Największa brazylijska organizacja przestępcza unormowała stosunki pseudokibiców z Sao Paulo?

Primeiro Comando da Capital to największa organizacja przestępcza w Brazylii. Szacuje się, że zrzesza około 30 tysięcy członków, a jej macki sięgają niemal całej Ameryki Południowej. W ostatnim czasie o PCC zrobiło się głośno, gdy brazylijska policja zatrzymała kilkunastu członków tego gangu w związku z rzekomo planowanym przez nich zamachem na grupę polityków z Kraju Kawy. Co ciekawe, to także PCC uznaje się za główny katalizator stosunków pomiędzy największymi grupami piłkarskich chuliganów w Sao Paulo.

Czytaj dalej „Największa brazylijska organizacja przestępcza unormowała stosunki pseudokibiców z Sao Paulo?”

Boixos Nois niemile widziani

Boixos Nois to szowinistyczna grupa ultras. Podają się za fanów futbolu, ale to bzdura. Są pseudokibicami, troglodytami, którzy przed laty pojawiali się na piłkarskich salonach, bo tak można określić Camp Nou. Tkwią w mentalnym zaścianku, prowadzą szemrane interesy. Szerzą nienawiść,  zasłaniając się radykalną ideologią.

Czytaj dalej Boixos Nois niemile widziani

Kibice Celtiku i sprawa palestyńska

Trwający od kilkudziesięciu lat konflikt izraelsko-palestyński znów przybrał w ostatnich tygodniach na sile. Jak zwykle bywa w takim przypadku, gdy politycy bawią się w wojenki, najbardziej cierpią cywile. Krwawe obrazki prosto z Bliskiego Wschodu spowodowały, że również w świecie futbolu mogliśmy zaobserwować gesty wsparcia – w tym przypadku – głównie dla Palestyny. Szczególnie wyróżnili się na tym tle fani Celticu Glasgow, którzy przystroili trybuny Celtic Park flagami tego nieuznawanego państewka. Nie był to zresztą pierwszy taki gest ze strony kibiców The Hoops.

Czytaj dalej „Kibice Celtiku i sprawa palestyńska”

Piazza del Calcio #2. Rzymski głuchy telefon.

„Rzym, godzina 22: Calcio się kończy” – takim pesymistycznym nagłówkiem, 22 marca 2004 roku, witała swoich czytelników La Gazzetta dello Sport. Dzień wcześniej, niepotwierdzona przez nikogo plotka, która została niemal natychmiastowo zdementowana przez policję i stadionowego spikera, doprowadziła do przerwania jednej z najgorętszych rywalizacji na Półwyspie Apenińskim, Derby della Capitale.

Czytaj dalej „Piazza del Calcio #2. Rzymski głuchy telefon.”

Majstersztyk na trybunach. Zwycięzcą rewanżu kibice Legii.

„Oj, będą gadać”. Tyle pomyślałem sobie w momencie, gdy ujrzałem oprawę kibiców Legii Warszawa przed wczorajszym starciem rewanżowym z Astaną. A po chwili refleksji dodałem: „I dobrze”. To była najlepsza oprawa w historii polskiego ruchu kibicowskiego! Nie chodzi tu absolutnie o rozmach czy efektowność. Chodzi o efektywność i konsekwencje, jakie za sobą pociągnęła. Legioniści w kilka chwil, w prosty i dosadny sposób przypomnieli światu brutalną prawdę o wydarzeniach z Powstania Warszawskiego.

