nauczył mnie że sędzia zazwyczaj dolicza czas gry i wszystko się może zdarzyć. Mecz we Wiedniu nauczył mnie, że sędzia czasami pomaga też przeciwnikowi w sposób bardziej dobitny niż obdarowanie rywala dodatkowymi sekundami gry. Howard Webb postanowił zostać najbardziej znienawidzonym arbitrem … pal licho … człowiekiem w kraju nad Wisłą i odgwizdał karnego za faul, który tylko on i obłąkany Janusz Wójcik widzieli na oczy.  Webb zresztą do dziś zapiera się że faul był ewidentny. Karnego na bramkę zamienia Ivica Vastić, który w kadrze debiutował chyba jeszcze za czasów istnienia Austro-Węgier. Remis i szanse na awans znów tylko iluzoryczne. Zresztą mecz z Chorwatami zagraliśmy na poziomie i z efektownością Korony Kielce i Vatreni po bramce Klasnicia najmniejszym nakładem sił pokonali biało-czerwonych.

2 grudnia 2011, ukraiński Kijów. Losowanie grup Mistrzostw Europy. Mistrzostw do których dzięki szeroko pojętej obrotności Hryhorija Surkisa nie musieliśmy się nawet kwalifikować. Losowanie. Grupa A – Rosja, Polska, Czechy, Grecja. Bóg jest z nami. Polska trafia do „grupy śmiechu”. Mamy trójkę z Dortmundu i Bramkarzy! Kogo mają oni? Phi! Awansowaliśmy. Wszak gramy u siebie. Z każdego koszyka los przydziela nam praktycznie najsłabszego rywala. Tu nie ma nawet co komentować… Minęło pół roku. 30 stopni w cieniu a mecz z Grakami gramy przy zamkniętym dachu Stadionu Narodowego. Ale mniejsza o to. 17 minuta i Lewy wyprowadza nas na prowadzenie. Czekam tylko na dalszą egzekucję Graków. Stres mi mija całkowicie. Dodatkowo przed przerwą Papastatophoulos otrzymuje dwa żółtka i idzie pod prysznic. Nic nam nie grozi. 51 minuta Salpingidis doprowadza do wyrównania. Co jest kurwa grane?! 69 minuta Szczęsny fauluje w polu karnym. Przed oczami zaczynają mi się pojawiać duchy Tenorio, Delgado, Neuville’a i Webb’a . Do klatki wchodzi Tytoń i broni „jedenastkę” Karagounisa. Powoli wraca mi tlen. Ale bliżsi strzelenia drugiego gola Grecy. Na szczęście Velasco Carballo gwiżdże po raz ostatni. Olbrzymi niedosyt. Nie tak miało być. Miało się zacząć od przekonującej wygranej.Kolej na mecz z podtekstami przeciwko Rosjanom w Warszawie. Gorąco było już przed meczem gdy rosyjscy fani zorganizowali sobie pochód przed meczem i pobawili się z Polakami w berka. W pierwszym meczu pokonali Czechów 4:1 więc było się czego bać. Wyrównany, twardy mecz. Ale oczywiście kacapy wychodzą na prowadzenie po bramce Dżagojewa. W drugiej połowie niesamowitym strzałem popisuje się jednak Błaszczykowski i była to chyba bramka kadry po której darłem ryja najgłośniej w życiu. Znowu 1-1, które tym razem przyjmuję z satysfakcją i ulgą. Tym razem trzeci mecz gramy o wszystko a nie tylko o honor. Wrocław. Smuda siedząc w kiblu gdy cierpiał na biegunkę spowodowaną przedmeczowym stresem postanowił wystawić trzech defensywnych pomocników w meczu, który musieliśmy wygrać. Geniusz taktyki. 72 minuta, Murawski traci piłkę w środku pola, Czesi wychodzą z kontrą i pozbawiają nas złudzeń. Petr Jiracek wysyła nas zgodnie z tradycją do domu po fazie grupowej. Nauczony historią poprzednich wielkich imprez w naszym wykonaniu, nie odczuwam z tego powodu aż tak wielkiej traumy. Baa, jestem zadowolony, bo w porównaniu z poprzednimi turniejami walczyliśmy do końca i nie byliśmy tylko tłem w grupie. Ot, tak niewiele mi do szczęścia było potrzebne. Z perspektywy czasu zastanawiam się jednak jak mogliśmy to wszystko tak spierdolić?

