15-lecie ekipy „Union Bears”

Podczas wczorajszego spotkania Rangersów z Hibernianem (3:2) doszło do okazjonalnego tifo. Swoje 15-lecie obchodziła grupa „Union Bears” działająca na meczach szkockiego Rangers FC. Na początku meczu kibice Rangersów rozwinęli ogromną sektorówkę, którą później zastąpiło ogromne flagowisko i racowisko. Trzeba przyznać, że dało to całkiem dobry efekt. Zresztą na Ibrox już od kilku dobrych lat możemy obserwować ciekawe oprawy jak na brytyjskie ekipy.

Czytaj dalej „15-lecie ekipy „Union Bears””

Pożegnanie Artura Boruca, czyli ostatni balet króla

            Niespełna dwa lata temu Artur Boruc zdecydował się na ostatni balet w polskiej ekstraklasie. Jego powrót do Legii na koniec kariery to taniec pełen wzlotów i upadków, podobnie jak cała jego piłkarska kariera. Środowy wieczór i mecz Legii z Celtikiem będzie jego już ostatnim występem między słupkami w karierze.

Czytaj dalej „Pożegnanie Artura Boruca, czyli ostatni balet króla”

Mgła wojny opadła? Obraz po starciu na Hampden

Jeżeli wczorajszy mecz na Hampden miał być swego rodzaju mA jeśli przegramy? A bo to pierwszy raz będzie trzeba przełknąć tę gorzką pigułkę i przez kilka dni płukać posmak żółci? Przecież jesteśmy kibicami reprezentacji Polski. Taki nasz los.ateriałem poglądowym dla trenera Michniewicza i dać mu odpowiedzi na pewne pytania, to chyba nie do końca spełnił swoją rolę, a i znaków zapytania po tym spotkaniu pojawiło się jakby więcej.

Czytaj dalej „Mgła wojny opadła? Obraz po starciu na Hampden”

Kibice Celtiku i sprawa palestyńska

Trwający od kilkudziesięciu lat konflikt izraelsko-palestyński znów przybrał w ostatnich tygodniach na sile. Jak zwykle bywa w takim przypadku, gdy politycy bawią się w wojenki, najbardziej cierpią cywile. Krwawe obrazki prosto z Bliskiego Wschodu spowodowały, że również w świecie futbolu mogliśmy zaobserwować gesty wsparcia – w tym przypadku – głównie dla Palestyny. Szczególnie wyróżnili się na tym tle fani Celticu Glasgow, którzy przystroili trybuny Celtic Park flagami tego nieuznawanego państewka. Nie był to zresztą pierwszy taki gest ze strony kibiców The Hoops.

Czytaj dalej „Kibice Celtiku i sprawa palestyńska”

Rozmowa z Maxem Stryjkiem – bramkarzem szkockiego Livingston FC

Jego historia to najlepszy dowód na to, jak wiele można osiągnąć, ciężko pracując. Transfer z 5 ligi angielskiej do szkockiej Premiership, debiut i czyste konto w meczu przeciwko Rangers, dobra, równa forma na przestrzeni całego sezonu. Max Stryjek opowiedział mi o tym, jak mu się żyje w Szkocji, marzeniach o grze w Premier League i warunkach pracy w Livingston. Zapraszam!

Czytaj dalej „Rozmowa z Maxem Stryjkiem – bramkarzem szkockiego Livingston FC”

Steve Clarke stawia na doświadczenie

Do rozpoczęcia Mistrzostw Europy zostało nieco ponad sześć tygodni. UEFA planuje, by kadry zespołów biorących udział w EURO2020 rozszerzone zostały do 26 zawodników. Dla wielu piłkarzy jest to doskonała okazja, by w ostatniej chwili wskoczyć do reprezentacji i zostać w niej na dłużej. Przyjrzyjmy się więc, jak wygląda to w przypadku Szkotów.

Bramkarze

Selekcjoner reprezentacji Szkocji Steve Clarke to typ menedżera, który ceni sobie przede wszystkim doświadczenie. Nie dziwi więc fakt, że średnia wieku w prowadzonym przez niego zespole wynosi 28,3. Najstarszymi zawodnikami kadry są bramkarze. David Marshall z Derby ma 36 lat, o dwa lata starszy jest Craig Gordon. We wrześniu 34 lata skończy Jon McLaughlin, rezerwowy bramkarz Rangers. O ile dwóch pierwszych gra w klubach od deski do deski, tak McLaughlin musi zadowolić się rolą zmiennika. Może warto zatem byłoby wprowadzić do reprezentacji kogoś, kto w przyszłości mógłby odegrać dużo bardziej znaczącą rolę? Kandydatów, gotowych wskoczyć do kadry Clarke’a nie ma jednak wielu. Scott Bain, który nie zawsze w tym sezonie był podstawowym bramkarzem Celticu, ma już 29 lat, a jednocześnie tylko trzykrotnie reprezentował swój kraj na arenie międzynarodowej. Liam Kelly, wypożyczony do Motherwell z Queens Park Rangers, nigdy nie dostąpił tego zaszczytu. Podobnie Zander Clark, który jest solidnym ligowym golkiperem, ale pewnego poziomu nigdy już nie przeskoczy. Najlepszy w tym momencie szkocki bramkarz – Alan McGregor z Rangers, zakończył reprezentacyjną karierę w marcu 2019 roku. Kwestia powołań wydaje się zatem jasna, jeśli chodzi o piłkarzy pierwszej linii.