1 sierpnia wrzucałem na swój profil facebook’owy oprawę sprzed trzech lat, gdy na Łazienkowskiej zaprezentowano choreo z okazji 70 rocznicy wybuchu Powstania. Napisałem wówczas, że była to: „Jedna z najlepszych opraw w historii ruchu kibicowskiego w Polsce”. Z ciekawością czekałem na to, co kibice stołecznego klubu zaprezentują przed meczem z mistrzem Kazachstanu. Byłem pewny że i tym razem nawiążą do wydarzeń z sierpnia 1944 roku. Nie zawiodłem się. Dostałem wręcz więcej, niż mogłem się spodziewać. Dziś z czystym sercem piszę. NIGDY NIE WIDZIAŁEM NA POLSKICH STADIONACH LEPSZEJ CHOREOGRAFII. Fani Legii dali lekcję historii. Fani Legii wykonali kawał dobrej roboty. To był majstersztyk. To była najlepsza możliwa odpowiedź na permanentnie powtarzane w zagranicznych mediach hasło: „Polish death camps”. Suchy fakt historyczny, z którym nikt polemizować nie może. Oprawa, która trafił na pierwsze strony największych sportowych portali na całym świecie. Dziękuję wam Legioniści. I podziękować powinien wam każdy, normalnie myślący Polak! Bo w tej nierównej grze zrobiliście więcej, niż ktokolwiek dotąd.

Oczywiście nie mogło obyć się bez płaczu wielu osób, do nie dawna uchodzących za polski establishment. Ich symbolem jest Tomasz Lis. Człowiek, który spełnia rolę nadwornego płaczka, kajającego się przed światem za każdy przejaw domagania się przez Polaków mówienia prawdy. Widać, prawda niektórych boli. Prawda ich przerasta. Czują strach na myśl, że możemy wykrzyczeć światu: „Niemcy mordowali nas w czasie II Wojny Światowej! Niemcy mordowali nasze dzieci!” Przecież tak nie wolno.  To nie wypada. Mówienie prawdy to zło. A jednak, wcale nie… Polacy są szczęśliwi, Polacy mają dość wmawiania im, że mają siedzieć jak mysz pod miotłą i spełniać rolę ubogiego krewnego ludzi z Zachodu. Uśmiechać się pod nosem nawet, gdy ci ludzie naplują im w twarz. W zamian być może ze stołu pańskiego spadną im jakieś ochłapy a Zachód pogłaszcze ich po głowach. Mentalność psa. Tego ci ludzie chcą nas uczyć. Tylko jak pokazała niejednokrotnie historia, nas nie da się tak wytresować. 340 osób zamordowanych w Jedwabnem nie stawia nas w jednym rzędzie z Niemcami, mordującymi 160 000 osób w stolicy. A tak wygląda matematyka wg. Tomasza Lisa i jemu podobnym ludziom.

Jeszcze raz dziękuję wam Legioniści! Za dyskusję, którą wywołaliście. Za to, że pobudziliście zagraniczne media. Mimo że oni usilnie zapewne będą pisać o nazistach mordujących Polaków, na transparencie ewidentnie widać jakiej narodowości byli ci „naziści”. Nie jeden obcokrajowiec zaduma się nad tą treścią. I o to przecież chodziło! Może nie jeden poczyta o tym, czym było Powstanie Warszawskie. Nawet jeśli w minimalnym stopniu uda się poszerzyć światową świadomość to jest to ogromny sukces. Mówi się, że stadiony powinny być apolityczne. Ale co zrobić w momencie gdy każdy inny ma odkłamywanie historii gdzieś? Lub robi to nieporadnie? Jak widać taka taktyka jest skuteczna. Czy chcemy tego czy nie, stadiony od dawna są najlepszą trampoliną, służąca do rozpropagowania swoich racji. Jak pokazał wczorajszy dzień, użyte z głową, przynoszą wiele korzyści. A że psy szczekają? A niech gadają! Tyle im zostało.

To kibice Legii są prawdziwymi zwycięzcami wczorajszego rewanżu!

Pamiętajmy!

„During the Warsaw uprising Germans killed 160 000 people thousands of them were children”

legast

 

 

Pyro – legalize it! (?) Czyli moje przemyślenia po finale Pucharu Polski!