12 grudnia 2015, stolica Francji Paryż. Losowanie Mistrzostw Europy. Modlę się od rana. Panie Boże, daj nam grupę z Hiszpanią, Włochami i Turcją. Wszak gdy dostawaliśmy grupy teoretycznie łatwe to wracaliśmy zawsze na tarczy. Może gdy wylądujemy w grupie śmierci i porzucimy wszelką nadzieję to przewrotny los postanowi wynagrodzić nam te wszystkie lata krzywd i upokorzeń. Losowania grup wielkich turniejów czy eliminacji są czasami bardziej emocjonujące aniżeli same mecze. Mają jednak tą wadę że na początku trzeba odbębnić część artystyczną. Chociaż dziewczyny tańczące kankana wyglądały całkiem przyjemnie. Zaczyna się losowanie Angelos Charisteas, który wespół z grecką defensywą gnębił rywali podczas Euro 2004 swoim jakże skutecznym antyfutbolem wraz z Davidem Trezeguetem mieli rozlosować nam rywali. Nad całą procedurą czuwał legendarny Łysy z UEFA, sporadycznie nazywany Giannim Infantino. Kolejne kulki są odkręcane. Dochodzimy do trzeciego koszyka. Z kim zagrają Polacy? Panie Boże, zmieniłem zdanie, nie przydzielaj nas do Hiszpanów i Turków bo widzę że powoli realizujesz treść mojej modlitwy. W tym momencie Charisteas mówi magiczne „Poland”. Grupa C – Niemcy, … , Polska i Irlandia Północna. Jest w połowie sukces w połowie tragedia. Wszystko rozstrzygnie koszyk numer dwa. Grupa A – Szwajcaria, Grupa B – Rosja. Panie Boże tylko nie Włochy ! Grupa C … Jak długo można odkręcać tą cholerną kulke?! Ukraina! Jest ok! Naziści, Banderowcy i IRA … Ot taki niepoprawny politycznie żart na rozładowanie tego nieznośnego napięcia. Ale kurwa?! Jak to znowu jest dobrze? Przecież jak jest dobrze to zawsze potem jest źle? No tak. Ale to nie 2002 i piłkarze Engela sprzedający podobizny do reklamy gorących kubków, nie 2006 i piłkarze Janasa kręcący telefonami z murawy z rozdziawionymi buziami trybuny dortmundzkiego stadionu. Nie 2008 i … kurwa, co wtedy właściwie poszło nie tak? No dobra, ale nie 2012 i hodowla lisów Nikodema Dyzmy polskiej trenerki Franza Smudy.  To polska husaria Nawałki z kosmitą Lewym, skałą Glikiem, młodym gniewnym Milikiem i królem środka pola Krychowiakiem. Przynajmniej chce w to wierzyć. Pierwszy mecz z Irlandią Północną. Piłkarze Ulsteru mają szansę wskoczyć na miejsce Ekwadoru w hierarchii moich największych koszmarów, bo wierzę że tym razem wygramy 3-0. Tak, znowu mam zamiar być nierozsądnie pewny siebie! Zresztą jeśli nie pogonimy Iroli to czego właściwie szukamy na tym Euro? Słabszych jest niewielu. Idealny mecz na przetarcie. Kogo mamy się bać? Kyle Lafferty’ego z Rizesporu? Czy Josha Maggenisa z Aberdeen? Kadrowo to poziom niższy od ostatnio ogranej przez nas Islandii, sądze że poziom niższy od Szkotów, którzy odpadli z naszej grupy. Niemcy. Ograliśmy ich w końcu w ogóle, więc czas ograć ich na dużej imprezie. Jak nie teraz to kiedy? Polsko ! 16 czerwca w Saint Denis ! Pokazaliśmy w eliminacjach że potrafimy z nimi grać jak równy z równym. Ukraina. Za Fornalika dwa razy przegrana w eliminacjach do Brazylijskiego mundialu. Jarmołenko z Dynama Kijów, Rakicki z Szachtara czy przede wszystkim Konoplanka z Sevilli to na pewno nazwiska piłkarzy nie z pierwszej łapanki. Mimo wszystko eliminacje przebrnęli dopiero po barażu ze Słoweńcami, z którymi wcale nie wygrali w cuglach. W grupie za plecami zostawili ich m.in. Słowacy, z którymi podopieczni Mychajło Formenki nie potrafili ani razu wygrać ani nawet strzelić im bramki. Z nimi gramy na końcu. Wierze że będzie to tylko stempel pieczętujący nasz awans do 1/8 finału z co najmniej drugiej pozycji. Polsko potrafisz ! Pompowanie balonika uważam za rozpoczęte. Bo po prostu w żadnej poprzedniej drużynie narodowej nie widziałem takiego potencjału sportowego. Zostańmy czarnym koniem tych mistrzostw. Głęboko w to wierzę panowie. Choć za plecami czają mi się duchy: Delgado, Tenorio, Neuville’a, Webb’a i Jiracka. Do czerwca będę wymieniał je przed snem jak Arya Stark. Wierze panowie że skutecznie je zabijecie.