Obrońcy

W defensywie wygląda to zupełnie inaczej. Pewniakami w reprezentacji Szkocji pozostają przede wszystkim Grant Hanley, Andy Robertson i Kieran Tierney. Pierwszy z nich to lider angielskiego Norwich, z którym niedawno mógł świętować awans do Premier League. Hanley rozegrał łącznie 32 mecze w barwach The Tartan Army i jest pod tym względem najbardziej doświadczonym środkowym obrońcą w drużynie Steve’a Clarke’a. Nieco gorzej wygląda to w przypadku pozostałych kilku zawodników. Scott McKenna, który do tej pory rozegrał w kadrze 19 meczów, całkiem nieźle radzi sobie w Nottingham Forest. Alternatywę dla niego należy upatrywać w 30-letnim Declanie Gallagherze z Motherwell. Kapitan dziewiątej drużyny szkockiej Premiership zanotował jednak tylko 7 występów w narodowych barwach, a jego doświadczenie na arenie międzynarodowej jest minimalne. Jeszcze słabiej wygląda to w przypadku Andy Considine’a z Aberdeen. Weteran szkockich boisk i legenda Premiership ma w dorobku tylko 3 mecze dla reprezentacji. Charlie Mulgrew, znany dobrze polskim kibicom z występów w Celtic, był w pewnym momencie etatowym środkowym obrońcą kadry, ale jego nierówna forma w Fleetwood plus tragiczna postawa w eliminacjach przeciwko Belgii i Rosji sprawiły, że odstawiony został na boczny tor. Coraz lepsze recenzje zbiera w Jupiler League Jack Hendry, który wypożyczony jest z Celtiku do KV Oostende. 25-latek do tej pory pięciokrotnie grywał dla reprezentacji Szkocji. Jeden mecz mniej w kadrze zanotował Liam Cooper z Leeds, ale w Premier League grywa dosyć regularnie, więc jest realna szansa, że znajdzie się wśród piłkarzy zgłoszonych na EURO. 21-letni Stephen Welsh, który niedawno podpisał nowy kontrakt z Celtic, a który coraz lepiej radzi sobie w meczach ligowych, również po cichu może liczyć na powołanie. W notatniku selekcjonera widnieje z pewnością także jeszcze jedno nazwisko. Ryan Porteous rozgrywa bardzo udany sezon w Hibernian, powoli stając się liderem zespołu z Easter Road. Był już z resztą powoływany na mecze kadry, ale poczynania kolegów oglądał jak dotychczas tylko z ławki rezerwowych. Całkiem nieźle wyglądają boki obrony, szczególnie lewa strona. Tu absolutnym liderem i gwiazdą jest Andy Robertson z Liverpoolu. Powoli poziomem dorównuje mu Kieran Tierney. Piłkarz Arsenalu leczy kontuzję kolana, ale są duże szanse, że zdąży wykurować się tuż przed rozpoczęciem turnieju. Okazje do gry w reprezentacji miewał także Greg Taylor z Celtic, któremu wróżono w pewnym momencie całkiem udaną karierę. W obecnym sezonie Taylor rozegrał 21 meczów w Premiership, ale w ostatnim czasie stracił miejsce w zespole na rzecz Diego Laxalta. Jeśli chodzi o prawą stronę defensywy, coraz częsciej powoływany jest Stephen O’Donnell z Motherwell, a jego naturalnym zmiennikiem pozostaje Liam Palmer z Sheffield United. Na prawej obronie grać może także Ross McCrorie z Aberdeen FC. Nie jest to jednak jego optymalna pozycja, a wychowanek Rangers najlepiej czuje się w roli defensywnego pomocnika. 23-latek, który rozegrał w tym sezonie 27 meczów w Premiership dla zespołu z Pittodrie, grywał dla reprezentacji Szkocji tylko w drużynach młodzieżowych. Wydaje się, że dużo większe szanse na udział w EURO ma Nathan Patterson z Rangers, który niedawno debiutował w ekipie prowadzonej przez Stevena Gerrarda. 19-latek robi jak dotąd bardzo dobre wrażenie i tylko kwestią czasu wydaje się być jego debiut w dorosłej reprezentacji. Gdyby nie dwie poważne kontuzje, wśród wyżej wymienionych piłkarzy prawdopodobnie padłoby także nazwisko Johna Souttara z Heart of Midlothian. Kilka lat temu był jednym z najlepiej rokujących młodych szkockich piłkarzy. Niestety, urazy i wiążące się z nimi operacje spowodowały, że środkowy obrońca JamTarts pauzować musiał przez ponad 300 dni, a na boisko wrócił zaledwie trzy tygodnie temu.

