O tym, czy PZPN postąpił dobrze, zakończając już teraz sezon na szczeblu amatorskim i czy w piłkarzach niższych lig była chęć dalszego kontynuowania rozgrywek? Któż może nam opowiedzieć o tym lepiej niż zawodnik ligi, w której liczy się pasja i miłość do piłki, a nie pieniądze? Bo tych najzwyczajniej tam nie ma. Futbolowa Rebelia rozmawia z piłkarzem B-klasowego LZS Jadowniki Danielem Lewandowskim.
FR: W zeszłym tygodniu PZPN poinformował o tym, że zgodnie z decyzjami prezesów poszczególnych wojewódzkich związków piłki nożnej wszystkie rozgrywki seniorskie w IV lidze i niższych klasach rozgrywkowych, a także rozgrywki młodzieżowe prowadzone przez wojewódzkie związki zostały odwołane. Natomiast dwa dni temu premier Mateusz Morawiecki w czasie konferencji prasowej oznajmił nam, że od 18 maja wraca możliwość gry na pełnowymiarowych boiskach piłkarskich (22 zawodników + 4 trenerów). Co w takiej sytuacji sądzisz o decyzji włodarzy Okręgowych Związków Piłki Nożnej, by skasować sezon 2019/2020 m.in. w waszej lidze?
DL: Sądzę, że to bardzo zła decyzja. Myślę, że większość drużyn chciałaby dokończyć ten sezon. Uważam, że w wielu piłkarzach-amatorach objawia się większa chęć kontynuowania rozgrywek niż w graczach profesjonalnych. Dla nas ta gra stanowi często odskocznię od codziennych stresów związanych z pracą czy różnymi problemami. Myślę, że zawodnicy są zawiedzeni postanowieniem działaczy związku.
Jak na tę decyzję zapatrują się twoi koledzy z drużyny? Podzielają tę opinię, którą nam właśnie przedstawiłeś?
W czasie pandemii utrzymujemy kontakt dzięki komunikatorom. Mamy stworzoną grupę na facebooku i z napięciem śledziliśmy jaką decyzję podejmie PZPN. Głosy o tym, że sezon zostanie anulowany, pojawiały się już od kilku tygodni. Byliśmy na to przygotowani, ale każdy z nas czuł się zawiedziony gdy zobaczyliśmy oficjalny komunikat.
Nie uważasz, że upływający czas nie był waszym sprzymierzeńcem? Te mecze, które musielibyście rozegrać, by dokończyć obecną kampanię i runda jesienne sezonu 2020/2021 praktycznie byłyby ze sobą połączone. Mogłoby się zdarzyć tak, że musielibyście grać co trzy dni. Czy na tym szczeblu nie byłby to dla was problem?
W A-klasie czy B-klasie dla niektórych klubów często problemem jest, zorganizować się nawet w weekend. Nie sądzę, by granie w tygodniu było o wiele większą przeszkodą.
Co innego jednak grać w weekend, a co innego w tygodniu, gdy wielu zawodników musi pracować do późnych godzin popołudniowych.
Dzień jest coraz dłuższy. Pracujemy często do godziny 16:00 czy 17:00. W warunkach letnich mecze mogłyby być rozgrywane nawet około 19:00 i kończyłyby się jeszcze przy świetle dziennym.
A kwestie zdrowotne? Nie balibyście się o swoje zdrowie w dobie pandemii Covid-19?
W pracy czy nawet idąc do sklepu po zakupy, również jestem narażony na kontakt z dużą liczbą osób. Myślę nawet, że w tamtych miejscach byłaby większa szansa na złapanie koronawirusa niż na murawie.
Organizacja treningów też nie byłaby problemem? Mielibyście w sobie tę karność i samodyscyplinę nakazującą zachowywać wszelkie środki ostrożności? Dezynfekować sprzęt itp.?
Posiadamy dwie szatnie, boisko również jest na tyle duże, by pracować w należytej odległości. Dla chcącego nic trudnego. Głód piłki jest w nas olbrzymi i wystarczyło pozwolić nam grać.
Właściwie to od poniedziałku moglibyście trenować już w normalnych warunkach, bez podziału na sześcioosobowe grupki. Czy w świetle decyzji podjętych przez rząd o kolejnym etapie odmrażania sportu, decyzja PZPN nie wydaje ci się jeszcze dziwniejsza?
Jasne, że jest dziwna! Tym bardziej że to runda wiosenna, w której ochota na grę i inne aktywności jest w nas dużo większa niż w rundzie jesiennej. Podejrzewam, że klubu będą prowadzić treningi i rozgrywać sparingi, żeby utrzymać formę i atmosferę szatni. Więc ta decyzja jest niezrozumiała, zwłaszcza że najwyższe ligi dograją sezon do końca, co pokazuje, że najważniejsza jest kasa, a nie pasja.
W ostatnim Cafe Futbol Adam Godlewski i Dariusz Dziekanowski zastanawiali się, czy kluby amatorskie chciałyby w ogóle dogrywać sezon. Z twoich słów płynie jasna deklaracja. Sądzisz, że można ją uznać za oficjalne stanowisko LZS Jadowniki? Myślisz, że inne zespoły z waszej ligi podzielają to zdanie?
Myślę, że to stanowisko większości klubów, które grają dla przyjemności i pasji. Wiadomo, że kluby, które kalkulowały spadki czy awanse, mogą mieć inne zdanie, ale drużyny nieuwikłane w to wszystko, na pewno chciałyby rozegrać tę rundę do końca. Tym bardziej że w najniższych ligach gra wielu wiekowych zawodników i każda runda dla nich jest ważna. Nie wiadomo ile grania jeszcze przed nimi. Na pewno chcieliby jeszcze trochę pokopać.
Piłkarze chcą grać, ale może dla działaczy byłoby to problemem?
Też się nad tym zastanawiałem. Na pewno problemem mogłaby być obsada sędziowska. Z tego co wiem, w kujawsko-pomorskim arbitrzy zażyczyli sobie wyższych ekwiwalentów, za prowadzenie meczów w przypadku wznowienia rozgrywek. Może zarządom niektórych klubów faktycznie tak było wygodniej i cieszy ich kasacja reszty sezonu?
Czy w obliczu decyzji PZPN twój klub będzie rozgrywał mecze sparingowe, by zachować rytm meczowy? Wszak pełnowymiarowe boiska zostają otwarte. Wyobrażasz sobie nie zagrać przez niemal dziesięć miesięcy?
Jeszcze nie wiem nic o sparingach, ale podejrzewam, że tak. Ciężko sobie wyobrazić taką przerwę, wiadomo, że orliki nie oddadzą gry na pełnowymiarowym placu gry. Na grupie ktoś wrzucił zdjęcie świeżo skoszonej trawy na boisku w Jadownikach. Mam nadzieję, że to sygnał, że wkrótce wrócimy do gry.
P.S.
LZS Jadowniki to zespół występujący w grupie IV, bydgoskiej klasy B. Po rundzie jesiennej drużyna zajmowała ostatnie dziesiąte miejsce w tabeli.
Świetny wywiad. Podzielam stanowisko Pana Daniela.
PolubieniePolubienie