Pierwsza runda eliminacji do Ligi Mistrzów, Legia trafia na Bodø/Glimt – ówczesnego mistrza Norwegii. W Polsce nastroje delikatnie mówiąc słabe, jednak Wojskowi zaskakująco łatwo radzą sobie z przybyszami ze Skandynawii. W poprzednich edycjach europejskich pucharów byłby to koniec przygody Superlaget, jednak nowopowstałe rozgrywki w postaci Ligi Konferencji oraz związane z tym nowe zasady, wiele w tym zakresie zmieniły. Skandynawowie dostają od losu kolejną szansę, której jak się później okazało, bynajmniej nie zmarnowali.
Klub z dalekiej północy
Bodø – norweskie miasto portowe leżące w regionie Nordland znajdującego się już w obrębie Koła Podbiegunowego. Dla większości osób zapewne anonimowe, a jeżeli już ktokolwiek je kojarzył, to przede wszystkim z rybołówstwa oraz surowego klimatu, ot typowa północnoeuropejska mieścina. Anonimowość Bodø jednak sukcesywnie ustępuje, a nazwa ta staje się coraz bardziej rozpoznawalna na mapie Europy w szczególności tej piłkarskiej, a to wszystko za sprawą sensacji obecnych rozgrywek Ligi Konferencji.
Piłka w Norwegii
Norwegowie są narodem o nieprawdopodobnej wręcz kulturze sportu. Dość powiedzieć, że kraj ten ma na swoim koncie największą liczbę zdobytych medali na zimowych Igrzyskach Olimpijskich w historii. Pomimo jednak tak aktywnego społeczeństwa, piłka nożna nigdy nie wiodła tam prymu. Surowy klimat, niskie temperatury oraz zamiłowanie Norwegów do sportów zimowych zawsze powodowały, że futbol był rozrywką drugorzędną, co nie oznacza, że nie ma tam dla niego miejsca.
Przez lata zdecydowanie najważniejszym punktem na mapie piłkarskiej Norwegii było Trondheim i miejscowy Rosenborg. Troillongan są bowiem 26-krotnymi mistrzami i 12-krotnymi zdobywcami Pucharu Norwegii, a w latach 1995-2002 rokrocznie grali w Lidze Mistrzów. Jednak wiadomo, w sporcie każda seria kiedyś się kończy, a każdy hegemon prędzej czy później znajdzie swojego pogromcę.
Pogromcami tymi okazały się Molde oraz Bodø/Glimt. Ostatnie lata trzy sezony w Eliteserien przebiegają pod znakiem rywalizacji tych dwóch drużyn, z czego właśnie ci drudzy zdobyli dwa ostatnie mistrzostwa, zaś w 2019 r. rozgrywki ukończyli na drugim miejscu.
Burzliwa historia
Początki klubu z północy Norwegii nie były wcale łatwe. Do początku lat 70. najwyższe władze w norweskiej piłce uważały, że kluby z północy są zbyt słabe, aby mogły one mierzyć się z klubami z południa, zatem Bodø grało do tego czasu wyłącznie z innymi drużynami z rejonów Koła Podbiegunowego, zdobywając przy tym 9-krotnie mistrzostwo Norwegii Północnej. Dopiero po burzliwych kłótniach oraz protestach m.in. ze strony Bodø, Norweska Federacja Piłkarska zunifikowała rozgrywki i zniosła zakaz dotyczący północnonorweskich klubów.
Pierwszym przełomowym rokiem dla Żółtych był 1975, w tym bowiem sezonie Bodø/Glimt po raz pierwszy w historii wygrało Puchar Norwegii, pokonując po drodze wiele drużyn z południa, co w tamtych czasach sprawiło im nie lada satysfakcję. Od tego momentu wszystko – klub oraz koniunktura wokół niego – nabrały rozpędu, gdyż w następnym roku klub z północy awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej, a jeszcze rok później rozgrywki ligowe zakończył na drugim miejscu. Po początkowych sukcesach kolejne lata nie były już dla Superlaget tak łaskawe. Zespół popadł w przeciętność i przez kilkanaście sezonów tułał się pomiędzy pierwszą a drugą ligą. Jednak najlepsze lata w historii klubu jeszcze miały nadejść.
Wzrost potęgi
W 2016 roku klub z hukiem spadł z najwyższej ligi, żeby sezon później z równie dużym rozmachem wrócić do Eliteserien. Ojcem zarówno spadku jak i awansu był Aasmund Bjørkan, urodzona w Bodø legenda klubu, który dla drużyny z północnej Norwegii rozegrał ponad 200 spotkań. Po udanym sezonie Bjørkan „poszedł w dyrektory” a miejsce na ławce trenerskiej zajął jego dotychczasowy asystent – Kjetil Knutsen.
Pierwszy sezon po powrocie był typowym zapoznaniem się z ligą, Bodø w pierwszym roku samodzielnej pracy Knutsena zajęło 11 miejsce, remisując przy tym prawie połowę spotkań w lidze. Kolejne lata rządów trenera Bodø to już jednak praktycznie samo pasmo sukcesów. Zaczęło się od drugiego miejsca w 2019 r., co na tamten moment było wynikiem zdecydowanie ponad stan. Następny przeszedł jednak wszelkie oczekiwania zarówno kibiców jak i działaczy. Ligę skończyli na pierwszym miejscu z przewagą 19 punktów nad drugim Molde. Prowadzili w rozgrywkach od drugiej kolejki i już do końca nawet na moment nie oddali prowadzenia. Przez 30 spotkań Superlaget zdobyli 103 bramki, tracąc przy tym jedynie 32. W trakcie kampanii Bodø wygrało wszystkie mecze rozgrywane na swoim stadionie, a ogólne w całym sezonie tylko raz z boiska schodzili pokonani. Rywale na mecze z Bodø wychodzili jak na ścięcie, dość powiedzieć, że w 20 na 30 meczów strzelili oni swoim rywalom co najmniej 3 bramki, włączając w to mecz, w którym pokonali dotychczasowych hegemonów – Rosenborg – aż 5:1. Totalna dominacja.