POMOC

Najsilniejsza i najbardziej wyrównana pod względem umiejętności formacja. Tu kluczową rolę odgrywa zdecydowanie John McGinn, najlepszy strzelec eliminacji w szkockim zespole. Pomocnik Aston Villi ma za sobą świetny sezon, a jego rola w układance Steve’a Clarke’a jest niepodważalna. Równie stabilną pozycję ma Scott McTominay, który jest podstawowym wyborem Ole Gunnara Solskjaera w Manchesterze United. Agresja, przewidywanie i wola walki to kluczowe atuty 24-latka z Old Trafford. Warto zauważyć, że McTominay, mimo osobistego rekordu bramek dla klubu zdobytych w jednym sezonie, w reprezentacji grywa także jako środkowy obrońca. Pewniakami w kadrze Szkocji są także Stuart Armstrong z Southampton i Callum McGregor z Celtic. Obaj zaliczyli po kilkadziesiąt występów dla swojego kraju, a gdy przebywają na boisku, dobrze wywiązują się z powierzonych im zadań. Kenny MacLean z Norwich również nie powinien mieć obaw, czy znajdzie się dla niego miejsce. Nieco inaczej wygląda to w przypadku Johna Flecka z Sheffield United. Piłkarz, który w wieku 20 lat wyjeżdżał z Glasgow z opinią „Wonderkida”, mógł osiągnąć zdecydowanie więcej, ale jego rozwój w pewnym momencie przyhamował. Filigranowy pomocnik ma na swoim koncie 5 występów w kadrze Szkocji. Mimo słabej postawy Celtiku na przestrzeni całego sezonu coraz lepsze noty za swoje występy dostaje Ryan Christie. Tylko w lidze, w 29 meczach zdobył 4 bramki i dołożył aż 10 asyst. Tyle samo trafień zaliczył z resztą w 18 dotychczasowych występach kadry. Na EURO nie zobaczymy na pewno Ryana Jacka z Rangers, który z powodu kontuzji łydki pauzować będzie musiał około trzech miesięcy. Jego imiennik, Ryan Fraser z Newcastle, nie zdobył jeszcze bramki w tym sezonie Premier League, ale udało mu się tego dokonać w ostatnim meczu eliminacji do Mistrzostw Świata przeciwko Wyspom Owczym. Jego zadziorność, szybkość i determinacja mogą przydać się reprezentacji. Założyć więc możemy, że i on dostanie szansę pokazania swoich umiejętności podczas zbliżającego się turnieju. James Forrest, który należy do najbardziej doświadczonych piłkarzy reprezentacji, podobnie jak wspomniany wcześniej Souttar także wraca po ciężkiej kontuzji. Pytanie, czy uda mu się załapać rytm meczowy, a jeśli nawet tak, to w jakiej będzie formie? Zatrzymując się na chwilę w szkockiej Premiership, warto zwrócić uwagę na kilka nazwisk. David Turnbull, mimo niezłego sezonu w Celtic, a wcześniej udanych występach w Motherwell, nigdy nie zadebiutował w reprezentacji. Podobnie jego były klubowy kolega Allan Campbell, który jest solidnym ligowcem, a który zagrał 24 mecze w drużynie U-21. Campbell ma tylko 22 lata, charakteryzuje się niezłym przeglądem pola, pracowitością w defensywie i niezłym strzałem z dystansu. Jednym z najbardziej wyróżniających się piłkarzy krajowych jest z pewnością Lewis Ferguson. 21-letni pomocnik Aberdeen to przyszłość szkockiej piłki. W tym sezonie tylko w meczach ligowych zdobył 9 bramek, a jest przecież zawodnikiem drugiej linii. Zaangażowany, probujący szukać prostopadłych zagrań do napastników, wykonujący regularnie rzuty karne. Kolejnym piłkarzem, którego nie wolno skreślać w kontekście gry na EURO, jest Ryan Gauld z Farense. Filigranowy pomocnik, świetnie radzący sobie w lidze portugalskiej, w klasyfikacji kanadyjskiej Primeira Liga zdobył łącznie 14 punktów! W seniorskim zespole jeszcze jednak nie zadebiutował. Jednym z największych obecnie talentów szkockiej piłki jest Billy Gilmour z Chelsea. W tym sezonie grywa głównie w zespole U-23, ale zdążył już pokazać się także na boiskach Premier League. Przed młodym pomocnikiem Chelsea świetlana przyszłość, ale by dostać się do 26-osobowej kadry, może być jednak za wcześnie.

