Marsz Niepodległości. Wydarzenie, które co najmniej od 2010 roku wywołuje za każdym kolejnym razem kontrowersje wśród polskiego społeczeństwa. Raz mniejsze, raz większe. Ale od siedmiu lat co roku w listopadzie jest głośno o maszerujących ulicami Warszawy patriotach (a dla innych faszystów).
Dlaczego od 2010 roku? Bo wówczas w mediach głośno stało się o tym wydarzeniu, kiedy to organizowany przez środowiska narodowe Marsz Niepodległości próbowali zablokować ludzie usytuowani skrajnie po lewej stronie szali ideologicznej. Liderem tej grupy był obecny prezydent Słupska – Robert Biedroń. Pod przywództwem pierwszego geja kraju, grupa ta zetrzeć się miała z policją. Policjanci utrzymywali, że to lewacy zaatakowali ich, zaś Biedroń z kołnierzem ortopedycznym na szyi biegał po studiach telewizyjnych i opowiadał jak to został bestialsko spacyfikowany przez funkcjonariuszy w czasie swojej „antyfaszystowskiej” krucjaty.
W sumie mało to kogo wówczas obeszło i cała sytuacja szybko rozeszła się po kościach. Teraz by pewnie było inaczej (Biedroń nie był jeszcze wówczas tak uwielbiany przez pewne kręgi). Wydaje mi się jednak, że cała sytuacja przyczyniła się do promocji Marszu Niepodległości wśród ludzi o konserwatywnych przekonaniach. Od tamtego momentu co roku idea ta gromadziła coraz większą ilość ludzi. Każdy kolejny rok przynosił również coraz większe kontrowersje wokół daty 11 listopada. Tak było przynajmniej do 2014 roku. Od kiedy to rok później władzę w Polsce przejęło Prawo i Sprawiedliwość tak i temperatura na samych Marszach w jakiś cudowny sposób opadła. A przynajmniej pod tym względem, że nie notujemy już od tamtej chwili większych incydentów w czasie tego zgromadzenia. Policjanci nie biją już Bogu ducha winnych uczestników jak w 2011 roku.
https://www.youtube.com/watch?v=7G3cN6Bdn_8
Policja nie blokuje z niewiadomych przyczyn startu marszu przez co atmosfera gęstniała i musieli ją rozładowywać choćby Marian Kowalski czy śp. poseł Artur Górski, bo inaczej mogło się skończyć tragedią. A tak było w 2012 roku.
https://www.youtube.com/watch?v=h71NBPwRZ-4
https://www.youtube.com/watch?v=oRUV9KZuSlY
Nie płoną też budki strażnicze pod ambasadą rosyjską. Pewnie dlatego że szefem MSW nie jest już Bartłomiej Sienkiewicz i nie ma kto zlecać takich prowokacji (słynne taśmy z restauracji „Sowa i przyjaciele”.) czy też pośród normalnych uczestników nie biegają zamaskowani policjanci podburzający tłum.
https://www.youtube.com/watch?v=8G0SOYWeRQc&t=385s
Jakoś też mniej kretynów wśród samych manifestantów. Nikt nie dąży do konfrontacji z policją jak w roku 2014, przy okazji atakując Straż Marszu Niepodległości. Nikt nie pali samochodów transmisyjnych pewnej telewizji z ulicy Wiertniczej. Być może powodem tego jest coraz lepsza organizacja samego przedsięwzięcia. Powołanie wspomnianej wyżej Straży Marszu Niepodległości, która jest regularnie szkoloną formacją i odpowiedzialna jest za trzymanie uczestników w ryzach. Większa jest też świadomość protestujących, którzy wiedzą, że każdy incydent stanowić będzie wodę na młyn dla nieprzychylnie do nich nastawionych mediów i może rozrosnąć się do niebotycznych rozmiarów, rozdmuchana przez medialną maszynę (tak jak ma to miejsce w tym roku). Po trzecie, niech każdy sam w duchu odpowie sobie na pytanie: Na ile znaczenie miała zmiana władzy, która jednak zupełnie inaczej zapatruje się teraz na ideę Marszu Niepodległości i przynajmniej nie przeszkadza w organizacji tego wydarzenia? Jak bardzo kłody pod nogi organizatorom rzucali poprzedni rządzący? Dlaczego trzeci raz z rzędu obyło się bez awantur i policyjnych prowokacji? Te pytania pozostawiam bez odpowiedzi. Niech każdy pomyśli nad nimi sam.