Mocny charakter na ławce
Jako głównego autora dzisiejszych sukcesów Superlaget wskazuje się właśnie Knutsena. Trener, którego na swoich radarach mają już kluby ze zdecydowanie lepszych lig niż Eliteserien według opinii pracujących z nim ludzi jawi się przede wszystkim jako człowiek bezkompromisowy. Szkoleniowiec podczas swojej pracy z obecnym mistrzem Norwegii dał się poznać jako osoba o bardzo sprecyzowanym i jasnym przekazie. Knutsen jest człowiekiem bezpośrednim i a jego największą siłą jest znakomita umiejętność odnalezienia słabych punktów zespołu i ich szybka eliminacja. Na co dzień bardzo spokojny człowiek, opisywany jest raczej jako „geniusz ludzki”, a nie trenerski, posiada on bowiem niebywałą umiejętność „czytania” człowieka i potrafi trafić do każdego, nawet najtrudniejszego charakteru. Dzięki temu doskonale zdaje sobie sprawę z tego czego potrzebuje drużyna i analizuje każdego zawodnika pod kątem tego co dany piłkarz może jej dać. Jeżeli według niego nie pasujesz do jego pomysłu, albo – co gorsza – nie masz odpowiedniego nastawienia do gry – od razu odpadasz, nawet pomimo tego, że jesteś bardziej utalentowany od rywala aspirującego do gry na tej samej pozycji. Drużyna jest ponad wszystkim.
Najazd na Europę
Dominująca pozycja Bodø/Glimt w lidze i zdobywane przez nich mistrzostwa dały im oczywiście przepustkę do europejskich pucharów, a trwający sezon 2021/2022 jest prawdziwym popisem w wykonaniu Superlaget. Po wspomnianej na wstępie porażce z Legią Bodø spadło do eliminacji Ligi Konferencji, gdzie bardzo łatwo poradziło sobie z islandzkim Valurem oraz kosowską Prishtiną, zatem pierwszy sukces, czyli awans do fazy grupowej został odhaczony. Najlepsze było jednak dopiero przed nimi.
Mistrzowie Norwegii trafili do ciekawej grupy, z Zorią Ługańsk, CSKA Sofia oraz AS Romą. Przeszli ją w cuglach. W sześciu meczach nie przegrali oni żadnego meczu i fazę grupową skończyli na drugim miejscu, tylko z jednym punktem straty do Rzymian.
Nieocenionym atutem w grze Żółtych był ich własny stadion. Położony na dalekiej północy, wyścielony sztuczną trawą Aspmyra Stadion w europejskich rozgrywkach nie został zdobyty przez żaden zespół poza… Legią. W samej Lidze Konferencji Bodø wygrało na swoim obiekcie wszystkie mecze, a cały piłkarski świat usłyszał o drużynie z Norwegii kiedy niemiłosiernie zlali podopiecznych Jose Mourinho aplikując im 6 (słownie: sześć!) bramek. Historyczny los wikingów zatem trochę się odwrócił. Kilkaset lat temu słynęli oni bowiem raczej z bardzo skutecznych wypadów w głąb Europy, natomiast ci piłkarscy przybysze ze Skandynawii nie dość że potrafili dotkliwie zaatakować na wyjeździe, to jeszcze bardziej bezwzględni byli przyjmując swoich przeciwników u siebie.
Po wyjściu z grupy Bodø trafiło na kolejnego renomowanego rywala, czyli szkocki Celtic. Superlaget kontynuowali swoją świetną grę i wygrali pewnie oba mecze różnicą dwóch bramek. Następne w kolejce było holenderskie AZ, które Norwegowie również odprawili z kwitkiem. W ćwierćfinale los po raz kolejny skojarzył Żółtych z przybyszami z Rzymu. W meczu u siebie Bodø jeszcze raz postawiło się Włochom i po raz kolejny pokonało drużynę Giallorossich, tym razem jednak „tylko” 2:1. Na wyjeździe jednak Roma okazała się już zbyt silna, Rzymianie pokonali Wikingów 4:0 i pewnie awansowali do kolejnej fazy. Piękny europejski sen Bodø/Glimt się zakończył, jednak jak to często ma miejsce w przypadku takich historii, zdobyli serca postronnych kibiców. Zawsze przecież dobrze się ogląda, jak Dawid bije Goliata.
Przyszłość
Jaka przyszłość czeka Bodø? Wydaje się, że patrząc na sposób zarządzania tym klubem oraz mądrość osób nim kierujących, można być spokojnym, że tegoroczny sukces nie zostanie zmarnowany. Obecnie nowy sezon Eliteserien dopiero się rozpoczął, a Żółci zaliczyli delikatny falstart. Przed nimi jednak jeszcze 25 meczów, w których na pewno zdążą udowodnić swoją wartość. Dodatkowo od lipca czekają ich kolejne eliminacje do europejskich pucharów, które z nabytym w tym roku doświadczeniem mogą z sukcesem zaprowadzić Norwegów na nowe, nieznane wody w postaci Ligi Mistrzów. Jeżeli chodzi o mnie, jestem bardzo spokojny, że i tym razem sobie poradzą, bo kto ma zdobywać z powodzeniem nieznane wody i lądy, jak nie wikingowie.
Skomentuj