NAPASTNICY

Zdecydowanie najsłabiej obsadzona pozycja reprezentacji. Leigh Griffiths najlepsze lata ma już za sobą, a w podstawowym składzie Cetliku nie wybiegł od końca stycznia. W prasie pojawia się na jego temat coraz więcej informacji o trudnościach z trzymaniem wagi i problemach natury osobistej. Lewis Shankland, któremu średnio wiedzie się w Dundee United, jest piłkarzem mocno ograniczonym, a w kadrze może liczyć jedynie na rolę głębokiego rezerwowego. Johny Russell z Kansas City jest bliżej niż dalej zakończenia kariery, a jego ostatnie mecze w reprezentacji Szkocji nie były zbyt przekonujące. Wydaje się, że pewniakiem w kadrze Clarke’a jest Lyndon Dykes. Pochodzący z Australii napastnik po bardzo dobrym poprzednim sezonie, w lecie przeniósł się z Livingston do QPR. W 40 meczach Championship strzelił 13 bramek, dwa trafienia dorzucił dla reprezentacji Szkocji. Solidny piłkarz, potrafiący zachować się w polu karnym przeciwnika. W marcowym meczu przeciwko Wyspom Owczym na ostatnie 22 minuty wprowadzony został Kevin Nisbet. Bramki co prawda nie strzelił, ale zrobił całkiem niezłe wrażenie, jak na debiutanta. Nisbet to jeden z najlepszych piłkarzy Hibernian, notujący dobrą, ustabilizowaną formę. Regularnie gra w lidze, co pozwoliło mu 14 razy pokonać bramkarzy rywala. Jeśli po drodze nie wydarzy się nic złego i ominą go kontuzje, i on powinien otrzymać powołanie na Mistrzostwa Europy. Tylko jedną bramkę dla Sheffield United strzelił w tym sezonie Oliver Burke, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że cała drużyna The Blades spisywała się w tym sezonie znacznie poniżej oczekiwań. Jego dorobek strzelecki w reprezentacji jest dokładnie taki sam. Zaledwie jeden gol w trzynastu występach. Jeszcze gorzej wygląda to w przypadku jego klubowego kolegi, Oliviera McBurniego. Rosły napastnik jeszcze nigdy nie zdobył bramki w na arenie międzynarodowej, a na swoim koncie ma już 17 występów. Kontuzja, jakiej nabawił się podczas meczu Premier League, wyklucza go z udziału w EURO. Nie jest to jednak ogromna strata, patrząc na jego dotychczasowe dokonania w reprezentacji. Odpowiedzią na problemy ze skutecznością ma być naturalizowanie Che Adamsa, na co dzień zawodnika Southampton. Już w debiucie Adams pokazał się z dobrej strony, umiejętnie ściągając na siebie uwagę obrońców i pokazując się do gry. Jeszcze lepiej było w dwóch kolejnych meczach, w których 25-latek zdobył bramkę i asystę. Jego doświadczenie, przebojowość i nie najgorsza skuteczność mogą okazać się kluczowe w kontekście walki o wyjście z grupy podczas zbliżających się mistrzostw Starego Kontynentu.

Karol Koczta

Piłkarz. Podróżnik. Błazen. Lovelas. Hazardzista. Historia Kyle’a Lafferty’ego

Kyle Lafferty to jedna z najbarwniejszych postaci nie tylko szkockiej, ale i brytyjskiej piłki. U kresu kariery znów przypomniał sobie, jak się strzela gole, a dzięki świetnej postawie w Kilmarnock ponownie trafił na pierwsze strony gazet.

Zderzenie z rzeczywistością

Lafferty urodził się w Enniskillen, stolicy północnoirlandzkiego hrabsta Fermanagh. Pierwsze kroki w futbolu stawiał w dwóch loklanych klubach – NFC Kesh i przez krótki okres w Ballinamallard FC. Niedługo później zwrócił na siebie uwagę Burnley FC, który w tamtym okresie występował w angielskiej Championship. Po uzgodnieniu warunków, jako niespełna siedemnastolatek, podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt. Przenosiny do Anglii spowodowały, że młody piłkarz nagle poczuł się samotny. Jego rodzina i znajomi zostali w Irlandii Północej, a Lafferty nie potrafił poradzić sobie z otaczającą go rzeczywistością. Coraz częściej, by wypełnić luki pomiędzy treningami a grą dla The Clarets, wstępował więc do punktów bukmacherskich, gdzie przegrywał znaczną część skromnego w tamtym okresie wynagrodzenia. Jak się później okazało, był to kluczowy moment w kontekście kreowania się jego charakteru i decyzji, jakie podejmował w przyszłości.

Dwie wieże z Glasgow

Po trzyletnim okresie spędzonym w Burnley i średnio udanym wypożyczeniu do Darlington, zainteresowanie Laffertym wyraziły trzy znane kluby: Rangers, Celtic i Leeds United. 21-letni wówczas piłkarz zdecydował się dołączyć do niebieskiej części Glasgow, a pobyt w klubie z Ibrox był jednym z najlepszych i najbardziej stabilnych okresów jego kariery. W premierowym sezonie na szkockich boiskach Lafferty rozegrał łącznie 28 meczów, w których zdobył 7 bramek i zanotował 2 asysty. Nie najgorzej, jak na kogoś, kto po raz pierwszy w karierze zderzył się z ogromną presją i oczekiwaniami kibiców. Rangers sięgnął w tamtym sezonie po Mistrzostwo i Puchar Szkocji, a Lafferty był jednym z ojców tego sukcesu. Na początku sezonu 10/11 do Rangers sprowadzony został Nikica Jelavic, za którego Rapid Wiedeń zainkasował około 5 milionów euro. Ich boiskowa współpraca układała się bardzo dobrze, a duet wysokich napastników zaczęto nazywać „dwoma wieżami”. W ostatniej kolejce tamtego sezonu Rangers, aby świętowąć trzeci z rzędu tytuł mistrzowski, musiał wygrać na wyjeździe z Kilmarnock. Już po siedmiu minutach goście prowadzili 3-0, a trzecią bramkę po podaniu Jelavicia strzelił właśnie Lafferty. Piłkarze Waltera Smitha rozbili tego dnia Kilmarnock aż 5-1, a północnoirlandzki napastnik mógł zabrać do domu piłkę, wręczaną zdobywcy hat-tricka. Łącznie, podczas gry dla Rangers, Lafferty trzykrotnie sięgał po tytuł Mistrza Szkocji, dwukrotnie zdobywał Puchar Ligii Szkockiej i dołożył jedno trofeum za zwycięstwo w Pucharze kraju, jednocześnie stając się jednym z ulubieńców kibiców The Gers.