 

 

Misja kryptonim Euro 2016 rozpoczęta.

Zeszłomiesięcznymi meczami z Islandią i Czechami polscy piłkarze zakończyli owocny dla naszej reprezentacji rok 2015. Cel nadrzędny czyli awans na Euro 2016 został odhaczony już w październiku, dzięki czemu po 8 latach awansowaliśmy na turniej rangi mistrzowskiej (a nie został on nam dany, jak w przypadku Euro 2012). Ten rok podopieczni trenera Nawałki kończą z bilansem 5 zwycięstw, 3 remisów i tylko 1 porażki. Bilans bramkowy wyniósł 25:11.

To by było na tyle jeśli chodzi o suche fakty i liczby. Teraz dodajmy do tego trochę więcej serca i miodu. W końcu mamy reprezentację, której nie trzeba się wstydzić. A ostatni raz taką mieliśmy … hmm … no chyba jeszcze za czasów Leo Benhakkera.  I to tych sprzed Euro 2008. Dobra, były potem jakieś przebłyski podczas kadencji Franza Smudy, nawet spaprane Mistrzostwa Europy, których byliśmy współgospodarzem dały na pewno więcej emocji kibicom niż pozostałe wielkie imprezy w wykonaniu naszej kadry w XXI wieku. No ale sam fakt że wspominam o turnieju podczas którego nie wyszliśmy z grupy, ba, nawet nie wygraliśmy meczu, w kontekście niezłego przebłysku drużyny Smudy, może posłużyć za podsumowanie całego tego okresu. Późny Leo to też była tragedia. Fornalik? Dajcie spokój. Momenty były, ale ogółem były to drużyny pozbawione … tego czegoś. No dobra, bez owijania w bawełnę. Nie mieliśmy jaj ! A w dodatku jakby to powiedział Przemysław Cecherz – „Byliśmy k**wa słabi”. Z czego to wynikało? Pewnie złożyło się na to wiele czynników.

