„Odrodzę się, Odrodzisz się!” – piosenkę o takim tytule napisał Roby Facchinetti. Włoski piosenkarz i kompozytor stworzył ją w trakcie pandemii. W teledysku do tego utworu udział wzięło wiele mieszkańców Bergamo, w tym m.in. Josip Ilicić. Fragmenty nagrania Facchinettiego są puszczane przed domowymi meczami Atalanty – jako nadzieja na lepszą przyszłość.
Odrodziła się Serie A. Po wznowieniu rozgrywek, w 32 spotkaniach padło 116 goli, co daje nam średnią 3,6 bramki na mecz. Dodatkowo żaden mecz nie zakończył się jeszcze bezbramkowym remisem. Powinien być to argument dla wszystkich nieprzekonanych, którzy na ligę włoską patrzą ciągle przez pryzmat stereotypów.
Walka o miejsca w tabeli odbywa się na wielu etapach. Jeśli chodzi o scudetto, bój wydaje się być jednak czysto teoretyczny. Juventus był i jest suwerenem w lidze włoskiej, nawet pomimo potknięć w innych krajowych rozgrywkach. Trzeba jednak przyznać, że rywale nie wywierają największej możliwej presji. Antonio Conte zdecydowanie przesadził z rotacją na domowy mecz Interu z Sassuolo, nie pomógł również Roberto Gagliardini, marnując w sposób spektakularny wymarzoną okazję do zdobycia gola i Nerazzurri zremisowali 3-3 z podopiecznymi trenera De Zerbiego. Tym samym tracą aż 8 punktów do liderującego Juventusu.
Lazio też zdążyło już stracić punkty kosztem Atalanty Bergamo. Kapitalne widowisko na Gewiss Stadium rozpoczęło się świetnie dla gości z Rzymu, ale maszyna Gasperiniego rozpędzała się z czasem i m.in. za sprawą kapitalnego trafienia Rusłana Malinowskiego odrobiła straty z nawiązką.
Gasperini mówi, że Atalanta musi grać pięknie, aby wynagrodzić mieszkańcom Bergamo nieszczęście spowodowane z koronawirusem. Efekt? Po pandemii – 3 mecze, 3 zwycięstwa, 10 bramek. Nie wyobrażam sobie, żeby pierwsza czwórka obecnego sezonu miała się już zmienić do końca rozgrywek. Tak więc – Juventus, Lazio, Inter i Atalanta powinny reprezentować Włochy w następnych rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Dalej sytuacja jest delikatnie ciekawsza. Napoli i Roma wydają się być faworytami w walce o miejsca premiowane bezpośrednim awansem do fazy grupowej Ligi Europy. Jako że ekipa Gattuso zdobyła Puchar Włoch, to 7. miejsce w tabeli (jeśli oczywiście Napoli nie spadnie na niższe miejsce niż obecnie) pozwoli wziąć udział w eliminacjach do Ligi Europy. O to miejsce rywalizować powinny Milan, Hellas, Parma i Cagliari. Ekipa Pioliego miała imponujący start po pandemii. Przekonujące zwycięstwo nad Lecce, pierwsza w sezonie wygrana nad rywalem z TOP-u (Roma), ale remis ze Spal trochę zepsuł to wrażenie. Hellas Juricia opisywany jest jako miniatura Atalanty, która wnosi do ligi wiele kolorytu. Imponujące jest to, w jaki sposób trener utożsamiany z wiecznymi zmianami na ławce Genoi, stworzył zespół z piłkarzy będących po drugiej stronie rzeki lub nie najwyższej klasy piłkarskich prospektów. Parma i Cagliari również nie są bez szans, a na ich korzyść działa terminarz. Zdecydowanie najgorzej wygląda lista spotkań Milanu, który zmierzy się z Lazio, Juve i Napoli w najbliższym czasie.
Jeśli chodzi o dolną część tabeli, „walka o spadek” zapowiada się niemniej ciekawie. Najgorzej wygląda sytuacja Spal i Brescii, których degradacja wydaje się bardzo prawdopodobna. O uniknięcie 18. miejsca walczą – Lecce, Genoa, Udinese, Sampdoria i Torino. Mimo że Fiorentina ma tyle samo punktów co drużyna Moreno Longo, nie wierzę w ich spadek. Jeśli miałbym przewidywać, to bezpośrednia walka o utrzymanie rozstrzygnie się pomiędzy Lecce a Genoą. Drużyna z Apulii fatalnie prezentuje się w defensywie, w 3 meczach po wznowieniu sezonu straciła aż 10 bramek. Natomiast problemy Genoi sięgają dalej niż sezon 2019/2020. Klub Enrico Preziosiego ma problemy z wypłatami, na ławce trenerskiej panuje gigantyczny chaos, a piłkarze często wydają się być dobierani w sposób losowy. Pewne jest już natomiast to, że Benevento po 2 latach wróci do najwyższej włoskiej klasy rozgrywkowej. Kibice Milanu mogą już jedynie otrzeć pot z czoła.
Krzysztof Pierściński
Pizza del calcio , wydaje się smakowita
PolubieniePolubienie