Walka o legalizację na piłkarskich stadionach trwa od bardzo dawna. Nie, nie! Nikt nie walczy o „uwolnienie konopii”. Ale Ultrasi całego świata walczą o legalizację czegoś równie uzależniającego. O coś co produkuje o wiele więcej dymu niż cała amerykańska scena hip-hopowa wytworzyła w swoim życiu. Walczą o legalną pirotechnikę! O swobodne odpalanie rac , stroboskopów, świec dymnych…

2 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie odbył się finał piłkarskiego Pucharu Polski.  Polskie „El clasico” jak raczą żartować niektórzy. Legia Warszawa vs. Lech Poznań. Dwie futbolowe firmy rodem z kraju nad Wisłą, które na obecny moment elektryzują kibiców najbardziej. Samo opakowanie finału Pucharu Polski również jest na poziomie światowym. Naprawdę, gdyby nie to, że w pewnym momencie na murawę musi wyjść 22 facetów i zacząć grać w piłkę to można by pomyśleć że mamy do czynienia z jakimś poważnym meczem. Niestety, gdy sędzia gwiżdże po raz pierwszy a nasze gwiazdy zaczynają pokazywać swoje umiejętności to możemy jednak stwierdzić że gdy gówno owiniemy w pozłotko to mimo że na pierwszy rzut oka wygląda ładnie i estetycznie to w środku nadal pozostaje gównem. Serio, nie pamiętam kiedy ostatni raz oglądałem Legia-Lech i mecz trzymał mnie w napięciu, kiedy ostatnio mogłem stwierdzić: „ej, całkiem przyjemnie się to ogląda”. A jak już wspomniałem, to dwa najlepiej na ten moment zorganizowane kluby w tym kraju.  Nasze drużyny „eksportowe”… Dobra nie o tym miałem pisać. O wiele ciekawiej niż na murawie „Narodowego” było na trybunach naszego reprezentacyjnego stadionu. Akurat w tym przypadku o poziom widowiska jestem zawsze spokojny. Gdy grają te dwa zespoły to w ciemno można przystawić pieczątkę potwierdzającą „kibolską” jakość spotkania.  Tym razem mecz wywołał jednak sporo kontrowersji. Zaczęło się w sumie dość obiecująco dla mainstreamowych mediów, gdy witany przez spikera prezydent Andrzej Duda został wygwizdany. Po meczu okazało się jednak że ani kibice KKSu ani ci stołeczni nie utożsamiają się z grupą gwizdającą i odcinają się od owych kibiców. Na ten temat napiszę zresztą jeszcze kilka zdań pod koniec tekstu. Na samym początku meczu  po obydwóch stronach barykady ujrzeliśmy kibicowskie oprawy okraszone sporą ilością pirotechniki. Szczególnie fanatycy z Warszawy konkretnie podymili i organizatorzy mogli chyba tylko się cieszyć że podjęli decyzję o nie zamykaniu dachu na stadionie ;). Mimo konkretnego zadymienia sędzia Marciniak nie musiał w pierwszej połowie ani razu przerwać spotkania. To o czym przez kolejne dni trąbiono w mediach wydarzyło się jednak w II połowie.  Prijovic wpakował bramkę dla Legionistów co sprowokowało poznańskich fanów do obrzucenia boiska racami w czasie kolejnej prezentacji oprawy. Dodatkowo jedna z rac trafiła bramkarza Legii Arkadiusza Malarza. Praktycznie w każdej relacji czy to telewizyjnej czy to prasowej głównym tematem nie był przebieg spotkania (w sumie kogo interesowałaby taka kaszana) a właśnie zachowanie Poznaniaków. Całość oczywiście sprowadzała się do tego, że pirotechnika znów stała się tematem zamartwiającym wszelkich mędrców tego świata bardziej niż wirus Ebola czy działania Państwa Islamskiego. Moje zdanie dalekie jest od osądów wydawanych przez dziennikarzy, ale nie powiem też jakoby wszystko w zachowaniu kibiców Lecha było dla mnie zrozumiałe i w porządku.