Blaski, cienie i początek tułaczki

Nie zawsze jednak o Laffertym pisano w prasie w samych superlatywach. W maju 2009 roku w meczu przeciwko Aberdeen, po spięciu z Charlie Mulgrewem przy linii bocznej boiska, reprezentant Irlandii Północnej padł na murawę, zasłaniając twarz. Sędziujący tamto spotkanie Stuart Dougall, po konsultacji z Grahamem Chambersem, ukarał obrońcę Aberdeen czerwoną kartką, a grający w osłabieniu goście przegrali ten mecz 1-2. Telewizyjne powtórki pokazały, że Lafferty symulował, a jego reakcja była skrajnie przesadzona. Zachowanie zawodnika skrytykował sam Walter Smith, sugerując, że w jego zespole nie ma miejsca na tym podobne ekscesy. Kilka dni później komisja odwoławcza anulowała czerwoną kartkę Mulgrewa, jednocześnie zawieszając na dwa spotkania winowajcę całego zajścia.

Pod koniec sezonu 11/12 Rangers, jako wicemistrz Szkocji, z powodu zadłużenia i bankructwa, znalazł się pod zarządem komisarycznym. W konsekwencji oznaczało to degradację do Third Division, a klub przejęła nowa spółka, kierowana przez Charlesa Greena. Na mocy ustawy o prawie pracy część piłkarzy nie zdecydowała się przenieść swoich kontraktów do nowopowstałej spółki. Jednym z nich był Kyle Lafferty. Mimo klikunastu ofert z angielskich i szkockich klubów północnoirlandzki napastnik postawił na przeprowadzkę do FC Sion. Epizod w kraju Helwetów nie był szczególnie udany. Już po roku Laffferty prezentowany był na konferencji prasowej jako nowy zawodnik US Palermo. W trakcie rocznego pobytu we Włoszech Lafferty znów potwierdził swoją wartość, a przez sycylijskich kibiców wybrany został nawet najlepszym piłkarzem Palermo tamtego sezonu. We wszystkich rozgrywkach strzelił wówczas 11 bramek, co czyniło go, tuż po Abelu Hernandezie, drugim najskuteczniejszym piłkarzem klubu. Pod tym względem lepszy był nawet, od Paulo Dybali czy Andrei Belottiego! Jego sposób bycia i pozaboiskowe wybryki nie sposobały się jednak prezydentowi Palermo, który zdecydował o umieszczeniu piłkarza na liście transferowej.

DEMONY PRZESZŁOŚCI

1 lipca 2014 roku, chwilę po otwarciu okienka transferowego, Lafferty dołączył do Norwich City, które zdecydowało się wyłożyć za niego 4.5 miliona euro. W klubie z Carrow Road nie szło mu jednak najlepiej, a coraz częściej pojawiały się głosy o problemach w życiu prywatnym. Po latach piłkarz przynał, że główną motywacją jego transferu był spory zastrzyk gotówki, który otrzymał przy podpisaniu kontraktu. Już po pół roku Lafferty wypożyczony został do Rizespor, zespołu tureckiej SuperLig. Tam nadal nie potrafił wrócić do optymalnej formy, strzelając zaledwie dwie bramki w 15 meczach. Piłkarz wrócił do macierzystego klubu, by udać się na kolejne wypożyczenie, tym razem do Birmingham. Jeszcze będąc piłkarzem Norwich, Lafferty przyłapany został na obstawianiu meczów hiszpańskiej LaLiga, co niezgodne było z regulaminem angielskiej federacji. Piłkarza ukarano grzywną w wysokości 23 tysięcy funtów, a sprawę nagłaśniały największe brytyjskie media. Jak stwierdził sam Lafferty, w tamtym okresie obstawiał wszystko, co możliwe, od koni po wyścigi psów, mimo że nie miał o tym bladego pojęcia. Swoje zakłady wybierał na podstawie koloru kasku dżokeja, a chęć odegrania się była silniejsza od niego. Tylko szczerość i przyznanie się do ostrego uzależnienia od hazardu sprawiły, że skończyło się na karze finansowej. W innym wypadku Lafferty mógł nawet zostać zawieszony, co uniemożliwiłoby mu udział w rozrgrywanych we Francji Mistrzostwach Europy. Byłaby to ogromna strata dla reprezentacji Irlandii Północnej. Tym bardziej że w eliminacjach Lafferty zdobył aż 7 bramek, stając się najlepszym strzelcem zespołu.