Spokojna atmosfera tegorocznego Marszu Niepodległości nie przeszkodziła jednak w tym, by media przez cały listopad utyskiwały praktycznie codziennie nad tym wydarzeniem. Rzecz kompletnie dla mnie nie zrozumiała. Co ciekawe do ataku na tą świąteczną manifestację bardzo ochoczo przyłączają się w tym roku zagraniczne media. Moje pytanie brzmi, dlaczego akurat teraz? Czym różnił się ten marsz od tych z 2015 i 2016 roku? Kontrowersyjne transparenty można było znaleźć 11 listopada na ulicach Warszawy od samego początku istnienia MN. Ba. Mam wrażenie, że takiego skowytu zarówno rodzimych ale przede wszystkim zagranicznych dziennikarzy nie słyszało się nawet w czasach, kiedy w „Dzień Niepodległości” stolica przypominała pole bitwy. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, już kiedyś o tym pisałem, ale wierzę w istnienie grupy, która steruje pewnymi rzeczami z tylnego fotela. Być może właśnie w tym roku dziennikarze dostali jakiś odgórny przykaz aby przeprowadzić zmasowany atak i zdyskredytować dziesiątki tysięcy Polaków, maszerujących z dziećmi ulicami stołecznego miasta? Stąd te epitety? „Faszyści”, „naziści”? Transparenty w stylu „White Europe” itp. stanowiły jakiś nieznaczny promil w tłumie przechodniów z biało-czerwonymi flagami narodowymi. Tymczasem zagraniczne pismaki bezczelnie opluwają wszystkich uczestników Marszu Niepodległości. Oceny ogromnie niesprawiedliwe, ale rozumiem, że są oni zmuszeni do takiego pisania. Są na wojnie. Wojnie o swoją wymarzoną, liberalną, tęczową Europę. Zwykli propagandyści. A być może ich umysły są już tak wyprane politycznie poprawną ideologią, że każdy przejaw patriotyzmu stanowi dla nich zalążek „faszyzmu”? Wszak wiadomo, że państwa spójne narodowo są przeżytkiem i zakrawają o rasizm. Jak inaczej to odbierać? Dlaczego pojedyncze występki są podczepiane pod całość? Dlaczego jest stosowana odpowiedzialność zbiorowa? Albo ci dziennikarze mają w sobie bardzo dużo złej woli i obiektywizm jest im obcy albo mają po prostu bardzo słaby warsztat. Ewentualnie jedno i drugie. Moja ocena jest prosta. Tak jak wspomniałem. Jesteśmy na wojnie. Na razie tylko wojnie na słowa.
Przed startem Marszu Niepodległości odbyła się też inna manifestacja. Ich organizatorami były środowiska lewicowe (w dużej mierze skrajnie). Więc wśród feministek, zwolenników ruchów LGBT, ludzi z czerwonymi sztandarami (mi się one kojarzą jakoś jednoznacznie) znaleźliśmy również chociażby członków antify. Skrajnie lewicowej bojówki, której amerykańska odnoga była w ostatnim czasie oskarżona o współpracę z Państwem Islamskim. Owi, ubrani na czarno panowie paradowali na marszu z zakrytymi twarzami, ochoczo pokazując środkowy palec do telewizyjnych kamer. Ślepi na takie zachowanie dziennikarze TVNu opowiadali w tym czasie na wizji o marszu tolerancji, przyjaźni i generalnie rozpływali się nad owym wydarzeniem, które widzieliśmy na ekranach naszych odbiorników telewizyjnych. Przezabawna sytuacja.
Oczywiście. Również sam Marsz Niepodległości wymaga jeszcze kilku poprawek i wyeliminowania niektórych zachowań. Rasistowskie transparenty, które incydentalnie zdarzały się wśród protestujących absolutnie nie powinny mieć miejsca. Brak akceptacji na rozlokowanie grup uchodźców przez Unię Europejską, która przez pewien czas na siłę chciała nam wcisnąć nieproszonych gości nie powinien wiązać się z rasizmem. Nikt nie powinien być wykluczany ze społeczeństwa z powodu narodowości czy koloru skóry. Kompletnie nie o to chodzi. Chodzi o to, że przyjęcie większej ilości uchodźców wiąże się z możliwością przyjęcia pod swój dach potencjalnych terrorystów z Państwa Islamskiego. Nie możemy akceptować takiego stanu rzeczy, że przez granicę przepływają kompletnie niekontrolowane tłumy imigrantów. Kompletnie nie wiemy kto wjeżdża na nasze terytorium. Nie chcemy by sytuacja zaczęła przypominać tą z ulic Francji czy Wielkiej Brytanii. Nie chcemy się przyzwyczajać do zamachów i zacząć je traktować jako nieodzowny element naszego życia. A mam wrażenie, że w wielu zachodnich państwach tak się nie długo stanie. Bo tak ludziom wmawiają politycy.
-Musicie przyjmować ludzi uciekających przed wojną i zaakceptować to, że niektórzy z nich będą się wysadzać w powietrze lub rozjeżdżać was ciężarówkami.
Brakuje nam tylko takiego cytatu z ust polityków.