Czynnik pierwszy to było obsadzenie kadry „farbowanymi lisami”. Graczami może i o umiejętnościach, które tej drużynie dodawały jakichś walorów stricte piłkarskich, ale od początku można było się obawiać o pobudki jakie rządziły tymi panami  w momencie gdy zdecydowali się przywdziać biało-czerwony kostium.  Wysyp tych zawodników nastąpił w momencie gdy było jasne że będziemy organizatorami turnieju w 2012 roku. Czyli bardzo dobrej okazji do wypromowania swoich umiejętności na większą skalę. Takiego okna wystawowego na piłkarski świat.  Nagle Obraniak, Perquis, Boenisch i Polański stwierdzili że jednak wolą być nie Ludovickiem, Damienem, Sebastianem i „Ojgenem” a Ludwikiem, Damianem, typowym, polskim Sebą spod trzepaka oraz Bogusiem (bo pod takim imieniem urodził się w Sosnowcu Polanski). Oczywiście cała czwórka nie miała co liczyć na występy w swoich reprezentacjach numer  1, czyli Francji i Niemczech. Ich integracja z kadrą przebiegała niewiele mniej topornie od asymilacji muzułmanów z brukselskiej dzielnicy Molenbeek.  Jak wszyscy pamiętamy, nie miało to zbyt dobrego wpływu na atmosferę w drużynie narodowej i prowadziło do wewnętrznych podziałów. Euro 2012 nie wpłynęło zbytnio na ich kariery. Żaden na tym turnieju nie pokazał się z dobrej strony i nie wybił gdzieś wyżej. Po turnieju również osłabł ich patriotyzm. Szczególnie w przypadku Obraniaka i Polańskiego, którzy obrażali się odpowiednio na trenerów Fornalika i Nawałkę i odmawiali dalszej gry z orzełkiem na piersi. Perquis był trapiony ciągłymi kontuzjami.  A Boenisch? Można spytać Cecherza  dlaczego nie gra. Zresztą na tą chwilę jedynie Polanski prezentuje umiejętności, które mogłyby dać podstawy do tego by go powołać. Śmiem twierdzić, że „skillami” przerasta Jodłowca i Mączyńskiego. Jednakże umiejętności to nie wszystko. Zresztą foch na Nawałke raczej mu nie przeszedł (chociaż perspektywa gry we Francji mogła by go przekonać do wybaczenia selekcjonerowi) a i sam Nawałka kategorycznie stwierdził że ten temat jest zakończony.

Czynnikiem drugim, co było również konsekwencją powoływania „farbowanych lisów” do kadry, była atmosfera. A właściwie jej brak. No ale żeby nie obwiniać tylko naturalizowanych graczy, to wszyscy pamiętamy chociażby „aferę biletową” z naszym kapitanem Kubą Błaszczykowskim w roli głównej, szukającym jakichś bzdurnych usprawiedliwień dla koncertowo przejebanej „grupy śmiechu” na wspominanym po raz kolejny, rodzimym Euro. Mającym pretensje do wszechświata o brak przyznanego biletu dla ciotecznego brata wujka Władka. Afera „koszulkowa”, czyli brak orzełka na trykotach,  dla większości polskich kibiców tak ważnego symbolu narodowego z którym jako kibice kadry i ogółem polskich sportowców utożsamiamy się tak bardzo. Zakłuło w oczy na pewno to, że żaden z zawodników nie potrafił zająć stanowiska w tej sprawie. Przypominali w  tym momencie klubowych najemników, dla których liczy się tylko kasa i posłuszne wypełnianie zaleceń sponsora. W dodatku pompowany na siłę przez media konflikt na linii Kuba-„Lewy”, pokazany nawet w reklamie Opla czy też pretensje kibiców do Lewandowskiego o to że w kadrze nie gra na takim poziomie jak ówcześnie w Dortmundzie, czego apogeum było uciszanie trybun przez „Lewego” po zdobytej bramce z Czarnogórą.  Na brak odpowiedniego klimatu w drużynie wpływał zapewne również brak odpowiedniego autorytetu na ławce trenerskiej. Bo takim nie był ani Smuda ani Fornalik. I tym samym przechodzę do czynnika numer trzy.

Brak ikry w drużynie. Brak przywódców, brak zaangażowania. Ledwie klecący zdania w języku polskim „Franz” i smutny Waldek, który sprawiał wrażenie jakby bał się odezwać do któregokolwiek ze swoich podopiecznych. To co wystarcza na prowadzenie Wisły Kraków czy Ruchu Chorzów na kadrę to za mało (chociaż Nawałka temu swoją osobą zaprzecza). Właściwie przypomina mi się tylko jeden moment w czasie którego zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy oglądałem te drużyny w czasie kadencji obydwóch jegomości. Przełożony z powodu opadów deszczu mecz Polska-Anglia na Narodowym i Marcin Wasilewski krzyczący po „Mazurku Dąbrowskiego” do swoich kolegów „dawać kurwaa !” Zresztą był to także chyba najlepszy mecz jaki rozegraliśmy pod wodzą Fornalika. To był jedyny taki przejaw wzrostu testosteronu u tych graczy. W większości meczy traciliśmy bramkę i była to już dla nas bariera nie do przeskoczenia. Głowy na dół i byle dograć spotkanie do końca. Przegrywaliśmy w głowach, wychodziliśmy z pełnymi spodenkami, ze zbyt dużym respektem dla rywala.