Błazen z dobrym sercem

Po nieudanym okresie w Norwich, Lafferty zdecydował się wrócić na szkockie boiska, tym razem podpisując kontrakt z Heart of Midlothian. Przeprowadzka na stare śmieci podziałała na niego w bardzo pozytywyny sposób, a sam zainteresowany stał się w tamtym okresie kluczowym graczem klubu z zachodniej części Edynburga. Lafferty nie byłby jednak sobą, gdyby było o nim głośno tylko z powodu sportowych osiągnięć. Jak wspomina Austin MacPhee, wieloletni współpracownik i przyjaciel Lafferty’ego, był on jednym z największych błaznów i żartownisiów, jakich kiedykolwiek poznał. Podobną opinię o północnoirladzkim piłkarzu podziela jego były klubowy kolega, Gregg Wylde. Szkot szczególnie dobrze pamięta sytuację z fajerwerkami, które do szatni Rangers przyniósł Lee McCulloch, a które finalnie trafiły w ręce Lafferty’ego. Północnoirlandzki piłkarz, nie zastanawiając się zbyt długo nad konsekwencjami, wsadził je do butelki z wodą, podpalił i wrzucił pod natryski. Butelka eskpolodowała, pomieszczenie pokryło się dymem zmieszanym z parą wodną, a czujniki dymu wywołały wycie alarmu pożarowego. Wszyscy piłkarze i członkowie sztabu szkoleniowego musieli natychmiast opuścić szatnię i udać się w bezpieczne miejsce. Innym razem, jak wspomina Austin MacPhake, na lotnisku Heathrow w Londynie, Lafferty schował się za karuzelą bagażową, naśladując odgłosy mewy. Robił to na tyle dobrze, że zdezorientowani pracownicy ochrony zaczęli przeszukiwać cały terminal. W podobny sposób wystraszył bramkarza reprezentacji Irlandii Północnej, Maika Taylora, gdy ten brał prysznic po jednej z serii treningowych. Lafferty przez wielu uważany jest za duszę towarzystwa, a jego pogodne usposobienie często pozwala na rozładowanie negatywnej energii. Podobne zdanie na jego temat mają piłkarze Sarpsborg, do którego w styczniu 2020 roku trafił Lafferty po nieudanym powrocie do Rangers. Jego doświadczenie, charyzma i niezła postawa na boisku spowodowały, że zespół odbił się od dna tabeli i ostatecznie utrzymał w Eliteserien. Samego Lafferty’ego najlepiej podsumował Ismaila Cheick Coulibaly, który wówczas rezprezentował barwy norweskiego klubu. Malijczyk nie miał prawa jazdy, a na treningi musiał chodzić pieszo kilka kilometrów. Gdy tylko Lafferty dowiedział się o tym, z własnej kieszeni zapłacił za nowy rower, który następnego dnia podarował zaskoczonemu Coulibaly’emu

„Niekontrolowany kobieciarz”

Hazard to nie jedyna słabość, z którą podczas swojej kariery mierzyć musi się Kyle Lafferty. Od lat w środowisku znany jest jako lovelas i bawidamek. Pierwszą żoną piłkarza została w 2012 roku, była Miss Szkocji – Nicole Mimnagh. Związek nie przetrwał jednak zbyt długo, a już po czterech latach nazwisko Lafferty przybrała była kandydatka konkursu na najpiękniejszą Szkotkę, Vanessa Chung. W październiku 2018 roku piłkarz wywołał kolejną aferę obyczajową, gdy wysyłał zdjęcia swojego nagiego torsu nieznajomej ze Snapchata. Było to zaledwie dwa miesiące po tym, jak urodziło mu się dziecko. Zniesmaczona tym faktem kobieta, do której trafiły nagie zdjęcia, nagłośniła sprawę. Podobnie wyglądało to podczas rocznej przygody w Palermo. Prezes włoskiego klubu, na pytanie dziennikarza, dlaczego zdecydował się sprzedać Lafferty’ego mimo dobrego sezonu, odpowiedział:

„Został sprzedany na wyraźną prośbę mojego menedżera, Beppe Iachiniego. Lafferty jest niekontrolowanym kobieciarzem, Irlandczykiem bez żadnych zasad. Jest kimś, kto znika na tydzień i udaje się do Mediolanu, by polować na serca kobiet. […] Ma dwie rodziny i sześcioro dzieci, nigdy nie trenuje na maksa. Na boisku jest bardzo pożyteczny, dał nam wiele dobrego. Jego zachowania jednak nie da się kontrolować, a Iachini powiedział mi, że nie potrafi go okiełznać, dlatego musi odejść”.

Do trzech razy sztuka

W styczniu tego roku, po niezbyt szczęśliwych przygodach w Sunderlandzie i Regginie, Lafferty został wolnym agentem. O przyszłość nie musiał się jednak martwić, bo prędzej czy później zgłosiłby się jakiś klub zainteresowany jego usługami. Jak sam stwierdził jeszcze podczas pobytu w Norwegii, zupełnie nie ma dla niego znaczenia gdzie gra, a do pracy piłkarza podchodzi jak do każdego innego zawodu. Miesiąc po odejściu z Regginy podpisał kontrakt z nowym klubem. Po raz trzeci zdecydował się wrócić do Szkocji, gdzie wyrobił sobie dobrą markę i odnosił największe sukcesy w karierze. Tym razem padło na Kilmarnock, który przez większą część sezonu broni się przed spadkiem. Od momentu przyjścia do zespołu, Lafferty z miejsca stał się kluczowym zawodnikiem klubu. W dziewięciu pierwszych meczach strzelił 9 bramek i zaliczył 2 asysty.