Uważam, że każdy ma swoje miejsce na ziemi. Każdy ma swoje państwo, narodowość o które powinien dbać. To też jest naszym obowiązkiem jako ludzi. Dbamy o siebie, o swoje rodziny i o otaczającą nas rzeczywistość. Chcecie to nazwijcie mnie rasistą ale mieszanie różnych kultur, narodowości to proces, który bardzo często kończy się tragicznie. Dlatego każdy dostał swoje miejsce na świecie, gdzie może wspólnie z pobratymcami starać się zbudować lepszą przyszłość. Dlatego uważam, że dopóki nie będzie na manifestacjach transparentów nawołujących do nienawiści czy zabijania, to każdy ma prawo głosić co chce. A chęć zachowania przez państwo spójności etnicznej nie jest niczym złym. Szczególnie gdy widzimy, że tak bardzo różniące się od nas kultury z Bliskiego Wschodu czy Północnej Afryki w wielu przypadkach kompletnie nie mają pojęcia o zasadach gościnności i nie mają w sobie za grosz chęci dostosowania się do zasad panujących w kraju, który wyciągnął do nich pomocną dłoń. Dlaczego we Francji czy Belgii powstaje tak wiele gett tworzonych przez imigrantów spoza Europy? Jak chociażby słynna dzielnica Molenbeek w Brukseli. Co by nie mówić o Ukraińcach, którzy masowo napływają do Polski, oni jakoś potrafią dostosować się do naszych zasad.
Podsumowując. Kompletnie nie zgadzam się z opinią krążącą w mediach głównego nurtu na temat tegorocznego Marszu Niepodległości. Jest to dla mnie atak kompletnie nie zrozumiały. Jest to szukanie na siłę punktu zaczepnego. Istna wojna ideologiczna. Po prostu wartości jakie wyznają manifestanci z ulic stolicy kompletnie nie przystają do tego, jak nowoczesne, modernistyczne społeczeństwo wyobrażają sobie europejscy rządzący. Politycy spod znaku niebieskiej flagi z gwiazdkami chcą na siłę stworzyć swoje utopijne państwo. Nie każdy jednak zgadza się z ich wizją. A kto się z nią nie zgadza zostanie zbesztany, opluty i wdeptany w ziemię. Bo unijni politycy hołdują takim wartościom jak „wolność” i „demokracja” ale pod warunkiem, że wszystko odbywa się na ich zasadach. Nie słyszałem wielkich utyskiwań brukselskiej władzy oraz ich armii z mikrofonami i kamerami gdy marokańscy kibice demolowali stolicę Belgii po awansie ich reprezentacji na Mundial. Milczeniem zostały zbyte wydarzenia z Katalonii, gdy hiszpańska policja pacyfikowała tamtejszą ludność w dzień referendum. W końcu jakoś nie słyszałem, żeby w czasie zamieszek podczas szczytu G-20, kiedy to ulice Hamburga przypominały pole bitewne a w starciach z lewackimi bojówkami rany odniosło wielu policjantów podniosło się jakieś wielkie larum na arenie międzynarodowej. Dlaczego? Ciężej doczepić się do Hiszpanii niż do Polski? Nie wolno krytykować imigrantów z Maroka? Może manifestanci z Hamburga niszczyli witryny sklepowe i samochody w dobrej wierze (Wątpliwej maści autorytety, pokroju Hołdysa tak właśnie twierdzą)? W każdym z tych miejsc prawo było łamane w sposób o wiele bardziej rażący aniżeli 11 listopada w Warszawie ! Może dla zachodniej opinii publicznej istnieją po prostu równi i równiejsi? Można łamać prawo w zależności od tego jakie się wyznaje wartości? W zależności od tego gdzie się mieszka? Niestety ale tak to właśnie wygląda. Oczywiście! Sam Marsz Niepodległości i jego uczestnicy nie byli w 100%, krystalicznie czyści. Ciężko żeby tak było gdy manifestuje 60000 osób. Wiele transparentów pojawiło się niepotrzebnie. Treści rasistowskie absolutnie nie powinny się pojawiać. Irytują szczurki w kominiarkach, które biegają jak poparzeni w jedną i drugą stronę oraz napinają się do kamer w momencie gdy Marsz przechodzi spokojnie. Nie są to jednak takie uchybienia aby Marsz Niepodległości miał stawać się tematem codziennych debat telewizyjnych i głównym tematem zagranicznych portali informacyjnych. Na pewno nie przedstawiany w takim świetle! Nazwanie wszystkich uczestników tego wydarzenia „faszystami” czy „nazistami” to albo zwyczajna ignorancja albo po prostu zwykłe skurwysyństwo. Zresztą podejrzewam, że niewielu uczestników pochodu przejęło się tymi słowami.
Niejaki Winston Churchill powiedział: „The fascists of the future will be called anti-fascists”, czyli „W przyszłości faszyści zostaną nazwani antyfaszystami”. Oriana Fallaci powiedziała: „Są dwa rodzaje faszystów- faszyści i antyfaszyści”. No właśnie. Warto się zastanowić nad tymi słowami w kontekście ostatnich wydarzeń. Cóż znaczą te słowa w ustach tych ludzi? Konserwatyzm, patriotyzm, troskę o własny naród i dumę z pochodzenia. Coś w tym złego? Absolutnie nie! Niech psy sobie ujadają a karawana niech jedzie dalej.
Rozumiem, że kolonializm np Brytyjczyków, Francuzówczy Belgów również krytykujesz? Jak się zastanawiasz skąd getta to m. in. stąd. Imigranci z byłych kolonii od lat przyjeżdżają za pracą do tych państw, a że nikomu nie chodziło o żadna integrację, tylko siłę roboczą, którą się lokowało na obrzeżach miast, to jest jak jest 🙂
PolubieniePolubienie