A teraz przyjrzyjmy się jaką metamorfozę przeszła reprezentacja za kadencji Nawałki.  Atmosfera? Wystarczy pooglądać kanał „Łączy nas piłka”. Zresztą ten kanał to kapitalna sprawa wykonywana przez byłego dziennikarza Orange Sport Łukasza Wiśniowskiego. Pozwala kibicom na bycie bliżej tej kadry, pozwala zobaczyć zwykłych, wesołych chłopaków a nie zadufane gwiazdy piłki, hermetycznie zamknięte w czasie zgrupowań w hotelach i na boiskach treningowych.  „Grosik” śpiewający razem z kolegami przeboje zespołu „Akcent” po awansie na ME, Krychowiak jadący do Francji „na koniu” wraz z Wojtkiem Szczęsnym. To tylko ostatnie hity internetu a Wiśniowski już od dłuższego czasu mozolnie skręca przez czas trwania zgrupowań materiały, robiący przy tym pozytywny PR polskim piłkarzom. Ale to także zachowanie tych piłkarzy na boisku. Piłkarzy których nagle zaczęła cieszyć gra. Jędrzejczyk po zdobytej przeciwko Szwajcarii bramce wskakuje na trybuny by usiąść wśród zwykłych kibiców, Kuba, który decyzją m.in. kapitana drużyny – Lewandowskiego otrzymuje piłkę by wykonać „jedenastkę” na przełamanie przeciwko Gibraltarowi czy wspólna radość po golu obydwóch tych piłkarzy, nie pałających do siebie w życiu prywatnym sympatią. Może był to gest  troszkę pod publiczkę, ale potrafili zdobyć się na taki gest, potrafili pokazać że jest w piłce coś ważniejszego niż prywatne wojenki. Że na piedestale powinno stać dobro całej drużyny. Ta ekipa żyje kolejnymi meczami i mam wrażenie że potrafiliby wskoczyć za sobą w ogień. Zresztą widać też to po ich determinacji. Nie ma już smudowo-fornalikowego spuszczenia łba w dół i modlenia się o koniec meczu. Najlepszym przykładem na to były obydwa mecze ze Szkotami. Na Narodowym przegrywaliśmy 1:2 i potrafiliśmy atakować, walczyć aż Milik wcisnął bramkę na 2:2. Na Hampden? Każdy pamięta tą historię gdy piłkę w ostatnich sekundach wcisnęliśmy chyba tylko siłą woli, wyrzucając gospodarzy z walki o awans. I „Lewy”, który po tej jakże ważnej bramce, zamiast celebrować swój sukces, wyciągnął futbolówkę z bramki Marshalla i popędził z nią do linii środkowej. „Lewy”, ten Lewandowski, który przez tak długi czas był biczowany przez rodzimych kibiców za rzekomy brak odpowiedniego zaangażowania w grę drużyny narodowej. Który tymi eliminacjami zamknął usta większości niedowiarków i malkontentów. Który pokazał że mamy piłkarza formatu światowego nie tylko w piłce klubowej ale mamy także lidera z prawdziwego zdarzenia w kadrze. Nie byłem zwolennikiem odbierania opaski kapitana Błaszczykowskiemu i oddawania jej „Lewemu”. Ale Nawałka tą roszadą po raz kolejny pokazał mi dlaczego to on jest selekcjonerem kadry a nie ja. Opaska zadziałała na „Lewego” bardzo pozytywnie.  Jako kapitan był zaangażowany w spotkania na 200%. Nie tylko dawał z siebie wszystko jako piłkarz, ale także jako lider, wódz tej drużyny. Pokazał to nie tylko we wspomnianym meczu w Szkocji, ale chociażby umiejętnie kradnąc czas i doprowadzając tym samym do szału Irlandczyków w ostatnim spotkaniu w grupie. Nie mówię już jak wielką robotę wykonał strzelając  13 bramek we wszystkich meczach eliminacyjnych i tym samym wyrównując rekord Davida Healy’ego .