Dwukrotnie na przestrzeni miesiąca popisał się hat-trickiem. To dzięki m.in. jego dobrej postawie The Killie awansowali do ćwierćfinału Pucharu Szkocji, w którym już dzisiaj zmierzą się na własnym stadionie z St. Mirren. Jeśli dotrą do półfinału, ta sztuka uda im się po raz pierwszy od sezonu 96/97, gdzie ostatecznie triumfowali w całych rozgrywkach. Kilmarnock to trzynasty profesjonalny klub w karierze Kyle’a Lafferty’ego. Jeśli uda mu się utrzymać dobrą formę i pozostać w Premiership, nic nie stoi na przeszkodzie, by na dobre zakotwiczyć w obecnym miejscu. Pytanie, jak długo w Kilmarnock wytrzyma sam zainteresowany.

KAROL KOCZTA

Jason Cummings, czyli nieważne jak zaczynasz. Ważne jak kończysz.

Dobre złego początki, a złe dobrego – tak w skrócie można podsumować dotychczasową karierę Jasona Cummingsa – swego czasu jednego z największych szkockich talentów. Dziś 25-letni napastnik próbuje ratować swoją karierę w Dundee FC, czwartej drużynie szkockiej Championship.

Jason Cummings jako młody chłopak trzymał kciuki za Hearts FC. Chodził nawet do Tynecastle High School – szkoły położonej tuż obok stadionu „Serc”. W międzyczasie pierwsze kroki w piłkarskim świecie stawiał w zespole Hutchison Vale – lokalnym klubie, który swoje mecze rozgrywa w Saughton Sport Complex. Po pewnym czasie dołączył do akademii Hearts, czym spełnił swoje dziecięce marzenie. Niestety, w 2012 roku wskutek kilku przeciągających się kontuzji został zwolniony z klubu bez żalu. Wrócił do „The Hutchie” gdzie szybko stał się wiodącą postacią. Świetna postawa w amatorskiej lidze i masa strzelonych goli odbiła się szerokim echem wśród lokalnej społeczności. W lecie 2013 roku podpisał pierwszy profesjonalny kontakt. Jego nowym klubem stał się Hibernian FC – największy rywal Hearts, któremu Cummings kibicował od dziecka…

DEBIUT W SZKOCKIEJ PREMIERSHIP I PRZESTRZELONY KARNY

Gdy w chłodne listopadowe popołudnie 2013 roku wiatr i deszcz smagały zielono-biały dach stadionu przy Easter Road, Cummings stanął przed szansą debiutu w szkockiej elicie. Na boisku pojawił się w 62. minucie zmieniając Johna Collinsa. Hibernian przegrał ten mecz 0-2 a młody napastnik niczym szczególnym się nie wyróżnił. W tamtym sezonie wystąpił w 16 meczach ligowych, grając głównie ogony. Debiutanckie bramki dla Hibernian strzelił w barażach o utrzymanie przeciwko Hamilton. W pierwszym – wyjazdowym meczu – dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. W rewanżu goście odrobili straty, doprowadzając do serii rzutów karnych. W decydującym momencie do piłki podszedł właśnie Cummings. Niestety, jego strzał sparowany został przez bramkarza Hamilton – Kevina Cuthberta. Dla 18 tysięcy widzów zgromadzonych tego dnia przy Easter Road Stadium oznaczało to spadek ich ukochanego klubu do niższej klasy rozgrywkowej.

STATUS GWIAZDY. KORONA KRÓLA STRZELCÓW I TRANSFER DO NOTTINGHAM FOREST

Po spadku do Championship Cummings stał się podstawowym zawodnikiem i prawdziwą gwiazdą „Hibbies”. Już w pierwszym sezonie, mimo nieudanej walki o powrót do Premiership i przegranych Play Offach, sięgnął po koronę króla strzelców zaplecza szkockiej elity. W lidze strzelił łącznie 18 bramek. Jego dobra postawa nie uszła uwadze angielskim skautom i po zakończeniu rozgrywek otrzymał kilka ofert transferu, które ostatecznie odrzucił. W następnym sezonie również z 18 ligowymi golami na koncie stał się najlepszym piłkarzem Hibernian. W wyścigu o tytuł króla strzelców ustąpił tylko Martynowi Waghornowi z Rangers, który okazał się lepszy o dwa trafienia. Co ma wisieć nie utonie. W kolejnej batalii Hibernian zdobył mistrzostwo Championship i awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej, a Cummings – jakżeby inaczej – z 19 trafieniami sięgnął po tytuł dla najlepszego snajpera w lidze (ex aequo ze Stephenem Dobbie z Queens of South).

W międzyczasie, w maju 2016 roku pomógł Hibernian w zdobyciu pierwszego od 114 lat Pucharu Szkocji. W finale na Hampden „Hibs” po bramce w doliczonym czasie gry pokonali Rangers 3-2 i sięgnęli po upragnione trofeum. Szkot zaliczył w tym meczu asystę przy bramce Anthony’ego Stokesa. Świetne trzy sezony, regularność w zdobywaniu bramek i sukcesy z Hibernian doprowadziły Cummingsa do kolejnego awansu sportowego w jego karierze. W czerwcu 2017 roku podpisał kontrakt z Nottingham Forest – zespołem angielskiej Championship. Kwota transferu wyniosła ok. 1.100.00 euro.