Przede wszystkim muszę sobie zadać jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie. Czy jestem za legalizacją pirotechniki? Oczywiście że jestem !!! Byłbym pieprzonym hipokrytą gdybym odpowiedział inaczej. W moich rękach wielokrotnie wypalały się flary i najstraszniejszą rzeczą jaka mi się stała przez odpalanie piro były dziury wypalone w odzieży. Tak więc mit śmiercionośnych rac jest dla mnie żenujący. Zresztą Malarz też bez szwanku przeżył spotkanie z racą w finałowym spotkaniu. Jak pokazał ten sezon, o wiele większym zagrożeniem dla bramkarzy są latające zapalniczki. Drągowski o mało nie umarł trafiony (?) takim ustrojstwem. Może pora poważnie się zastanowić czy nie trzeba zdelegalizować zapalniczek na stadionach? Poza tym prezentacje z racami i innymi świecidełkami dodają tyle kolorytu oprawom meczowym, że w polskich realiach stanowi to częstokroć o wiele lepszy show niż wydarzenia boiskowe. Ale moim skromnym zdaniem są pewne granice. Rozumiem że Poznaniacy mogli być wkurwieni spisanym już praktycznie na straty sezonem, kolejną porażką z odwiecznym rywalem czy też  filmikiem z Łukaszem Trałką w roli głównej w którym nazywa jednego z kibiców Lecha „pałą jebaną”. Może pan piłkarz Trałka miał akurat kaca a w takim momencie walenie ręką w autokar naprawdę nie należy do przyjemnych dźwięków.  Zresztą jak pokazał ostatni filmik z Darko Jevticiem, piłkarze Kolejorza lubią się dobrze wyluzować przed meczem (zresztą dawno temu zapoczątkował tą modę Drewniak, tylko nie wiem po jaki chuj wszystko to muszą dokumentować filmikami). Tylko tak się zastanawiam, jeśli faktycznie środowisko kibicowskie chce walczyć o legalizację piro, to czemu mają służyć takie akcje? To tylko woda na młyn dla wszystkich, którzy są w opozycji dla legalizacji. A lista ta jest bardzo długa. Wiem, z pewnością jest rzesza kiboli wychodząca z założenia że w dupie mają układanie się z krawaciarzami, którzy zapewne tylko mydlą oczy możliwością legalnego odpalania rac. Poza tym race powinny być odpalane spontanicznie a nie w wyznaczonej strefie, przez wyznaczone osoby i w określonej ilości po uprzednim podpisaniu stosownych dokumentów i otrzymaniu wszelkich pozwoleń. Zabija to ducha ultraski, z pewnością. Zawsze będę przeciwko wprowadzaniu w piłce nożnej standardów „Modern Football”. Przeciwko ciapatym właścicielom pompującym w kluby strumienie petrodolarów, przeciwko zabijaniu tradycji i historii klubu jak robi to pewien napój energetyczny w Salzburgu czy Lipsku. Przeciwko horrendalnym cenom za bilety, niemoralnym zarobkom piłkarzy i jeszcze bardziej niemoralnym kwotom płaconym za ich transfery. Ale pewnych rzeczy zwyczajnie nie da się zatrzymać. Można albo szukać jakiegoś rozwiązania, kompromisu albo pogodzić się z takim stanem rzeczy jaki ma miejsce i bawić się pirotechniką łamiąc nadal zakazy. Jednakże w tym drugim przypadku trzeba się liczyć z absurdalnymi karami. Trzeba podnieść głowę do góry i brać konsekwencje na klatę. Jeżeli kibic robi coś niezgodnie z regulaminem to nie powinien potem płakać  jaki to jest pokrzywdzony. A odnoszę wrażenie że tak właśnie często to wygląda. Wiadomo, kiedy na tym najbardziej fanatycznym sektorze znajduje się kilka tysięcy kibiców to siłą rzeczy musi tam być cały przekrój osobowości. Jedni pewnie są za tym aby dyskutować o legalizacji a inni za odpalaniem świecidełek „na dziko”. Coś musi być na rzeczy z tym że na finale Pucharu Polski istniało ciche przyzwolenie ze strony PZPN na odpalenie rac. O Bońku można mówić co się chce. Ale gość jest bardziej do dogadania niż poprzedni beton z Latą czy Listkiem na czele. Tym samym takie zachowanie jak dla mnie było bramką samobójczą ze strony kibiców. Rozmowa o legalizacji na ten moment jest cofnięta o wiele lat wstecz.