Robert zasłużył na szczególną laurkę ale awans wywalczyła przecież cała drużyna. Autorska drużyna Nawałki. Jak długo szykanowany był Mączyński? Dopóki nie zagrał kapitalnych zawodów w dwóch ostatnich meczach eliminacji i nie pokazał jak ważnym ogniwem tej drużyny może być. Kto pomyślałby by dać szansę powrotu z piłkarskich zaświatów Sebastianowi Mili a ten odwdzięczy się bramkami przeciwko Niemcom i Gruzji? Oczywiście, nie brakuje tu nadal pomysłów trenera, które nie do końca można zrozumieć. Peszko czy Cionek, mimo wszystko już teraz również Mila to zawodnicy, którzy na tą chwilę nie za bardzo pokazują nam dlaczego właściwie selekcjoner ich powołuje. Nie za bardzo rozumiem też sensu powoływania aż czterech bramkarzy, szczególnie że numerem cztery jest doświadczony Tytoń a nie żaden młody golkiper, który mógłby po prostu zbierać na zgrupowaniach szlify (np. Drągowski).  Z drugiej strony szali mamy za to młodego Bartka Kapustkę, również autorski pomysł Nawałki, który wypalił w 100% i pokazuje że może być ważnym ogniwem zespołu już latem we Francji. Poza tym wiadomo: pukający do drzwi wielkiego piłkarskiego świata Krychowiak, będący czołowym stoperem Serie A i już teraz ikoną Torino Kamil Glik, Arek Milik będący gwiazdą co prawda już nie tak silnej jak kiedyś ligi holenderskiej ale bycie gwiazdą Ajaxu Amsterdam to jednak nadal coś znaczy.  Nieobliczalny Grosicki, który przeżywa na ten moment rewelacyjne chwile we Francji, mimo że jest tylko rezerwowym w Rennes. Rybus, który nie tak dawno w rosyjskiej Premier Lidze był grabarzem spisującego się fenomenalnie w Champions League Zenitu Sankt Petersburg. Ta kadra ma wielki potencjał i żeby nie było aż tak różowo … uważam że jak na swój potencjał i tak gra słabiej niż powinna. Zbyt często dajemy zepchnąć się rywalowi do defensywy. Świetnie rozpoczynamy grę, dominujemy pierwsze 15-20 minut po czym dajemy przejąć kontrolę na boisku przeciwnikowi. Tak było ze Szkotami, tak było nawet w Warszawie w meczu przeciwko Gruzji.  A z takimi drużynami powinniśmy jednak kontrolować większość czasu gry. Dawno nie mieliśmy tylu graczy grających w czołowych ligach europejskich i odgrywających w swoich klubach zanczące role a nie będących tylko statystami. Mamy wszystko aby stać się silną, europejską reprezentacją. Nie kimś w stylu Hiszpanii czy Niemiec ale chociażby na poziomie Chorwatów.

Podsumowując, chciałbym stwierdzić tylko tyle. Od dawna pragnąłem mieć reprezentację, która brak umiejętności będzie nadrabiać  wolą walki i ambicją. Chciałem mieć futbolowy odpowiednik naszej drużyny piłkarzy ręcznych.  Nie chcę zapeszać, ale chyba właśnie moje marzenie się spełniło. Możemy pojechać do Francji i jedyne czego będę od kadry oczekiwał to zaangażowania takiego, jakie pokazali chociażby (a raczej szczególnie)we wrześniu przeciwko Niemcom. To w jakim stylu można przegrać mecz też jest ważne. Rozpoczęło się pompowanie balonika przed kolejnym wielkim turniejem. Czyli taki standard. Tak samo było w 2001/02, 2005/06, 2007/08. Z jaką siłą te baloniki pękały, wszyscy pamiętamy. Nie chce powtórki z meczu z Ekwadorem z mundialu 2006. Tamten mecz to była dla mnie wielka trauma. I chodzi tu szczególnie o pasję i serducho jakie włożyli w ten mecz polscy zawodnicy. Kadra Nawałki jest na najlepszej drodze by tym razem było inaczej. Wystarczy że cały czas będą grali swoje. Tak jak to robią od dobrego roku. A wierzę że przy pracy jaką selekcjoner włoży w przygotowanie tego zespołu naprawdę możemy w końcu chodzić z podniesioną głową po turnieju mistrzowskim. Panowie! Po prostu nie spierdolcie tego!

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