ROZCZAROWANIE, KARIERA WISZĄCA NA WŁOSKU I NIEUDANY POWRÓT NA SZKOCKIE BOISKA

Co może pójść nie tak, kiedy zdobywasz bramkę w debiucie? W przypadku Jasona Cummingsa właściwie wszystko. Gdy w sierpniu 2017 roku w meczu EFL Cup przeciwko Shrewsbury, Szkot podwyższał wynik spotkania na 2-0, nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. W 14 ligowych meczach w barwach Forest zdobył zaledwie jedną bramkę i szybko przypięto mu łatkę „waste of money”. W styczniu 2018 roku został wypożyczony do końca sezonu do Rangers. W umowie widniał zapis o możliwości transferu definitywnego. W barwach „The Gers” zadebiutował 24 stycznia w wygranym 2-0 meczu z Aberdeen FC. Cztery dni później cieszył się z premierowego gola dla Rangers, którego zdobył w potyczce z Ross County. 4 marca w ćwierćfinale Pucharu Szkocji Cummings znów znalazł się w blasku reflektorów. Jego trzy bramki zdobyte w meczu z Falkirk pomogły awansować Rangers do półfinału Scottish Cup. Niestety, jednorazowy przebłysk nie wystarczył, by zostać w Glasgow na dłużej i Cummings po zakończeniu sezonu musiał wracać do Nottingham. Nie da się ukryć, że nikt tam na niego nie czekał z otwartymi ramionami. Piłkarz stanął przed kolejną wizją zmiany otoczenia.

DLA ODMIANY WYPOŻYCZENIE, WIĘCEJ WYPOŻYCZEŃ

Po powrocie do macierzystego klubu Cummings został wystawiony na listę transferową. Propozycję rocznego wypożyczenia wysunął grający w League One Peterborough United. Szkot nie kręcił zbyt długo nosem i przystał na zaproponowane warunki. Zaczął naprawdę imponująco. W pierwszych pięciu ligowych meczach strzelił 6 bramek i po raz kolejny dał sobie i innym nadzieję na powrót do formy sprzed lat. Niestety, w kolejnych meczach Cummings nie potrafił odnaleźć się na boisku i jego wypożyczenie zostało przedwcześnie zakończone w dniu 30 stycznia 2019 roku. Już dzień później widniał w rejestrze ówczesnego lidera League One – Luton FC. Napastnik został ponownie wypożyczony. Na pierwszą bramkę musiał jednak poczekać aż do kwietnia, kiedy to po wejściu z ławki w meczu z Blackpool doprowadził do remisu 2-2. I to właściwie wszystko, co miał do zaproponowania w tamtym momencie. Kolejne rozczarowanie, po którym nawet najtwardsi mieliby problem się podnieść.

TRANSFER DO SHREWSBURY I PRZEBŁYSK GENIUSZU W MECZU Z LIVERPOOLEM

2 września 2019 roku Cummings został przedstawiony jako nowy nabytek Shrewsbury Town. Kwota transferu nie została podana do wiadomości publicznej. W zespole „The Shrews” piłkarz zadebiutował w ligowym meczu z AFC Wimbledon. Na boisku pojawił sie w 68. minucie, zmieniając Daniela Udoha. Pięć minut później mógł celebrować debiutanckie trafienie. Mecz zakończył się wynikiem 1-1. Po raz kolejny nie najgorszy start w nowym klubie. Swoje zwycięskie bramki dołożył również w meczach z Southend United i Sunderlandem. Niekończące się drobne urazy plus choroba podczas Świąt Bożego Narodzenia spowodowały jednak, że już do końca sezonu Cummings grywał tylko ogony, w większości przypadków wchodząc z ławki rezerwowych. Przebłysk geniuszu pokazał jednak w meczu V rundy Pucharu Anglii w meczu przeciwko Liverpoolowi. 26 stycznia wchodząc z ławki, strzelił dwa gole ekipie Jurgena Kloppa i jego nazwisko znów (na krótko) znalazło się na pierwszych stronach gazet.

WITAMY W DUNDEE

Przez okres półtorarocznego pobytu w Shrewsbury, Cummings prócz kilku sporadycznych momentów nadal nie potrafił ustabilizować formy. W końcu przyszedł czas, by po raz kolejny spróbować swoich sił tam, gdzie wiodło mu się najlepiej-czyli szkockiej Championship. W styczniu tego roku 25-letni napastnik podpisał kontrakt z Dundee FC, który wiąże go z obecnym pracodawcą do maja 2022 roku.

I trzeba uczciwie przyznać, że początek w jego wykonaniu jest jak najbardziej udany. W ośmiu ligowych meczach strzelił jak dotąd 4 bramki. Szybko stał się ulubieńcem kibiców z Dens Park. Cummings ma dopiero 25 lat. Nie raz udowadniał, że ma ogromny talent, z którym w parze nie idzie jednak stabilizacja i regularność. Powrót na szkockie boiska to z pewnością krok wstecz i osobista porażka napastnika Dundee. Czasem warto jednak zrobić jeden krok wstecz by potem móc zrobić dwa kroki do przodu. Na jego równej i dobrej formie z pewnością skorzystałaby również reprezentacja Szkocji, która już dziś zaczyna walkę o awans na Mundial w Katarze.

KAROL KOCZTA

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