Druga sprawa. Lech dostając bramkę na 0-1 miał jeszcze 20 minut na doprowadzenie co najmniej do dogrywki. Jego kibice przeprowadzili jednak w tym momencie sabotaż co zresztą często podkreślali komentatorzy i trudno mi się w tym momencie nie zgodzić. Próba upłynnienia gry i przeprowadzenia jakiejś składnej akcji przez zespół Kolejorza były destruowane przez 12stego zawodnika Legii Warszawa – kibiców Lecha Poznań.  Serio. Dla mnie niezrozumiałe. To chcemy wygrać ten mecz czy nie? „Gdyby interesowała nas piłka to zostalibyśmy piłkarzami” to jak dla mnie najbardziej bezsensowne hasło jakie słyszałem. W moim przypadku gdyby nie interesowała mnie piłka to nigdy nie trafiłbym na trybuny. Wielokrotnie słyszę że Lech, Legia, …. (tutaj wstaw nazwę dowolnego klubu) To My! Czyli co? Kibice są składową klubu czy klub jest dodatkiem do kibiców? Bo moim zdaniem gdyby klub nigdy nie powstał to i kibice nigdy by się nie zorganizowali.  Kibice są bardzo ważną częścią klubu. Ale moim zdaniem i klub i fani powinni żyć w symbiozie. Powinni pomagać sobie nawzajem. Chuj, pół biedy jakby te race poleciały po meczu w ramach „podziękowań” za grę (Tylko jak to się ma do hasła „czy wygrywasz czy nie…”?). Ale nie kurwa w momencie w którym moja drużyna może jeszcze odrobić straty i zdobyć trofeum. Uratować w jakiś sposób sezon, pokonać odwiecznego rywala. Jak dla mnie takie zwycięstwa są solą kibicowskiej ziemi. Chyba że ktoś faktycznie wychodzi z założenie że gdyby interesowała go piłka to zostałby piłkarzem. Ale w takim razie co go rozsierdziło do tego stopnia by wrzucać flarę na murawę? Przecież w dupie ma grę piłkarzy. Powtarzam raz jeszcze, dla mnie kibicowanie ściśle łączy się z boiskowymi wydarzeniami.

Podsumowując. Nie widzę niczego złego w samym odpalaniu pirotechniki, baaa, uwielbiam piro. Chciałbym żeby piro można było odpalać bez żadnych konsekwencji na stadionach. Ale mamy tak pojebane i tak nafaszerowane wszelkimi obostrzeniami czasy, że moim zdaniem wyjścia są dwa. Albo szukać dialogu albo robić to w takiej konwencji jak dotychczas, ale przestać się potem użalać na spadające kary. Bo chyba każdy robi to ze świadomością tego jakie konsekwencje to za sobą pociągnie? A robienie potem z siebie uciemiężonych kibiców w sytuacji kiedy sami pokazujemy że żadnego dialogu nie chcemy jest … wybaczcie, ale żenujące.

 

P.S.

Wracając na sam koniec do sprawy wygwizdania Prezydenta Andrzeja Dudy. W ostatniej kolejce ligowej kibice Legii Warszawa odnieśli się jednoznacznie co do całego zajścia wywieszając na Ł3 transparent o treści: „KOD, Nowoczesna, GW, Lis, Olejnik i inne ladacznice – dla was nie będzie gwizdów, będą szubienice”.  Mój komentarz – Legio, 100% poparcia! Brawo! Nie będą się sprzedajne chamy wykorzystywać kibiców w swoich politycznych machlojkach. A dla Prezydenta Dudy mam ogromny szacunek za działania na tle polityki historycznej!

 

cropped-raca.jpg

Start a Blog at WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